Poznań - Hel w jeden dzień :)
Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:30.06.2013Kategoria 400 i w góre :), Ze zdjęciami
Km: | 439.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 16:23 | km/h: | 26.81 |
Pr. maks.: | 67.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Czyli jak się jeździ w Wielkopolsce! :)
Kolejna część treningu do wyprawy rowerowej zakończona sukcesem. Wszystko zaczęło się od Kołobrzegu. Tam też postanowiliśmy podnieść poprzeczkę. Padło również nad morze tym razem Hel. Rzuciliśmy info na forumrowerowe.org i w piątek o 17 na rondzie Śródka zjawiło się 5 śmiałków. Ruszamy mocnym tempem. W Murowanej Goślinie wjeżdżamy na loda. Trasa remontowana na Skoki i Wągrowiec mija sprawnie, nie musimy czekać na światłach wahadłowych. W samym Wągrowcu robimy pierwszą porządną przerwę. Tam też dołącza do nas Tomek, który przyjechał z Witkowa:
Robimy ostatnie wieczorne zakupy i lecimy dalej na Nakło. Trasa znana mi z wyjazdu z bratem i sąsiadem w 2011 również na Hel. Także tym razem robię za małego przewodnika. W miedzy czasie pada pierwsza setka i mijamy województwo:
Czujemy, że to będzie zimna noc. Przerwy robimy co 40km. Zaczyna się robić zimno i ciemno. Każdy postój wiąże się z chłodnym startem, czasami jednak trzeba zrobić ,,sik-pauze":
Pogoda dopisuje nie wieje, nie pada jedynie jest chłodno. Mijamy woj. Pomorskie:
Mamy prawie 200km w nogach, no już prawie połowa. W Chojnicach robimy postój na BP, aby wypić ciepłą herbatkę. Powoli zaczyna świtać. Jednak temperatura cały czas spada. Mijamy Brusy, jedziemy terenami dobrze mi znanymi. Poranna mgła jeszcze bardziej obniża temperaturę. W takich momentach żałuję, że nie wygospodarowałem trochę miejsca na długie rękawiczki:
Temperatura spadała do 6 stopni, wtedy nawet marzły nam stopy. Zdecydowanie przydały by się ochraniacze na buty. W tym miejscu musimy zrobić przerwę techniczną. Znaleźliśmy zabudowany przystanek. Spędziliśmy tam jakieś 40min czekając aż bardziej wyjdzie słońce. Ruszamy dalej jednak za ciepło nie jest. W Kościerzynie przerwa na Orlenie aby zjeść coś ciepłego. Nareszcie w pełni wyszło słońce i się zrobiło ładnie ciepło i przyjemnie:
W Wejherowie przerwa na zakupy. I jedziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się podjazd prawie jak w górach. W pasy w górę jeden w dół zaczynamy wątpić czy aby na pewno nad morze jedziemy. Jednak jak każdy dobrze wie po każdym podjeździe jest zjazd. Tam też biję rekord prędkości dnia dzisiejszego. We Władysławowie przerwa na lodzika i ruszamy dalej na Hel. W miedzy czasie, a dokładnie po 21.5h pada u mnie 400km:
Tak jeszcze parę km i jesteśmy. Dojechaliśmy na HEL!!! Było co kręcić:
Jako pierwsze jedziemy kupić bilety na prom powrotny. Kolejka rowerzystów:
Dalej to oczywiście plażą, piwko i kąpiel:
A i czasu na rybkę musiało starczyć:
Na promie zwycięskie piwko i ja wykorzystuję te 2 h i idę się zdrzemnąć. Zanim poszedłem spać trzeba było zrobić fotkę:
Prom był delikatnie opóźniony dlatego czym prędzej wyskakujemy z niego i będziemy na dworzec. W tym miejscu muszę się trochę rozpisać. Jeździłem już trochę PKP. Raz było lepiej raz gorzej, czasami w ogóle nie zostałem wpuszczony do pociągu. Czułem, że tym razem też będą jaja. Było nas 6 ja Bartek i Przemo kupiliśmy już bilety w Poznaniu. Michał, Mateusz i Tomek nie mieli biletów. W Gdańsku im pani nie sprzedała, powiedziała im że mają się dogadać z konduktorem. Podjechał pociąg. Za każdym razem rowery pakowaliśmy na samym końcu pociągu. Tam nas wpuścić nie chcieli bo były kuszetki. Pojechaliśmy zatem do ostatniego ,,normalnego" wagonu. W naszą stronę prawie, że biegł konduktor. Całe szczęście udało się wszystkim wejść. Coś powiedział i na końcu dodał: ,,Przecież was nie wyrzucę." To było już dziwne. Rowery wpakowaliśmy do 2 przedziałów. W końcu przyszedł konduktor. My już wypiliśmy po piwku. Jako pierwsze pochwalił nas, że sobie poradziliśmy z rowerami. Przyszedł czas kupowania biletów. Jak się kupuję u Konduktora jest dodatkowo 10zł ten jednak zaoferował, że zrobi bilet z Gdańska Oliwa tam nie ma kasy, więc nie będzie trzeba dopłacać tych 10zł. To był najmilszy konduktor jakiego wiedziałem. Świętowanie w pociągu również miało miejsce:
Potem trochę snu i o 2.30 jesteśmy w Poznaniu. Dojazd do domu w lekkiej mżawce z słuchawkami w uszach. W domu ląduje po 3.
Dzięki panowie za wspólny wyjazd. Dwa razy morze było to teraz góry nas czekają. Dzięki wam udał mi się pobić mój rekord o prawie 40km. Czekam na propozycje. Pozdrower!!!
Kolejna część treningu do wyprawy rowerowej zakończona sukcesem. Wszystko zaczęło się od Kołobrzegu. Tam też postanowiliśmy podnieść poprzeczkę. Padło również nad morze tym razem Hel. Rzuciliśmy info na forumrowerowe.org i w piątek o 17 na rondzie Śródka zjawiło się 5 śmiałków. Ruszamy mocnym tempem. W Murowanej Goślinie wjeżdżamy na loda. Trasa remontowana na Skoki i Wągrowiec mija sprawnie, nie musimy czekać na światłach wahadłowych. W samym Wągrowcu robimy pierwszą porządną przerwę. Tam też dołącza do nas Tomek, który przyjechał z Witkowa:
Robimy ostatnie wieczorne zakupy i lecimy dalej na Nakło. Trasa znana mi z wyjazdu z bratem i sąsiadem w 2011 również na Hel. Także tym razem robię za małego przewodnika. W miedzy czasie pada pierwsza setka i mijamy województwo:
Czujemy, że to będzie zimna noc. Przerwy robimy co 40km. Zaczyna się robić zimno i ciemno. Każdy postój wiąże się z chłodnym startem, czasami jednak trzeba zrobić ,,sik-pauze":
Pogoda dopisuje nie wieje, nie pada jedynie jest chłodno. Mijamy woj. Pomorskie:
Mamy prawie 200km w nogach, no już prawie połowa. W Chojnicach robimy postój na BP, aby wypić ciepłą herbatkę. Powoli zaczyna świtać. Jednak temperatura cały czas spada. Mijamy Brusy, jedziemy terenami dobrze mi znanymi. Poranna mgła jeszcze bardziej obniża temperaturę. W takich momentach żałuję, że nie wygospodarowałem trochę miejsca na długie rękawiczki:
Temperatura spadała do 6 stopni, wtedy nawet marzły nam stopy. Zdecydowanie przydały by się ochraniacze na buty. W tym miejscu musimy zrobić przerwę techniczną. Znaleźliśmy zabudowany przystanek. Spędziliśmy tam jakieś 40min czekając aż bardziej wyjdzie słońce. Ruszamy dalej jednak za ciepło nie jest. W Kościerzynie przerwa na Orlenie aby zjeść coś ciepłego. Nareszcie w pełni wyszło słońce i się zrobiło ładnie ciepło i przyjemnie:
W Wejherowie przerwa na zakupy. I jedziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się podjazd prawie jak w górach. W pasy w górę jeden w dół zaczynamy wątpić czy aby na pewno nad morze jedziemy. Jednak jak każdy dobrze wie po każdym podjeździe jest zjazd. Tam też biję rekord prędkości dnia dzisiejszego. We Władysławowie przerwa na lodzika i ruszamy dalej na Hel. W miedzy czasie, a dokładnie po 21.5h pada u mnie 400km:
Tak jeszcze parę km i jesteśmy. Dojechaliśmy na HEL!!! Było co kręcić:
Jako pierwsze jedziemy kupić bilety na prom powrotny. Kolejka rowerzystów:
Dalej to oczywiście plażą, piwko i kąpiel:
A i czasu na rybkę musiało starczyć:
Na promie zwycięskie piwko i ja wykorzystuję te 2 h i idę się zdrzemnąć. Zanim poszedłem spać trzeba było zrobić fotkę:
Prom był delikatnie opóźniony dlatego czym prędzej wyskakujemy z niego i będziemy na dworzec. W tym miejscu muszę się trochę rozpisać. Jeździłem już trochę PKP. Raz było lepiej raz gorzej, czasami w ogóle nie zostałem wpuszczony do pociągu. Czułem, że tym razem też będą jaja. Było nas 6 ja Bartek i Przemo kupiliśmy już bilety w Poznaniu. Michał, Mateusz i Tomek nie mieli biletów. W Gdańsku im pani nie sprzedała, powiedziała im że mają się dogadać z konduktorem. Podjechał pociąg. Za każdym razem rowery pakowaliśmy na samym końcu pociągu. Tam nas wpuścić nie chcieli bo były kuszetki. Pojechaliśmy zatem do ostatniego ,,normalnego" wagonu. W naszą stronę prawie, że biegł konduktor. Całe szczęście udało się wszystkim wejść. Coś powiedział i na końcu dodał: ,,Przecież was nie wyrzucę." To było już dziwne. Rowery wpakowaliśmy do 2 przedziałów. W końcu przyszedł konduktor. My już wypiliśmy po piwku. Jako pierwsze pochwalił nas, że sobie poradziliśmy z rowerami. Przyszedł czas kupowania biletów. Jak się kupuję u Konduktora jest dodatkowo 10zł ten jednak zaoferował, że zrobi bilet z Gdańska Oliwa tam nie ma kasy, więc nie będzie trzeba dopłacać tych 10zł. To był najmilszy konduktor jakiego wiedziałem. Świętowanie w pociągu również miało miejsce:
Potem trochę snu i o 2.30 jesteśmy w Poznaniu. Dojazd do domu w lekkiej mżawce z słuchawkami w uszach. W domu ląduje po 3.
Dzięki panowie za wspólny wyjazd. Dwa razy morze było to teraz góry nas czekają. Dzięki wam udał mi się pobić mój rekord o prawie 40km. Czekam na propozycje. Pozdrower!!!
komentarze
Cześć,
gratulacje super trasy. Mam właśnie pytanie co do trasy, bo planuję podobną, jednak według google maps wskazana przeze mnie trasa ma około 360km. Mógłbyś rzucić jakiś zarys chociaż?
Z góry dzięki
Pozdrawiam
Radek Gość - 18:35 czwartek, 3 września 2015 | linkuj
gratulacje super trasy. Mam właśnie pytanie co do trasy, bo planuję podobną, jednak według google maps wskazana przeze mnie trasa ma około 360km. Mógłbyś rzucić jakiś zarys chociaż?
Z góry dzięki
Pozdrawiam
Radek Gość - 18:35 czwartek, 3 września 2015 | linkuj
Witam
Mam jedno pytanie czy posiadasz zapis trasy jaka pokonaliscie (endemondo/strava itp) ?
Planuje w tym roku przejechać podobna drogę ale gdańska :)
Pozdrawiam Marcin - 12:17 poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | linkuj
Mam jedno pytanie czy posiadasz zapis trasy jaka pokonaliscie (endemondo/strava itp) ?
Planuje w tym roku przejechać podobna drogę ale gdańska :)
Pozdrawiam Marcin - 12:17 poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | linkuj
Super wycieczka i gratuluję pokonanej trasy:) Żałuję, że nie dałem rady, ale z kolanem coraz lepiej. Więc teraz do Zakopanego ? Już w zeszłym roku rozmawialiśmy o tym :D Poznań-Zakopane około 500 km :DD
bysio58 - 18:40 niedziela, 30 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj