blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Poznań - Wrocław.

Niedziela, 6 maja 2018 | dodano:08.05.2018Kategoria 100-200km, Ze zdjęciami
Km:191.87Km teren:0.00 Czas:07:01km/h:27.34
Pr. maks.:64.91Temperatura:25.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
Jestem pod wrażaniem swojej siły w nogach, naprawdę. W tym sezonie jest gorzej niż źle jeśli chodzi o czas który mogę przeznaczyć na rower. Tak też kilometrów mało. W tą niedziele miałem wolne na uczelni, w pracy zamieniłem się dyżurem i postanowiłem to wykorzystać. Początkowo chciałem jechać tutaj po okolicy. Stwierdziłem jednak iż mam cały dzień bez konieczności wracania na określoną godzinę to pojadę trochę dalej. Tak też postanowiłem pojechać do Wrocławia. Sprawdziłem wiatr miał mi raczej pomagać, ale w rzeczywistości było chyba trochę inaczej. Mimo to zacznę od początku...

Wyjechałem około godziny 10.30. Zabrałem ze sobą 2 bidony wody i portfel z pieniędzmi. Początkowo chciałem jechać bocznymi drogami przez Mosinę, Śrem, Dolsk, Gostyń. Szybko zdanie zmieniłem i udałem się na DK 5. Początkowo jechało się świetnie, wiatr raczej sprzyjał:

Spodziewałem się dużego ruch, aż do Leszna i miałem racje. Jednak znam tą drogę i wiem, że w większości jest szerokie pobocze. Przez większość drogi na trasie widać jak pięknie rozbudowuje się infrastruktura drogowa w Polsce:

Przez większość trasy słuchałem muzyki oraz cały czas wysyłałem swoją lokalizacje Marcie za pomocą aplikacji GLYPMSE. Przydatna aplikacja szczególnie na długich trasach gdzie przerwy się robi dość rzadko i nie ma kiedy wysłać sms-a, że wszytko w porządku. Jeśli chodzi o przerwy to pierwszą zrobiłem po 52km w Śmiglu:

Podczas przerwy zjadłem loda z automatu w towarzystwie słoni z podniesioną trąbą. Miałem nadzieje, że przyniosą mi szczęście:

Chciałem też wjechać do sklepu kupić jakiegoś batona, ale nie znalazłem stosownego, gdzie bym mógł bezpiecznie rower zostawić. Można powiedzieć, że to jest moja pierwsza trasa w samotności. Stąd też moje pytanie, co robicie z rowerami idąc do sklepu?

Za Śmiglem wracam znów na DK 5. Okres wiosny jest chyba jednym z lepszym na długie dystanse w ciągu dnia. Temperatura jest odpowiednia, jest już długo jasno oraz nie ma za dużych różnic temperatur. No i należy też wspomnieć o pięknych wiosennych widokach:

Może zapach kwitnącego rzepaku nie jest idealny, ale widok tych żółtych hektarów robi wrażenie. Dojechałem do Leszna. Przez nie przejeżdżam tylko. Jechałem obwodnicą, bo tylko tą drogę znam. Nie jechałem ścieżką rowerową przez co zostałem parę razy strąbiony. Wyjeżdżając z Leszna złapał mnie pierwszy kryzys. Tutaj też muszę wspomnieć, że wiatr który miał mi raczej pomagać przez ostatnie kilometry raczej przeszkadzał. Tak więc postanowiłem znaleźć miejsce, aby zjeść obiad. Pierwsza myśl to restauracja przy Orlenie za Lesznem. Niestety z racji na komunię zamknięte. Pojechałem dalej. Sił coraz mniej, kolejna bar też zamknięty z tego samego powodu. Moim oczom ukazała się reklama: stacja, parking TIR, bar 3km. Tam musiałem dojechać, gdyby bar był też nieczynny zjadłbym zapiekankę ze stacji. Całe szczęście otwarte. Zamówiłem zimne piwko i czekam za jedzonkiem:

Za obiadem musiałem czekać chyba z 30-40min, ale opłacało się. Najadałem się takim oto burgerem:

Po zjedzeniu wszedłem jeszcze na stacje kupić wodę, zjeść batona i wypić puszkę coli. Pomogło zdecydowanie. Po ponad godzinnej przerwie wracam na trasę. Wzdłuż DK 5 jest już wybudowana S-5, tak więc droga jest bardzo pusta:

Jechało się świetnie, siły wróciły, asfalt dobry i wiatr bardziej z boku lub z tylu niż z przodu. Przez Rawicz przejechałem tak jak mi znaki pokazują. Kawałek za Rawiczem S-5 zbudowana jest na starej DK 5 więc musiałem się zatrzymać, aby znaleźć drogę. Całe szczęście asfalt na bocznych drogach też był pierwsza klasa! W Żmigródku wjechałem z powrotem na starą DK którą już miałem dojechać według map do samego Wrocławia. Po drodze robię jeszcze jedną krótką przerwę na snickersa i zimną, tym razem bezalkoholową, warkę:

Zgubiłem się trochę przed Trzebnicą, gdyż jako rowerzysta musiałem jechać przez centrum. Ja natomiast pojechałem za znakami na Wrocław. Także długi podjazd mam za sobą. Jednak jak wiadomo podjazdy mają dwa duże plusy. Za podjazdem musi być zjazd no i na końcu podjazdu są piękne widoki. Ten był akurat za kolejnym, ale zapierał dech w piersiach. Musiałem się zatrzymać i chwilę nacieszyć się widokiem:

Na tym zjeździe też pobiłem V-max wycieczki. Ostatnie kilometry do uciążliwy wjazd do Wrocławia, gdzie początkowo były piękne ścieżki rowerowe, później wąski i dziurawe, a na końcu w ogóle ich nie było. Niestety jechałem na dworzec tak jak mi znaki pokazywały, a nie najkrótszą drogą według mapy. Mimo to sprawne dojechałem na dworzec. Kupiłem bilety i pojechałem do sklepu po prowiant na drogę powrotną. Nie udało mi się niestety odwiedzić rynku. Na pocieszenie zrobiłem ładne zdjęcie zachodowi słońca:

Pociąg miał niestety na starcie z 30 min opóźnienia. Gdybym wiedział zdążył bym pojechać na Rynek na lody...

Mimo trudności na trasie wyjazd uważam za udany. Co ciekawe podczas tego wyjazdu zrobiłem więcej kilometrów niż podczas całego tegorocznego sezonu! :) 

komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa enera
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum