Nad morze na spontanie.
Wtorek, 20 maja 2014 | dodano:21.05.2014Kategoria 300-400km, Ze zdjęciami
Km: | 362.20 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 13:15 | km/h: | 27.34 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 15540kcal | Podjazdy: | 790m | Rower: | Połykacz kilometrów. |
To miał być zwykły normalny dzień który bym spędził pewnie w domu no może na chwilę bym wyszedł na rower. Dzień jak co dzień. Jednak po dostaniu telefonu od Tomka wszystko zmieniło się o 180 stopni. Zadzwonił do mnie o 19 z pytaniem czy jutro nie jadę z nim nad morze. Ma być ładnie, ciepło wiatr też przystępny. Pierwsze co pomyślałem to to, że mam wolne. Później oznajmiłem rodzicom o moim pomyślę (chyba się już przyzwyczaili do tych moich ,,wybryków" tata się zapytał tylko co z uczelnią :) ). Szybko przygotowanie roweru pojechanie do biedronki po zapasy i o 21.50 siedzę w pociągu do Gniezna.
W Gnieźnie odbiera mnie Tomek busem. Przed 23 meldujemy się u niego w domu. Tomek do końca się pakuję, a ja idę na relaks przed TV. Wypiliśmy po 2 piwka i o 1 kładziemy się spać, tylko po to by o 4 wstać. Ranna krzątanina zajęła nam sporo czasu. Jednak ruszamy zaraz po wschodzie słońca:
Trasę przygotował Tomek. Bocznymi drogami kierujemy się na Trzemeszno. Tutaj musimy się zmierzyć z pędzącymi Tirami przez kilka km DK 15. W miedzy czasie mijamy tablicę z województwem:
Parę kilometrów dalej uciekamy z głównej drogi na rzecz bocznej prowadzącej do Mogilna. Niestety nie była w tak dobrym stanie. Jak to mówią:,,Kto rano wstaję temu pan Bóg daję" w tym przypadku zapewne chodziło o widoki:
Wystarczy po prostu wstać wcześnie w ładny bezchmurny dzień i udać się na rower/spacer, chociaż z tym spacerem to bym polemizował. Tak też jedziemy bocznymi drogami o minimalnym ruchu. Czasami nowo zrobiony asfalt daję jeszcze więcej radości z jazdy. Tak też nie planową przerwę robimy po 65km, ale było tak gorącą, że musieliśmy się rozebrać:
To była chwilowa przerwa przebraliśmy się zjedliśmy po batonie. Padło pytanie czy jedziemy dalej bokami czy wracamy na główną. Rzuciliśmy monetą wypadła droga krajowa. Tak docieramy do Gniewkowa. Tomek stwierdził, że dalej jedziemy gdzieś bokiem jakimś lasem, który ma jakiś asfalt. Jednak tutaj trochę pobłądziliśmy. Udało nam się wjechać do lasu. Asfalt był idealny nowo położony, ale po kilku km się skończył i zaliczyliśmy trochę terenu. W końcu i tak wpadliśmy na DK 15 i tak docieramy do Torunia. Wjeżdżamy na Starówkę zobaczyć dom Mikołaja:
Następnie pod jego pomnik:
No i było trzeba znaleźć ,,Maczka" z racji tego, że był zaraz obok nie zajęło nam to dużo czasu. Niestety się w nim zasiedzieliśmy trochę. Ja zamówiłem sobie 2 tosty i 2 razy duże frytki. Na przeciwko była biedronka, gdzie idę uzupełnić picie. Tam też zaliczam efektowną glebę na schodach. Ruszamy z Torunia DK 91. Dogania nas kolarz z tego miasta, kawałek jedzie z nami po drodze rozmawiając. Skręcamy na drogi woj. Po chwili kolega odłącza od nas. My lecimy na Wąbrzeźno po drodze robiąc krótką przerwę na siku. W samym Wąbrzeźnie krótka przerwa na zimnego loda i uzupełnienie płynów. Miałem taką ochotę na czystą wodę jak nigdy. Już miałem dosyć tych słodkich napojów... Na wyjeździe z miasteczka pęka mi szprycha. Jednak jedziemy dalej. W Radzyniu Chełmskim mijamy zamek krzyżacki. niestety z braku czasu robimy lotne zdjęcie i lecimy dalej:
Ponad 180km w nogach już mamy. W Łasinie mieliśmy zrobić krótką przerwę lecz lecimy dalej wybiło 200km i z tej okazji specjalnie dla nas czekał (niestety nie zimny) SPECJAŁ
Po ,,doładowaniu się" ruszamy dalej tutaj był ten kawałek co Tomek zapowiadał od samego startu, kawałek bez asfaltu. Nie jechało się jednak źle. Rzekłbym, nawet lepiej niż na tym remontowanym przez kamyki, które niszczą ramę i wklejają się w opony. Potem było trochę lepiej. Jednak po przejeździe przez Prabuty i wjechaniu w Sztumie na DK 55 nie mogłem o niczym więcej marzyć. Zmęczenie moje dawało się we znaki. Pewnie dlatego, że miałem niecały 1000km przejechany w tym sezonie :( Docieramy do Malborka, gdzie robimy upragnioną przerwę pod zamkiem krzyżackim:
Parę kilometrów dalej znów przerwa, ale tylko na chwile bo nie chciało nam się szukać sklepu w Malborku. Tak więc kupujemy wodę, po zimnym Tigerze i jedziemy dalej, aż docieramy do Nowego Dworu Gdańskiego. Tam też przerwa na Hot- Dog'a na Orlenie. Już tak niewiele dzieliło nas od ,,wygranej" godzina stosunkowo późna, było już sporo po 19. Ruszamy razem do Stegny. Jednak Tomek narzucił za duże tempo i się rozdzieliliśmy. Z małą stratą docieram do znaku:
No to po raz pierwszy w tym roku w nadmorskiej miejscowości, ciekawe ile jeszcze razy mnie to spotka. Pusto głucho, w sumie co się dziwić. Jeszcze sezonu nie ma. Docieramy na plażę gdzie czeka nas ten zachód słońca:
Tomek się wykąpał, też bym się wykąpał gdybyśmy trochę wcześniej przyjechali, bo nie dosyć, że woda zimna to jeszcze chłodno na dworze się robiło. Także zamoczyłem tylko nogi. Czasu nie mieliśmy dużo. W sumie to przez chwilę stwierdziliśmy, że go nie mamy wcale. Pociąg z Gdańska odjeżdżał o 22.56, a do dworca mieliśmy jeszcze prawie 50 km, godzina była grubo po 20. Co prawda nocka na dworcu nas zmotywowała i ruszyliśmy czym prędzej. Mieliśmy 2 drogi do wyboru. Jedną trochę ponad 50km, ale bez promu, druga trochę mniej niż 50 km, ale z promem. Po drodze dowiedzieliśmy się, że prom jest czynny także ryzyk-fizyk ruszamy przez prom. Byliśmy jakieś 10-13min przed odpływem czyli tyle czasu spokojnego odpoczynku.
Zostało 24 km i niecała godzina do odjazdu. Nie było opcji, żeby nie dać rady. Pod dworzec w Gdańsku docieramy o 22.38 także mamy jakieś 18 min. Szukamy szybko sklepu. Udało się kupić wodę i piwko do pociągu. Podróż w pociągu minęła spokojnie. Ja spałem Tomek czuwał sam stwierdził, że nie może iść spać bo wstaniemy we Wrocławiu. Tam jechał ten pociąg. W jakimś mieście wsiada 4 kolarzy. Z sakwami. Chyba nie muszę mówić jaki był temat podczas dalszej wspólnej jazdy. Tomek wysiada w Gnieźnie ja jadę dalej do Poznania . Miał mnie ktoś odebrać, ale stwierdziłem co ponad 300km przejechałem to teraz 15 nie zrobię.
Wyróżniał się ten biały kellys. W domu ląduję kilka min po 3.
Dzięki Tomek za akcję spontan. To była najszybciej podjęta decyzja wyjazdu nad morze. Chociaż się strasznie zmęczyłem niczego nie żałuje :) Do następnego!
W Gnieźnie odbiera mnie Tomek busem. Przed 23 meldujemy się u niego w domu. Tomek do końca się pakuję, a ja idę na relaks przed TV. Wypiliśmy po 2 piwka i o 1 kładziemy się spać, tylko po to by o 4 wstać. Ranna krzątanina zajęła nam sporo czasu. Jednak ruszamy zaraz po wschodzie słońca:
Trasę przygotował Tomek. Bocznymi drogami kierujemy się na Trzemeszno. Tutaj musimy się zmierzyć z pędzącymi Tirami przez kilka km DK 15. W miedzy czasie mijamy tablicę z województwem:
Parę kilometrów dalej uciekamy z głównej drogi na rzecz bocznej prowadzącej do Mogilna. Niestety nie była w tak dobrym stanie. Jak to mówią:,,Kto rano wstaję temu pan Bóg daję" w tym przypadku zapewne chodziło o widoki:
Wystarczy po prostu wstać wcześnie w ładny bezchmurny dzień i udać się na rower/spacer, chociaż z tym spacerem to bym polemizował. Tak też jedziemy bocznymi drogami o minimalnym ruchu. Czasami nowo zrobiony asfalt daję jeszcze więcej radości z jazdy. Tak też nie planową przerwę robimy po 65km, ale było tak gorącą, że musieliśmy się rozebrać:
To była chwilowa przerwa przebraliśmy się zjedliśmy po batonie. Padło pytanie czy jedziemy dalej bokami czy wracamy na główną. Rzuciliśmy monetą wypadła droga krajowa. Tak docieramy do Gniewkowa. Tomek stwierdził, że dalej jedziemy gdzieś bokiem jakimś lasem, który ma jakiś asfalt. Jednak tutaj trochę pobłądziliśmy. Udało nam się wjechać do lasu. Asfalt był idealny nowo położony, ale po kilku km się skończył i zaliczyliśmy trochę terenu. W końcu i tak wpadliśmy na DK 15 i tak docieramy do Torunia. Wjeżdżamy na Starówkę zobaczyć dom Mikołaja:
Następnie pod jego pomnik:
No i było trzeba znaleźć ,,Maczka" z racji tego, że był zaraz obok nie zajęło nam to dużo czasu. Niestety się w nim zasiedzieliśmy trochę. Ja zamówiłem sobie 2 tosty i 2 razy duże frytki. Na przeciwko była biedronka, gdzie idę uzupełnić picie. Tam też zaliczam efektowną glebę na schodach. Ruszamy z Torunia DK 91. Dogania nas kolarz z tego miasta, kawałek jedzie z nami po drodze rozmawiając. Skręcamy na drogi woj. Po chwili kolega odłącza od nas. My lecimy na Wąbrzeźno po drodze robiąc krótką przerwę na siku. W samym Wąbrzeźnie krótka przerwa na zimnego loda i uzupełnienie płynów. Miałem taką ochotę na czystą wodę jak nigdy. Już miałem dosyć tych słodkich napojów... Na wyjeździe z miasteczka pęka mi szprycha. Jednak jedziemy dalej. W Radzyniu Chełmskim mijamy zamek krzyżacki. niestety z braku czasu robimy lotne zdjęcie i lecimy dalej:
Ponad 180km w nogach już mamy. W Łasinie mieliśmy zrobić krótką przerwę lecz lecimy dalej wybiło 200km i z tej okazji specjalnie dla nas czekał (niestety nie zimny) SPECJAŁ
Po ,,doładowaniu się" ruszamy dalej tutaj był ten kawałek co Tomek zapowiadał od samego startu, kawałek bez asfaltu. Nie jechało się jednak źle. Rzekłbym, nawet lepiej niż na tym remontowanym przez kamyki, które niszczą ramę i wklejają się w opony. Potem było trochę lepiej. Jednak po przejeździe przez Prabuty i wjechaniu w Sztumie na DK 55 nie mogłem o niczym więcej marzyć. Zmęczenie moje dawało się we znaki. Pewnie dlatego, że miałem niecały 1000km przejechany w tym sezonie :( Docieramy do Malborka, gdzie robimy upragnioną przerwę pod zamkiem krzyżackim:
Parę kilometrów dalej znów przerwa, ale tylko na chwile bo nie chciało nam się szukać sklepu w Malborku. Tak więc kupujemy wodę, po zimnym Tigerze i jedziemy dalej, aż docieramy do Nowego Dworu Gdańskiego. Tam też przerwa na Hot- Dog'a na Orlenie. Już tak niewiele dzieliło nas od ,,wygranej" godzina stosunkowo późna, było już sporo po 19. Ruszamy razem do Stegny. Jednak Tomek narzucił za duże tempo i się rozdzieliliśmy. Z małą stratą docieram do znaku:
No to po raz pierwszy w tym roku w nadmorskiej miejscowości, ciekawe ile jeszcze razy mnie to spotka. Pusto głucho, w sumie co się dziwić. Jeszcze sezonu nie ma. Docieramy na plażę gdzie czeka nas ten zachód słońca:
Tomek się wykąpał, też bym się wykąpał gdybyśmy trochę wcześniej przyjechali, bo nie dosyć, że woda zimna to jeszcze chłodno na dworze się robiło. Także zamoczyłem tylko nogi. Czasu nie mieliśmy dużo. W sumie to przez chwilę stwierdziliśmy, że go nie mamy wcale. Pociąg z Gdańska odjeżdżał o 22.56, a do dworca mieliśmy jeszcze prawie 50 km, godzina była grubo po 20. Co prawda nocka na dworcu nas zmotywowała i ruszyliśmy czym prędzej. Mieliśmy 2 drogi do wyboru. Jedną trochę ponad 50km, ale bez promu, druga trochę mniej niż 50 km, ale z promem. Po drodze dowiedzieliśmy się, że prom jest czynny także ryzyk-fizyk ruszamy przez prom. Byliśmy jakieś 10-13min przed odpływem czyli tyle czasu spokojnego odpoczynku.
Zostało 24 km i niecała godzina do odjazdu. Nie było opcji, żeby nie dać rady. Pod dworzec w Gdańsku docieramy o 22.38 także mamy jakieś 18 min. Szukamy szybko sklepu. Udało się kupić wodę i piwko do pociągu. Podróż w pociągu minęła spokojnie. Ja spałem Tomek czuwał sam stwierdził, że nie może iść spać bo wstaniemy we Wrocławiu. Tam jechał ten pociąg. W jakimś mieście wsiada 4 kolarzy. Z sakwami. Chyba nie muszę mówić jaki był temat podczas dalszej wspólnej jazdy. Tomek wysiada w Gnieźnie ja jadę dalej do Poznania . Miał mnie ktoś odebrać, ale stwierdziłem co ponad 300km przejechałem to teraz 15 nie zrobię.
Wyróżniał się ten biały kellys. W domu ląduję kilka min po 3.
Dzięki Tomek za akcję spontan. To była najszybciej podjęta decyzja wyjazdu nad morze. Chociaż się strasznie zmęczyłem niczego nie żałuje :) Do następnego!
komentarze
Wyjazd super, bardzo przyjemnie się czytało opis :) Niekiedy żałuję że pracuję i w tygodniu nie mam okazji na takie spontany...
rmk zapraszamy 7. czerwca na wyjazd z Poznania do Kołobrzegu, spokojnie na 1,5" oponach dasz radę, ja przez ostatnie 2 lata jeździłem z chłopakami na MTB na oponach 1,75" i dawałem radę z tymi szosówkami :) baras - 07:00 środa, 28 maja 2014 | linkuj
rmk zapraszamy 7. czerwca na wyjazd z Poznania do Kołobrzegu, spokojnie na 1,5" oponach dasz radę, ja przez ostatnie 2 lata jeździłem z chłopakami na MTB na oponach 1,75" i dawałem radę z tymi szosówkami :) baras - 07:00 środa, 28 maja 2014 | linkuj
Fajny wypad, na spontanie zawsze najlepiej wychodzi :) Z chęcią bym zabrał się z Wami nad morze ale gdzie ja na 1,5" oponach do Waszych szosówek :)
rmk - 20:24 poniedziałek, 26 maja 2014 | linkuj
Komentuj