Nad morze! Dzień czwarty :)
Niedziela, 2 czerwca 2013 | dodano:07.06.2013Kategoria 0-50km, Czerwcówka 2013, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień powrotu do domu. Szkoda, mimo pogody takie wyjazdy są fajne :)
Wstajemy rano pogoda nie rozpieszcza, nie uda nam się pospacerować po plaży w pełnym słońcu. Śniadanie w namiocie poranna toaleta i zwijamy nasz mały bałagan:
Ruszamy na plażę zrobić sobie zdjęcie. Nasze rowery podczas odpoczynku na plaży:
Pogoda jak widać nie zachęcała do kąpieli. Jednak kąpali się morsy oraz ludzie co mają nie równo pod sufitem (ja należałem do tej 2 grupy) być nad morzem, a się nie wykąpać...
Po kąpieli lecimy na gofry, chodziły one za mną od samego wjazdu do Mielna:
Następnym punktem dnia dzisiejszego był pójście do Kościoła. Problemem był fakt, że chciało nam się bardzo do toalety, a ksiądz przedłużał...
Po mszy szybko do toalety i nadszedł czas powrotu. Do Koszalina prowadzi ścieżka o której wcześniej wspomniałem:
W samym Koszalinie robimy zakupy do pociągu do biedronki i od razu na dworzec. Czekając na odjazd:
Początkowo mieliśmy pełen komfort jazdy:
My nasze dwa rowery i nic więcej. Takie podróże lubię. Tak też było do Piły. Po Pile było tak:
W Poznaniu lądujemy po 22. Jadę odprowadzić Martę. Przerwa przymusowa na przejeździe kolejowym:
Po odwiezieniu Marty wracam do domu. Wiało, strasznie wiało. Prawie zrobiłem przerwę w Luboniu bo już nie mogłem.
Dwa słowa podsumowania. Wyprawa zakończona pełnym sukcesem. Dziękuję kochanie za wspólne spędzone te 4 dni. Przy podróżowaniu z ukochaną nawet zła pogoda nie stoi na przeszkodzie aby mieć uśmiech na twarzy. Po sesji jedziemy jeszcze raz może tym razem nie nad morze! :)
Wstajemy rano pogoda nie rozpieszcza, nie uda nam się pospacerować po plaży w pełnym słońcu. Śniadanie w namiocie poranna toaleta i zwijamy nasz mały bałagan:
Ruszamy na plażę zrobić sobie zdjęcie. Nasze rowery podczas odpoczynku na plaży:
Pogoda jak widać nie zachęcała do kąpieli. Jednak kąpali się morsy oraz ludzie co mają nie równo pod sufitem (ja należałem do tej 2 grupy) być nad morzem, a się nie wykąpać...
Po kąpieli lecimy na gofry, chodziły one za mną od samego wjazdu do Mielna:
Następnym punktem dnia dzisiejszego był pójście do Kościoła. Problemem był fakt, że chciało nam się bardzo do toalety, a ksiądz przedłużał...
Po mszy szybko do toalety i nadszedł czas powrotu. Do Koszalina prowadzi ścieżka o której wcześniej wspomniałem:
W samym Koszalinie robimy zakupy do pociągu do biedronki i od razu na dworzec. Czekając na odjazd:
Początkowo mieliśmy pełen komfort jazdy:
My nasze dwa rowery i nic więcej. Takie podróże lubię. Tak też było do Piły. Po Pile było tak:
W Poznaniu lądujemy po 22. Jadę odprowadzić Martę. Przerwa przymusowa na przejeździe kolejowym:
Po odwiezieniu Marty wracam do domu. Wiało, strasznie wiało. Prawie zrobiłem przerwę w Luboniu bo już nie mogłem.
Dwa słowa podsumowania. Wyprawa zakończona pełnym sukcesem. Dziękuję kochanie za wspólne spędzone te 4 dni. Przy podróżowaniu z ukochaną nawet zła pogoda nie stoi na przeszkodzie aby mieć uśmiech na twarzy. Po sesji jedziemy jeszcze raz może tym razem nie nad morze! :)