Z ukochaną do kochanego WPN.
Niedziela, 19 kwietnia 2015 | dodano:27.04.2015Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 40.26 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 14.82 |
Pr. maks.: | 47.10 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
O tym jak lubię jeździć po Wielkopolskim Parku Narodowym chyba nie muszę po raz kolejny wspominać. Nic też dziwnego, że właśnie te tereny wybraliśmy na niedzielną wycieczkę. Ruszamy z Głuchowa na Chomęcice i tam już wjeżdżamy w teren. Polną drogą docieramy do Rosnówka. Przecinamy DK 5 i jesteśmy w WPN-ie. Jadąc wzdłuż jeziora Jarosławieckiego obiecuję sobie w myślach: ,,Na pewno w tym roku przyjadę tu popływać". Po kilku kilometrach jesteśmy na czerwonym szlaku którym okrążamy jezioro Góreckie:
Przepięknym single-trackiem jedziemy nad wyspę. Teraz jest tam piękny punkt widokowy z ławką i widokiem na zamek Klaudyny Potockiej:
Zaraz po tym czeka nas najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Podejście pod schody, kontynuując jazdę czerwonym szlakiem. Jeszcze zaproponowałem wciągnięcie tam Marty rower, który był naprawdę ciężki. Zmachałem się co nie miara. Jadąc przez las miejscami po 30km/h na godzinę czuję się coś niesamowitego. Tak też było tym razem, nawet nie zauważyliśmy szlaku PP. Szybko docieramy do jeziora Kociołek i wspinamy się na Osową Górę. Mimo zmęczenia podjazdem decydujemy się wejść na wieżę widokową. Widok z niej naprawdę ładny:
Zjeżdżamy w kierunku drogi woj. miedzy Poznaniem, a Mosiną. Jedziemy asfaltem tylko chwilę bo znów wjeżdżamy w las. Jedziemy żółtym szlakiem. Odnośnie szlaku opcje są dwie, albo nim nie jechałem, albo jechałem dawno bo pamiętam tylko jedną górkę :) Po świetnej jeździe single trackiem: jesteśmy znowu na Grajezerówce. Marta już czuję się lekko zmęczona mimo to chętnie zgadza się na dalszą jazdę leśnymi ścieżkami. Tak też znowu jedziemy koło Jarosławieckiego, aby po chwili wrócić na słynną drogę z płyt.
Zjazd w dół i jesteśmy w Komornikach. Szybkie zakupy w biedrze i jesteśmy w domu. To było wspaniała popołudnie spędzone z ukochaną osobą. Oby więcej takich!!!
Przepięknym single-trackiem jedziemy nad wyspę. Teraz jest tam piękny punkt widokowy z ławką i widokiem na zamek Klaudyny Potockiej:
Zaraz po tym czeka nas najtrudniejszy odcinek dzisiejszego dnia. Podejście pod schody, kontynuując jazdę czerwonym szlakiem. Jeszcze zaproponowałem wciągnięcie tam Marty rower, który był naprawdę ciężki. Zmachałem się co nie miara. Jadąc przez las miejscami po 30km/h na godzinę czuję się coś niesamowitego. Tak też było tym razem, nawet nie zauważyliśmy szlaku PP. Szybko docieramy do jeziora Kociołek i wspinamy się na Osową Górę. Mimo zmęczenia podjazdem decydujemy się wejść na wieżę widokową. Widok z niej naprawdę ładny:
Zjeżdżamy w kierunku drogi woj. miedzy Poznaniem, a Mosiną. Jedziemy asfaltem tylko chwilę bo znów wjeżdżamy w las. Jedziemy żółtym szlakiem. Odnośnie szlaku opcje są dwie, albo nim nie jechałem, albo jechałem dawno bo pamiętam tylko jedną górkę :) Po świetnej jeździe single trackiem: jesteśmy znowu na Grajezerówce. Marta już czuję się lekko zmęczona mimo to chętnie zgadza się na dalszą jazdę leśnymi ścieżkami. Tak też znowu jedziemy koło Jarosławieckiego, aby po chwili wrócić na słynną drogę z płyt.
Zjazd w dół i jesteśmy w Komornikach. Szybkie zakupy w biedrze i jesteśmy w domu. To było wspaniała popołudnie spędzone z ukochaną osobą. Oby więcej takich!!!