blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:505.48 km (w terenie 35.00 km; 6.92%)
Czas w ruchu:17:07
Średnia prędkość:26.55 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:790 m
Suma kalorii:15540 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:126.37 km i 5h 42m
Więcej statystyk

Uczelnia.

Wtorek, 27 maja 2014 | dodano:11.06.2014
Km:46.80Km teren:0.00 Czas:01:48km/h:26.00
Pr. maks.:60.00Temperatura:28.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Połykacz kilometrów.
Tradycyjnie rowerkiem na wf. To jest dobre, że jadę sobie w stroju! V-max za Tirem.

Nad morze na spontanie.

Wtorek, 20 maja 2014 | dodano:21.05.2014Kategoria 300-400km, Ze zdjęciami
Km:362.20Km teren:5.00 Czas:13:15km/h:27.34
Pr. maks.:50.00Temperatura:28.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:15540kcalPodjazdy:790mRower:Połykacz kilometrów.
To miał być zwykły normalny dzień który bym spędził pewnie w domu no może na chwilę bym wyszedł na rower. Dzień jak co dzień. Jednak po dostaniu telefonu od Tomka wszystko zmieniło się o 180 stopni. Zadzwonił do mnie o 19 z pytaniem czy jutro nie jadę z nim nad morze. Ma być ładnie, ciepło wiatr też przystępny. Pierwsze co pomyślałem to to, że mam wolne. Później oznajmiłem rodzicom o moim pomyślę (chyba się już przyzwyczaili do tych moich ,,wybryków" tata się zapytał tylko co z uczelnią :) ). Szybko przygotowanie roweru pojechanie do biedronki po zapasy i o 21.50 siedzę w pociągu do Gniezna. 



W Gnieźnie odbiera mnie Tomek busem. Przed 23 meldujemy się u niego w domu. Tomek do końca się pakuję, a ja idę na relaks przed TV. Wypiliśmy po 2 piwka i o 1 kładziemy się spać, tylko po to by o 4 wstać. Ranna krzątanina zajęła nam sporo czasu. Jednak ruszamy zaraz po wschodzie słońca:


Trasę przygotował Tomek. Bocznymi drogami kierujemy się na Trzemeszno. Tutaj musimy się zmierzyć z pędzącymi Tirami przez kilka km DK 15. W miedzy czasie mijamy tablicę z województwem:


Parę kilometrów dalej uciekamy z głównej drogi na rzecz bocznej prowadzącej do Mogilna. Niestety nie była w tak dobrym stanie. Jak to mówią:,,Kto rano wstaję temu pan Bóg daję" w tym przypadku zapewne chodziło o widoki:



Wystarczy po prostu wstać wcześnie w ładny bezchmurny dzień i udać się na rower/spacer, chociaż z tym spacerem to bym polemizował. Tak też jedziemy bocznymi drogami o minimalnym ruchu. Czasami nowo zrobiony asfalt daję jeszcze więcej radości z jazdy. Tak też nie planową przerwę robimy po 65km, ale było tak gorącą, że musieliśmy się rozebrać:


To była chwilowa przerwa przebraliśmy się zjedliśmy po batonie. Padło pytanie czy jedziemy dalej bokami czy wracamy na główną. Rzuciliśmy monetą wypadła droga krajowa. Tak docieramy do Gniewkowa. Tomek stwierdził, że dalej jedziemy gdzieś bokiem jakimś lasem, który ma jakiś asfalt. Jednak tutaj trochę pobłądziliśmy. Udało nam się wjechać do lasu. Asfalt był idealny nowo położony, ale po kilku km się skończył i zaliczyliśmy trochę terenu. W końcu i tak wpadliśmy  na DK 15 i tak docieramy do Torunia. Wjeżdżamy na Starówkę zobaczyć dom Mikołaja:



Następnie pod jego pomnik:

No i było trzeba znaleźć ,,Maczka" z racji tego, że był zaraz obok nie zajęło nam to dużo czasu. Niestety się w nim zasiedzieliśmy trochę. Ja zamówiłem sobie 2 tosty i 2 razy duże frytki. Na przeciwko była biedronka, gdzie idę uzupełnić picie. Tam też zaliczam efektowną glebę na schodach. Ruszamy z Torunia DK 91. Dogania nas kolarz z tego miasta, kawałek jedzie z nami po drodze rozmawiając. Skręcamy na drogi woj. Po chwili kolega odłącza od nas. My lecimy na Wąbrzeźno po drodze robiąc krótką przerwę na siku. W samym Wąbrzeźnie krótka przerwa na zimnego loda i uzupełnienie płynów. Miałem taką ochotę na czystą wodę jak nigdy. Już miałem dosyć tych słodkich napojów... Na wyjeździe z miasteczka pęka mi szprycha. Jednak jedziemy dalej. W Radzyniu Chełmskim mijamy zamek krzyżacki. niestety z braku czasu robimy lotne zdjęcie i lecimy dalej:



Ponad 180km w nogach już mamy. W Łasinie mieliśmy zrobić krótką przerwę lecz lecimy dalej wybiło 200km i z tej okazji specjalnie dla nas czekał (niestety nie zimny) SPECJAŁ
Po ,,doładowaniu się" ruszamy dalej tutaj był ten kawałek co Tomek zapowiadał od samego startu, kawałek bez asfaltu. Nie jechało się jednak źle. Rzekłbym, nawet lepiej niż na tym remontowanym przez kamyki, które niszczą ramę i wklejają się w opony. Potem było trochę lepiej. Jednak po przejeździe przez Prabuty i wjechaniu w Sztumie na DK 55 nie mogłem o niczym więcej marzyć. Zmęczenie moje dawało się we znaki. Pewnie dlatego, że miałem niecały 1000km przejechany w tym sezonie :( Docieramy do Malborka, gdzie robimy upragnioną przerwę pod zamkiem krzyżackim:



