Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2015
Dystans całkowity: | 496.91 km (w terenie 95.00 km; 19.12%) |
Czas w ruchu: | 20:21 |
Średnia prędkość: | 24.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.10 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 82.82 km i 3h 23m |
Więcej statystyk |
Terenowo z Michałem.
Niedziela, 26 kwietnia 2015 | dodano:03.05.2015Kategoria 100-200km, Ze zdjęciami
Km: | 128.01 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 05:38 | km/h: | 22.72 |
Pr. maks.: | 45.80 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Przed tą wycieczką razem z Michałem mieliśmy mały dylemat. Jaki rodzaj roweru wybrać. Jednak z racji na ostatnią DWU-setkę na szosie wybraliśmy teren. Umówiłem się z Michałem o 10 pod jego domem. Ruszyłem kilka minut po 9, a wiatr mi sprzyjał:
Wiatr pomagał, noga podawała tak więc wjeżdżam na ,,buziaka" do Marty. Akurat szykowała się do pracy, więc dużo czasu nie mieliśmy. Mój rumak mógł sobie odpocząć na słoneczku przed dalszą jazdą:
Zamieniam jeszcze z Martą kilka słów, daje buziaka pocieszającego do pracy i lecę dalej. W Dębinie wjeżdżam na Szlak Nadwarciański, którym docieram nad Maltę. Szybkie okrążenie i jestem u Michała, który akurat wychodził z klatki. Michał mnie kieruje przez miasto i już po chwili wjeżdżamy na zachodnią cześć NSR. Tą trasę jadę po raz pierwszy. Tereny poznaję dopiero za Radajewem. Jest cudowanie szczególnie o tej porze roku:
Oj wrócę tu jeszcze nie raz na pewno:
Jedziemy i rozmawiamy sobie o rowerach o pomysłach na wyjazdy. Michał mi pokazuje jak kiedyś wylała Warta i nagle jesteśmy w Biedrusku. Przecinamy Wartę i wjeżdżamy na szlak PP i NSR. Tak też docieramy do Murowanej Gośliny. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę pod biedronką na zrobienie zapasów:
Dalszą drogę przemierzamy właśnie szlakiem pierścienia Poznania przez Puszczę Zielonkę. Przyznam się trochę mi siły opadły. Piasek sprawiał trudności, górki wydawały się dłuższe, ale wiedziałem, że to tylko kryzys. Dojechaliśmy w końcu do Dąbrówki Kościelnej, gdzie znajduję się piękny kościół:
Znanymi trasami podążamy dalej. Przypominają nam się wszystkie odcinki z przejechanego nie jednokrotnie szlaku PP. Oczywiście piasku nie brakowało. Zrobiliśmy sobie tam przerwę na chwilowe pogaduchy o ,,interesach":
Docieramy do Promna, gdzie zjeżdżamy na czarny szlak, którym podążamy do Poznania. Jedzie się przyjemnie trochę pod wiatr, ale wróciły siły po kryzysie. Jednak przerwa musiała być zatrzymujemy się pod sklepem kupujemy picie i rożka.
Po drodze spotkaliśmy pełno żab wszystkie uciekały, ale ta jedna chciała się fotografować:
Docieramy szybko do Poznania. Jedziemy kółko wokół Malty. Siadamy jeszcze chwilę na ławce dyskutując, jakby czasu na rowerze było mało. Widocznie było mało. Z Malty szybkim tempem przez Dębiec, Luboń i Komorniki wracam do domu.
Dzięki Michał za te terenowe dobre 100km. Do następnego razu!
Wiatr pomagał, noga podawała tak więc wjeżdżam na ,,buziaka" do Marty. Akurat szykowała się do pracy, więc dużo czasu nie mieliśmy. Mój rumak mógł sobie odpocząć na słoneczku przed dalszą jazdą:
Zamieniam jeszcze z Martą kilka słów, daje buziaka pocieszającego do pracy i lecę dalej. W Dębinie wjeżdżam na Szlak Nadwarciański, którym docieram nad Maltę. Szybkie okrążenie i jestem u Michała, który akurat wychodził z klatki. Michał mnie kieruje przez miasto i już po chwili wjeżdżamy na zachodnią cześć NSR. Tą trasę jadę po raz pierwszy. Tereny poznaję dopiero za Radajewem. Jest cudowanie szczególnie o tej porze roku:
Oj wrócę tu jeszcze nie raz na pewno:
Jedziemy i rozmawiamy sobie o rowerach o pomysłach na wyjazdy. Michał mi pokazuje jak kiedyś wylała Warta i nagle jesteśmy w Biedrusku. Przecinamy Wartę i wjeżdżamy na szlak PP i NSR. Tak też docieramy do Murowanej Gośliny. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę pod biedronką na zrobienie zapasów:
Dalszą drogę przemierzamy właśnie szlakiem pierścienia Poznania przez Puszczę Zielonkę. Przyznam się trochę mi siły opadły. Piasek sprawiał trudności, górki wydawały się dłuższe, ale wiedziałem, że to tylko kryzys. Dojechaliśmy w końcu do Dąbrówki Kościelnej, gdzie znajduję się piękny kościół:
Znanymi trasami podążamy dalej. Przypominają nam się wszystkie odcinki z przejechanego nie jednokrotnie szlaku PP. Oczywiście piasku nie brakowało. Zrobiliśmy sobie tam przerwę na chwilowe pogaduchy o ,,interesach":
Docieramy do Promna, gdzie zjeżdżamy na czarny szlak, którym podążamy do Poznania. Jedzie się przyjemnie trochę pod wiatr, ale wróciły siły po kryzysie. Jednak przerwa musiała być zatrzymujemy się pod sklepem kupujemy picie i rożka.
Po drodze spotkaliśmy pełno żab wszystkie uciekały, ale ta jedna chciała się fotografować:
Docieramy szybko do Poznania. Jedziemy kółko wokół Malty. Siadamy jeszcze chwilę na ławce dyskutując, jakby czasu na rowerze było mało. Widocznie było mało. Z Malty szybkim tempem przez Dębiec, Luboń i Komorniki wracam do domu.
Dzięki Michał za te terenowe dobre 100km. Do następnego razu!
Na szybko.
Wtorek, 21 kwietnia 2015 | dodano:25.04.2015Kategoria 0-50km, z Anią
Km: | 36.34 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 22.02 |
Pr. maks.: | 40.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj pracę kończyłem o 18, po pracy pojechałem odwiedzić kumpla, ale mimo to udało się Ani i Michałowi namówić mnie na rower. Podjechałem po nich około 19 i razem ruszamy drogą jak najbardziej terenową. Tak też docieramy do Konarzewa odbijamy na Stęszew. Tutaj musieliśmy jechać asfaltem do Trzcielina. Odbijamy do Żarnowca po drodze robię im ładne zdjęcie:
Dojeżdżamy do źródełka szybka przerwa i ruszamy dalej do Dopiewa, aby przez Dopiewiec i Palędzie dojechać do domu.
Dzięki za szybki ,,trening".
Dojeżdżamy do źródełka szybka przerwa i ruszamy dalej do Dopiewa, aby przez Dopiewiec i Palędzie dojechać do domu.
Dzięki za szybki ,,trening".
Z ukochaną do kochanego WPN.
Niedziela, 19 kwietnia 2015 | dodano:27.04.2015Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 40.26 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 14.82 |
Pr. maks.: | 47.10 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
O tym jak lubię jeździć po Wielkopolskim Parku Narodowym chyba nie muszę po raz kolejny wspominać. Nic też dziwnego, że właśnie te tereny wybraliśmy na niedzielną wycieczkę. Ruszamy z Głuchowa na Chomęcice i tam już wjeżdżamy w teren. Polną drogą docieramy do Rosnówka. Przecinamy DK 5 i jesteśmy w WPN-ie. Jadąc wzdłuż jeziora Jarosławieckiego obiecuję sobie w myślach: ,,Na pewno w tym roku przyjadę tu popływać". Po kilku kilometrach jesteśmy na czerwonym szlaku którym okrążamy jezioro Góreckie:
Przepięknym single-trackiem jedziemy nad wyspę. Teraz jest tam piękny punkt widokowy z ławką i widokiem na zamek Klaudyny Potockiej:
Zaraz po tym czeka nas najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Podejście pod schody, kontynuując jazdę czerwonym szlakiem. Jeszcze zaproponowałem wciągnięcie tam Marty rower, który był naprawdę ciężki. Zmachałem się co nie miara. Jadąc przez las miejscami po 30km/h na godzinę czuję się coś niesamowitego. Tak też było tym razem, nawet nie zauważyliśmy szlaku PP. Szybko docieramy do jeziora Kociołek i wspinamy się na Osową Górę. Mimo zmęczenia podjazdem decydujemy się wejść na wieżę widokową. Widok z niej naprawdę ładny:
Zjeżdżamy w kierunku drogi woj. miedzy Poznaniem, a Mosiną. Jedziemy asfaltem tylko chwilę bo znów wjeżdżamy w las. Jedziemy żółtym szlakiem. Odnośnie szlaku opcje są dwie, albo nim nie jechałem, albo jechałem dawno bo pamiętam tylko jedną górkę :) Po świetnej jeździe single trackiem: jesteśmy znowu na Grajezerówce. Marta już czuję się lekko zmęczona mimo to chętnie zgadza się na dalszą jazdę leśnymi ścieżkami. Tak też znowu jedziemy koło Jarosławieckiego, aby po chwili wrócić na słynną drogę z płyt.
Zjazd w dół i jesteśmy w Komornikach. Szybkie zakupy w biedrze i jesteśmy w domu. To było wspaniała popołudnie spędzone z ukochaną osobą. Oby więcej takich!!!
Przepięknym single-trackiem jedziemy nad wyspę. Teraz jest tam piękny punkt widokowy z ławką i widokiem na zamek Klaudyny Potockiej:
Zaraz po tym czeka nas najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Podejście pod schody, kontynuując jazdę czerwonym szlakiem. Jeszcze zaproponowałem wciągnięcie tam Marty rower, który był naprawdę ciężki. Zmachałem się co nie miara. Jadąc przez las miejscami po 30km/h na godzinę czuję się coś niesamowitego. Tak też było tym razem, nawet nie zauważyliśmy szlaku PP. Szybko docieramy do jeziora Kociołek i wspinamy się na Osową Górę. Mimo zmęczenia podjazdem decydujemy się wejść na wieżę widokową. Widok z niej naprawdę ładny:
Zjeżdżamy w kierunku drogi woj. miedzy Poznaniem, a Mosiną. Jedziemy asfaltem tylko chwilę bo znów wjeżdżamy w las. Jedziemy żółtym szlakiem. Odnośnie szlaku opcje są dwie, albo nim nie jechałem, albo jechałem dawno bo pamiętam tylko jedną górkę :) Po świetnej jeździe single trackiem: jesteśmy znowu na Grajezerówce. Marta już czuję się lekko zmęczona mimo to chętnie zgadza się na dalszą jazdę leśnymi ścieżkami. Tak też znowu jedziemy koło Jarosławieckiego, aby po chwili wrócić na słynną drogę z płyt.
Zjazd w dół i jesteśmy w Komornikach. Szybkie zakupy w biedrze i jesteśmy w domu. To było wspaniała popołudnie spędzone z ukochaną osobą. Oby więcej takich!!!
Szosowo.
Czwartek, 16 kwietnia 2015 | dodano:25.04.2015Kategoria 0-50km
Km: | 46.88 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 26.29 |
Pr. maks.: | 40.09 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
W końcu udało się znaleźć trochę czasu, gdzie wolne miałem ja jak i Mateusz. Przyjeżdża do mnie szosą poświęcamy trochę czasu na rozmowę, po czym ubieram się w ciuchy rowerowe i ruszamy razem spokojnym tempem przez okoliczne wsie. Jechaliśmy tak byśmy mogli spokojnie pogadać i co za tym idzie jechaliśmy koło siebie. Jeden kierowca na nas trąbił grzecznie nam zwrócił uwagę, po czym ja mu grzecznie odpowiedziałem, że się myli (nie nie było tu ironie, naprawdę było grzecznie). Odprowadziłem Mateusza do Fabianowa, po czym zakładam słuchawki i mknę ile sił w nogach do domu.
Dzięki Mateusz za spotkanie!
Dzięki Mateusz za spotkanie!
Pierwsza 2-setka w sezonie!
Sobota, 11 kwietnia 2015 | dodano:13.04.2015Kategoria 200-300km, TCT, Ze zdjęciami
Km: | 207.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:15 | km/h: | 28.58 |
Pr. maks.: | 47.41 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Jest to zapewne historyczne dla mnie wydarzenie. Mamy dopiero początek kwietnia, ja mam przejechane niespełna 500km w tym roku, a tu taki dystans. Sam pomysł na wycieczkę podrzucił Kuba. Zrobił wydarzenie na stronie TCT i zaprosił ludzi. Problem polegał na krótkim dystansie (ok. 130km) i powrót miał być pociągiem. Zadzwoniłem do Michała. Tak jak myślałem nie oparł się mojej propozycji i również był chętny na powrót rowerem do domu.
Chłopacy spotykają się o 8 na skrzyżowaniu Bułgarskiej/Bukowskiej. Jak już ruszyli dostałem znak iż jest czas na mnie. Zrobiłem sobie zdjęcie i ruszam na spotkanie z 4 osobową ekipą:
Szybki przejazd przez okoliczne wsie. Po drodze zastanawiam się czy ja będę musiał czekać czy oni na mnie. Jednak udało się idealnie wpasować. Bez żadnej przerwy ruszamy w piątkę w kierunku Buku:
Jedziemy po zmianach jeden za jeden. Prędkość koło 32km/h wiatr mocny boczny, ale raczej nie przeszkadza. Przez sam Buk jedziemy niestety przez centrum. Jednak nie robimy przerwy. Ta natomiast nastąpiła w Opalenicy na ryneczku:
Nieźle jak na początek sezonu. 30km dobrym tempem i dopiero pierwsza przerwa. Parę żartów opowiedzianych, parę batonów zjedzonych i ruszamy dalej. Miedzy Opalenicą, a Nowym Tomyślem nie działo się nic specjalnego. Postanowiliśmy wjechać do Nowego Tomyśla na lody, ale jeszcze były nie czynne. Zrobiliśmy przerwę pod biedronką. Na licznikach 50km, my już po 2 przerwie. Wyjeżdżając z tego ładnego miasteczka udało mi się uchwycić wielki kosz wiklinowy:
Kolejny cel Zbąszyń. Trasa wiedzie bardzo ładnymi drogami wojewódzkimi przez las. Temperatura grubo powyżej 20 stopni Celsjusza. W miedzy czasie przerwa na siku. Ja korzystam i ściągam bluzę. Szczerze powiedziawszy uważam, że nie ma co narzekać na polskie drogi:
W samym Zbąszyniu nie robimy przerwy. Jednak za tym miasteczkiem zmieniamy trochę kierunek jazdy i wiatr nam zdecydowanie przeszkadza. Tak więc przymusową przerwę robimy w Kosieczynie na puszkę coli. Przy okazji możemy zobaczyć ładny drewniany kościół z XVw.
Poszedłem zajrzeć do środka. Zaraz za mną przyszedł Michał. Panie które sprzątały trochę się zdziwiły naszą obecnością. Chwilę posiedziałem i poszedłem do chłopaków. Znowu kilka żartów i jedziemy dalej. Po paru kilometrach pada pierwsza setka w tym sezonie:
Wiatr dawał się we znaki. Pod kościołem nie było toalety więc w pobliskim lesie robimy przymusową przerwę. Z Michałem ,,łapiemy" traktor który jedzie idealnie 40km/h. Niestety reszta została, a sam traktor po chwili skręcał. W końcu docieramy zobaczyć lotnisko Babimost. Dla mnie i Michała był to cel naszej wycieczki:
Tutaj robimy długą przerwę. Rozmowy tyczyły się przede wszystkim sprawami związanymi z podróżami, czy to wyprawy rowerowe, czy podróże camperem, czy też wyjazdy służbowe można zaliczyć do podróży i wiele innych. Po posileniu się jedziemy dalej. Kilka kilometrów jeszcze pod wiatr i dojeżdżamy do DK 32. Tam też ostatnie wspólne zdjęcie:
Dominik Kuba i Piotr jadą dalej pod wiatr abym osiągnąć cel, czyli Zieloną Górę. Ja z Michałem ruszam z wiatrem w kierunku Wolsztyna. Rozdzielając się miałem średnią nie całe 26km/h. Tutaj było można poczuć siłę wiatru. Dobrze ponad 120km w nogach i mimo to prędkość nie spadała poniżej 35km/h. Takim właśnie tempem docieramy do Wolsztyna, gdzie robimy przerwę na Fast-Fooda i zakupy w biedronce
Łączny czas przerwy 1h! Prędkość po Wolsztynie wcale nie zmalała cały czas powyżej 33km/h. Planowaliśmy zrobić przerwę po 30 km za Grodziskiem, ale się tak dobrze jechało, że pojechaliśmy dalej. W sumie nic dziwnego, wiatr w plecy i piękny asfalt.
Siku się chciało coraz bardziej, ale kilometrów do mety coraz mniej, a prędkość nadal dobra. Tak też mijamy Stęszew i skręcamy w kierunku Walerianowa. W miedzy czasie pada pierwsze 200km w tym sezonie:
Mieliśmy wjechać do Ani na szybką kawę, ale akurat dzisiaj miała grilla więc załapujemy się na kiełbaskę i ZIMNIE PIWKO!
Po około 30 minutach jadę do domu. Muszę jednak pożyczyć od Ani przednią lampkę bo zapomniałem. I tak dojeżdżam do domu z dystansem 207,02 i średnią prędkością 28,54km/h, co mnie bardzo cieszy jak na 11 kwietnia :)
Dzięki panowie za wspólne kręcenie. Dzięki Michał za naprawdę mocną końcówkę. Te ostatnie 60km bez przerwy z tą prędkością to jest coś! Trzeba działać aby marzenia spełnić na ten rok! :)
Chłopacy spotykają się o 8 na skrzyżowaniu Bułgarskiej/Bukowskiej. Jak już ruszyli dostałem znak iż jest czas na mnie. Zrobiłem sobie zdjęcie i ruszam na spotkanie z 4 osobową ekipą:
Szybki przejazd przez okoliczne wsie. Po drodze zastanawiam się czy ja będę musiał czekać czy oni na mnie. Jednak udało się idealnie wpasować. Bez żadnej przerwy ruszamy w piątkę w kierunku Buku:
Jedziemy po zmianach jeden za jeden. Prędkość koło 32km/h wiatr mocny boczny, ale raczej nie przeszkadza. Przez sam Buk jedziemy niestety przez centrum. Jednak nie robimy przerwy. Ta natomiast nastąpiła w Opalenicy na ryneczku:
Nieźle jak na początek sezonu. 30km dobrym tempem i dopiero pierwsza przerwa. Parę żartów opowiedzianych, parę batonów zjedzonych i ruszamy dalej. Miedzy Opalenicą, a Nowym Tomyślem nie działo się nic specjalnego. Postanowiliśmy wjechać do Nowego Tomyśla na lody, ale jeszcze były nie czynne. Zrobiliśmy przerwę pod biedronką. Na licznikach 50km, my już po 2 przerwie. Wyjeżdżając z tego ładnego miasteczka udało mi się uchwycić wielki kosz wiklinowy:
Kolejny cel Zbąszyń. Trasa wiedzie bardzo ładnymi drogami wojewódzkimi przez las. Temperatura grubo powyżej 20 stopni Celsjusza. W miedzy czasie przerwa na siku. Ja korzystam i ściągam bluzę. Szczerze powiedziawszy uważam, że nie ma co narzekać na polskie drogi:
W samym Zbąszyniu nie robimy przerwy. Jednak za tym miasteczkiem zmieniamy trochę kierunek jazdy i wiatr nam zdecydowanie przeszkadza. Tak więc przymusową przerwę robimy w Kosieczynie na puszkę coli. Przy okazji możemy zobaczyć ładny drewniany kościół z XVw.
Poszedłem zajrzeć do środka. Zaraz za mną przyszedł Michał. Panie które sprzątały trochę się zdziwiły naszą obecnością. Chwilę posiedziałem i poszedłem do chłopaków. Znowu kilka żartów i jedziemy dalej. Po paru kilometrach pada pierwsza setka w tym sezonie:
Wiatr dawał się we znaki. Pod kościołem nie było toalety więc w pobliskim lesie robimy przymusową przerwę. Z Michałem ,,łapiemy" traktor który jedzie idealnie 40km/h. Niestety reszta została, a sam traktor po chwili skręcał. W końcu docieramy zobaczyć lotnisko Babimost. Dla mnie i Michała był to cel naszej wycieczki:
Tutaj robimy długą przerwę. Rozmowy tyczyły się przede wszystkim sprawami związanymi z podróżami, czy to wyprawy rowerowe, czy podróże camperem, czy też wyjazdy służbowe można zaliczyć do podróży i wiele innych. Po posileniu się jedziemy dalej. Kilka kilometrów jeszcze pod wiatr i dojeżdżamy do DK 32. Tam też ostatnie wspólne zdjęcie:
Dominik Kuba i Piotr jadą dalej pod wiatr abym osiągnąć cel, czyli Zieloną Górę. Ja z Michałem ruszam z wiatrem w kierunku Wolsztyna. Rozdzielając się miałem średnią nie całe 26km/h. Tutaj było można poczuć siłę wiatru. Dobrze ponad 120km w nogach i mimo to prędkość nie spadała poniżej 35km/h. Takim właśnie tempem docieramy do Wolsztyna, gdzie robimy przerwę na Fast-Fooda i zakupy w biedronce
Łączny czas przerwy 1h! Prędkość po Wolsztynie wcale nie zmalała cały czas powyżej 33km/h. Planowaliśmy zrobić przerwę po 30 km za Grodziskiem, ale się tak dobrze jechało, że pojechaliśmy dalej. W sumie nic dziwnego, wiatr w plecy i piękny asfalt.
Siku się chciało coraz bardziej, ale kilometrów do mety coraz mniej, a prędkość nadal dobra. Tak też mijamy Stęszew i skręcamy w kierunku Walerianowa. W miedzy czasie pada pierwsze 200km w tym sezonie:
Mieliśmy wjechać do Ani na szybką kawę, ale akurat dzisiaj miała grilla więc załapujemy się na kiełbaskę i ZIMNIE PIWKO!
Po około 30 minutach jadę do domu. Muszę jednak pożyczyć od Ani przednią lampkę bo zapomniałem. I tak dojeżdżam do domu z dystansem 207,02 i średnią prędkością 28,54km/h, co mnie bardzo cieszy jak na 11 kwietnia :)
Dzięki panowie za wspólne kręcenie. Dzięki Michał za naprawdę mocną końcówkę. Te ostatnie 60km bez przerwy z tą prędkością to jest coś! Trzeba działać aby marzenia spełnić na ten rok! :)
Świąteczny trening.
Sobota, 4 kwietnia 2015 | dodano:13.04.2015Kategoria 0-50km
Km: | 38.22 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 29.03 |
Pr. maks.: | 72.10 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Jedyny dzień w te święta gdzie mogłem wyjść na rower. Niestety zdrowie nie pozwalało na nic dłuższego. Jadę przez Wiry do Mosiny jeden wjazd na Osową i powrót do domu. Mam nadzieje, że w końcu pogoda się ustabilizuje :D