blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:800.53 km (w terenie 65.00 km; 8.12%)
Czas w ruchu:38:22
Średnia prędkość:20.87 km/h
Maksymalna prędkość:56.20 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:80.05 km i 3h 50m
Więcej statystyk

WPN z Anką.

Wtorek, 29 lipca 2014 | dodano:05.09.2014Kategoria 0-50km, z Anią
Km:47.75Km teren:15.00 Czas:02:33km/h:18.73
Pr. maks.:43.60Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Umówiłem się z Anią na przejażdżkę do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Przyjechałem po Anię i już wspólnie przez Szreniawę wjeżdżamy na Grajzerówke. Płytami betonowymi jedziemy do zjazdu nad j. Jarosławieckie. Cała plaża ludzi, jednak my nie przyjechaliśmy tam na kąpiel. Robimy kółko wokół jeziora. Niestety czasami musimy zejść z rowerów aby przenieś je nad przewalonymi drzewami. Dalej kierujemy się w stronę j. Góreckiego. Na końcu jeziora robimy przerwę. Jestem zachwycony widokiem! 
Ania dzwoni do Lotki umawiają się w Puszczykowie. Dalsza trasa prowadzi w stronę Osowej Góry. Podjazd był nie lada wyczynem z powodu dużej ilości kamieni i piachu. Na górze przerwa przy studni. 
Następnym etapem naszego wyjazdu był tor downhilowy i sklep w Puszczykowie. W miedzy czasie wstępujemy jeszcze na loda do słynnej lodziarni. Dalej do Puszczykowa do Maxbika. Tam też dociera Lotka i wspólnie trochę błądząc wracamy przez WPN do domu.

Odprowadzić Martę!

Poniedziałek, 28 lipca 2014 | dodano:01.08.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:29.41Km teren:0.00 Czas:01:27km/h:20.28
Pr. maks.:39.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Po wczorajszych imieninach Marta wraca dzisiaj rowerem do domu. Postanowiłem ją odprowadzić. W miedzy czasie zgadaliśmy się z Mateuszem. Spotkaliśmy się koło Castoramy. Teraz pytanie to wszystkich. JAK ZAMOCOWAĆ BAGAŻNIK CROSSO NA TYŁ JAK NIE MA OTWORÓW W TYLNYCH WIDEŁKACH??? Marta jedzie do domu a ja wpadam na chwilę dyskusji do Mateusza. Powrót do domu urozmaiciłem sobie drogą przez szachty!

Rodzinna wycieczka z TCT.

Niedziela, 27 lipca 2014 | dodano:19.08.2014Kategoria 50-100km, TCT, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:74.40Km teren:20.00 Czas:04:54km/h:15.18
Pr. maks.:41.40Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Przynajmniej takie było założenie. Po sobotnich moich urodzinach w kiepskim stanie wsiadamy na rower. Było wydarzenie było trzeba dojechać. Bartka ratowały jego okularki i nie wyglądał tak źle chociaż czuł się o wiele gorzej niż ja:


Dzwonimy do Michała który jest na miejscu, że się trochę spóźnimy. Docieramy na miejsce spotkania, a tam czeka na nas jeden chętny na niedzielną wycieczkę rowerową:


Jedziemy razem szlakiem piastowskim w kierunku Gniezna. Jedzie się ciężko (wczorajsza impreza daje się we znaki) do tego jeszcze żar lejący się z nieba. Po drodze natykamy się na rowerową część poznańskiego triathlonu:


W Uzarzewie z Martą oddzielamy się od reszty. Dzisiaj babcie wyprawiała imieniny musieliśmy wcześniej wrócić. Wracamy trasą mini poznańskiego bike-maratonu do samej Malty. Później przejazd przez miasto i z pokaźnym wynikiem lądujemy na kawie na imieninach babci!

Przejażdżka z Martą.

Środa, 16 lipca 2014 | dodano:18.08.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:55.11Km teren:10.00 Czas:02:38km/h:20.93
Pr. maks.:40.60Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Treningi do wyprawy z moją dziewczyną idą pełną parą. Dzisiaj przyjechała do mnie i udaliśmy się na małą przejażdżkę. Udajemy się w kierunku Żarnowca. Po drodze podziwiamy domki jedno rodzinne i się zastanawiamy jak będzie kiedyś wyglądać nasza mała chatka. Ze źródełka jedziemy do drogi Stęszew-Buk. Skręcamy w kierunku Stęszewa, dość spory ruch uniemożliwia spokojną jazdę koło siebie i rozmowę. Przecinamy rondo i kierujemy się na Mosinę. Tutaj jedzie się zdecydowanie lepiej. Przed samą Mosiną robimy przerwę na lodzika:


Jedziemy zobaczyć stację naprawczą w Mosinie. Bardzo fajny pomysł :)

Jak się okazuje zaraz obok jest początek kolejki drezynowej na Osową Górę. Kiedyś będę musiał się przejechać jest też opcja dla rowerzystów :)


  Dalej jedziemy ostatnie kilometry w kierunku Poznania. Ja miałem odbić początkowo na Grajzerówkę do Komornik, jednak jadę aż do zjazdu na Wiry. Tam się żegnam z Martą i jadę do domu znaną trasą. 

Jestem z Ciebie kochanie bardzo dumny jeszcze trochę i pojedziemy pierścień!

Mały rozjazd..

Poniedziałek, 14 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km:30.06Km teren:0.00 Czas:01:27km/h:20.73
Pr. maks.:37.20Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wczoraj wróciłem z Warszawy, opis wkrótce, z dworca odebrała mnie Marta. Dzisiaj postanowiłem ją kawałek odprowadzić. Jedziemy przez Wiry do Niwki. Dalej już prosta droga do jej domu, miałem po drodze odbić do siebie,  obiad i lody mnie przekonały. Po 17 wracam do domu. 

Poznań-Warszawa w jedną noc.

Niedziela, 13 lipca 2014 | dodano:29.07.2014
Km:371.20Km teren:0.00 Czas:14:59km/h:24.77
Pr. maks.:56.20Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Kolejny wyjazd z ekipą TCT. Tym razem ruszamy do naszej stolicy. Miejsce startu to rondo Śródka na miejsce spotkania jadę z Martą, o godzinie 16.50 jesteśmy na miejscu. Czekamy do 17. Żegnam się z Martą, a my w 8 osobowym składzie ruszamy w stronę byłej DK 5. Jest to pierwszy wyjazd gdzie jedzie tak mało szos. Prowadzi Bartek na kolarzówce razem z Remikiem który jedzie na single-speedzie. Tempo mimo tak dużej ilości MTB nadal koło 30km/h. Planowana pierwsza przerwa była w Pobiedziskach. Jednak mieliśmy przerwę techniczną. Uważajcie na takie szpikulce na trasach:


 
Do samych Pobiedzisk jedzie się dobrze. Nie jadę dzisiaj na szosie, ale mimo to często widać mnie na przodach peletonu. Przed samym miastem stoimy na przejeździe:


Podczas przerwy jedziemy do biedronki zasadniczo tylko po picie i izobronika. Jedziemy na ławkę, spotykamy się z koleżanką na chwilę rozmowy. Nie dowierza, że jedziemy dzisiaj aż do Warszawy. Kierujemy się w stronę Witkowa, gdzie ma dołączyć do nas Tomek. Jednak on nie może wytrzymać i wyjeżdża nam na przeciw. Po drodze łapie nas zachód słońca. Proszę bardzo kolejna wyprawa i po raz kolejny jedzie z nami Kasia naprawdę dziewczyny nie ma czego się bać. 
Wjeżdżamy do Tomka na kawę. Ja do picia dostaję mocną kawę, abym w nocy nie zasnął, magnez aby mięśnie dawały radę, izobronika aby rozrzedzić krew, pepsi aby dostarczyć cukru. Naprawdę nie wiedziałem co pierwsze pić :)
Oczywiście nie mogło się obyć bez wspólnej fotki:


Wyjeżdżamy po zmroku także zakładamy wszelakie oświetlenie i ruszamy. Ujechaliśmy ledwie 15 metrów i stalowe kopyto Tomka zrywa łańcuch. Naprawa trochę trwała. W tym samym czasie dostajemy info, że w Poznaniu jest ulewa więc mamy uciekać. Po naprawie ruszamy dalej. Jednak kilka km ze Witkowem Remikowi rozwala się lampka próbujemy naprawić, co też zabiera dużo czasu:

