Wpisy archiwalne w kategorii
Polska egzotyczna 2010
Dystans całkowity: | 1031.64 km (w terenie 75.00 km; 7.27%) |
Czas w ruchu: | 50:30 |
Średnia prędkość: | 20.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.60 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 147.38 km i 7h 12m |
Więcej statystyk |
Polska Egzotyczna-dzień7: Podsumowanie...
Niedziela, 25 lipca 2010 | dodano:05.10.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 37.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 13.36 |
Pr. maks.: | 42.10 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 7, ostatni... Plan był bardzo przejrzysty i prosty nie zmęczyć się więcej zobaczyć ciekawe miejsca dobrze zjeść i o 13 wziąć pojechać pociągiem do Poznania.
W samej Warszawie wylądowaliśmy o 9 rano. Na początku ukazuję nam się Pałac Kultury:
Dalej jedziemy zwiedzając główne zabytki Warszawy. Oczywiście też nie mogło zabraknąć grobu nieznanego żołnierza:
Jedziemy zobaczyć stadion:
Kończymy zwiedzanie na Sejmie:
Następnie szukamy jakiegoś dobrego miejsca aby się najeść. Niestety trafiliśmy do Maca. Mi było mało i poszedłem na Kebaba:)
Tak więc do pociągu wsiadamy w miarę planowo. Za to pociąg cały załadowany. Ledwo znajdujemy miejsce, aby zostawić rowery i usiąść. Jedziemy po około 36h bez konkretnego snu docieramy do Poznania. Sam nie wiem kiedy ta trasa minęła, bo w sumie w większości zasypiałem. W Poznaniu spokojnie do domu.
Podsumowując:
Przez 7 dni pokonaliśmy ponad 1000km. Średnio dziennie robiliśmy koło 150km (bez dnia 7) Odwiedziliśmy 3 parki narodowe 2 puszcze 5 województw. Na szczęście nie mieliśmy żadnej awarii. Pogoda przez pierwsze 5 dni dopisywała. Zdobyliśmy duże doświadczenie na przyszłe wyprawy. Jednym słowem było SUPER, tylko szkoda, że tak krótko :)
Już się szykujemy na następną wyprawę :)
<----Dzień poprzedni.
W samej Warszawie wylądowaliśmy o 9 rano. Na początku ukazuję nam się Pałac Kultury:
Dalej jedziemy zwiedzając główne zabytki Warszawy. Oczywiście też nie mogło zabraknąć grobu nieznanego żołnierza:
Jedziemy zobaczyć stadion:
Kończymy zwiedzanie na Sejmie:
Następnie szukamy jakiegoś dobrego miejsca aby się najeść. Niestety trafiliśmy do Maca. Mi było mało i poszedłem na Kebaba:)
Tak więc do pociągu wsiadamy w miarę planowo. Za to pociąg cały załadowany. Ledwo znajdujemy miejsce, aby zostawić rowery i usiąść. Jedziemy po około 36h bez konkretnego snu docieramy do Poznania. Sam nie wiem kiedy ta trasa minęła, bo w sumie w większości zasypiałem. W Poznaniu spokojnie do domu.
Podsumowując:
Przez 7 dni pokonaliśmy ponad 1000km. Średnio dziennie robiliśmy koło 150km (bez dnia 7) Odwiedziliśmy 3 parki narodowe 2 puszcze 5 województw. Na szczęście nie mieliśmy żadnej awarii. Pogoda przez pierwsze 5 dni dopisywała. Zdobyliśmy duże doświadczenie na przyszłe wyprawy. Jednym słowem było SUPER, tylko szkoda, że tak krótko :)
Już się szykujemy na następną wyprawę :)
<----Dzień poprzedni.
Polska Egzotyczna-dzień6: Rekord jazdy z sakwami :)
Sobota, 24 lipca 2010 | dodano:27.08.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010, Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 221.90 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 10:35 | km/h: | 20.97 |
Pr. maks.: | 41.10 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 6. Tego dnia nasza 3 osobowa wycieczka zmienia się w 2, gdyż Jarzyna jedzie bezpośrednio do domu (tzn. na pociąg do Chełma). W trasę wyruszamy koło 9. Już na samym początku było wiadomo, że ten dzień nie będzie łatwy, ponieważ będziemy jechać cały czas pod wiatr i to dość spory... Pierwszą przerwę robimy pod sklepem we Włodawie. Uzupełniamy płyny i jedziemy dalej. Następny postój robimy na terenie byłego obozu zakłady Sobibór:
Po zwiedzeniu jedziemy dalej. Niestety z zachodu docierają do nas czarne chmury.
W obawie, że nas złapie deszcz ruszamy trochę szybciej. W końcu docieramy do Dorohuska. Pod granicą gigantyczne korki TIR-ów:
Jak to Mateusz ładnie powiedział wczuwamy się w klimat i jedziemy coś zjeść. Można rzec, że tradycyjnie szef kuchni polecił Hamburgery. Przed wyjazdem w dalszą trasę przyleciał z Ukrainy bąk któremu się nie podobała moja żółta koszulka i postanowił mnie użądlić.... Po paru km jazdy znajdujemy jeziorko, gdzie oczywiście się kąpiemy:) Wychodząc z wody już słyszymy jakieś grzmoty. Jadąc dalej na niebie zauważamy takie dziwne coś:
Widząc, że dookoła nas pada, a mniej więcej nad nami grzmi jedziemy jak najszybciej do dużej miejscowości zapomniałem już nazwy aby przeczekać tam deszcz. Rzeczywiście w pewnym stopniu nam to się udało. Będąc pod sklepem rozpadało się na dobre. Po około 15min przestaje padać to my szybko w drogę. Pośpiech jest jednak złym doradcą gdyż poi jakiś 1.5km zaczyna lać i to bardzo konkretnie. My w tym czasie znajdowaliśmy się w środku lasu bez żadnych szans na uniknięcie całkowitego zmoknięcia. To jest chyba winowajca:
Po chwili zatrzymujemy się na przystanku. To mój kellys czekający na słońce:P
Tutaj zapadła decyzja, że jedziemy do Zosina, a później od razu do Chełma. Wyszło nam, że musimy przejechać ponad 200km (po 5 dniach jazdy po około 150km na dzień) jechać w nocy i co gorsza możemy jechać w deszczu. Na szczęście ostatniego udało nam się uniknąć :)Dojechaliśmy do Zosina robimy fotki. Muszę przyznać, że fajne uczucie być na maksymalnym na wschód punkcie Polski :) Nie wiem czemu ale tutaj dostajemy nowych sił i do Hrubieszowa jedziemy cały czas z 30-34km/h :) W owym mieście robimy zakupy na kolacje oraz montujemy lampki i jedziemy dalej. Kilka km za Hrubieszowem robimy kolację:
Sama droga Do Chełma tragiczna na odcinku około 50 km wystąpiły całe 2 zakręty. W tych ciemnicach atrakcja dla nas była chociaż by karetka która widzieliśmy po 10 min jak nas wyprzedziła :P W końcu około 3 w nocy docieramy do Chełma. Bez większych problemów znajdujemy dworzec PKP. Szczesiu znalazł kontakt i ze szczęścia zasnął:
To nasze rowerki na dworcu po prawie 1000km :)
Po odpoczynku (małej drzemce udaliśmy się zobaczyć Chełm:
Dzień suuuper chociaż bardzo męczący. Pociąg mamy o 5.09. Jeszcze jeden dzień został, ale już spokojny :)
Po zwiedzeniu jedziemy dalej. Niestety z zachodu docierają do nas czarne chmury.
