Pierwsza setka w sezonie
Środa, 28 marca 2012 | dodano:28.03.2012Kategoria 100-200km
Km: | 101.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 30.30 |
Pr. maks.: | 47.30 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Wczoraj umówiłem się z Jarzynowym na rower.
Dzisiaj byłem u niego 15.13 czyli 17min przed czasem. Wypiłem sobie cole i poczekał na Jarzynę i jego tatę. Ruszyliśmy razem w 3 w kierunku Puszczykowa. Wichura jak dzisiaj była wiała nam w plecy. W Puszczykowie na Rogalinek, a dalej na Poznań. Tu wiało trochę bardziej z boku, ale las idealnie blokował ,,wiaterek". Docieramy na Starołękę, gdzie odbijamy na Głuszyne tu znowu z wiatrem prędkość koło 40km/h. Dalej na Daszewice i Babki. Docieramy znów do trasy Rogalinek Poznań ir robimy tak jeszcze 2 kółeczka. Po łącznie 3 kółkach wracamy do domu tą samą trasą. Tutaj wiatr staję się naszym głównym wrogiem. Prędkość koło 25km/h czasem 30km/h. Tak wlekąc się docieramy do Lubonia, gdzie ja biorę bluzę oraz książkę do matmy. Jarzynowy postanawia mnie odprowadzić, więc ruszamy z przerwą w sklepie jego babci na drożdżówkę.
Do domu przyjechałem mocno zmęczony. Nie wiem czy brak przerw (nie licząc tej pierwszej po 8km gdzie czekał na kompanów i tej krótkiej ostatniej) czy może wczorajsze bieganie (4km) a może wiatr było tego przyczyną. Tak czy siak pierwsza setka jest.
Dzięki panowie za wyjazd :)
P.S. Pierwszy raz jechałem na krótko ubrany.
Dzisiaj byłem u niego 15.13 czyli 17min przed czasem. Wypiłem sobie cole i poczekał na Jarzynę i jego tatę. Ruszyliśmy razem w 3 w kierunku Puszczykowa. Wichura jak dzisiaj była wiała nam w plecy. W Puszczykowie na Rogalinek, a dalej na Poznań. Tu wiało trochę bardziej z boku, ale las idealnie blokował ,,wiaterek". Docieramy na Starołękę, gdzie odbijamy na Głuszyne tu znowu z wiatrem prędkość koło 40km/h. Dalej na Daszewice i Babki. Docieramy znów do trasy Rogalinek Poznań ir robimy tak jeszcze 2 kółeczka. Po łącznie 3 kółkach wracamy do domu tą samą trasą. Tutaj wiatr staję się naszym głównym wrogiem. Prędkość koło 25km/h czasem 30km/h. Tak wlekąc się docieramy do Lubonia, gdzie ja biorę bluzę oraz książkę do matmy. Jarzynowy postanawia mnie odprowadzić, więc ruszamy z przerwą w sklepie jego babci na drożdżówkę.
Do domu przyjechałem mocno zmęczony. Nie wiem czy brak przerw (nie licząc tej pierwszej po 8km gdzie czekał na kompanów i tej krótkiej ostatniej) czy może wczorajsze bieganie (4km) a może wiatr było tego przyczyną. Tak czy siak pierwsza setka jest.
Dzięki panowie za wyjazd :)
P.S. Pierwszy raz jechałem na krótko ubrany.