Pierwsza 2-setka w sezonie!
Sobota, 11 kwietnia 2015 | dodano:13.04.2015Kategoria 200-300km, TCT, Ze zdjęciami
Km: | 207.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:15 | km/h: | 28.58 |
Pr. maks.: | 47.41 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Jest to zapewne historyczne dla mnie wydarzenie. Mamy dopiero początek kwietnia, ja mam przejechane niespełna 500km w tym roku, a tu taki dystans. Sam pomysł na wycieczkę podrzucił Kuba. Zrobił wydarzenie na stronie TCT i zaprosił ludzi. Problem polegał na krótkim dystansie (ok. 130km) i powrót miał być pociągiem. Zadzwoniłem do Michała. Tak jak myślałem nie oparł się mojej propozycji i również był chętny na powrót rowerem do domu.
Chłopacy spotykają się o 8 na skrzyżowaniu Bułgarskiej/Bukowskiej. Jak już ruszyli dostałem znak iż jest czas na mnie. Zrobiłem sobie zdjęcie i ruszam na spotkanie z 4 osobową ekipą:
Szybki przejazd przez okoliczne wsie. Po drodze zastanawiam się czy ja będę musiał czekać czy oni na mnie. Jednak udało się idealnie wpasować. Bez żadnej przerwy ruszamy w piątkę w kierunku Buku:
Jedziemy po zmianach jeden za jeden. Prędkość koło 32km/h wiatr mocny boczny, ale raczej nie przeszkadza. Przez sam Buk jedziemy niestety przez centrum. Jednak nie robimy przerwy. Ta natomiast nastąpiła w Opalenicy na ryneczku:
Nieźle jak na początek sezonu. 30km dobrym tempem i dopiero pierwsza przerwa. Parę żartów opowiedzianych, parę batonów zjedzonych i ruszamy dalej. Miedzy Opalenicą, a Nowym Tomyślem nie działo się nic specjalnego. Postanowiliśmy wjechać do Nowego Tomyśla na lody, ale jeszcze były nie czynne. Zrobiliśmy przerwę pod biedronką. Na licznikach 50km, my już po 2 przerwie. Wyjeżdżając z tego ładnego miasteczka udało mi się uchwycić wielki kosz wiklinowy:
Kolejny cel Zbąszyń. Trasa wiedzie bardzo ładnymi drogami wojewódzkimi przez las. Temperatura grubo powyżej 20 stopni Celsjusza. W miedzy czasie przerwa na siku. Ja korzystam i ściągam bluzę. Szczerze powiedziawszy uważam, że nie ma co narzekać na polskie drogi:
W samym Zbąszyniu nie robimy przerwy. Jednak za tym miasteczkiem zmieniamy trochę kierunek jazdy i wiatr nam zdecydowanie przeszkadza. Tak więc przymusową przerwę robimy w Kosieczynie na puszkę coli. Przy okazji możemy zobaczyć ładny drewniany kościół z XVw.
Poszedłem zajrzeć do środka. Zaraz za mną przyszedł Michał. Panie które sprzątały trochę się zdziwiły naszą obecnością. Chwilę posiedziałem i poszedłem do chłopaków. Znowu kilka żartów i jedziemy dalej. Po paru kilometrach pada pierwsza setka w tym sezonie:
Wiatr dawał się we znaki. Pod kościołem nie było toalety więc w pobliskim lesie robimy przymusową przerwę. Z Michałem ,,łapiemy" traktor który jedzie idealnie 40km/h. Niestety reszta została, a sam traktor po chwili skręcał. W końcu docieramy zobaczyć lotnisko Babimost. Dla mnie i Michała był to cel naszej wycieczki:
Tutaj robimy długą przerwę. Rozmowy tyczyły się przede wszystkim sprawami związanymi z podróżami, czy to wyprawy rowerowe, czy podróże camperem, czy też wyjazdy służbowe można zaliczyć do podróży i wiele innych. Po posileniu się jedziemy dalej. Kilka kilometrów jeszcze pod wiatr i dojeżdżamy do DK 32. Tam też ostatnie wspólne zdjęcie:
Dominik Kuba i Piotr jadą dalej pod wiatr abym osiągnąć cel, czyli Zieloną Górę. Ja z Michałem ruszam z wiatrem w kierunku Wolsztyna. Rozdzielając się miałem średnią nie całe 26km/h. Tutaj było można poczuć siłę wiatru. Dobrze ponad 120km w nogach i mimo to prędkość nie spadała poniżej 35km/h. Takim właśnie tempem docieramy do Wolsztyna, gdzie robimy przerwę na Fast-Fooda i zakupy w biedronce
Łączny czas przerwy 1h! Prędkość po Wolsztynie wcale nie zmalała cały czas powyżej 33km/h. Planowaliśmy zrobić przerwę po 30 km za Grodziskiem, ale się tak dobrze jechało, że pojechaliśmy dalej. W sumie nic dziwnego, wiatr w plecy i piękny asfalt.
Siku się chciało coraz bardziej, ale kilometrów do mety coraz mniej, a prędkość nadal dobra. Tak też mijamy Stęszew i skręcamy w kierunku Walerianowa. W miedzy czasie pada pierwsze 200km w tym sezonie:
Mieliśmy wjechać do Ani na szybką kawę, ale akurat dzisiaj miała grilla więc załapujemy się na kiełbaskę i ZIMNIE PIWKO!
Po około 30 minutach jadę do domu. Muszę jednak pożyczyć od Ani przednią lampkę bo zapomniałem. I tak dojeżdżam do domu z dystansem 207,02 i średnią prędkością 28,54km/h, co mnie bardzo cieszy jak na 11 kwietnia :)
Dzięki panowie za wspólne kręcenie. Dzięki Michał za naprawdę mocną końcówkę. Te ostatnie 60km bez przerwy z tą prędkością to jest coś! Trzeba działać aby marzenia spełnić na ten rok! :)
Chłopacy spotykają się o 8 na skrzyżowaniu Bułgarskiej/Bukowskiej. Jak już ruszyli dostałem znak iż jest czas na mnie. Zrobiłem sobie zdjęcie i ruszam na spotkanie z 4 osobową ekipą:
Szybki przejazd przez okoliczne wsie. Po drodze zastanawiam się czy ja będę musiał czekać czy oni na mnie. Jednak udało się idealnie wpasować. Bez żadnej przerwy ruszamy w piątkę w kierunku Buku:
Jedziemy po zmianach jeden za jeden. Prędkość koło 32km/h wiatr mocny boczny, ale raczej nie przeszkadza. Przez sam Buk jedziemy niestety przez centrum. Jednak nie robimy przerwy. Ta natomiast nastąpiła w Opalenicy na ryneczku:
Nieźle jak na początek sezonu. 30km dobrym tempem i dopiero pierwsza przerwa. Parę żartów opowiedzianych, parę batonów zjedzonych i ruszamy dalej. Miedzy Opalenicą, a Nowym Tomyślem nie działo się nic specjalnego. Postanowiliśmy wjechać do Nowego Tomyśla na lody, ale jeszcze były nie czynne. Zrobiliśmy przerwę pod biedronką. Na licznikach 50km, my już po 2 przerwie. Wyjeżdżając z tego ładnego miasteczka udało mi się uchwycić wielki kosz wiklinowy:
Kolejny cel Zbąszyń. Trasa wiedzie bardzo ładnymi drogami wojewódzkimi przez las. Temperatura grubo powyżej 20 stopni Celsjusza. W miedzy czasie przerwa na siku. Ja korzystam i ściągam bluzę. Szczerze powiedziawszy uważam, że nie ma co narzekać na polskie drogi:
W samym Zbąszyniu nie robimy przerwy. Jednak za tym miasteczkiem zmieniamy trochę kierunek jazdy i wiatr nam zdecydowanie przeszkadza. Tak więc przymusową przerwę robimy w Kosieczynie na puszkę coli. Przy okazji możemy zobaczyć ładny drewniany kościół z XVw.
Poszedłem zajrzeć do środka. Zaraz za mną przyszedł Michał. Panie które sprzątały trochę się zdziwiły naszą obecnością. Chwilę posiedziałem i poszedłem do chłopaków. Znowu kilka żartów i jedziemy dalej. Po paru kilometrach pada pierwsza setka w tym sezonie:
Wiatr dawał się we znaki. Pod kościołem nie było toalety więc w pobliskim lesie robimy przymusową przerwę. Z Michałem ,,łapiemy" traktor który jedzie idealnie 40km/h. Niestety reszta została, a sam traktor po chwili skręcał. W końcu docieramy zobaczyć lotnisko Babimost. Dla mnie i Michała był to cel naszej wycieczki:
Tutaj robimy długą przerwę. Rozmowy tyczyły się przede wszystkim sprawami związanymi z podróżami, czy to wyprawy rowerowe, czy podróże camperem, czy też wyjazdy służbowe można zaliczyć do podróży i wiele innych. Po posileniu się jedziemy dalej. Kilka kilometrów jeszcze pod wiatr i dojeżdżamy do DK 32. Tam też ostatnie wspólne zdjęcie:
Dominik Kuba i Piotr jadą dalej pod wiatr abym osiągnąć cel, czyli Zieloną Górę. Ja z Michałem ruszam z wiatrem w kierunku Wolsztyna. Rozdzielając się miałem średnią nie całe 26km/h. Tutaj było można poczuć siłę wiatru. Dobrze ponad 120km w nogach i mimo to prędkość nie spadała poniżej 35km/h. Takim właśnie tempem docieramy do Wolsztyna, gdzie robimy przerwę na Fast-Fooda i zakupy w biedronce
Łączny czas przerwy 1h! Prędkość po Wolsztynie wcale nie zmalała cały czas powyżej 33km/h. Planowaliśmy zrobić przerwę po 30 km za Grodziskiem, ale się tak dobrze jechało, że pojechaliśmy dalej. W sumie nic dziwnego, wiatr w plecy i piękny asfalt.
Siku się chciało coraz bardziej, ale kilometrów do mety coraz mniej, a prędkość nadal dobra. Tak też mijamy Stęszew i skręcamy w kierunku Walerianowa. W miedzy czasie pada pierwsze 200km w tym sezonie:
Mieliśmy wjechać do Ani na szybką kawę, ale akurat dzisiaj miała grilla więc załapujemy się na kiełbaskę i ZIMNIE PIWKO!
Po około 30 minutach jadę do domu. Muszę jednak pożyczyć od Ani przednią lampkę bo zapomniałem. I tak dojeżdżam do domu z dystansem 207,02 i średnią prędkością 28,54km/h, co mnie bardzo cieszy jak na 11 kwietnia :)
Dzięki panowie za wspólne kręcenie. Dzięki Michał za naprawdę mocną końcówkę. Te ostatnie 60km bez przerwy z tą prędkością to jest coś! Trzeba działać aby marzenia spełnić na ten rok! :)
komentarze
Cieszę się, że mogłam nakarmić, napoić i poratować lampką :)
animalek - 19:28 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj
Kosz wiklinowy w Nowym Tomyślu jest największy na świecie :)
Dobra średnia na takim dystansie :) Muszę w końcu gdzieś się z Wami wybrać, będę obserwował TCT i zobaczę co tam wykombinujecie w przyszłości :) rmk - 18:49 poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | linkuj
Komentuj
Dobra średnia na takim dystansie :) Muszę w końcu gdzieś się z Wami wybrać, będę obserwował TCT i zobaczę co tam wykombinujecie w przyszłości :) rmk - 18:49 poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | linkuj