W obawie, że nas złapie deszcz ruszamy trochę szybciej. W końcu docieramy do Dorohuska. Pod granicą gigantyczne korki TIR-ów:
Jak to Mateusz ładnie powiedział wczuwamy się w klimat i jedziemy coś zjeść. Można rzec, że tradycyjnie szef kuchni polecił Hamburgery. Przed wyjazdem w dalszą trasę przyleciał z Ukrainy bąk któremu się nie podobała moja żółta koszulka i postanowił mnie użądlić.... Po paru km jazdy znajdujemy jeziorko, gdzie oczywiście się kąpiemy:) Wychodząc z wody już słyszymy jakieś grzmoty. Jadąc dalej na niebie zauważamy takie dziwne coś:
Widząc, że dookoła nas pada, a mniej więcej nad nami grzmi jedziemy jak najszybciej do dużej miejscowości zapomniałem już nazwy aby przeczekać tam deszcz. Rzeczywiście w pewnym stopniu nam to się udało. Będąc pod sklepem rozpadało się na dobre. Po około 15min przestaje padać to my szybko w drogę. Pośpiech jest jednak złym doradcą gdyż poi jakiś 1.5km zaczyna lać i to bardzo konkretnie. My w tym czasie znajdowaliśmy się w środku lasu bez żadnych szans na uniknięcie całkowitego zmoknięcia. To jest chyba winowajca:
Po chwili zatrzymujemy się na przystanku. To mój kellys czekający na słońce:P
Tutaj zapadła decyzja, że jedziemy do Zosina, a później od razu do Chełma. Wyszło nam, że musimy przejechać ponad 200km (po 5 dniach jazdy po około 150km na dzień) jechać w nocy i co gorsza możemy jechać w deszczu. Na szczęście ostatniego udało nam się uniknąć :)Dojechaliśmy do Zosina robimy fotki. Muszę przyznać, że fajne uczucie być na maksymalnym na wschód punkcie Polski :) Nie wiem czemu ale tutaj dostajemy nowych sił i do Hrubieszowa jedziemy cały czas z 30-34km/h :) W owym mieście robimy zakupy na kolacje oraz montujemy lampki i jedziemy dalej. Kilka km za Hrubieszowem robimy kolację:
Sama droga Do Chełma tragiczna na odcinku około 50 km wystąpiły całe 2 zakręty. W tych ciemnicach atrakcja dla nas była chociaż by karetka która widzieliśmy po 10 min jak nas wyprzedziła :P W końcu około 3 w nocy docieramy do Chełma. Bez większych problemów znajdujemy dworzec PKP. Szczesiu znalazł kontakt i ze szczęścia zasnął:
To nasze rowerki na dworcu po prawie 1000km :)
Po odpoczynku (małej drzemce udaliśmy się zobaczyć Chełm:
Dzień suuuper chociaż bardzo męczący. Pociąg mamy o 5.09. Jeszcze jeden dzień został, ale już spokojny :)
Polska Egzotyczna-dzień5: Kiedy twój tyłek mówi dość...
Piątek, 23 lipca 2010 | dodano:08.08.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 141.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:58 | km/h: | 20.37 |
Pr. maks.: | 40.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 5. Wstaliśmy spokojnie, zjedliśmy śniadanko i zaczęliśmy się pakować z naszego miejsca noclegu:
Podjechaliśmy jakieś 1,5km do góry krzyży:
Znaleźliśmy tam również krzyż z ,,naszej branży":
Jedziemy dalej planowaną trasą i niestety musimy na chwilę wjechać na drogę główną. Po drodze mijamy ładny most, który mi przypominał most nad Notecią jak się jedzie z Poznania nad morze:
Od razu za mostem zmieniamy województwo:
To już nasze 3 podczas wyprawy. po ok 3km robimy przerwę przed sklepem i jedziemy dalej już drogą wojewódzką. W miedzy czasie wjeżdżamy do 4 województwa naszej wyprawy:
Tą właśnie drogą dojeżdżamy do Terespolu:
Idziemy do baru przy granicy jemy po 2 hamburgery odpoczywamy ( w miedzy czasie widzimy około 10 sakwiarzy kierujących się na Białoruś). Jedziemy dalej drogą wojewódzką, aż do następnego przejścia granicznego:
Dalej jedziemy do sklepu i parę km za sklepem szukamy miejsca do spania. Szczesiu się pyta o możliwość rozbicia namiotu i z propozycją wychodzi Edek :)
Wieczorkiem Edek częstuje nas piwkiem i idziemy po małej kolacji szybko spać:
Dzień bardzo udany :)
<-- Dzień Poprzedni / Dzień Następny -->
Podjechaliśmy jakieś 1,5km do góry krzyży:
Znaleźliśmy tam również krzyż z ,,naszej branży":
Jedziemy dalej planowaną trasą i niestety musimy na chwilę wjechać na drogę główną. Po drodze mijamy ładny most, który mi przypominał most nad Notecią jak się jedzie z Poznania nad morze:
Od razu za mostem zmieniamy województwo:
To już nasze 3 podczas wyprawy. po ok 3km robimy przerwę przed sklepem i jedziemy dalej już drogą wojewódzką. W miedzy czasie wjeżdżamy do 4 województwa naszej wyprawy:
Tą właśnie drogą dojeżdżamy do Terespolu:
Idziemy do baru przy granicy jemy po 2 hamburgery odpoczywamy ( w miedzy czasie widzimy około 10 sakwiarzy kierujących się na Białoruś). Jedziemy dalej drogą wojewódzką, aż do następnego przejścia granicznego:
Dalej jedziemy do sklepu i parę km za sklepem szukamy miejsca do spania. Szczesiu się pyta o możliwość rozbicia namiotu i z propozycją wychodzi Edek :)
Wieczorkiem Edek częstuje nas piwkiem i idziemy po małej kolacji szybko spać:
Dzień bardzo udany :)
<-- Dzień Poprzedni / Dzień Następny -->
Polska Egzotyczna-dzień4: Dwa żubry i spokój...
