Praca. Wycieczka do WPN-u.
Niedziela, 10 maja 2015 | dodano:21.05.2015Kategoria 50-100km, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 72.20 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 03:51 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj od rana tradycyjnie do pracy. Piękny wschód słońca dzisiaj wymusił na mnie chwilowy postój i uwiecznienie widoku na zdjęciu:
Dzień w pracy minął naprawdę szybko. Cały czas myślałem o popołudniowym rowerze. W końcu przyszła godzina 14, wskakuje w rowerowe ciuszki i gnam szybko do Marty. Przejazd rowerem przez zawalony Dębiec, coś wspaniałego. Samochody stoją, a ja jadę. U Marty jem obiadek i po 16 ruszamy w kierunku WPN-u. Oczywiście szlakiem nadwarciańskim:
Podczas chwilowej przerwy udało mi się zrobić fajne zdjęcie jaszczurce. Wystarczyło nie ruszać nogami i wcale nie uciekała:
Dalsza droga szlakiem minęła sprawnie. Wyjechaliśmy trochę szybciej. Nie chcieliśmy się spóźnić na umówione spotkanie z Anią i Lotką. W Puszczykowie przy lodach jak zwykle kolejka, jednak idzie sprawnie. Z Martą wybieramy po 2 gałki. Zjedliśmy. Nie są jakieś specjalne te lody. Jadłem lepsze. Po chwili przyjeżdżają dziewczyny, chwila rozmowy i ruszamy w kierunku WPN-u. Na początku wita nas terenowy podjazd żółtym szlakiem. Dalsza droga to fajny single-track:
Wyjeżdżamy na Grajzerówce. Tutaj padła decyzja czy jedziemy w kierunku domu czy jedziemy dalej w ,,las". Decyzja padła na dalszą jazdę. Tak też po chwili jesteśmy koło jeziora Góreckiego. Postanowiliśmy zrobić krótką przerwę na podziwianie widoków:
Kolejny etap dzisiejszej wycieczki to jazd PP. Jadąc dyskutując o rowerach i nie tylko docieramy do Łodzi. Tam na środku skrzyżowania musieliśmy chwile przystanąć, aby podjąć decyzje gdzie jechać dalej. Postanowiliśmy jechać do Trzebawia. W miedzy czasie wyprzedzający nas samochód strasznie nas zakurzył. Było widać, że zrobił to specjalnie. W samym Trzebawiu przerwa pod domem cioci Marty:
Marta odwiedza ciocie na chwilę. Po chwili przerwy ruszamy dalej. Jedziemy jeszcze w kierunku Stęszewa. Niestety nie udało mi się namówić dziewczyn na czekoladę. Zasmucony kieruję się w kierunku domu. Jednak po chwili przepiękny zachód słońca poprawia mi humor. Chyba czekolada nie była tak ważna jak te chwile na świeżym powietrzu:
Po kilku kilometrach lądujemy w Chomęcicach, gdzie żegnamy się z dziewczynami. Ja z Martą ruszamy do Głuchowa. Mimo, iż mojej pani się nie chciało wracać i miała możliwość powrotu do domu samochodem, wraca rowerem. Ja oczywiście jadę ją odprowadzić:
Tradycyjnie w Luboniu się rozstajemy. Szybko wracam po zmroku do domu.
Dzięki wam wszystkim za tą fajną terenową wycieczkę! :)
Dzień w pracy minął naprawdę szybko. Cały czas myślałem o popołudniowym rowerze. W końcu przyszła godzina 14, wskakuje w rowerowe ciuszki i gnam szybko do Marty. Przejazd rowerem przez zawalony Dębiec, coś wspaniałego. Samochody stoją, a ja jadę. U Marty jem obiadek i po 16 ruszamy w kierunku WPN-u. Oczywiście szlakiem nadwarciańskim:
Podczas chwilowej przerwy udało mi się zrobić fajne zdjęcie jaszczurce. Wystarczyło nie ruszać nogami i wcale nie uciekała:
Dalsza droga szlakiem minęła sprawnie. Wyjechaliśmy trochę szybciej. Nie chcieliśmy się spóźnić na umówione spotkanie z Anią i Lotką. W Puszczykowie przy lodach jak zwykle kolejka, jednak idzie sprawnie. Z Martą wybieramy po 2 gałki. Zjedliśmy. Nie są jakieś specjalne te lody. Jadłem lepsze. Po chwili przyjeżdżają dziewczyny, chwila rozmowy i ruszamy w kierunku WPN-u. Na początku wita nas terenowy podjazd żółtym szlakiem. Dalsza droga to fajny single-track:
Wyjeżdżamy na Grajzerówce. Tutaj padła decyzja czy jedziemy w kierunku domu czy jedziemy dalej w ,,las". Decyzja padła na dalszą jazdę. Tak też po chwili jesteśmy koło jeziora Góreckiego. Postanowiliśmy zrobić krótką przerwę na podziwianie widoków:
Kolejny etap dzisiejszej wycieczki to jazd PP. Jadąc dyskutując o rowerach i nie tylko docieramy do Łodzi. Tam na środku skrzyżowania musieliśmy chwile przystanąć, aby podjąć decyzje gdzie jechać dalej. Postanowiliśmy jechać do Trzebawia. W miedzy czasie wyprzedzający nas samochód strasznie nas zakurzył. Było widać, że zrobił to specjalnie. W samym Trzebawiu przerwa pod domem cioci Marty:
Marta odwiedza ciocie na chwilę. Po chwili przerwy ruszamy dalej. Jedziemy jeszcze w kierunku Stęszewa. Niestety nie udało mi się namówić dziewczyn na czekoladę. Zasmucony kieruję się w kierunku domu. Jednak po chwili przepiękny zachód słońca poprawia mi humor. Chyba czekolada nie była tak ważna jak te chwile na świeżym powietrzu:
Po kilku kilometrach lądujemy w Chomęcicach, gdzie żegnamy się z dziewczynami. Ja z Martą ruszamy do Głuchowa. Mimo, iż mojej pani się nie chciało wracać i miała możliwość powrotu do domu samochodem, wraca rowerem. Ja oczywiście jadę ją odprowadzić:
Tradycyjnie w Luboniu się rozstajemy. Szybko wracam po zmroku do domu.
Dzięki wam wszystkim za tą fajną terenową wycieczkę! :)