Świątecznie.
Sobota, 19 kwietnia 2014 | dodano:29.04.2014Kategoria 100-200km, Ze zdjęciami
Km: | 133.64 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:19 | km/h: | 25.14 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Połykacz kilometrów. |
Porządki do świąt już praktycznie skończone. Na święconkę pójdzie brat z rodzicami, a ja korzystam z pięknej i razem z Kubą ruszam. Cel na dzisiaj to Lwówek. Spotykamy się na drodze woj. w Zakrzewie koło ronda. Razem ruszamy w kierunku Nowego Tomyśla.
Nie dosyć, że mamy z wiatrem to jedziemy dłuższą chwilę za traktorem, który ma idealną prędkość koło 35km/h. Tak docieramy pod sam Nowy Tomyśl. W samym mieście pełno ludzi z koszyczkami wędrują na i z święconki. Ja zasiadam sobie wygodnie kupuje dużego loda w znanej mi tam lodziarni. Kuba w tym czasie pojechał szukać studio tatuażu. Oczywiście na wyjeździe nie mogło zabraknąć zdjęcia słynnego kosza wiklinowego:
Ruszamy na Lwówek. Tutaj trochę pobłądziliśmy. Mieliśmy jechać przez Stary Tomyśl jednak jechaliśmy główną drogą. Dla pewności zatrzymujemy się nad A2 i sprawdzamy czy dobrze jedziemy:
Poruszając się DK 92 wiemy co nas czeka. Przejechaliśmy około 60km teraz tyle samo czeka nas pod wiatr. I to nie byle jaki wiatr...
Jedzie się naprawdę ciężko, szczególnie że nic nie jedliśmy. W końcu docieramy do Lwówka.
Tam przerwa u koleżanek Kuby. Zostajemy poczęstowani słodkim, kawą oraz świąteczną kiełbaską.Trochę rozmowy i udajemy się w drogę powrotną. Dziewczyny jadą nas kawałek odprowadzić. Przy okazji zwiedzamy trochę Lwówka. Droga do domu to była totalna męczarnia. Szosą nie dawało rady jechać więcej niż 25km/h. Wybieramy najkrótszą wersje. Po drodze przerwa na ,,siku":
Jedziemy cały czas pod silny wiatr, czasami wieje z boku, mimo to i tak przeszkadza. Docieramy do Buku. Po drodze robimy krótką przerwę na uzupełnienie płynów. Rozdzielamy się w Więckowicach. Pędzę ile sił w nogach do domu. Trzeba dokończyć porządki i szykować się do kościoła.
Dzięki Kuba za tą świąteczną wycieczkę.
Nie dosyć, że mamy z wiatrem to jedziemy dłuższą chwilę za traktorem, który ma idealną prędkość koło 35km/h. Tak docieramy pod sam Nowy Tomyśl. W samym mieście pełno ludzi z koszyczkami wędrują na i z święconki. Ja zasiadam sobie wygodnie kupuje dużego loda w znanej mi tam lodziarni. Kuba w tym czasie pojechał szukać studio tatuażu. Oczywiście na wyjeździe nie mogło zabraknąć zdjęcia słynnego kosza wiklinowego:
Ruszamy na Lwówek. Tutaj trochę pobłądziliśmy. Mieliśmy jechać przez Stary Tomyśl jednak jechaliśmy główną drogą. Dla pewności zatrzymujemy się nad A2 i sprawdzamy czy dobrze jedziemy:
Poruszając się DK 92 wiemy co nas czeka. Przejechaliśmy około 60km teraz tyle samo czeka nas pod wiatr. I to nie byle jaki wiatr...
Jedzie się naprawdę ciężko, szczególnie że nic nie jedliśmy. W końcu docieramy do Lwówka.
Tam przerwa u koleżanek Kuby. Zostajemy poczęstowani słodkim, kawą oraz świąteczną kiełbaską.Trochę rozmowy i udajemy się w drogę powrotną. Dziewczyny jadą nas kawałek odprowadzić. Przy okazji zwiedzamy trochę Lwówka. Droga do domu to była totalna męczarnia. Szosą nie dawało rady jechać więcej niż 25km/h. Wybieramy najkrótszą wersje. Po drodze przerwa na ,,siku":
Jedziemy cały czas pod silny wiatr, czasami wieje z boku, mimo to i tak przeszkadza. Docieramy do Buku. Po drodze robimy krótką przerwę na uzupełnienie płynów. Rozdzielamy się w Więckowicach. Pędzę ile sił w nogach do domu. Trzeba dokończyć porządki i szykować się do kościoła.
Dzięki Kuba za tą świąteczną wycieczkę.