Czwartek, 22 lipca 2010 | dodano:02.08.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 150.30 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 07:14 | km/h: | 20.78 |
Pr. maks.: | 46.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 4. W nocy była potężna burza no i niestety trochę popadało. Tejże nocy budziłem się po raz pierwszy w życiu od grzmotu...
Rano komarów za dużo nie było więc spokojnie było można zjeść śniadanko:
i wyjechać w trasę. Około 9 już kierowaliśmy się na Narew, gdzie robimy pierwszą przerwę w sklepie. Dalej kierujemy się na Hajnówkę, gdzie robimy sobie przerwę przy Żuberku:
Po tej krótkiej przerwie jedziemy do Białowieży zobaczyć się z Żubrami, tymi prawdziwymi. Jechało się świetnie, lekki wiaterek cień i nie za duży ruch samochodowy. Po ok 20 km dojeżdżamy do rezerwatu żubrów. Bilet ulgowy 3zł i bilet za rower 3 zł, więc nie jest źle. Wchodzimy zobaczyć żubry:
a tego kolegę spotykam często w WPN-ie teraz mogłem go zobaczyć z bliska:
Następnie jedziemy już do Białowieży ba Tortille. Po posileniu się ( w sumie się nie najadłem) wracamy do Hajnówki na zakupy do biedronki :) po drodze myśleliśmy czy dzisiejszej nocy nie spędzić w Białowieży:
Po zakupach jedziemy zobaczyć cerkiew:
oraz jedziemy zobaczyć bar u Władzia i do Kauflanda do WC niestety był nieczynny. Dzisiaj mieliśmy spać zaraz za Hajnówką, ale mieliśmy dużo czasu więc planowaną w kierunku Grabarki. Po drodze mijamy Cerkiew w Kleszczelach:
Podczas jednej z przerw dochodzimy do porozumienia co do dalszej części naszego wyjazdu. Około godzimy 19.40 zaczęliśmy szukać miejsca do spania, niestety wszędzie było pełno końskich bąków oraz komarów. Coś koło 20 pojawia nam się drogowskazach: Święta góra Grabarka 16km. Tak więc z Jarzynowym postanowiliśmy jechać pan SZCZ nie był zadowolony z tego pomysłu, gdyż był baaardzo głodny. Wiadomo, że jak się jest bardzo głodnym to km się ciągną. W końcu dojechaliśmy do Grabarki pytamy się czy można, gdzieś tu rozbić namiot. Jedna pani pokazuję nam miejsce przed jej oborą. Tak więc szybko się rozbijamy spać robimy kolację myjemy się z węża ogrodowego i idziemy spać.
Dzień ten uważam za jeden z lepszych nigdzie w sumie nam się nie spieszyło. Pogoda dopisała oraz ilość km też :)
<-- Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Rano komarów za dużo nie było więc spokojnie było można zjeść śniadanko:
i wyjechać w trasę. Około 9 już kierowaliśmy się na Narew, gdzie robimy pierwszą przerwę w sklepie. Dalej kierujemy się na Hajnówkę, gdzie robimy sobie przerwę przy Żuberku:
Po tej krótkiej przerwie jedziemy do Białowieży zobaczyć się z Żubrami, tymi prawdziwymi. Jechało się świetnie, lekki wiaterek cień i nie za duży ruch samochodowy. Po ok 20 km dojeżdżamy do rezerwatu żubrów. Bilet ulgowy 3zł i bilet za rower 3 zł, więc nie jest źle. Wchodzimy zobaczyć żubry:
a tego kolegę spotykam często w WPN-ie teraz mogłem go zobaczyć z bliska:
Następnie jedziemy już do Białowieży ba Tortille. Po posileniu się ( w sumie się nie najadłem) wracamy do Hajnówki na zakupy do biedronki :) po drodze myśleliśmy czy dzisiejszej nocy nie spędzić w Białowieży:
Po zakupach jedziemy zobaczyć cerkiew:
oraz jedziemy zobaczyć bar u Władzia i do Kauflanda do WC niestety był nieczynny. Dzisiaj mieliśmy spać zaraz za Hajnówką, ale mieliśmy dużo czasu więc planowaną w kierunku Grabarki. Po drodze mijamy Cerkiew w Kleszczelach:
Podczas jednej z przerw dochodzimy do porozumienia co do dalszej części naszego wyjazdu. Około godzimy 19.40 zaczęliśmy szukać miejsca do spania, niestety wszędzie było pełno końskich bąków oraz komarów. Coś koło 20 pojawia nam się drogowskazach: Święta góra Grabarka 16km. Tak więc z Jarzynowym postanowiliśmy jechać pan SZCZ nie był zadowolony z tego pomysłu, gdyż był baaardzo głodny. Wiadomo, że jak się jest bardzo głodnym to km się ciągną. W końcu dojechaliśmy do Grabarki pytamy się czy można, gdzieś tu rozbić namiot. Jedna pani pokazuję nam miejsce przed jej oborą. Tak więc szybko się rozbijamy spać robimy kolację myjemy się z węża ogrodowego i idziemy spać.
Dzień ten uważam za jeden z lepszych nigdzie w sumie nam się nie spieszyło. Pogoda dopisała oraz ilość km też :)
<-- Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Polska Egzotyczna-dzień3: a może jednak trochę za dużo...
Środa, 21 lipca 2010 | dodano:28.07.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 172.27 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 08:29 | km/h: | 20.31 |
Pr. maks.: | 38.80 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 3. Wyjazd był zaplanowany na koło 9 i tak się stało. Z racji tego, że nie było komarów (przynajmniej takiej ilości jak w dniu poprzednim) mogliśmy ze spokojem zjeść śniadanie i wyjechać z naszego miejsca noclegu:
Jedziemy już sobie spokojnie asfaltem, po drodze mijając tabliczkę : Wigierski Park Narodowy. Pierwsze skojarzenie WPN- jesteśmy u siebie :P Po wyjechaniu z WPN-u wjeżdżamy do sklepu i kierujemy się dalej na Augustów, po drodze trochę gubiąc się. Następnie wjeżdżamy w las:
po jakiś 8km wjeżdżamy na krajówkę dojeżdżając do samego Augustowa gdzie jedziemy sfotografować kanał:
Wstępujemy jeszcze do sklepu na małe zakupy. Ze sklepu wyszedł pracownik, który jak później się okazało też podróżuje na rowerze. Oczywiście zamieniliśmy z nim parą słów.
Wyjeżdżając z Augustowa jedziemy parą km krajówką, a następnie zjeżdżamy na boczne drogi. Po drodze mijamy ok 6 os grupkę sakwiarzy. Dalej nasza droga wyglądała tak:
Jak i tak:
Szczerze mówiąc nie wiem co było gorsze sypki piasek czy te kamienie...
Robiąc po drodze przerwy (najczęściej przy sklepach docieramy do Białystoku, gdzie jedziemy pod katedrę:
jak i cerkiew:
Następnie kierujemy się do biedronki na zakupy na kolacje oraz do Centrum Handlowego, gdzie idziemy do WC i kupujemy denaturat. Oto mój i Szczesia rower gotowe do walki przed CH:
Jedziemy jakieś 20-30 km za miasto gdzie znajdujemy miejsce, aby się rozbić i zjeść kolacje:
Dzisiejszy dzień był troszkę za nerwowy. Okazało się, że aby przejechać cała trasę potrzebowalibyśmy z 1.5 do 2tyg (tyle nie było) więc na każdej przerwie było patrzenie na mapę i rozmyślanie skąd wrócimy. Po drugie pan SZCZ też był nie zadowolony, bo jechaliśmy za szybko. Oprócz tego wszystko w jak najlepszym porządku. Najważniejsze, że pogoda dopisała :)
<--Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Jedziemy już sobie spokojnie asfaltem, po drodze mijając tabliczkę : Wigierski Park Narodowy. Pierwsze skojarzenie WPN- jesteśmy u siebie :P Po wyjechaniu z WPN-u wjeżdżamy do sklepu i kierujemy się dalej na Augustów, po drodze trochę gubiąc się. Następnie wjeżdżamy w las:
po jakiś 8km wjeżdżamy na krajówkę dojeżdżając do samego Augustowa gdzie jedziemy sfotografować kanał:
Wstępujemy jeszcze do sklepu na małe zakupy. Ze sklepu wyszedł pracownik, który jak później się okazało też podróżuje na rowerze. Oczywiście zamieniliśmy z nim parą słów.
Wyjeżdżając z Augustowa jedziemy parą km krajówką, a następnie zjeżdżamy na boczne drogi. Po drodze mijamy ok 6 os grupkę sakwiarzy. Dalej nasza droga wyglądała tak:
Jak i tak:
Szczerze mówiąc nie wiem co było gorsze sypki piasek czy te kamienie...
Robiąc po drodze przerwy (najczęściej przy sklepach docieramy do Białystoku, gdzie jedziemy pod katedrę:
jak i cerkiew:
Następnie kierujemy się do biedronki na zakupy na kolacje oraz do Centrum Handlowego, gdzie idziemy do WC i kupujemy denaturat. Oto mój i Szczesia rower gotowe do walki przed CH:
Jedziemy jakieś 20-30 km za miasto gdzie znajdujemy miejsce, aby się rozbić i zjeść kolacje:
Dzisiejszy dzień był troszkę za nerwowy. Okazało się, że aby przejechać cała trasę potrzebowalibyśmy z 1.5 do 2tyg (tyle nie było) więc na każdej przerwie było patrzenie na mapę i rozmyślanie skąd wrócimy. Po drugie pan SZCZ też był nie zadowolony, bo jechaliśmy za szybko. Oprócz tego wszystko w jak najlepszym porządku. Najważniejsze, że pogoda dopisała :)
<--Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Polska Egzotyczna-dzień2: Jak tu ładnie :)
Wtorek, 20 lipca 2010 | dodano:27.07.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 168.77 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 08:02 | km/h: | 21.01 |
Pr. maks.: | 46.20 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł i dzień 2. Wstajemy koło 7 muszę przyznać, że mieliśmy małego lenia, ale jak wyszliśmy tylko z namiotu, to plaga komarów zmotywowała nas działania. W sumie pozwoliły nam tylko złożyć namioty i wyjechać z ich terytorium.
Jedziemy sobie leśną dróżką, która się zamienia w bruk. Po drodze Szczesny gubi śpiwór. Na szczęście spadł mu nie daleko :) Po jakiś 6km jazdy taką nawierzchnią wjeżdżamy na asfalt, który wraz z końcem wsi kończy się. No nic jedziemy szutrem po drodze mija nas duża grupa rowerzystów. W końcu docieramy do j. Śniardwy:
Niestety było trochę za zimno na kąpiel. Po krótkiej przerwie wracamy, szukamy po drodze sklepu, niestety albo w danej wsi nie ma sklepu albo jest jeszcze zamknięty. Okazało się w miedzy czasie, że trochę pobłądziliśmy, ale korzystając z mapy wracamy na dobrą trasę nadrabiając niecałe 8km. W końcu znaleźliśmy sklep robimy śniadaniowe zakupy i kilka km dalej na bocznej drodze robimy sobie śniadanko:
Dalej kierujemy się na Giżycko. Po dojechaniu do owego miasta jedziemy zobaczyć twierdzę i most obrotowy:
Przy owym mieście spotykamy również załadowanego kolarza (jak się później okazuje z Dani). Pogadaliśmy sobie troszkę ( w sumie to Jarzynowy bardziej pogadał, bo jego ang był lepszy od mojego:P. Dowiedzieliśmy się różnych ciekawych rzeczy a jedną z nich był cel podróży na dzisiejszy dzień- był taki sam jak nasz Suwałki. Tak więc następne 80 km jechaliśmy z towarzyszem. Trasa przebiegała planowo, bez żadnych komplikacji. Było nawet troszkę terenu. A tak wyglądali moi towarzyszę przed Suwałkami:
W przerwie znalazłem jeszcze jednego kolegę chciał się przejechać na gape :P
Po drodze mijamy tablicę województwa:
W Suwałkach jedziemy na zakupy na kolację. wymieniamy się danymi z Duńczykiem (oto link do jego strony to tu ) i jedziemy dalej w kierunku WPN-u :P (Wigierski Park Narodowy). Widzimy znaki agroturystyka zjeżdżamy. niestety okazuję się, że trzeba jechać 6km leśną drogą. To my w przeciwnym kierunku, gdzie znajdujemy miejsce na polanie. (Fotka w dniu 3 :) a to nasz mały palniczek:
Idziemy spać koło 22. Dzień bardzo udany pogoda dopisała i towarzystwo również :)
<-- Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Jedziemy sobie leśną dróżką, która się zamienia w bruk. Po drodze Szczesny gubi śpiwór. Na szczęście spadł mu nie daleko :) Po jakiś 6km jazdy taką nawierzchnią wjeżdżamy na asfalt, który wraz z końcem wsi kończy się. No nic jedziemy szutrem po drodze mija nas duża grupa rowerzystów. W końcu docieramy do j. Śniardwy:
Niestety było trochę za zimno na kąpiel. Po krótkiej przerwie wracamy, szukamy po drodze sklepu, niestety albo w danej wsi nie ma sklepu albo jest jeszcze zamknięty. Okazało się w miedzy czasie, że trochę pobłądziliśmy, ale korzystając z mapy wracamy na dobrą trasę nadrabiając niecałe 8km. W końcu znaleźliśmy sklep robimy śniadaniowe zakupy i kilka km dalej na bocznej drodze robimy sobie śniadanko:
Dalej kierujemy się na Giżycko. Po dojechaniu do owego miasta jedziemy zobaczyć twierdzę i most obrotowy:
Przy owym mieście spotykamy również załadowanego kolarza (jak się później okazuje z Dani). Pogadaliśmy sobie troszkę ( w sumie to Jarzynowy bardziej pogadał, bo jego ang był lepszy od mojego:P. Dowiedzieliśmy się różnych ciekawych rzeczy a jedną z nich był cel podróży na dzisiejszy dzień- był taki sam jak nasz Suwałki. Tak więc następne 80 km jechaliśmy z towarzyszem. Trasa przebiegała planowo, bez żadnych komplikacji. Było nawet troszkę terenu. A tak wyglądali moi towarzyszę przed Suwałkami:
W przerwie znalazłem jeszcze jednego kolegę chciał się przejechać na gape :P
Po drodze mijamy tablicę województwa:
W Suwałkach jedziemy na zakupy na kolację. wymieniamy się danymi z Duńczykiem (oto link do jego strony to tu ) i jedziemy dalej w kierunku WPN-u :P (Wigierski Park Narodowy). Widzimy znaki agroturystyka zjeżdżamy. niestety okazuję się, że trzeba jechać 6km leśną drogą. To my w przeciwnym kierunku, gdzie znajdujemy miejsce na polanie. (Fotka w dniu 3 :) a to nasz mały palniczek:
Idziemy spać koło 22. Dzień bardzo udany pogoda dopisała i towarzystwo również :)
<-- Dzień poprzedni / Dzień następny -->
Polska Egzotyczna-dzień 1: rozpoznanie :)
Poniedziałek, 19 lipca 2010 | dodano:27.07.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010
Km: | 139.10 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 06:24 | km/h: | 21.73 |
Pr. maks.: | 48.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wyprawę planowaliśmy w sumie od początku roku. Planowanie trasy, robienie listy, dokupienie niezbędnych rzeczy (nie wszyscy mieli bagażnik i sakwy :) Początkowo mieliśmy jechać w 6 z czego 4 było pewnych. Nad wyjazdem zastanawiali się Maciej i Tomek. ,, Pewni" byli Mateusz, Mateusz Łukasz i ja :) Przed samym wyjazdem zrezygnował jeszcze Łukasz, więc jedziemy w 3 Mateuszowie i ja:) Cały mój bagaż przed załadowaniem w sakwy wyglądał tak:
To tyle słowami wstępu, teraz trochę co się działo dnia pierwszego:
Pociąg mieliśmy o parę min po 6. Na dworcu zrobiliśmy zakupy w biedronce i wspólnymi siłami włożyliśmy rowery do pociągu. Po 5h jazdy dojeżdżamy do Olsztyna. Jedziemy zobaczyć najwyższą w Polsce wieże TV, a tak wyglądał mój rower już załadowany:
Dalej jedziemy mniej ruchliwymi drogami robiąc przerwy tak mniej więcej co 20 km no chyba, że spotykały nas takie jak te widoki:
Po drodze mijamy sporo sakwiarzy- wymieniamy pozdrowienia:) Ludzie bardzo mili machają nam nawet z samochodów. Bocznymi drogami jedzie się całkiem przyjemnie. Były też odcinki leśne, podjazdy dawały nieźle w kość. Późnym popołudniem docieramy do Mikołajek. Jedziemy do centrum robimy zakupy. I ruszamy dalej szukając miejsca do spania. I tu był najgorszy odcinek dzisiejszego dnia. Nie chodzi mi tutaj o rodzaj nawierzchni. Chociaż jechaliśmy lasem, ale piasek był dobrze ubity więc nie jechało się źle. Natomiast nie szło dobrze wyjechać z miasta. Chcieliśmy się rozbić nad Śniardwy, ale nie mogliśmy do niego dojechać. Każdorazowy wjazd w las wiązał się z około 20 pogryzieniami z przez komary i inne tego typy owady. W końcu wjechaliśmy do lasu komarów multum, więc szybko się rozbijamy:
jakaś mała kolacja i idziemy spać.
Dzień pierwszy bardzo przyjemny, nawet taka końcówka nie zepsuła nam humorów na następny dzień. Resztę wpisów będę uzupełniał regularnie :)
Dzień następny -->
To tyle słowami wstępu, teraz trochę co się działo dnia pierwszego:
Pociąg mieliśmy o parę min po 6. Na dworcu zrobiliśmy zakupy w biedronce i wspólnymi siłami włożyliśmy rowery do pociągu. Po 5h jazdy dojeżdżamy do Olsztyna. Jedziemy zobaczyć najwyższą w Polsce wieże TV, a tak wyglądał mój rower już załadowany:
Dalej jedziemy mniej ruchliwymi drogami robiąc przerwy tak mniej więcej co 20 km no chyba, że spotykały nas takie jak te widoki:
Po drodze mijamy sporo sakwiarzy- wymieniamy pozdrowienia:) Ludzie bardzo mili machają nam nawet z samochodów. Bocznymi drogami jedzie się całkiem przyjemnie. Były też odcinki leśne, podjazdy dawały nieźle w kość. Późnym popołudniem docieramy do Mikołajek. Jedziemy do centrum robimy zakupy. I ruszamy dalej szukając miejsca do spania. I tu był najgorszy odcinek dzisiejszego dnia. Nie chodzi mi tutaj o rodzaj nawierzchni. Chociaż jechaliśmy lasem, ale piasek był dobrze ubity więc nie jechało się źle. Natomiast nie szło dobrze wyjechać z miasta. Chcieliśmy się rozbić nad Śniardwy, ale nie mogliśmy do niego dojechać. Każdorazowy wjazd w las wiązał się z około 20 pogryzieniami z przez komary i inne tego typy owady. W końcu wjechaliśmy do lasu komarów multum, więc szybko się rozbijamy:
jakaś mała kolacja i idziemy spać.
Dzień pierwszy bardzo przyjemny, nawet taka końcówka nie zepsuła nam humorów na następny dzień. Resztę wpisów będę uzupełniał regularnie :)
Dzień następny -->