Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 1068.34 km (w terenie 215.00 km; 20.12%) |
Czas w ruchu: | 44:28 |
Średnia prędkość: | 24.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.50 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 76.31 km i 3h 10m |
Więcej statystyk |
Dzień Dziecka- dzień 1 :)
Czwartek, 31 maja 2012 | dodano:04.06.2012Kategoria Ze zdjęciami, 50-100km
Km: | 79.90 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 04:31 | km/h: | 17.69 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Pierwszy wyjazd z sakwami w tym roku. Może dystans nie powala, może ilość dni i czas spędzony nie jest jakiś wielki. Jednak ważne jest fakt, iż udało mi się wyjechać na taki wyjazd z Martą. Sam pomysł narodził się w niedziele jak byliśmy u mojej babci w Budziszewicach. Do głowy przyszedł mi pomysł odwiedzenie kuzynostwa rowerami. Zaproponowałem Marcie taki wyjazd. Początkowo nie była chętna z racji na odległość jaką musieliśmy pokonać, ale w końcu dała się namówić.
W sam dzień wyjazdu jestem u Marty parę minut po 11. Wrzucamy jej rzeczy do sakwy i ruszamy. Początkowo chodnikami przedzieramy przez Poznań. W miedzy czasie Marta wychodzi z propozycją, że robimy przerwy co 10km. Zaskoczyła mnie trochę nie powiem. Jej dotychczasowy rekord to było ok 35 km. Podczas tego wyjazdu miała ponad godzinną przerwę u koleżanki. Tak więc jak było umówione po 10 km stajemy pod skelepem za przejazdem kolejowym.
W sklepie kupujemy po lodzie i drożdżowce. Po niecałych około 10 minutach jedziemy dalej. Dwa podjazdy jakie na tej trasie występują Marta pokonuje bez zatrzymania się. Jedziemy dobrze mi znaną trasą przez Biedrusko. W miedzy czasie Marta bije swój rekord prędkość na jednej z górek. Ruch na tym odcinku też był całkiem spory. Po ponad 20 km robimy drugą przerwę w sklepie w Biedrusku. Tam zakupujemy wodę i całkiem szybko ruszamy w dalszą trasę. Przecinamy Wartę w Promnicach. Przejeżdżamy przez nieczynną obwodnicę Murowanej Gośliny i zatrzymujemy się w biedronce. Tam robię zakupy. Tym razem więcej jedzenia, niż picia w miedzy czasie przychodzi koleżanka Marty. Chwila rozmowy konsumpcji zakupionych pyszności biedronkowych i czas w dalszą drogę. Za Murowaną jest bardzo ładna ścieżka rowerowa którą docieramy do rozwidlenia na Rogoźno i Skoki. My jednak lecimy mniej uczęszczaną drogą na Rogoźno. Po kilku km za Długą Gośliną skręcamy na Łoskoń Stary, gdzie się kończy już asfalt. Robimy sobie przerwę:
Ten odcinek dla Marty był najgorszy w sumie jej się nie dziwie. Piach tarka i kamienie to nie jest sprzyjające podłoże do jazdy po tylu kilometrach. Dojeżdżamy do Budziszewic. I na krzyżówce podejmujemy decyzję, że jedziemy po moje kuzynostwo, które właśnie wraca ze szkoły. Idealnie można rzecz czasowo się zgraliśmy. W czwórkę jedziemy już do domu:
Po przybyciu i zjedzeniu czegoś konkretnego poszedłem rozbić namiot w celu sprawdzenia w jakim jest stanie. Ostatni raz był używany podczas wyprawy na Hel z zeszłym roku. Nie jest najgorzej:
Potem poszliśmy na spacer. W miedzy czasie urodził się pomysł, aby pojechać na pizzę. Jednak Marta miała dość roweru na dziś i Patrycji też się nie chciało, więc pojechałem po nią sam z kuzynem. Udało mi się dowieź ją całą i zdrową:
Tak właśnie minął dzień pierwszy. Gratulacje dla Marty, w końcu zrobiła ponad 45km z czasem rzeczywistym około 4h :) Jestem z niej naprawdę dumny. Jeśli nie zniechęci się będą z niej ,,ludzie" no bardziej rowerzyści :P
W sam dzień wyjazdu jestem u Marty parę minut po 11. Wrzucamy jej rzeczy do sakwy i ruszamy. Początkowo chodnikami przedzieramy przez Poznań. W miedzy czasie Marta wychodzi z propozycją, że robimy przerwy co 10km. Zaskoczyła mnie trochę nie powiem. Jej dotychczasowy rekord to było ok 35 km. Podczas tego wyjazdu miała ponad godzinną przerwę u koleżanki. Tak więc jak było umówione po 10 km stajemy pod skelepem za przejazdem kolejowym.
W sklepie kupujemy po lodzie i drożdżowce. Po niecałych około 10 minutach jedziemy dalej. Dwa podjazdy jakie na tej trasie występują Marta pokonuje bez zatrzymania się. Jedziemy dobrze mi znaną trasą przez Biedrusko. W miedzy czasie Marta bije swój rekord prędkość na jednej z górek. Ruch na tym odcinku też był całkiem spory. Po ponad 20 km robimy drugą przerwę w sklepie w Biedrusku. Tam zakupujemy wodę i całkiem szybko ruszamy w dalszą trasę. Przecinamy Wartę w Promnicach. Przejeżdżamy przez nieczynną obwodnicę Murowanej Gośliny i zatrzymujemy się w biedronce. Tam robię zakupy. Tym razem więcej jedzenia, niż picia w miedzy czasie przychodzi koleżanka Marty. Chwila rozmowy konsumpcji zakupionych pyszności biedronkowych i czas w dalszą drogę. Za Murowaną jest bardzo ładna ścieżka rowerowa którą docieramy do rozwidlenia na Rogoźno i Skoki. My jednak lecimy mniej uczęszczaną drogą na Rogoźno. Po kilku km za Długą Gośliną skręcamy na Łoskoń Stary, gdzie się kończy już asfalt. Robimy sobie przerwę:
Ten odcinek dla Marty był najgorszy w sumie jej się nie dziwie. Piach tarka i kamienie to nie jest sprzyjające podłoże do jazdy po tylu kilometrach. Dojeżdżamy do Budziszewic. I na krzyżówce podejmujemy decyzję, że jedziemy po moje kuzynostwo, które właśnie wraca ze szkoły. Idealnie można rzecz czasowo się zgraliśmy. W czwórkę jedziemy już do domu:
Po przybyciu i zjedzeniu czegoś konkretnego poszedłem rozbić namiot w celu sprawdzenia w jakim jest stanie. Ostatni raz był używany podczas wyprawy na Hel z zeszłym roku. Nie jest najgorzej:
Potem poszliśmy na spacer. W miedzy czasie urodził się pomysł, aby pojechać na pizzę. Jednak Marta miała dość roweru na dziś i Patrycji też się nie chciało, więc pojechałem po nią sam z kuzynem. Udało mi się dowieź ją całą i zdrową:
Tak właśnie minął dzień pierwszy. Gratulacje dla Marty, w końcu zrobiła ponad 45km z czasem rzeczywistym około 4h :) Jestem z niej naprawdę dumny. Jeśli nie zniechęci się będą z niej ,,ludzie" no bardziej rowerzyści :P
Do Poznania
Środa, 30 maja 2012 | dodano:30.05.2012Kategoria 0-50km
Km: | 26.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 25.12 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Jak w tytule :)
Buk wita !
Środa, 30 maja 2012 | dodano:30.05.2012Kategoria 50-100km
Km: | 50.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 32.49 |
Pr. maks.: | 43.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Miałem dzisiaj się wybrać w jakąś dalszą trasę od rańca, ale jakoś mi się nie chciało dopiero koło 13.30 wsiadam na szosę i jadę do Buku. Tam chwilę pogadałem z Dawidem zjadłem troszkę pomidorówki i wypiłem kompotu za co dziękuję i pojechałem do domu.
Do Poznania
Wtorek, 29 maja 2012 | dodano:29.05.2012Kategoria 0-50km
Km: | 28.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj zamontowałem sakwy wrzuciłem tam parę rzeczy i koło 20 pojechałem się przejechać do Poznania. Posiedziałem chwilę u Marty pojechałem później do Szczesia. Spotkałem się ze znajomymi i koło 23 ruszyłem do domu.
Licznik mi nie dział dane wspinane mniej więcej na oko.
Licznik mi nie dział dane wspinane mniej więcej na oko.
Szkoła
Poniedziałek, 28 maja 2012 | dodano:29.05.2012Kategoria 0-50km
Km: | 49.40 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 17.03 |
Pr. maks.: | 35.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
mimo to, że jestem po maturach do szkoły trzeba jeździć. Trasa do szkoły tradycyjną drogą. Po szkolę do Marty i razem rowerkiem przejechaliśmy się na Dębięc. Tam przerwa i dalej przez Luboń i Szachty do domu. Posiedziałem u niej chwilę i koło 20 już wracam do domu.
Do Poznania
Piątek, 25 maja 2012 | dodano:28.05.2012Kategoria 0-50km
Km: | 25.50 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 20.13 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wyjechałem o 20 do kuzyna na Bułgarską. Przyjechałem koło 20.45 posiedziałem chwilę pogadałem z Mikołajem i Agatą. Dałem im co miałem dać i pojechałem na Raszyn po Wojtusia. Jeszcze małe zakupy na piątkowy wieczór i spokojnym tempem do domciu.
Szosowy rekord sezonu,
Czwartek, 24 maja 2012 | dodano:24.05.2012Kategoria 200-300km
Km: | 229.20 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 08:35 | km/h: | 26.70 |
Pr. maks.: | 51.10 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
bo terenowy mam większy.
Trasa w sumie spontaniczna dowiedziałem się o niej wczoraj o 22 przy rozmowie z barasam. Wstaje 6.30 rano jem 3 kromki chleba, piję herbatę robię sobie bidon izotonika i 7 z minutami ruszam na Maltę. Jestem koło 7.50 ze średnią 30.5. Po chwili przyjechał Bartek i czekając na Roberta robimy 2 kółka wokół Malty. Przyjechał Robert chwila rozmowy i ruszamy na Tulce. Niestety początek był troszkę pechowy. Baras rozwalił mocowanie sakwy. Naprawa około 10 min. Po dosłownie 10m Robert wjechał w słupek skrzywił koło naprawa hamulcy 15 min. Po tych początkowych przygodach w końcu udaję nam się ruszyć w trasę. Do Tulec docieramy bez większych problemów. Z racji tego, że ja jechałem na szosie to cały czas prowadziłem. Pomysł już mi się nie spodobał za Tulcami, gdzie to można spokojnie powiedzieć mieliśmy niezły wicher prosto w twarz. No nic jechać trzeba. Oto moi towarzysze:
Dalej kierujemy się na Kostrzyn. Postanowiłem wjechać na nową nieznaną mi drogę. Jak się później okazało to jest nowa S5. Na owej drodze chwila przerwy na batonika i siku i jazda dalej. Po chwili zjechaliśmy z S5 bo nas jakiś pan wyprosił tylko po to aby po chwili wjechać z powrotem:
Po paru kilometrach zjeżdżamy na Czerniejewo. Ta droga mi się wyjątkowo podobała. W miarę dobry asfalt las i piękny zapach. Tak sobie dojeżdżamy do Czerniejewa, gdzie robimy postój. Małe zakupy konsumpcja, na ławce obok fotka kościoła:
I lecimy dalej. Tu spokojnie mogę powiedzieć, że to był najgorszy odcinek podczas całej trasy. Ja sam na szosię nie mogłem jechać więcej niż 23-24km/h. Wiało jak nie wiem co! Nawet po pewnym czasie chciałem zawrócić. Przy takim wietrze w plecy to chyba ze spokojem jechałbym ze 45km/h. Jednak się nie poddajemy jedziemy dalej. Ja się zatrzymuję chwile na siku. Przy okazji robię fotkę szosy:
Dojeżdżamy do Witkowa, gdzie uzupełniamy zapasy w najlepszym sklepie pod słońcem - nie zawodna biedronka! Dalej to już tylko formalność do naszego celu czyli około 10km do Powidza. W samym Powidzu jedziemy na plaże siedzimy sobie około 30-40 min i w drogę powrotną. Napełnieni optymizmem, że będzie z wiatrem. Pierwsze 25-30 km do Gniezna do wiatr boczny. Jednak bardziej tylny niż przedni. W Gnieźnie przerwa pod UAMemem:
Spotkałem tam 2 koleżanki z gim. Nie spodziewałbym się totalnie tego. One mnie jeszcze do sklepu wysyłały. Ja na to nie mam już 150km przejechane nie chce mi się ;p Po zjedzeniu praktycznie resztek jedzenia ruszamy w kierunku Poznania. I właśnie od tej chwili czuję moc tego wiatru. Bez żadnego wysiłku jedziemy sobie spokojnie 40km/h, a mamy już przejechane po 150km. Tak więc lecimy z jedną mała przerwą na siku na 25km przed Poznaniem:
Do Kobylnicy, gdzie się zatrzymujemy w żabce na małe jedzonko i lecimy dalej. Przejazd przez sam Poznań w sumie gładko i przyjemnie. W miedzy czasie odłącza Robert. Ja jadę odprowadzić Bartka i jadę na chwilę do Szczesia pochwalić się nowo nabytą opalenizną kolarską. Od Szczesia do domu cały czas powyżej 35km/h. No na zakrętach 90 stopni było trochę wolniej.
Do domu przyjechałem coś koło 20. Powiem tak nie wiem dlaczego, ale nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony?! Dzięki panowie za wyjazd i następnym razem jestem chętny na takie propozycje!
Trasa w sumie spontaniczna dowiedziałem się o niej wczoraj o 22 przy rozmowie z barasam. Wstaje 6.30 rano jem 3 kromki chleba, piję herbatę robię sobie bidon izotonika i 7 z minutami ruszam na Maltę. Jestem koło 7.50 ze średnią 30.5. Po chwili przyjechał Bartek i czekając na Roberta robimy 2 kółka wokół Malty. Przyjechał Robert chwila rozmowy i ruszamy na Tulce. Niestety początek był troszkę pechowy. Baras rozwalił mocowanie sakwy. Naprawa około 10 min. Po dosłownie 10m Robert wjechał w słupek skrzywił koło naprawa hamulcy 15 min. Po tych początkowych przygodach w końcu udaję nam się ruszyć w trasę. Do Tulec docieramy bez większych problemów. Z racji tego, że ja jechałem na szosie to cały czas prowadziłem. Pomysł już mi się nie spodobał za Tulcami, gdzie to można spokojnie powiedzieć mieliśmy niezły wicher prosto w twarz. No nic jechać trzeba. Oto moi towarzysze:
Dalej kierujemy się na Kostrzyn. Postanowiłem wjechać na nową nieznaną mi drogę. Jak się później okazało to jest nowa S5. Na owej drodze chwila przerwy na batonika i siku i jazda dalej. Po chwili zjechaliśmy z S5 bo nas jakiś pan wyprosił tylko po to aby po chwili wjechać z powrotem:
Po paru kilometrach zjeżdżamy na Czerniejewo. Ta droga mi się wyjątkowo podobała. W miarę dobry asfalt las i piękny zapach. Tak sobie dojeżdżamy do Czerniejewa, gdzie robimy postój. Małe zakupy konsumpcja, na ławce obok fotka kościoła:
I lecimy dalej. Tu spokojnie mogę powiedzieć, że to był najgorszy odcinek podczas całej trasy. Ja sam na szosię nie mogłem jechać więcej niż 23-24km/h. Wiało jak nie wiem co! Nawet po pewnym czasie chciałem zawrócić. Przy takim wietrze w plecy to chyba ze spokojem jechałbym ze 45km/h. Jednak się nie poddajemy jedziemy dalej. Ja się zatrzymuję chwile na siku. Przy okazji robię fotkę szosy:
Dojeżdżamy do Witkowa, gdzie uzupełniamy zapasy w najlepszym sklepie pod słońcem - nie zawodna biedronka! Dalej to już tylko formalność do naszego celu czyli około 10km do Powidza. W samym Powidzu jedziemy na plaże siedzimy sobie około 30-40 min i w drogę powrotną. Napełnieni optymizmem, że będzie z wiatrem. Pierwsze 25-30 km do Gniezna do wiatr boczny. Jednak bardziej tylny niż przedni. W Gnieźnie przerwa pod UAMemem:
Spotkałem tam 2 koleżanki z gim. Nie spodziewałbym się totalnie tego. One mnie jeszcze do sklepu wysyłały. Ja na to nie mam już 150km przejechane nie chce mi się ;p Po zjedzeniu praktycznie resztek jedzenia ruszamy w kierunku Poznania. I właśnie od tej chwili czuję moc tego wiatru. Bez żadnego wysiłku jedziemy sobie spokojnie 40km/h, a mamy już przejechane po 150km. Tak więc lecimy z jedną mała przerwą na siku na 25km przed Poznaniem:
Do Kobylnicy, gdzie się zatrzymujemy w żabce na małe jedzonko i lecimy dalej. Przejazd przez sam Poznań w sumie gładko i przyjemnie. W miedzy czasie odłącza Robert. Ja jadę odprowadzić Bartka i jadę na chwilę do Szczesia pochwalić się nowo nabytą opalenizną kolarską. Od Szczesia do domu cały czas powyżej 35km/h. No na zakrętach 90 stopni było trochę wolniej.
Do domu przyjechałem coś koło 20. Powiem tak nie wiem dlaczego, ale nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony?! Dzięki panowie za wyjazd i następnym razem jestem chętny na takie propozycje!
Tak O!
Wtorek, 22 maja 2012 | dodano:25.05.2012Kategoria 0-50km
Km: | 27.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:06 | km/h: | 24.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Odwieź Macieja na trening na Dębiec i do domu.
Szosa ciąg dalszy.
Poniedziałek, 21 maja 2012 | dodano:21.05.2012Kategoria 50-100km
Km: | 57.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 30.82 |
Pr. maks.: | 46.10 | Temperatura: | 32.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Na początku powiem, że też chciałem zrobić dzisiaj jakąś setkę jednak nie udało się. Pojechałem do kuzynki naprawić jej dętkę. Zajęło mi to chwilę, a jeszcze z rok temu potrafiłem się przy takim zadaniu męczyć. Chwilę czasu na pogaduchy już mam jechać w trasę, a tu tata dzwoni informując mnie abym odebrał samochód. Nie spodobał mi się ten pomysł. Jednak mus to mus. Jadę na rataję robię kółko wokół Malty i lecę po samochód. Rower na pakę i wio passatem w stroju rowerowym i co lepsze w butach SPD-SL :) Śmiesznie się jechało. Pojechałem po mamę tam musiałem z 40 min czekać. No i wracamy do domu. Oczywiście bez wstąpienia do Piotra i Pawła się nie odbyło. Wróciłem do domu. Zjadłem obiad i wyciągnąłem rower. Miałem przejechane 30km więc zrobiłem sobie taka małą pętle po okolicznych wioskach:Dom-Komorniki-Plewiska-Gołuski-Palędzie-Dopiewiec-Trzcielin-Konarzewo-Chomęcice-Dom.
Szosowo setkowo.
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012Kategoria 100-200km
Km: | 111.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:28 | km/h: | 32.11 |
Pr. maks.: | 59.10 | Temperatura: | 34.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Miałem dzisiaj rano koło 8 wyjechać na jakąś 200 setkę, ale po wczorajszej wizycie u kuzyna nie miałem jakoś mocy od rana wstać. Na 11 do kościoła szybko obiad i deser który już jadłem w stroju rowerowym. Wyjeżdżam koło parę min po 14. Początkowo jadę na Górczyn do Marty. Porozmawialiśmy z dobrą godzinę i już ruszam w prawdziwą wycieczkę. Jadę w kierunku Obornik. Jedzie się dobrze myślałem, żeby od razu jechać na Oborniki, w Złotnikach jednak odbijam na poligon. Przejeżdżam bardzo szybko i dojeżdżam do obwodnicy która jest jeszcze zamknięta:
Obwodnica:
Postanowiłem ruszyć tą obwodnicą. Dojechałem do ronda między Murowaną, a Obornikami i od razu ruszam na Oborniki. Jedzie się całkiem dobrze, średnia w Obornikach wynosiła prawie 34km/h. W samym mieście robię przerwę pod lidlem, gdzie akurat przerwę miały jakieś koszykarki albo siatkarki. Nie wiem w każdym bądź razie dziewczyny związene ze sportem. Pilnując mi roweru sprawdziły mój licznik. Nie mogły uwierzyć jak zrobiłem 60 kilka km w niecałe 2h :P Chwila rozmowy i jadę dalej na Poznań. Tu się zaczęła walka z dość konkretnym wiatrem. Musiałem sobie zrobić przerwę. Odpoczywający kellys na DK11:
Przy okazji stanąłem koło miejsca gdzie jeździły sobie czołgi:
Dalej już tylko Złotniki Kiekrz Wysogotowo Plewiska Komorniki i dom. Te ostanie km jechało się na prawdę ciężko. Pierwszy raz się tak zmęczyłem na rowerze w tym roku. Nawet po zeszłotygodniowej niedzieli nie byłem tak wyczerpany!
Obwodnica:
Postanowiłem ruszyć tą obwodnicą. Dojechałem do ronda między Murowaną, a Obornikami i od razu ruszam na Oborniki. Jedzie się całkiem dobrze, średnia w Obornikach wynosiła prawie 34km/h. W samym mieście robię przerwę pod lidlem, gdzie akurat przerwę miały jakieś koszykarki albo siatkarki. Nie wiem w każdym bądź razie dziewczyny związene ze sportem. Pilnując mi roweru sprawdziły mój licznik. Nie mogły uwierzyć jak zrobiłem 60 kilka km w niecałe 2h :P Chwila rozmowy i jadę dalej na Poznań. Tu się zaczęła walka z dość konkretnym wiatrem. Musiałem sobie zrobić przerwę. Odpoczywający kellys na DK11:
Przy okazji stanąłem koło miejsca gdzie jeździły sobie czołgi:
Dalej już tylko Złotniki Kiekrz Wysogotowo Plewiska Komorniki i dom. Te ostanie km jechało się na prawdę ciężko. Pierwszy raz się tak zmęczyłem na rowerze w tym roku. Nawet po zeszłotygodniowej niedzieli nie byłem tak wyczerpany!