Parę kilometrów dalej znów przerwa, ale tylko na chwile bo nie chciało nam się szukać sklepu w Malborku. Tak więc kupujemy wodę, po zimnym Tigerze i jedziemy dalej, aż docieramy do Nowego Dworu Gdańskiego. Tam też przerwa na Hot- Dog'a na Orlenie. Już tak niewiele dzieliło nas od ,,wygranej" godzina stosunkowo późna, było już sporo po 19. Ruszamy razem do Stegny. Jednak Tomek narzucił za duże tempo i się rozdzieliliśmy. Z małą stratą docieram do znaku:


No to po raz pierwszy w tym roku w nadmorskiej miejscowości, ciekawe ile jeszcze razy mnie to spotka. Pusto głucho, w sumie co się dziwić. Jeszcze sezonu nie ma. Docieramy na plażę gdzie czeka nas ten zachód słońca:



Tomek się wykąpał, też bym się wykąpał gdybyśmy trochę wcześniej przyjechali, bo nie dosyć, że woda zimna to jeszcze chłodno na dworze się robiło. Także zamoczyłem tylko nogi. Czasu nie mieliśmy dużo. W sumie to przez chwilę stwierdziliśmy, że go nie mamy wcale. Pociąg z Gdańska odjeżdżał o 22.56, a do dworca mieliśmy jeszcze prawie 50 km, godzina była grubo po 20. Co prawda nocka na dworcu nas zmotywowała i ruszyliśmy czym prędzej. Mieliśmy 2 drogi do wyboru. Jedną trochę ponad 50km, ale bez promu, druga trochę mniej niż 50 km, ale z promem. Po drodze dowiedzieliśmy się, że prom jest czynny także ryzyk-fizyk ruszamy przez prom. Byliśmy jakieś 10-13min przed odpływem czyli tyle czasu spokojnego odpoczynku.
Zostało 24 km i niecała godzina do odjazdu. Nie było opcji, żeby nie dać rady. Pod dworzec w Gdańsku docieramy o 22.38 także mamy jakieś 18 min. Szukamy szybko sklepu. Udało się kupić wodę i piwko do pociągu. Podróż w pociągu minęła spokojnie. Ja spałem Tomek czuwał sam stwierdził, że nie może iść spać bo wstaniemy we Wrocławiu. Tam jechał ten pociąg. W jakimś mieście wsiada 4 kolarzy. Z sakwami. Chyba nie muszę mówić jaki był temat podczas dalszej wspólnej jazdy. Tomek wysiada w Gnieźnie ja jadę dalej do Poznania . Miał mnie ktoś odebrać, ale stwierdziłem co ponad 300km przejechałem to teraz 15 nie zrobię.
Wyróżniał się ten biały kellys. W domu ląduję kilka min po 3.


Dzięki Tomek za akcję spontan. To była najszybciej podjęta decyzja wyjazdu nad morze. Chociaż się strasznie zmęczyłem niczego nie żałuje :) Do następnego! 

Mój kochany WPN.

Poniedziałek, 19 maja 2014 | dodano:28.05.2014Kategoria 0-50km, z Anią, Ze zdjęciami
Km:45.38Km teren:30.00 Czas:02:04km/h:21.96
Pr. maks.:43.20Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Umówiłem się dzisiaj z Anią na rower. W sumie to był mój szybki telefon z pytaniem: Ania idziesz na rower? i odpowiedź była pozytywna natychmiastowa. Przyjechałem po Anię i ruszyliśmy razem do WPN-u. Po chwili zaczyna się to czego mi dawno brakowało, czyli duzo terenu. Wjeżdżamy na górę, gdzie się znajduję wieża widokowa, tylko po to by zaraz Single Trackiem zjechać na dół. Docieramy do j. Jarosławieckiego i dalej udajemy się nad j. Góreckie. Mijamy sporo wycieczek. Pewnie studenciaki poszli oglądać drzewa. Docieramy do wyspy, gdzie tradycyjnie robię fotkę:


Po chwili przerwy musimy wprowadzić rowery po schodach. Naszą podróż kontynuujemy czerwonym szlakiem, aż do j. Kociołek. Ostatnio słyszałem, że można dojechać drezyną do stacji Osowa Góra. Pojechaliśmy to sprawdzić.Rzeczywiście drzewa wykoszone chociaż drezyny nie widzieliśmy to się zgadza, że coś tam jeździ:

Następnie czekał nas podjazd do szpitala. Daliśmy radę, w nagrodę uzupełniamy zapasy w źródełku i ruszmy w kierunku interwałów. Ktoś rzucił jakieś drzewo, lub ustawił ścięte drzewa przez co nie dało się płynnie jechać. Jednak ta trasa ma swój urok:

Udajemy się na czarny szlak. W miedzy czasie pada mi telefon. Czarnym szlakiem lecimy do Trzebawia. Przecinamy DK 5 i przez Wypalanki jedziemy do Chomęcic wpadam do Ani na herbatkę i jadę do domu.

Dzięki za wyjazd! 

Szosowo z Jarzynem

Czwartek, 8 maja 2014 | dodano:28.05.2014
Km:51.10Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:51.10Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Połykacz kilometrów.
drugi zaległy wpis. Również z Mateuszem po okolicznych wioskach. Drogi tak wybrane, abyśmy mogli spokojnie jechać koło siebie nie przeszkadzać nikomu i porozmawiać. Niestety trafi się co jakiś czas jakiś palant co trąbić musi...

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum