blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:7053.26 km (w terenie 827.40 km; 11.73%)
Czas w ruchu:335:27
Średnia prędkość:20.46 km/h
Maksymalna prędkość:69.66 km/h
Suma podjazdów:9077 m
Maks. tętno maksymalne:183 (90 %)
Maks. tętno średnie:152 (74 %)
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:69.83 km i 3h 25m
Więcej statystyk

Praca +

Wtorek, 4 czerwca 2019 | dodano:04.06.2019Kategoria 50-100km, Praca
Km:54.45Km teren:0.10 Czas:01:50km/h:29.70
Pr. maks.:57.12Temperatura:30.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
Rano do pracy jazda była przyjemna pod względem temperatury. Było około 18 stopni i wiał lekki wiatr. Po pracy miałem trochę czasu i pojechałem na krótką wycieczkę. Najpierw Mosina, gdzie nastąpił podjazd na Osową Górę, później zjazd i przez Stęszew do domu. Podczas powrotu temperatura zdecydowanie za wysoka. 

Pierwsza wycieczka!

Środa, 8 maja 2019 | dodano:14.05.2019Kategoria Ze zdjęciami, 50-100km
Km:89.90Km teren:0.00 Czas:03:08km/h:28.69
Pr. maks.:57.14Temperatura:15.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
Pierwszy dłuższy wypad rowerowy w tym roku! Rano pojechałem już szosą do pracy. Prognoza pogody na ten dzień przewidywała słońce i od rana właśnie tak było:


Zaraz po pracy ruszam w drogę. Początkowo był to przejazd przez Luboń, aby wyjechać w Łęczycy. Następnie to jazda z dużym natężeniem ruchu w kierunku Mosiny. Przed samą Mosiną korek więc omijałem samochody raz z lewej raz z prawej strony. Na rondzie skręciłem w prawo na Stęszew. Złapałem chwilowy ,,cug" za ciężarówką i przez kilkadziesiąt metrów jechałem z prędkością ponad 50 km/h. Lubię tędy jeździć:


W Dymaczewie skręciłem w lewo na Będlewo. Przeciąłem nową i starą ,,piątkę" i kieruje się na Modrze. Po drodze cały czas mijam piękne żółte pola rzepaków:

Wjechałem na chwilę na DK 32, aby następnie zjechać na wieś Separowo. Tutaj dość mocna walka z wiatrem, ale udało mi się ją wygrać i dojechałem do Jeziorek, gdzie robię krótką przerwę regeneracyjną. Wiadomo co jest najlepsze, aby szybko odzyskać siły:

Kolejnym etapem było dojechanie do Skrzynek, gdzie mam przymusowy postój na przejeździ kolejowym:

Zaraz za przejazdem zaczyna się piękna droga przez las. Mój ulubiony kawałek w tych okolicach. Piękny równy asfalt, ładne widoki nic tylko cisnąć do przodu, mimo że sił coraz mniej:

Dalej to już Niepruszewo, gdzie zaczęła się mocna walka z wiatrem, Zakrzewo, Palędzie Gołuski i do domu :)

Szosowo.

Wtorek, 15 maja 2018 | dodano:15.05.2018Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Km:96.45Km teren:0.00 Czas:03:45km/h:25.72
Pr. maks.:46.86Temperatura:18.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
W końcu się udało wyjść z Michałem na rower. Rano do pracy, po pracy nad Maltę. Niestety ja skończyłem dość wcześniej i trochę musiałem poczekać. W tym czasie zrobiłem sobie 3 okrążenia wokół Malty i odpocząłem:

Przyjechał Michał i razem udaliśmy się na przejażdżkę. Walka z wiatrem dała się we znaki. W Gowarzewie zrobiliśmy przerwę na posilenie się i udaliśmy się w drogę powrotną. Wspólną jazdę kończymy na Starołęce. W drodze powrotnej wjechałem jeszcze do Marty na szybką herbatę. Do domu wróciłem wraz z zachodem słońca!

Dzięki Michał za te wspólne kilometry!

Mocny trening vol.2.

Wtorek, 4 lipca 2017 | dodano:05.07.2017Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Km:79.39Km teren:0.00 Czas:02:33km/h:31.13
Pr. maks.:43.75Temperatura:20.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
Ostatnio mnie coraz bardziej kręci robienie dużych dystansów bez przerwy. Tydzień temu zrobiłem 100km z jedną przerwą na siku, tym razem troszkę gorzej, ale o tym poniżej...

Początkowo miałem tak jak tydzień temu jechać rowerem do pracy i od razu po pracy udać się na rower. Jednak nie chciało mi się rano wstać, a po za tym padało więc do pracy pojechałem samochodem. Po pracy wróciłem zawiozłem bratu obiad nad jezioro, sam wszedłem do wody na plus minus 30min i po przyjeździe do domu ubrałem się w strój rowerowy. Początkowo chciałem jechać w teren, aby schronić się przed wiatrem. Jednak po dłuższym zastanowieniu wybrałem szosę. Ruszyłem w stronę Dopiewa, a dalej na Więckowice. To był najgorszy odcinek podczas dzisiejszego treningu. Wiatr wiał mocno i prosto w twarz. W Więckowicach odbiłem na Buk jechało się już lepiej. W Niepruszewie zaczęła się dopiero jazda. Ten mocny wiatr który przed chwilą mi przeszkadzał teraz był po mojej stronie. Prędkość na liczniku poniżej 36km/h nie schodziła. Z taką prędkością przejeżdżam kolejno przez Skrzynki, Jeziorki, Słupie, Januszewice, Bielawy, Separowo, podziwiając przy tym piękne widoki:


Tak też dojechałem do DK 32, gdzie skręcam w kierunku Poznania, aby już po chwili odbić na Modrze. Minąłem Modrze, Wronczyn, Zaparcin, przejechałem przez DK 5 i dojechałem do Będlewa. Miałem na liczniku około 60km zastanawiałem się nad krótką przerwą. Jednak byłem dobrze zmotywowany i pojechałem dalej. Mocy już trochę ubyło, mimo sprzyjającemu kierunku wiatru prędkość oscylowała koło 31km/h. Mimo to sprawnie dojechałem do Mosiny. Tam na rondzie skręciłem w lewo i ruszyłem w kierunku Poznania. Dodatkową motywację dostałem, gdy zobaczyłem przede mną kolarza. Zacząłem go gonić, aż go wyprzedziłem. W Łęczycy skręciłem na Wiry i zacząłem pokonywać ostatnie najtrudniejsze kilometry. Nie dość, że wiało w twarz do jeszcze zmęczenie spowodowane brakiem jedzenia i przerw dawało się we znaki. Mimo tych trudności udało mi się dojechać do domu i utrzymać przyzwoitą średnią. Z racji na intensywność treningu zdjęć za dużo nie zrobiłem. Po tym treningu byłem naprawdę z siebie dumny! 80km bez żadnej najmniejszej przerwy to już jest coś i to z taką średnią! :)

Kadencja : 78.

Pozdrower! 

Sprawdzić Wartostradę!

Piątek, 12 maja 2017 | dodano:13.05.2017Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:73.24Km teren:25.00 Czas:03:41km/h:19.88
Pr. maks.:50.70Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W końcu się udało. Razem z Martą pojechaliśmy na rower. Spotkaliśmy się w Luboniu i zawróciliśmy w kierunku Poznania. Marta wpadła na pomysł aby zobaczyć jak wygląda nowy odcinek Wartostrady. Oczywiście jak to w piątek wszędzie było pełno samochodów:
Podczas gdy ludzi stali w korkach na autostradzie my jechaliśmy bez problemowo. Przejechaliśmy przez Dębinę i dalej szlakiem nadwarciańskim i koło osiedla Piastowskiego wjechaliśmy na nowy odcinek Wartostrady:

Przejechaliśmy nowym odcinkiem, minęliśmy katedrę i zrobiliśmy chwilę przerwy. W tym czasie zadzwoniłem do kuzyna czy nie chce się z nami kawałek przejechać. Był chętny. Umówiliśmy się u niego pod chatą w Koziegłowach. Po spotkaniu Tomek przejął pałeczkę przewodnika i prowadził nas po pięknych ścieżkach:

Zajechaliśmy nad staw, widoki były piękne, a niektórzy mają takie na co dzień:

Dalej lasem do Wierzenicy i na Kobylnicę. Wjechaliśmy na Piastowski Traktat Rowerowy. Za DK 92, gdzie było trzeba przenieść rowery po schodach, pojechaliśmy zamiast w prawo pod górę to na wprost wzdłuż Cybiny i Stawu Antoninek:

Dalej szlakiem aż po samo jezioro Maltańskie. Tam też się pożegnaliśmy z Tomkiem i ruszyliśmy w kierunku Dębca:

Na Dębcu pożegnałem się z Martą i pojechałem do domu. Całe szczęście wiatr nie osłab i nie zmienił kierunku :) Na niebie były cały czas piękne widoki. Tak się wpatrywałem, że nawet jelenia ujrzałem (ktoś widzi? :) )

Zmachany, ale zadowolony wróciłem do domu. Dziękuję kochanie za wspólne kilometry! Dzięki Tomek za przejażdżkę do następnego :)

Praca + krótka wycieczka.

Poniedziałek, 27 marca 2017 | dodano:28.03.2017Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:53.02Km teren:30.00 Czas:02:34km/h:20.66
Pr. maks.:41.70Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W poniedziałek również udało mi się pojechać rowerem do pracy. Oby była to norma teraz. W końcu rower spala tłuszcz i odkłada pieniądze, a samochód spala pieniądze i odkłada tłuszcz. Rano było chłodno, około 3 stopni. Powrót zdecydowanie cieplejszy. Pierwszy raz w tym roku jechałem ubrany w krótki rękaw i spodenki. Przyjechałem do domu. Poczekałem chwilę za Martą i razem ruszyliśmy w stronę Chomęcic, a dalej polną drogą na Rosnówko. Tam też odbiliśmy do WPN przejeżdżając przez znany nam dobrze mostek nad jeziorami:

Przejechaliśmy przez las, dojechaliśmy do DK5 i po chwili byliśmy w Stęszewie. Tam też  zrobiliśmy krótką przerwę na hot-doga w Żabce. Dalej przez Dębno, Krąplewo dojechaliśmy do szlaku Pierścienia Poznania. Marta jechała tamtędy pierwszy raz. Podobały jej się te leśne dukty:

Tym szlakiem dotarliśmy, aż do Źródełka, gdzie również zrobiliśmy sobie krótką przerwę:
Zbiornik paliwa miałem zamocowany na kierownicy:

Wyjechaliśmy w Dopiewie, tam też postanowiliśmy wracać do domu. I tak przez Konarzewo i polną drogą wracaliśmy do domku:

Kolejne wspólne kilometry za nami. Kolejny dobry trening zrobiony. Do lata nie dużo zostało, a plany ambitne są :) 

Dzięki piękna! :*

WPN, wycieczkowo!

Sobota, 25 marca 2017 | dodano:26.03.2017Kategoria Ze zdjęciami, Z moją piękną!, 50-100km
Km:52.50Km teren:20.00 Czas:03:10km/h:16.58
Pr. maks.:64.40Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W planach na dzień dzisiejszy był wyjazd do Śnieżycowego Jaru. Mimo słońca które już od rana grzało, pomysł legł w gruzach. Winny wszystkiemu był dość silny wiatr. Tak też postanowiliśmy ukryć się do WPN. Początkowo ruszyliśmy na Chomęcice, aby przez pole dojechać do Rosnówka, a dalej do Jarosławca. Tam też wjechaliśmy na szlak rowerowy. Najpierw trochę błota później podjazd i jechaliśmy ścieżką wzdłuż lasu. Po czy wjechaliśmy na zielony szlak:

Tym też szlakiem zjechaliśmy do jeziora Jarosławieckiego:

Tym prześlicznym single-trackiem dojechaliśmy prawie do plaży. Dalsza droga to dostanie się do Grajzerówki i dojazd do jeziora Góreckiego. Jechaliśmy wzdłuż jeziora, aż do SPP który przecięliśmy. Już po chwili wdrapaliśmy się na Osową górę. Początki sezonu idzie odczuć na takich podjazdach. Z góry zjechaliśmy ulicą Pożegowską:

Na dole wjechaliśmy do Lidla na małe zakupy i odpoczynek. Po przerwie ruszyliśmy w stronę Puszczykowa i już po chwili wjechaliśmy na NSR:

Tu było widać wiosnę. Wcale nie po kwiatkach, zielonych listkach tylko po ilości spacerujących i rowerzystów. Co chwila kogoś mijaliśmy. Szlakiem jak zwykle się jechało przyjemnie! Nie wiem czy zostały wprowadzone nowe oznaczenia czy też tędy idzie inny szlak, ale cały czas się nad tym zastanawiałem:

Wyjechaliśmy w Luboniu. Przejechaliśmy wzdłuż torów, kładką nad A2 i wyjechaliśmy na Świerczewie. Tam pokręciliśmy się trochę nad szachtami. Bardzo ładnie teraz wyglądają. Co też przyciąga dużo spacerowiczów. Z szacht przez Auchana, Komorniki do domu. Końcówka pod bardzo silny wiatr...

Dzięki kochanie za tą wycieczkę. Było fajnie mimo mocnego wiatru! :*

Majówkowo szosowo.

Sobota, 30 kwietnia 2016 | dodano:07.05.2016Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Km:85.13Km teren:0.00 Czas:02:57km/h:28.86
Pr. maks.:52.89Temperatura:12.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
W tegoroczną majówkę mieliśmy udać się na 4 dniową wyprawę rowerową. Niestety jeszcze zbyt zimne noce nie pozwoliły nam na wyjazd. Natomiast nie mogło obyć się bez roweru.

Brat umówił się z Przemkiem, a ja chętnie do nich dołączyłem. Ruszyliśmy dość wcześnie, bo parę minut po 7. Przez Komorniki, Wiry, Łęczyce dojechaliśmy do Puszczykowa, gdzie na trasie Mosina Kórnik czekamy za kolegą.

Po kilu chwilach dołączył do nas Przemo. Już w trójkę jechaliśmy w stronę Kórnika zmagając się z silnym wiatrem. Po częstych mocnych zmianach dotarliśmy na rynek w Kórniku. 

Posileni batonikiem z pobliskiego sklepu udaliśmy się w drogę powrotną. Nie chcieliśmy jechać tą samą drogą więc postanowiliśmy wrócić przez Radzewo i Radzewice. Po drodze mijaliśmy pięknie kwitnące sady.

Z wiatrem, co pomagało utrzymać szybkie tempo, jechaliśmy w stronę Mosiny. Dalej kontynuowaliśmy drogę na Stęszew, gdzie też mieliśmy pierwszą w tym roku wymianę gestów z niezadowolonym kierowcą. Jazda rowerem o tej porze roku ma duże plusy jeśli chodzi o widoki które można oglądać. Nawet z pozoru taki zwykły rzepak wygląda wyśmienicie.

W Stęszewie Przemek odbił do domu, a ja z młodym przez DK 5, Walerianowo, Rosnowo, Chomęcice udaliśmy się do domu. 

Dzięki panowie za wyjazd!  

Z Południa na Północ. Dzień 7.

Niedziela, 23 sierpnia 2015 | dodano:31.01.2017Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Za granicą, Zachód 2015, Ze zdjęciami
Km:74.50Km teren:15.00 Czas:05:01km/h:14.85
Pr. maks.:46.20Temperatura:25.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Tak jak pisałem w dniu poprzednim nasza noc okazała się nocą z przygodami. W zasadzie to z jedną dużą przygodą. Obudzić mnie w nocy to jest duży wyczyn, jednak naszemu dużemu przyjacielowi to się udało. Koło naszego namiotu, dosłownie obok, paradował potężny jeleń. Przynajmniej tak nam się wydawało. Hałasu narobił, stracha oczywiście też, ale nie staranował nas oraz naszych rzeczy:

Rano niedaleko naszego namiotu przejechało, kilku rowerzystów, ale nikt na nas uwagi nie zwrócił. Nawet nikt nas nie zauważył. Po zapakowaniu naszego dobytku na rowery ruszyliśmy. Pierwsze metry pokonaliśmy przez ten las, co w dniu wczorajszym narobił nam stracha. Jak się okazało był to krótki odcinek. Jednakże nasza decyzja odnośnie rozbicia się była słuszna. Podczas kolejnych kilometrów nie widzieliśmy dobrego miejsca na nocleg.

W czasie naszej wyprawy cały czas mijaliśmy taką roślinę:

Zastanawialiśmy się, czy to nie jest przypadkiem borówka. Jednak była twarda, a jak wiadomo borówki są miękkie. Jadąc dalej na ścieżce rowerowej stał znak, zakaz wjazdu. Nie było nad czym się zastanawiać i po chwili ruszyliśmy ulicą. Jednak nie było to takie łatwe:

Korek ciągnął się przez długi czas. Kierowcy nie byli zadowoleni, że ktoś ich wyprzedzał. Nie zjeżdżali, a wręcz przeciwnie zajeżdżali, pokazując na ścieżkę rowerową, która była w budowie. Tak też wjechaliśmy na piaszczystą drogę, gdyż nie była dla nas miejsca na ulicy razem z niemieckimi kierowcami. Przejechaliśmy przyczynę korku, był to most zwodzony:

Dotarliśmy do większej miejscowości. Udaliśmy się na zakupy, aby uzupełnić płyny. Wiecie jak uszczęśliwić kobietę? Trzeba jej kupić dużą paczkę żelków. Naprawdę to działa:

Ostatnie kilometry po niemieckiej ziemi, to była jazda pięknymi leśnymi duktami. Czasami trafił się podjazd, który wymagał dużo pracy. Były też piękne długie zjazdy, ale trasa była wyśmienita:

Tak też wczesnym popołudniem dotarliśmy nad morze. Póki co jeszcze w Niemczech, ale już po kilku kilometrach jazdy przyjemnym deptakiem docieramy na granicę Polsko-Niemiecką:

Na tej samej granicy kilka dobrych miesięcy wcześniej stałem z Michałem, podczas rekordowej trasy 500+. Po zrobieniu sobie zdjęcia ruszyliśmy znaleźć sklep. Uzupełnimy napoje i kupimy sobie przekąski na plażę. Po szybkich zakupach jedziemy na piękną piaszczystą plażę:

Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli, a jak była kąpiel to i głód się pojawił. Kto był kiedyś nad Bałtykiem ten zna ten okrzyk:
,,GOOOOTOOOOOWANA KUKURYDZA, ZIMNE LOOOODY " itp. Ja akurat jestem fanem kukurydzy, Marta też się lubi ją zajadać:

Plan był taki: wygrzejemy się na słońcu, przejedziemy się po wyspie, popłyniemy promem i udamy się na stacje PKP. Oczywiście nie mogło zabraknąć wspólnego zwycięskiego zdjęcia na tle morza:

Wyjechaliśmy ze ścisłego centrum i udaliśmy się zwiedzić trochę wyspy. Ładne ścieżki rowerowe zaprowadziły nas do jednego z wielu fortów:

Niestety nie mieliśmy możliwości wejścia do środka i po zrobieniu zdjęcia udaliśmy się na prom:

Przepłynęliśmy promem, dojechaliśmy na stacje, odczekaliśmy swoje, a pani w kasie nas informuje, że pociąg który nas interesuje nas nie zabierze. Po chwili namysłu zobaczyliśmy, że pociąg który stał na dworcu jedzie do Poznania. Biletów na niego wcale nie było, ale zawsze można wejść i kupić u konduktora. Rezygnując z przyjemności takich jak gofry, lody czy też rybka nad morzem postanawiamy wejść do pociągu byle jakiego (byle do Poznania):

Zapakowaliśmy siebie i rowery. Początkowo towarzyszyli nam jacyś sąsiedzi ze wschodu. Po paru stacjach oni wysiedli. Pociąg jechał dalej:

Po dość długiej trasie docieramy do Poznania. Ostatnie 12km do domu i po tygodniu rozłąki witamy się z domownikami. Wyjazd bardzo udany. Dziękuje kochanie za przejechanie te wspólne kilometry! Razem już przejechaliśmy północ i zachód! Teraz zostaję wschód i południe. Wszystko w swoim czasie :)

Dzień poprzedni --.

Z Południa na Północ. Dzień 3.

Środa, 19 sierpnia 2015 | dodano:04.01.2016Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Za granicą, Zachód 2015, Ze zdjęciami
Km:85.54Km teren:0.00 Czas:04:53km/h:17.52
Pr. maks.:46.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Nie ma chyba nic piękniejszego na wyprawie jak możliwość umycia się po kilku dniach. Niestety rano obudził nas traktor koszący trawę po drugiej stronie wału. Musieliśmy się szybko zbierać, aby nas kierowca nie zobaczył. Gdy Marta kończyła pakować sakwy ja zabrałem aparat i poleciałem zrobić zdjęcie naszego kąpieliska:

Widać tam nasze małe stopy. Cała rzeczka prezentowała się również okazale:

Po lewej stronie Niemcy po prawej Polska. Tak to się prezentowało. Po zrobieniu zdjęć poszedłem pomóc Marcie zapakować sakwy na rowery i w drogę. Jadąc już ścieżką mijamy samochód straży granicznej lub czegoś podobnego. Całe szczęście nic od nas nie chcieli. Po paru kilometrach robimy przerwę na porządne śniadanie. Akurat były ławki oraz stary most prowadzący do Polski z dorobionym wejściem:

Marta zajęła się szykowaniem śniadania, a ja ruszyłem na spacer do domu. Już po chwili znalazłem się między państwami:

Wszedłem na chwilę do Polski i wracam z powrotem na śniadanko. Nie siedzimy za długo. Ruszamy dalej. Kontynuujemy drogę cały czas wzdłuż Nysy, cały czas widzimy polskie słupki graniczne, cały czas widzimy stare mosty, najczęściej są to mosty kolejowe:

Parę kilometrów dalej widzimy przejście graniczne i miejscowość Gubin. Postanawiamy wjechać na chwilę zrobić zakupy. Był tam też McDonald's jedziemy zjeść drugie śniadanie a przede wszystkim podładować komórki. Udało się trochę podładować aparat oraz telefony. Jednak pojawił się inny problem. Kończyło się miejsce na karcie pamięci. Podczas poszukiwań sklepu gdzie ową kartę mógłbym zakupić, natknęliśmy się na starą fabrykę obuwia:

Musi być już długo nieczynna, bo już było widać spore drzewa na budynkach. Po zrobieniu zdjęć wracamy na stronę niemiecką na dalszy ciąg szlaku. Jedzie się przyjemnie. Pogoda dopisuje. Po chwili ukazuje naszym oczom się połączenie rzek Odry i Nysy. Nie mogło zabraknąć zdjęcia oraz krótkiej przerwy:

Po przerwie jedziemy dalej wałem, ciągnie się on przez dłuższy czas. Niestety czasami jedziemy dołem nie widząc okazałości rzeki Odry. Wjeżdżamy do ładnego miasteczka niemieckiego, ale nie zatrzymujemy się w nim. Oglądamy budynki z siodła rowerowego:

Zaraz za miastem znajdowała się jakaś opuszczona budowla, prawdopodobnie jakaś fabryka. Zatrzymaliśmy się aby obejrzeć:

Na kominach było widać jakby ślady od kul. Możliwe że jeszcze z czasów wojny. Po chwili wpatrywania się w te duże kominy ruszamy dalej ścieżką rowerową. Wiatr nam dzisiaj pomagał, od naszych poprzedników Ani i Michał słyszeliśmy, że wiatr to będzie nasz największy wróg jednak nie tym razem. Tak też docieramy pod Frankfurt, gdzie najpierw musimy pokonać duży podjazd aby chwilę później cieszyć się zjazdem, aż do samego centrum. Kierując jedną ręką (w drugiej trzymałem aparat) miałem dużo szczęścia, parę razy o włos uniknąłem wywrotki. Postanawiamy specjalnie nie zwiedzać tylko od razu udajemy się na polską stronę:

Od razu udaje nam się trafić na sklep Media-Expert i zakupuję kartę pamięci 32GB teraz mogę być spokojny o miejsce na karcie! Zaraz obok była biedronka chcieliśmy kupić zakupy na kolację. Jednak zaraz obok serwowali burgery ze 100% wołowiną! Nie mogłem odpuścić takiej okazji. Gdy Marta robiła zakupy postanowiłem zadzwonić do kolegi który ma tutaj rodzinę. Tak też od słowa do słowa wyszło, że będziemy tam spać. Tak więc jedynie co mi zostało to nacieszyć się zapachami póki co. Po chwili docieramy na miejsce. Wita nas mama mojego kolegi. Podczas rozmowy w zachodzącym słońcu rozbijamy nasze obozowisko:

Po rozbiciu namiotu udajmy i poogarnianiu naszych rzeczy oraz przygotowania legowiska do spania ruszamy w ,,miasto" szukając jedzenia. Początkowo mieliśmy iść do takiej lepszej knajpy, ale stwierdziliśmy że za drogo. Poszliśmy do Maca. Niestety wyszło więcej niżeli w tej knajpie ale cóż. Wieczorkiem jeszcze pod wiatą przy wieczornym ciepełku pijemy sobie po piwku:

Po krótkich pogaduchach z dziewczyną dość późno kładziemy się spać!

Dzień CZWARTY!

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum