Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 666.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 26:47 |
Średnia prędkość: | 24.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.50 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 166.71 km i 6h 41m |
Więcej statystyk |
Poznań - Hel w jeden dzień :)
Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:30.06.2013Kategoria 400 i w góre :), Ze zdjęciami
Km: | 439.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 16:23 | km/h: | 26.81 |
Pr. maks.: | 67.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Czyli jak się jeździ w Wielkopolsce! :)
Kolejna część treningu do wyprawy rowerowej zakończona sukcesem. Wszystko zaczęło się od Kołobrzegu. Tam też postanowiliśmy podnieść poprzeczkę. Padło również nad morze tym razem Hel. Rzuciliśmy info na forumrowerowe.org i w piątek o 17 na rondzie Śródka zjawiło się 5 śmiałków. Ruszamy mocnym tempem. W Murowanej Goślinie wjeżdżamy na loda. Trasa remontowana na Skoki i Wągrowiec mija sprawnie, nie musimy czekać na światłach wahadłowych. W samym Wągrowcu robimy pierwszą porządną przerwę. Tam też dołącza do nas Tomek, który przyjechał z Witkowa:
Robimy ostatnie wieczorne zakupy i lecimy dalej na Nakło. Trasa znana mi z wyjazdu z bratem i sąsiadem w 2011 również na Hel. Także tym razem robię za małego przewodnika. W miedzy czasie pada pierwsza setka i mijamy województwo:
Czujemy, że to będzie zimna noc. Przerwy robimy co 40km. Zaczyna się robić zimno i ciemno. Każdy postój wiąże się z chłodnym startem, czasami jednak trzeba zrobić ,,sik-pauze":
Pogoda dopisuje nie wieje, nie pada jedynie jest chłodno. Mijamy woj. Pomorskie:
Mamy prawie 200km w nogach, no już prawie połowa. W Chojnicach robimy postój na BP, aby wypić ciepłą herbatkę. Powoli zaczyna świtać. Jednak temperatura cały czas spada. Mijamy Brusy, jedziemy terenami dobrze mi znanymi. Poranna mgła jeszcze bardziej obniża temperaturę. W takich momentach żałuję, że nie wygospodarowałem trochę miejsca na długie rękawiczki:
Temperatura spadała do 6 stopni, wtedy nawet marzły nam stopy. Zdecydowanie przydały by się ochraniacze na buty. W tym miejscu musimy zrobić przerwę techniczną. Znaleźliśmy zabudowany przystanek. Spędziliśmy tam jakieś 40min czekając aż bardziej wyjdzie słońce. Ruszamy dalej jednak za ciepło nie jest. W Kościerzynie przerwa na Orlenie aby zjeść coś ciepłego. Nareszcie w pełni wyszło słońce i się zrobiło ładnie ciepło i przyjemnie:
W Wejherowie przerwa na zakupy. I jedziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się podjazd prawie jak w górach. W pasy w górę jeden w dół zaczynamy wątpić czy aby na pewno nad morze jedziemy. Jednak jak każdy dobrze wie po każdym podjeździe jest zjazd. Tam też biję rekord prędkości dnia dzisiejszego. We Władysławowie przerwa na lodzika i ruszamy dalej na Hel. W miedzy czasie, a dokładnie po 21.5h pada u mnie 400km:
Tak jeszcze parę km i jesteśmy. Dojechaliśmy na HEL!!! Było co kręcić:
Jako pierwsze jedziemy kupić bilety na prom powrotny. Kolejka rowerzystów:
Dalej to oczywiście plażą, piwko i kąpiel:
A i czasu na rybkę musiało starczyć:
Na promie zwycięskie piwko i ja wykorzystuję te 2 h i idę się zdrzemnąć. Zanim poszedłem spać trzeba było zrobić fotkę:
Prom był delikatnie opóźniony dlatego czym prędzej wyskakujemy z niego i będziemy na dworzec. W tym miejscu muszę się trochę rozpisać. Jeździłem już trochę PKP. Raz było lepiej raz gorzej, czasami w ogóle nie zostałem wpuszczony do pociągu. Czułem, że tym razem też będą jaja. Było nas 6 ja Bartek i Przemo kupiliśmy już bilety w Poznaniu. Michał, Mateusz i Tomek nie mieli biletów. W Gdańsku im pani nie sprzedała, powiedziała im że mają się dogadać z konduktorem. Podjechał pociąg. Za każdym razem rowery pakowaliśmy na samym końcu pociągu. Tam nas wpuścić nie chcieli bo były kuszetki. Pojechaliśmy zatem do ostatniego ,,normalnego" wagonu. W naszą stronę prawie, że biegł konduktor. Całe szczęście udało się wszystkim wejść. Coś powiedział i na końcu dodał: ,,Przecież was nie wyrzucę." To było już dziwne. Rowery wpakowaliśmy do 2 przedziałów. W końcu przyszedł konduktor. My już wypiliśmy po piwku. Jako pierwsze pochwalił nas, że sobie poradziliśmy z rowerami. Przyszedł czas kupowania biletów. Jak się kupuję u Konduktora jest dodatkowo 10zł ten jednak zaoferował, że zrobi bilet z Gdańska Oliwa tam nie ma kasy, więc nie będzie trzeba dopłacać tych 10zł. To był najmilszy konduktor jakiego wiedziałem. Świętowanie w pociągu również miało miejsce:
Potem trochę snu i o 2.30 jesteśmy w Poznaniu. Dojazd do domu w lekkiej mżawce z słuchawkami w uszach. W domu ląduje po 3.
Dzięki panowie za wspólny wyjazd. Dwa razy morze było to teraz góry nas czekają. Dzięki wam udał mi się pobić mój rekord o prawie 40km. Czekam na propozycje. Pozdrower!!!
Kolejna część treningu do wyprawy rowerowej zakończona sukcesem. Wszystko zaczęło się od Kołobrzegu. Tam też postanowiliśmy podnieść poprzeczkę. Padło również nad morze tym razem Hel. Rzuciliśmy info na forumrowerowe.org i w piątek o 17 na rondzie Śródka zjawiło się 5 śmiałków. Ruszamy mocnym tempem. W Murowanej Goślinie wjeżdżamy na loda. Trasa remontowana na Skoki i Wągrowiec mija sprawnie, nie musimy czekać na światłach wahadłowych. W samym Wągrowcu robimy pierwszą porządną przerwę. Tam też dołącza do nas Tomek, który przyjechał z Witkowa:
Robimy ostatnie wieczorne zakupy i lecimy dalej na Nakło. Trasa znana mi z wyjazdu z bratem i sąsiadem w 2011 również na Hel. Także tym razem robię za małego przewodnika. W miedzy czasie pada pierwsza setka i mijamy województwo:
Czujemy, że to będzie zimna noc. Przerwy robimy co 40km. Zaczyna się robić zimno i ciemno. Każdy postój wiąże się z chłodnym startem, czasami jednak trzeba zrobić ,,sik-pauze":
Pogoda dopisuje nie wieje, nie pada jedynie jest chłodno. Mijamy woj. Pomorskie:
Mamy prawie 200km w nogach, no już prawie połowa. W Chojnicach robimy postój na BP, aby wypić ciepłą herbatkę. Powoli zaczyna świtać. Jednak temperatura cały czas spada. Mijamy Brusy, jedziemy terenami dobrze mi znanymi. Poranna mgła jeszcze bardziej obniża temperaturę. W takich momentach żałuję, że nie wygospodarowałem trochę miejsca na długie rękawiczki:
Temperatura spadała do 6 stopni, wtedy nawet marzły nam stopy. Zdecydowanie przydały by się ochraniacze na buty. W tym miejscu musimy zrobić przerwę techniczną. Znaleźliśmy zabudowany przystanek. Spędziliśmy tam jakieś 40min czekając aż bardziej wyjdzie słońce. Ruszamy dalej jednak za ciepło nie jest. W Kościerzynie przerwa na Orlenie aby zjeść coś ciepłego. Nareszcie w pełni wyszło słońce i się zrobiło ładnie ciepło i przyjemnie:
W Wejherowie przerwa na zakupy. I jedziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się podjazd prawie jak w górach. W pasy w górę jeden w dół zaczynamy wątpić czy aby na pewno nad morze jedziemy. Jednak jak każdy dobrze wie po każdym podjeździe jest zjazd. Tam też biję rekord prędkości dnia dzisiejszego. We Władysławowie przerwa na lodzika i ruszamy dalej na Hel. W miedzy czasie, a dokładnie po 21.5h pada u mnie 400km:
Tak jeszcze parę km i jesteśmy. Dojechaliśmy na HEL!!! Było co kręcić:
Jako pierwsze jedziemy kupić bilety na prom powrotny. Kolejka rowerzystów:
Dalej to oczywiście plażą, piwko i kąpiel:
A i czasu na rybkę musiało starczyć:
Na promie zwycięskie piwko i ja wykorzystuję te 2 h i idę się zdrzemnąć. Zanim poszedłem spać trzeba było zrobić fotkę:
Prom był delikatnie opóźniony dlatego czym prędzej wyskakujemy z niego i będziemy na dworzec. W tym miejscu muszę się trochę rozpisać. Jeździłem już trochę PKP. Raz było lepiej raz gorzej, czasami w ogóle nie zostałem wpuszczony do pociągu. Czułem, że tym razem też będą jaja. Było nas 6 ja Bartek i Przemo kupiliśmy już bilety w Poznaniu. Michał, Mateusz i Tomek nie mieli biletów. W Gdańsku im pani nie sprzedała, powiedziała im że mają się dogadać z konduktorem. Podjechał pociąg. Za każdym razem rowery pakowaliśmy na samym końcu pociągu. Tam nas wpuścić nie chcieli bo były kuszetki. Pojechaliśmy zatem do ostatniego ,,normalnego" wagonu. W naszą stronę prawie, że biegł konduktor. Całe szczęście udało się wszystkim wejść. Coś powiedział i na końcu dodał: ,,Przecież was nie wyrzucę." To było już dziwne. Rowery wpakowaliśmy do 2 przedziałów. W końcu przyszedł konduktor. My już wypiliśmy po piwku. Jako pierwsze pochwalił nas, że sobie poradziliśmy z rowerami. Przyszedł czas kupowania biletów. Jak się kupuję u Konduktora jest dodatkowo 10zł ten jednak zaoferował, że zrobi bilet z Gdańska Oliwa tam nie ma kasy, więc nie będzie trzeba dopłacać tych 10zł. To był najmilszy konduktor jakiego wiedziałem. Świętowanie w pociągu również miało miejsce:
Potem trochę snu i o 2.30 jesteśmy w Poznaniu. Dojazd do domu w lekkiej mżawce z słuchawkami w uszach. W domu ląduje po 3.
Dzięki panowie za wspólny wyjazd. Dwa razy morze było to teraz góry nas czekają. Dzięki wam udał mi się pobić mój rekord o prawie 40km. Czekam na propozycje. Pozdrower!!!
Niedzielne szosowanie.
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano:28.06.2013Kategoria 100-200km
Km: | 138.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:24 | km/h: | 25.57 |
Pr. maks.: | 67.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Jak wykorzystać wolny dzień? Oczywiście rowerowo. Z racji iż moja babcia miała dzisiaj imieniny postanowiłem pojechać do niej rowerem. Zabieram ze sobą Bartka Umówiłem się z nim o 13 u niego. Zostałem poczęstowany pyszną pizzą. Najedzeni ruszamy w kierunku niestachowskiej. Ledwo ruszyliśmy, a zaczęło lać. Na wylocie z Poznania łapie laczka. Naprawa idzie sprawnie Bartek podjeżdża jeszcze do Zuzy po taśmę izolacyjną. Do mojej babci kierujemy się tradycyjnie przez Biedrusko. Tam też bije rekord prędkości. Szybko dostajemy się do Murowanej, gdzie robimy małą przerwę na ,,izobronika" z Murowanej jedziemy na Skoków jest dłuższy odcinek asfaltu niż od Długiej Gośliny. W Skokach przerwa na uzupełnienie płynów. Akurat były dni tego ładnego miasteczka. Obejrzeliśmy sobie występ kabaretu RAK. Po 19 jedziemy do mojej babci tam dostajemy kolację, a i ciasta się trochę ostało :) Już prawie mieliśmy jechać, ale zacząłem temat gier i tak kuzyn pochwalił się swoim PS3. Graliśmy aż do 23.45. Parę min przed północą wyjechaliśmy do domu. Wracaliśmy przez Czerwonak i Koziegłowy. Szybki przejazd przez miasto i jesteśmy na górczynie gdzie się rozdzielamy. W domu ląduję parę min po 2 w nocy.
Dzięki Bartek za tą niedzielną wycieczkę, szkoda że musiałeś iść do pracy bo noc była długo i jasna :)
Dzięki Bartek za tą niedzielną wycieczkę, szkoda że musiałeś iść do pracy bo noc była długo i jasna :)
Nad morze! Dzień czwarty :)
Niedziela, 2 czerwca 2013 | dodano:07.06.2013Kategoria 0-50km, Czerwcówka 2013, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień powrotu do domu. Szkoda, mimo pogody takie wyjazdy są fajne :)
Wstajemy rano pogoda nie rozpieszcza, nie uda nam się pospacerować po plaży w pełnym słońcu. Śniadanie w namiocie poranna toaleta i zwijamy nasz mały bałagan:
Ruszamy na plażę zrobić sobie zdjęcie. Nasze rowery podczas odpoczynku na plaży:
Pogoda jak widać nie zachęcała do kąpieli. Jednak kąpali się morsy oraz ludzie co mają nie równo pod sufitem (ja należałem do tej 2 grupy) być nad morzem, a się nie wykąpać...
Po kąpieli lecimy na gofry, chodziły one za mną od samego wjazdu do Mielna:
Następnym punktem dnia dzisiejszego był pójście do Kościoła. Problemem był fakt, że chciało nam się bardzo do toalety, a ksiądz przedłużał...
Po mszy szybko do toalety i nadszedł czas powrotu. Do Koszalina prowadzi ścieżka o której wcześniej wspomniałem:
W samym Koszalinie robimy zakupy do pociągu do biedronki i od razu na dworzec. Czekając na odjazd:
Początkowo mieliśmy pełen komfort jazdy:
My nasze dwa rowery i nic więcej. Takie podróże lubię. Tak też było do Piły. Po Pile było tak:
W Poznaniu lądujemy po 22. Jadę odprowadzić Martę. Przerwa przymusowa na przejeździe kolejowym:
Po odwiezieniu Marty wracam do domu. Wiało, strasznie wiało. Prawie zrobiłem przerwę w Luboniu bo już nie mogłem.
Dwa słowa podsumowania. Wyprawa zakończona pełnym sukcesem. Dziękuję kochanie za wspólne spędzone te 4 dni. Przy podróżowaniu z ukochaną nawet zła pogoda nie stoi na przeszkodzie aby mieć uśmiech na twarzy. Po sesji jedziemy jeszcze raz może tym razem nie nad morze! :)
Wstajemy rano pogoda nie rozpieszcza, nie uda nam się pospacerować po plaży w pełnym słońcu. Śniadanie w namiocie poranna toaleta i zwijamy nasz mały bałagan:
Ruszamy na plażę zrobić sobie zdjęcie. Nasze rowery podczas odpoczynku na plaży:
Pogoda jak widać nie zachęcała do kąpieli. Jednak kąpali się morsy oraz ludzie co mają nie równo pod sufitem (ja należałem do tej 2 grupy) być nad morzem, a się nie wykąpać...
Po kąpieli lecimy na gofry, chodziły one za mną od samego wjazdu do Mielna:
Następnym punktem dnia dzisiejszego był pójście do Kościoła. Problemem był fakt, że chciało nam się bardzo do toalety, a ksiądz przedłużał...
Po mszy szybko do toalety i nadszedł czas powrotu. Do Koszalina prowadzi ścieżka o której wcześniej wspomniałem:
W samym Koszalinie robimy zakupy do pociągu do biedronki i od razu na dworzec. Czekając na odjazd:
Początkowo mieliśmy pełen komfort jazdy:
My nasze dwa rowery i nic więcej. Takie podróże lubię. Tak też było do Piły. Po Pile było tak:
W Poznaniu lądujemy po 22. Jadę odprowadzić Martę. Przerwa przymusowa na przejeździe kolejowym:
Po odwiezieniu Marty wracam do domu. Wiało, strasznie wiało. Prawie zrobiłem przerwę w Luboniu bo już nie mogłem.
Dwa słowa podsumowania. Wyprawa zakończona pełnym sukcesem. Dziękuję kochanie za wspólne spędzone te 4 dni. Przy podróżowaniu z ukochaną nawet zła pogoda nie stoi na przeszkodzie aby mieć uśmiech na twarzy. Po sesji jedziemy jeszcze raz może tym razem nie nad morze! :)
Nad morze! Dzień trzeci :)
Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano:05.06.2013Kategoria 0-50km, Czerwcówka 2013, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 49.51 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:52 | km/h: | 17.27 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień trzeci nie był tak łaskawy jak 2 i nie obudził nas słońcem. Co gorsza o 5 nad ranem jeszcze padał deszcz. Jednak koło 8 już nie padało spokojnie ugotowaliśmy mleczko:
Płatki lepiej smakują z ciepłym mlekiem. Po śniadaniu zwijamy nasz podróżniczy grajdołek:
Wyjeżdżamy koło 11.30. Dzisiaj nie mamy dużo do przejechania. Jednak trochę podjazdów było. Marta dawała radę na wszystkich bez wyjątku:
W samym Koszalinie jedziemy na dworzec PKP. Kupujemy bilety i udajemy się do Maca gdzie spotykamy się z Mateuszem. Robimy sobie sweet focie z coca-colą:
Ruszamy do Mielna. Z Koszalina jest ładna ścieżka rowerowa. To właśnie nią szybko docieramy do morza:
Udajemy się na rybkę. Tradycyjnie jedziemy do Unieścia na ciepłego wędzonego dorsza! Potem pojechaliśmy na pole namiotowe. Nikogo nie było myśleliśmy, że jest zamknięte. Okazało się iż jest czynne jednak nikogo nie ma z wczasowiczów. Potem spacer brzegiem morza. Próbowałem zobaczyć jakiś statek, ale widoczność była za słaba:
Udajemy się na zakupy na kolacje do polo marketu. Powrót ciężki, dużo ciężkich zakupów :P
Na kolacje szef kuchni poleca gołąbeczki ze słoiczka:
Bardzo udany dzień dziecka! :)
Płatki lepiej smakują z ciepłym mlekiem. Po śniadaniu zwijamy nasz podróżniczy grajdołek:
Wyjeżdżamy koło 11.30. Dzisiaj nie mamy dużo do przejechania. Jednak trochę podjazdów było. Marta dawała radę na wszystkich bez wyjątku:
W samym Koszalinie jedziemy na dworzec PKP. Kupujemy bilety i udajemy się do Maca gdzie spotykamy się z Mateuszem. Robimy sobie sweet focie z coca-colą:
Ruszamy do Mielna. Z Koszalina jest ładna ścieżka rowerowa. To właśnie nią szybko docieramy do morza:
Udajemy się na rybkę. Tradycyjnie jedziemy do Unieścia na ciepłego wędzonego dorsza! Potem pojechaliśmy na pole namiotowe. Nikogo nie było myśleliśmy, że jest zamknięte. Okazało się iż jest czynne jednak nikogo nie ma z wczasowiczów. Potem spacer brzegiem morza. Próbowałem zobaczyć jakiś statek, ale widoczność była za słaba:
Udajemy się na zakupy na kolacje do polo marketu. Powrót ciężki, dużo ciężkich zakupów :P
Na kolacje szef kuchni poleca gołąbeczki ze słoiczka:
Bardzo udany dzień dziecka! :)