 

Trasa wzdłuż jeziora powidzkiego czysta masakra dziura za dziurą, ale jak nam sie udało wyjechać z tej drogi to do samej Warszawy mieliśmy przepiękny asfalt. Funkcję pilota obrał Tomek, zna te tereny więc teraz on prowadzi. Dodatkowo jest to trzecia osoba na szosie więc wszyscy wysłaliśmy go na przód.Jedziemy koło kopalń wielkie maszyny widzimy z daleka:


robimy sobie wspólną nocą fotkę, widać rękę mistrza:



Jako zamykający team udało mi się uchwycić prawie wszystkie tylne lampki, niestety zdjęcie w ruchu i w nocy musi być rozmazane:

 

Dzisiaj jechaliśmy w sobotę, więc przy każdej większej wsi widać pełno młodych imprezujących ludzi. Takich sytuacji się obawiałem, że ktoś się napije wsiądzie za kółko i nas rozjedzie. Na szczęście cali dojeżdżamy do Kłodawy. Tam robimy przerwę na stacji benzynowej, tam też jeden uczestnik postanawia wracać do domu. Odpoczywamy i żegnamy się i ruszamy dalej. Już jedziemy DK 92 ponieważ ruch był znikomy. Jedzie się świetnie, w pewnej chwili mijamy tablicę województwa 

Widać już wschód słońca to będzie kolejny gorący dzień. Ruch samochodowy ciągle mały, możemy jechać całą szerokością drogi wszyscy pędzą autostradą. 
Czasami, ale to naprawdę czasami minie nas jakaś osobówka jeszcze rzadziej ciężarówka, w sumie dzisiaj niedziela. Do znaku Warszawa zostało jakieś 100km, prędkość cały czas oscyluję miedzy 25-30km/h. Jestem bardzo zadowolony ze swojej formy. Widać jak A-2 odebrała lokalnym przedsiębiorca pracę. Co chwila mijamy opuszczony hotel/motel czy też stację benzynową. Pewnie w tygodniu też nie ma tu za dużego ruchu. Trafiamy na otwartego Orlena gdzie zakupujemy picie i izobronika. Tam też trochę odpoczywamy jemy resztki z sakw. Następna przerwa planowana jest w Sochaczewie w Macu. Niestety nie którzy byli zawiedzeni bo była tzw oferta śniadaniowa:



Tutaj zaczęliśmy się rozdzielać. Kasia ruszyła z przodu. Bartek z Tomkiem drugim Tomkiem oraz Sandisem razem z nią reszta pobierała się i ruszyła z chwilowym opóźnieniem. Narzuciłem tempo i zaczęliśmy gonić jak Remik dał mi zmianę prawie wjechałem do rowu z powodu braku snu. Już na pierwszej spotkanej stacji kupuję energetyka. Ostatnie kilometry przed Warszawą to jest jakiś bez sensowny zakaz dla roweru. Drogi rowerowej obok prawie nie ma cała pozarastana. Zasadniczo nie przejmowaliśmy się tym. W końcu docieramy do Warszawy:



Wjazd do samego centrum poszedł nam całkiem sprawnie, chwile jedziemy za busem. Pierwsze co robimy to kupujemy bilety. Postanowiliśmy wrócić pociągiem o 15 więc nie mamy dużo czasu w Warszawie. Wspólna fotka pod pałacem kultury, do grobu Nieznanego Żołnierza, oraz zobaczyć zamek Królewski:


FAJNIE JEST WSPÓLNIE ZDOBYWAĆ CELE!

Trafiliśmy na zmianę warty.

No i tradycyjnie pod Zamek. Miałem okazję kiedyś go zwiedzić.

Potem lecimy szybko znaleźć sklep, aby kupić izobroniki do pociągu i pędzimy na pociąg. Na dworcu pełno ludzi, martwimy się,że nie uda nam się wejść do pociągu. Jednak nadjeżdża wagon rowerowy gdzie się ładujemy. Miejsce mamy naprawdę dobre. Co duża część uczestników postanowiła to wykorzystać:



Dzięki wszystkim za wspólną podróż do naszej stolicy. Już jest pomysł na następną nocną wycieczkę z TCT. Śledźcie nas na fb

Po wyjeździe...

Poniedziałek, 7 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 0-50km
Km:40.59Km teren:0.00 Czas:01:45km/h:23.19
Pr. maks.:37.90Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Chociaż cały weekend spędziłem z dziewczyną, następnego dnia wsiadam na rower i jadę do niej na działkę. Trochę przyciąłem drzewek, ale zostałem odesłany na ławkę. Wypiłem kawę z jej rodzicami pogadaliśmy chwilę i mam ruszać do domu. W tym momencie dostaję telefon od Mateusza. Wybierał się na rower, zdecydowałem się z nim przejechać kawałek. Spotykamy się w Luboniu, jedziemy przez Wiry do Komornik. Chmury zbierają się nad nami. Docieramy do Plewisk robimy kółko do Fabianowa. Wstępuję tylko do biedronki po coś do picia. Rozdzielamy się ja jadę przez polną drogę do Głuchowa mijając obok straszne chmury. Dojechałem do domu wstawiłem rower do garażu i zaczęło padać. To się nazywa szczęście.  

Weekend na wsi dzień 3.

Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:62.78Km teren:8.00 Czas:03:38km/h:17.28
Pr. maks.:44.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Nadszedł ten dzień którego chyba nikt nie lubi. Dzień powrotu... Rano jeszcze na 8 jedziemy do kościoła, ale samochodem. Po zjedzeniu śniadania trochę odpoczynku. Z kuzynem pograłem parę meczy w fifę i po godzinie 14 ruszamy do domu. Dziadek sprawdzał siodełko czy da się na nim tyle km jechać. Dla Marty one było za duże i uwaga za miękkie. Czyli coś w tym jest im twardsze siodełko tym lepiej. 




Trochę asfaltu jednak po chwili znowu musimy przeprawić się przez piaski. Całe szczęście dużo tego nie było, po chwili znajdujemy się na trasie Rogoźno- Murowana. Temperatura wysoka, a zapomnieliśmy zabrać picia z domu. W Długiej Goślinie wstępujemy do sklepu po butelkę wody. Ja dzwonie do kuzyna czy jest w domu. Informuje nas, że już jedzie i nie mamy co się spieszyć. Tak więc spokojnym tempem kierujemy się na Białęgi. Po drodze Marta robi mi fotkę. Podobno śmiesznie wyglądam na tym rowerze jakby był mi za mały...


Docieramy do Białężyna. Niestety ich jeszcze nie ma w domu, jedziemy do sklepu na loda. Trochę czekaliśmy to i zjedliśmy drugiego. Dostaję telefon, że możemy przyjechać. Odwiedzić w szczególności chcieliśmy moją chrześniaczkę. Rośnie jak na drożdżach:




Przy okazji korzystam ze swoich łatek do dętki i naprawiam kółko od wózka. Trochę posiedzieliśmy, w planach było zostanie na noc. Namiot mieliśmy, więc problemu z nami nie było, ale na samą myśl dmuchania dużego 2 osobowego namiotu wolałem jechać do domu. Jedziemy wzdłuż obwodnicy, aż docieramy do szlaku PP. Nim jedziemy do poligonu w Biedrusku. Tam też łapie nas powolny zachód słońca:

Z racji, że mieliśmy pełne oświetlenie rowerów pozwoliliśmy zjechać trochę z trasy i sprawdzić czy czołgi nadal stoją. Jak się okazuję nic się nie zmieniło. Może jedynie trochę części ubyło:



Wyjeżdżając z poligonu przecinamy DK 11 i jedziemy w kierunku Kiekrza. Tam też przerwa na Hot-Doga, i montaż lampek. Ostatnie kilometry przez Przeźmierowo, Skórzewo i polną drogą miedzy Plewiskami, a Głuchowem. 

Bardzo fajny wyjazd. Liczy się przede wszystkim z kim, a wyjazd z ukochaną osobą zawsze jest fajny. Nie trzeba zrobić nie wiadomo ile kilometrów. Jak jest kochana przez Ciebie osoba i to wszytko dzieje się na rowerze to nie można wymarzyć sobie niczego więcej! 
Dziękuję! <3

Weekend na wsi dzień 2.

Sobota, 5 lipca 2014 | dodano:15.07.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:33.03Km teren:4.00 Czas:02:03km/h:16.11
Pr. maks.:43.70Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W dzień drugi postanowiliśmy jechać do Rogoźna na lody. Wstajemy rano zostawiamy nie potrzebne rzeczy. I ruszmy parę set metrów asfalt, później przez 4 km piach spory piach


Mimo trudności docieramy do trasy Murowana-Rogoźno. Nie było większego problemu znaleźć lodziarni. Była zaraz po prawej stronie. Tak wygląda moja piękna po zjedzeniu duże porcji lodów. Z czystym sumieniem możemy polecić.


Jedziemy na chwile do kuzynki do pizzerii na chwilę rozmowy czasu za dużo nie miała więc już po kilku minutach wracamy. Wstępuje jeszcze do Biedronki na zakupy na wieczór. Na wyjeździe z Rogoźna widzimy plaże po lewej stronie wjeżdżamy na chwilę:


Jezioro duże, woda nie za czysta, a i temperatura jakoś specjalnie nie zachęcała do kąpieli. 
Rogoźno leży w lekkim dołku więc po wjeździe na górę mamy ładny widoczek. 



Aby uniknąć jazdy w piachu skręcamy na Budziszewko. Tam też jest ładny drewniany kościół w którym miedzy innymi moi rodzice brali ślub:




Jedziemy przez Potrzanowo nadrabiając kilku kilometrów, ale za to pod sam dom mamy asfalt pod kołami.



Na miejscu znowu odpoczynek. Poszliśmy łowić ryby, coś tam złowiłem:


Cały czas towarzyszył nam uroczy wilk:


Wieczorem piwko, mecz i znowu odpoczynek.

Weekend na wsi dzień 1.

Piątek, 4 lipca 2014 | dodano:15.07.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:56.20Km teren:8.00 Czas:02:58km/h:18.94
Pr. maks.:48.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Po zakończonej sesji nie koniecznie udanej ruszam z moją kochaną na weekend do mojej babci. Zaraz po ostatnim zaliczeniu jedziemy do mnie pakujemy resztę rzeczy i koło 13 ruszamy w drogę. Jedziemy przez Poznań, gdzie wjeżdżamy do dwóch sklepów szukając szosy dla mnie, niestety nie skutecznie. Dalej kierujemy się w stronę ul. Niestachowskiej. Ciężko było jechać tutaj rowerami, ale daliśmy radę:


Dostajemy się do trasy na Oborniki. W tym korku jedziemy kilka kilometrów. Zjeżdżamy do biedronki. Ja idę kupić coś do picia. Marta pilnuje rowerów. Po przyjściu patrzę, że ma flaka z przodu. Przeżyliśmy chwilę grozy jak się okazało, że jej koło jest mocowane na śrubę, a nie na szybko-zamykacz. Całe szczęście znalazłem klucze w swoim nie zawodnym zestawie. Szybka naprawa i jedziemy dalej. Jedziemy moją ulubioną trasą przez Biedrusko. Ma ona jeden duży minus. Występuję tam duży ruch samochodowy...


Do Murowanej Gośliny jedziemy bez przerw. Dopiero tam zatrzymujemy się na loda włoskiego i zimne picie. Upał doskwierał. Ostatni kawałek to jazda przez Długą Goślinę. Ruch zdecydowanie mniejszy, jedzie się przyjemniej.


Po pewnym dystansie odbijamy w prawo wjeżdżamy do cienia. Droga zamienia się w gruntową, po chwili zaczyna się duża ilość piasku. Na moich opnkach 1.6 bez bieżnika jedzie się ciężko, ale daje radę. Parę kilometrów przed miejscem docelowym zaczyna się asfalt. Na miejscu rozbijamy namiot:


Mam możliwość przejechania się traktorem:


Wieczorem to była kolacja odpoczynek oglądanie mundialu. Po 24 kładziemy się spać.

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum