blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:505.41 km (w terenie 85.00 km; 16.82%)
Czas w ruchu:25:12
Średnia prędkość:20.06 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:63.18 km i 3h 09m
Więcej statystyk

Amber Road, czyli

Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano:10.09.2013Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami, Maratony
Km:95.91Km teren:0.00 Czas:02:50km/h:33.85
Pr. maks.:49.90Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
mój pierwszy maraton rowerowy. Oczywiście w którym brałem udział jako zawodnik. Było to tak:

Pewnego dnia zadzwonił do mnie Jarzynowy z propozycją udziału w maratonie. Zgodziłem się. Temat ucichł. Parę dni przed samym maratonem udajemy się na wspólne 2 treningi. W samą niedzielę przyjeżdża mój team. Ruszamy do Gostynia. Ubieramy się w ciuchy przygotowujemy rowery i jedziemy na mały trening. W miedzy czasie już pierwsze piątki ruszają. W końcu udajemy się na start:



Ruszamy najpierw pierwsze 2 km spokojnego przejazdu później czekam na odpowiedni start i ruszamy z kopyta. Pierwsze 35km to jazda pod wiatr. Jechaliśmy koło 38-40km/h. Zmęczyłem się strasznie. Czekałem na dystans gdzie będzie z górki. Zostałem nawet przyłapany na trasie:


Zaczęło się z wiatrem ale prędkość podrosła prawie o 10km/h. Po kilku km przestałem w ogóle dawać zmiany. Trzymałem się z tyłu żeby jak najbliżej do mety dojechać. Prędkość cały czas ponad 45km/h. Jedynie na zakrętach wolniej. Było ciężko momentami bardzo ciężko nawet utrzymać mi się na kole. Przyszedł 73km trasy. Odpuściłem. Zjadłem coś na spokojnie i jechałem swoim tempem do mety. Niestety na 84km łapią mnie skurcze w lewym udzie. Muszę się na chwilę zatrzymać. Kilka osób mnie mija. Pytają czy coś pomóc. W końcu się zbieram i jadę powoli do mety. Nazbierałem trochę sił i sam koniec dałem z siebie wszystko:



Po przebraniu się. Poszliśmy zjeść kiełbasę i wypić piwo. Zajęliśmy 25 miejsce na 53 drużyny :) w Przyszłym roku pomyślę o częstszym udziale w takich imprezach.

Dzięki panowie!

Trening przed maratonem cz.2

Czwartek, 22 sierpnia 2013 | dodano:26.08.2013Kategoria 0-50km
Km:44.67Km teren:0.00 Czas:01:18km/h:34.36
Pr. maks.:55.90Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Dzisiaj miałem trochę więcej czasu. Ubrany w strój ruszam do Chomęcic. Z naprzeciwka już jedzie mój team zawracam i od razu prędkość z jaką jechałem (koło 30km/h ) wzrasta do około 42-44 km/h i tak grzejemy przez okoliczne wioski. Dajemy po zmianach. W Komornikach Adam ruszył przód i wszystko się urwało. Jednak tam też kończyliśmy dzisiejszy trening. Razem z Pawłem wracam przez Chomęcice. Wstępuje jeszcze na chwile do Ani omówić sprawy mazurowe :)

Trening przed maratonem cz.1

Środa, 21 sierpnia 2013 | dodano:24.08.2013Kategoria 0-50km
Km:38.28Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:28.71
Pr. maks.:67.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Zostałem namówiony przez Mateusza na udział w Maratonie szosowym. Postanowiliśmy się wspólnie przejechać. Cały dzień spędzony u mechanika humor do bani, więc wieczorny rower jak najbardziej wskazany. Ruszam parę min przed 19 po chwili łapię ekipę tempo rośnie i tak najbliższe 30km po zmianach z prędkością koło 40 km/h :) Na koniec dnia pojechałem do Adama wymienić kasetę na mniejszą :)

Mazury 2013 dzień piąty.

Sobota, 10 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Ze zdjęciami, Z moją piękną!
Km:69.33Km teren:0.00 Czas:04:15km/h:16.31
Pr. maks.:43.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Nadszedł dzień piąty. Niestety wita nas całkowicie zachmurzonym niebem. Zwijamy namiot i ruszamy do Świętej Lipki:


Tam też robimy śniadanie na przystanku. W miedzy czasie zaczyna padać. Przyjmujemy pod ,,nasz dach" parę sakwiarzy jadących do Giżycka na zlot. Chwila rozmowy, może w przyszłym roku się wybierzemy. Postanawiamy, że nie zależnie od pogody za 20 min ruszamy. Akurat przestało padać. Jednak już po kilku km deszcz do nas wraca. I to nie byle jaki:


Jedziemy tak do Biskupca w tym deszczu czasami nawet w ulewie. Postanawiamy skrócić nasz wyjazd o jeden dzień i chcemy w tym mieście wsiąść do pociągu byle jakiego, byle bliżej domu. Okazuję się, że tory tam są stacja PKP też ale pociąg tam nie jeździ... Miły pan który prowadził sklep z oknami przy dworcu poinformował nas o stacji PKP w Czerwonce (6km dalej). Z racji na duży czas do odjazdu pociągu grzejemy się na ,,opuszczonym" dworcu. Po kilkudziesięciu minutach ruszamy do Czerwonki:





Tam wjeżdżamy do sklepu kupujemy sobie chipsy i piwko i czekam na przyjazd pociągu:


Niestety mieliśmy mieć 3 przesiadki zanim dojedziemy do Poznania. W Olsztynie, w Iławie oraz w Tczewie. Nagle zamyka się przejazd przed stacją już ma nadjeżdżać nasz pociąg, a my słyszymy, że jest opóźniony o 20min... Jednak jakiś pociąg nadjeżdża. Pospieszny, patrzymy on się zatrzymuje. Na rozpisce jest Tczew. Postanawiamy wejść do pociągu. Nie ma większych problemów jedynie bilety musimy kupić z poprzedniej stacji. Suma sumarów i tak nam pani sprzedaje z Olsztyna-Zachodniego. Nie może nam sprzedać z Tczewa do Poznania do nie mam miejsc... No nic ale przynajmniej jedziemy do Tczewa:





Na samym dworcu też nam nie sprzedają biletów. Następny pociąg o 5.53 rano. Próbujemy się jednak wbić do pociągu w którym nie ma miejsc. Tak jak myśleliśmy nic z tego czeka nas noc na dworcu. Zanim jeszcze to nastąpiło poszedłem z Martą po kebaby i zwiedzić miasteczko:



Później poszliśmy spać:


Jakiś SOKista próbował się dowalić, że nie ma leżenia. Typowy służbista. Jednak jego kolega był w porządku i go odciągnął. Tak mija noc nastaję ranek dnia następnego. Oczywiście problemy z wejściem do pociągu. Jednak zanim konduktor zaczął się sadzić ja już byłem z rower w pociągu. Oczywiście chciał nas wyrzucić, jednak się nie dałem. Stwierdził że za długo zatrzymujemy pociąg i pozwolił reszcie wejść. Układamy rowery i spokojnie jedziemy do domu. W Bydgoszczy wsiada pełno ludzi było trzeba zmienić przedział. Jednak po kilku godzinach docieramy do Poznania:






Zadowoleni wracamy do domów. Dziewczyny wchodzą do mnie na śniadanie. Uświadamiam im, że gdybyśmy nie weszli wtedy do pociągu to teraz byśmy wchodzili do następnego.


Dzięki wam wszystkim za bardzo fajnie spędzone 5 dni. Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda nam się na te kilka dni również wyjechać! :)

Mazury 2013 dzień czwarty.

Piątek, 9 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:63.42Km teren:15.00 Czas:03:43km/h:17.06
Pr. maks.:51.30Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W nocy trochę popadało rano wisi parę chmur nad nami. My zwijamy nasze namioty:



Wjeżdżamy z powrotem na DK i docieramy do Giżycka, gdzie stoimy na przejeździe:


W samym mieście zwiedzamy zabytkową wieżę ciśnień:


Wchodzimy do sklepu jedziemy zobaczyć most obrotowy który był obecnie nie przejezdny:


Jedziemy przez przejazd kolejowy gdzie mamy okazję zrobić sobie wspólne zdjęcie. Oto nasza cała czwórka:


Dalej Twierdza Boyen:


I uciekamy z miasta. Wjeżdżamy na DW. Jednak tam też jest duży ruch więc postanawiamy jechać szlakiem rowerowym. Droga taka sobie, trochę dziur ale póki co asfalt. Widać tutaj zniszczenia po wczorajszej burzy. Mieliśmy dużo szczęścia:


Docieramy do większej wioski gdzie robimy przerwę na kąpiel. Dzisiaj już tak ciepło nie było, ale wykąpaliśmy się. Oczywiście nie zabrakło chwili dla zimnego Żubra. Za wioską asfalt się skończył, jedziemy polnymi drogami:


Tutaj trochę pobłądziliśmy wyjechaliśmy nie w tej wiosce co chcieliśmy. Jednak zapytaliśmy o drogę i już kierujemy się w kierunku Kętrzyna. Po drodze mijamy ładny wiatrak:


W Kętrzynie zakupy na kolację. I ruszamy dalej w kierunku Świętej Lipki. Jednak słońce już zaszło:



Kilka km dalej znajdujemy miejsce na nocleg. Dzisiaj na kolację szef kuchni poleca kiełbasę smażoną z cebulką oraz makaron:)

Mazury 2013 dzień trzeci.

Czwartek, 8 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:63.69Km teren:15.00 Czas:03:43km/h:17.14
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wstajemy rano nie za wcześnie nie za późno, tak w sam raz. Słoneczko świeci pełną parą, nasze namioty zaraz powędrowały na słońce aby się suszyć:



Jemy śniadanie na łące, widzimy jeżdżące traktory. W pewnej chwili nadjeżdża jeden. Ciekawi jesteśmy czy nas opierniczy czy co w końcu to jego pole. To są jego słowa: ,,spać można wszędzie byle by śmieci nie zostawiać". Akurat z tym problemu nie było bo my nigdzie śmieci nie zostawiamy :) Zwinęliśmy do końca nasz biwak i ruszamy znowu polnymi drogami:


Trochę zabłądziliśmy, trafiamy do biedronki na lodzika i zakupy wody. Wracamy tą samą drogą aby dojechać do j.Śniardwy. Jeden z cięższych odcinków tego wyjazdu. Piach kamienie i jeszcze trochę pod górkę. Widać było, że wszyscy czekali nad plażą obiecaną. W końcu docieramy. Niestety zapomnieliśmy zrobić jakiegokolwiek zdjęcia. Idziemy się kąpać pijemy piwko jemy 2 śniadanie i ruszamy dalej. Zdjęcie jeziorka z dala (jak mi się przypomniało):






Wjeżdżamy na DK 16. Dojeżdżamy do Orzysza, takie widoki można często tam zauważyć:


W mieście robimy zakupy na kolację i ruszamy w stronę Giżycka. W połowie miedzy Orzyszem, a Giżyckiem robimy przerwę na zakup wody. Jedziemy dalej szukać miejsca na nocleg:





Moje czujne oko wyczaiło dobre miejsce na spanie. Rozbijamy namioty robimy kolację i wsłuchujemy się w grzmoty które sieją pogrom na niebie. Dzisiaj na kolacje mamy makaron jajecznicę oraz ogórka konserwowego:





Pogaduchy wieczorne miedzy namiotowe piwko i idziemy spać :)

Mazury 2013 dzień drugi.

Środa, 7 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km:70.19Km teren:20.00 Czas:04:31km/h:15.54
Pr. maks.:60.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wstajemy rana bez większego pośpiechu. Dzisiejszy cel to Mikołajki. Już po chwili asfalt zmienia się w piaszczystą drogę co dziewczyną zbytnio się to nie podoba. Ja nie ukrywam też się nie cieszyłem taką drogą w moich oponkach 1.6:





Jedziemy kierując się głównie papierową mapą ogolą Polski. Czasami nie ma nie których dróg zaznaczonych więc włączamy nawigację w komórkach. Jednak cały czas jedziemy w dobrym kierunku. Po chwili z drogi piaszczystej robi się asfalt, my robimy też sik-pauze:


Dzisiaj udaje nam się znaleźć jezioro w którym nie ma płatnego wstępu i można do niego wejść, chociaż nie było plaży tylko zejście z pomostu. Tak czy siak przy tych upałach korzystamy z kąpieli:






Ruszamy dalej zaledwie kilkanaście km zostaje nam do Mikołajek i to dobrym asfaltem. Znam tą drogę z mojego wyjazdu z 2010r. Docieramy zadowoleni do Mikołajek:






Wjeżdżamy na ryneczek. Robimy zakupy na wieczór. Podejmujemy decyzję, że jemy dzisiaj kebaba:




Wyjeżdżamy kilka km za miasteczko i rozbijamy się na ładnej łączce. Wieczorem smakowanie nowej Lubelskiej-Ananasówki.

Mazury 2013 dzień pierwszy.

Wtorek, 6 sierpnia 2013 | dodano:11.09.2013Kategoria 50-100km, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami, Mazury 2013
Km:59.93Km teren:35.00 Czas:03:32km/h:16.96
Pr. maks.:48.80Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wczoraj ledwie wróciliśmy, a dzisiaj już ruszamy w kolejną wyprawę. Tym razem na Mazury. Ruszamy wspólnie z Głuchowa. Jedziemy w czwórkę Marta, Ania, Bartek i Ja. Pociąg mieliśmy koło 7 rano. Wyjechaliśmy trochę za późno było trzeba gnać. Niestety czas uciekał, a kilometrów nie ubywało. Ruszyłem do przodu kupić bilety. Stanąłem nie w tej kasie... Stwierdzamy jedziemy na pociąg. Przechodzimy służbowym przejściem. SOKiści robią problemy, ale całe szczęście udaje nam się wejść do pociągu:



Podróż mija spokojnie przy wysiadaniu zgubiłem okularki. Będzie trzeba jechać bez. W samym Olsztynie robimy zakupy i lecimy za miasto. Już po kilku km zaczynają się piękne tereny:


Dojeżdżamy do Barczewa tam przerwa na lodzika i piwko. Dalej kierujemy się wzdłuż DK 16 w stronę Biskupic. Po kilku km zjeżdżamy na polną ubitą drogę w celu znalezienia jakiegoś jeziorka. I nagle pierwsza awaria. Koło staje mi w miejscu łożyska się zacięły. Kombinujemy naprawiamy nic to nie daje:


Udaje nam się znaleźć pana Adama, co jak nam powiedzieli co wszystko naprawia. Tak też zrobił rozkręcił nasmarował skręcił. Mimo, że dał gwarancję tylko do płotu to dało się jechać dalej :)
Znajdujemy sklep gdzie robimy zakupy na wieczór. Nie mogło zabraknąć regionalnych piwek:


Szukamy miejsca do spania. Jako, że tak spaliśmy przez ostatni 3 tygodnie znalezienie noclegu nie jest większym problemem. Czas rozbić namioty:


Na kolacje ryż z komarami :P Niestety nic nie pomagało. Ryż zjedliśmy z cukrem :P Udany dzień pierwszy.

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum