blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:399.59 km (w terenie 20.00 km; 5.01%)
Czas w ruchu:17:54
Średnia prędkość:22.32 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:133.20 km i 5h 58m
Więcej statystyk

Typowa rodzinna wycieczka rowerowa!

Niedziela, 28 sierpnia 2016 | dodano:31.08.2016Kategoria 100-200km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami, Z rodzicami.
Km:114.05Km teren:20.00 Czas:06:52km/h:16.61
Pr. maks.:46.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Ten dzień zapadnie długo w naszej pamięci. Data będzie nie wątpliwie historyczna. Mianowicie moi rodzice dojechali rowerami do dziadka na wieś. Jednak zacznę od początku...

Długo trwało namawianie ich na ten wyjazd. Cały czas chcieli nas przekonać, że nie dadzą rady. W końcu udało ich się namówić. W niedziele rano po śniadaniu ruszamy w 4 w stronę Budziszewic. Ojciec jechał na swoim nowym Wagancie, natomiast mama jechała na swoim zasłużonym rowerze, którym codziennie dojeżdża do pracy (15km w jedną stronę). Początkowo jedziemy na Skórzewo, Wysogotowo i Kiekrz. Po drodze zatrzymujemy się w biedronce, aby kupić jakiś prowiant na drogę. Kiekrz omijamy bokiem, od razu kierujemy się na Złotniki, gdzie robimy pierwszą oficjalną przerwę. Miejsce zauważyła Marta:

Na stawku znajdował się domek dla kaczek. Nie wątpliwie przykuło to moją uwagę:

Po przerwie wjechaliśmy na szlak Pierścienia Poznaniu, którym udaliśmy się w stronę poligonu. Rowerzystów na poligonie była cała masa. Niestety większość nie potrafiła odpowiedzieć głupiego cześć... Mimo to nie popsuliśmy sobie tym humoru i sprawnie przemierzamy drogę na poligonie:

Prawie na końcu poligonu znajdują się ruiny kościoła. Zatrzymaliśmy się tam też na chwilkę:


W Biedrusku znajduję się karczma do której udaliśmy się na obiad.
Szczerze nic szczególnego. Jedak jedzenie samo w sobie nie było takie złe. Jednak jeśli chodzi o ceny, obsługę i parę innych rzeczy było by się do czego przyczepić. Po najedzeniu ruszamy dalej szlakiem PP i przecinamy Wartę:
Jedziemy tak jak oznakowanie szlaku, czyli po chwili skręcamy w lewo i udajemy się polną drogą w kierunku Złotoryjska i dalej wjeżdżamy na NSR i docieramy do Mściszewa. Tam zatrzymaliśmy się na chwilę, aby odwiedzić ,, leśną toaletę" i odsapnąć trochę w cieniu:
Ostatnie kilometry prowadziły nie dosyć, że w piasku to jeszcze w słońcu. Dalszą część drogi wytyczyłem lasami, nie ma takiego upału. Rodzice już lekko zmęczeni, ale przypuszczamy, że ostatni podjazd dał im trochę w kość. Przecinamy szosę Murowa Goślina-Oborniki i docieramy do Kątów. Dalej już kawałek przez Długą Goślinę. Jednak ten kawałek był chyba najtrudniejszym kawałkiem podczas całego wyjazdu. Słońce paliło nie miłosiernie. W końcu dotarliśmy do lasu za Długą. Mama dzwoni do dziadka, żeby się nie martwił:

Postanowiliśmy jeszcze udać się do Nienawiszcza nad jeziorko:

Po ochładzającym kąpieli każdemu wróciło sił i udaliśmy się na ostatnie kilometry naszej wycieczki:

Po prawie 60km docieramy o 17 do dziadka. Posiedzieliśmy z godzinę wypiliśmy kawę, zjedliśmy ciastka i po 18 już tylko z Martą udaliśmy się w drogę powrotną. Temperatura spadła o kilka stopni więc nawet w podczas odcinków bez cienia jechało się przyjemnie:

My postanowiliśmy jechać przez Murowaną, Owinska, Czerwonak. Marta narzuciła dobre tempo 25km/h+. Przed Czerwonakiem słońce zaczyna się chować za drzewami:

W samym Czerwonaku jesteśmy po godzinie. Zatrzymujemy się przy czerwonej torebce. Zjadamy loda i trochę żelek, montujemy oświetlenie i udajemy się dalej. W Poznaniu jedziemy wartostradą. Tam też słońce pożegnało się z nami na dobre:

Następnie przejazd przez Dębiec, Luboń, Komorniki i po 3,5h lądujemy w Głuchowie. Jest to dobry wynik nie wątpliwie.

Chciałem w tym miejscu pogratulować rodzicom. Mam nadzieję, że te 60km to dopiero początki ich rowerowych przygód. Również gratuluję mojej ukochanej. Przejechała ponad 110km i to z bardzo dobrym tempem na ostatnich 50km :) 

Dzięki! :)

Nieudany wyjazd długodystansowy...

Piątek, 26 sierpnia 2016 | dodano:31.08.2016Kategoria 200-300km, Ze zdjęciami
Km:251.18Km teren:0.00 Czas:09:54km/h:25.37
Pr. maks.:44.86Temperatura:32.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite

Miał być długo wyczekiwany wyjazd długodystansowy. Jednak wyszło trochę inaczej. Umówiłem się z chłopakami na podbój Zakopanego. Większego przygotowania nie miałem. Mimo to uważam, że jak jeżdżę w miarę regularnie, ostatnio byłem na małej wyprawie rowerowej to po prostu dam radę. 

Start piątek godzina 9 rano w Mosinie. Przyjeżdżam parę minut spóźniony, w sumie tak samo jak chłopaki. Praktycznie bez przerwy ruszamy od razu w drogę. Jedziemy przez Rogalinek, Świątniki, Zabrudzewo do Śremu. Droga tragiczna, ale jakoś jedziemy. Słońce zaczyna coraz mocniej grzać i czuć wiatr dość mocny w twarz. Przed Śrem Michał gubi lampkę, która wypadła mu na dziurach. Zatrzymaliśmy się na chwilę, ale poszukiwania nie przyniosły zamierzonego efektu:

Przez Śrem przelatujemy dosyć sprawnie:

Ze Śremu kierujemy się na Dolsk, tutaj zdecydowanie jest większy ruch. Mimo przejechanych +-50km odczuwam zmęczenie, zapewne winny jest wiatr i wysoka temperatura. Dobrym tempem (jak na panujące warunki) docieramy do Borka Wielkopolskiego. Tam się zatrzymujemy dosłownie na chwilę, aby sprawdzić drogę. W tym samym czasie dzwoni Chwast i pyta się jak nam idzie. Czekał już na nas w Krotoszynie. Na wyjeździe z Borka Michałowi odczepia się druga tylna lampka. Tym razem wszyto udało się pozbierać. Z dobrymi nastrojami wyjeżdżamy na Koźmin Wielkopolski:

Dojeżdżamy do Krotoszyna. Tam od dłuższego czasu czaka na nas Tomek ze swoją czasówką:

Za dużo nie zjadłem, za to dużo wypiłem. Nawet wypiłem od Piotrka magnez na skurcze bo zaczynały mnie chwytać...

Po przerwie w 4 ruszamy dalej DW 444. Jedzie się trochę lepiej wiatr nie jest tak odczuwalny, liczne lasy dają chwilę wytchnienia. Natomiast tempo cały czas dobre. Tak docieramy do Antonina, gdzie po niecałych 150km robimy 2 przerwę. Dalsza drogą to jazda DW 447 do Grabowa nad Prosną. Tam też zapada moja decyzja: nie jadę dalej. Tzn powiedziałem chłopakom, że będę jechał za nimi jednak jak odpadnę nie mają już za mną czekać. Jeszcze w 4 docieramy do Doruchowa. Zatrzymuję się, robię sobie przymusową przerwę, a Tomek, Michał i Piotrek jadą dalej. Chwilę posiedziałem w parku po czym zawracam do stacji benzynowej obok której była restauracjo-knajpka. Tam zamawiam dużego schabowego z frytkami i surówką:

Kotlet był trochę przepieprzony, ale po za tym był w porządku. Co najważniejsze kosztowało to jedynie 15zł :D Posiliłem się, odpocząłem i postanowiłem jechać dalej. Miałem dużo czasu, gdyż cała noc z piątku na sobotę oraz sobota była dla roweru. Jechałem sobie tak od 18 do 30km/h. Miałem myśli od takich, aby samemu swoim tempem dojechać do Zakopanego, aż po takie aby zadzwonić po brata żeby przyjechał po mnie te ponad 150km samochodem! Raz jechało się dobrze raz jechało się źle. Po prostu taka sinusoida. Tak też docieram do woj. Łódzkiego:

Dalej drogami o nie najlepszej nawierzchni przemijam kolejne wioski. W Galewicach robię przerwę w Dino gdzie kupuję izobronika oraz gazowany napój. Docieram do byłej DK 8. Po drodze mijam piękny zachód słońca:

Montuje oświetlenie. I kieruję się w stronę Wielunia już DK 74. Gdzieś na przystanku robię przerwę, aby spożyć czekającego izobronika, sprawdzić pociągi i pogadać trochę przez telefon. Jak się później okazało, pociąg z Wielunia był o 1.39 do Poznania Telefon wskazywał godzinę 20, a do dworca miałem +-15km. Tak więc nie spieszyło mi się zanadto. Spokojnym tempem oglądając gwiazdy docieram do miasteczka z którego mam wracać do domu. Pojechałem najpierw obczaić dworzec PKP. Był w stanie krytycznym. Potem pojechałem do sklepu, a następnie pojechałem na dworzec PKS, który się okazał być w o wiele lepszym stanie. Tam też przeczekałem czas który mi pozostał do pociągu. Na dworcu jestem o 1.25 czekam parę minut i wsiadam do pociągu który tym razem przyjechał punktualnie. (tydzień temu wracałem dokładnie tym samym pociągiem z dziewczyną z Krakowa i pociąg miał opóźnienie 1,5h :) ) Podróż przebiegła spokojnie pogadałem sobie z ludźmi w przedziale, rower miałem cały czas na oku. Docieram do Poznania punktualnie. Ostatnie 15km i jestem w domu. 

Trzy słowa odnośnie wyjazdu:
1. Rzuciłem się na za duży dystans bez odpowiedniego przygotowania. 
2. Upał skutecznie przeszkadzał w jeździe 
3. Wiatr dawał w kość bardziej od upału.
4. Wybrałem sobie za mocnych towarzyszy. 
5. W przyszłym roku spróbuje po raz 3 podbić Zakopane, mam nadzieję, że skutecznie (Link do pierwszej próby TUTAJ!)

Mimo wszytko dzięki panowie za te wspólne kilometry! 

Standard

Poniedziałek, 8 sierpnia 2016 | dodano:25.08.2016Kategoria 0-50km
Km:34.36Km teren:0.00 Czas:01:08km/h:30.32
Pr. maks.:41.99Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum