Terenowo rowerowo!
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:06.11.2012Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Km: | 94.60 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 04:45 | km/h: | 19.92 |
Pr. maks.: | 45.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
W końcu jest prawdziwa wycieczka rowerowa! Udało się zebrać ekipę i ruszyć do WPN-u. Wstać w niedziele o 6.30 rano łatwe nie jest, ale jak się mam w myśli wycieczkę rowerową to idzie jakoś łatwiej. Za dwadzieścia 8 jestem u Jarzynowego, o 8 ruszamy po ekipę na stację benzynową :) Razem z Przemkiem i Bartkiem ruszamy przez Wiry, aby po chwili wjechać w teren. Pierwszy cel to j.Jarosławieckie. Dalej na Góreckie gdzie strzelamy sobie fotkę:
Czerwonym szlakiem jedziemy wokół jeziora, aby po chwili wbić się na szlak pierścienia, którym docieramy prawe pod czarny. Na samym czarnym szlaku jechało się elegancko, prawie doszło do kolizji z sarnami. Mateusz z Topą ruszyli na przód potem byłem ja i Bartek. W oczekiwaniu na Bartasa, który zaliczył parę gleb:
Dalsza trasa to podjazd do interwałów. Z moimi oponami błoto i liście nie były żadną przeszkodą, tak więc raz dwa docieram na góre. Topie też ładnie szło ;p
Po interwałach lecimy na Osową, na zjeździe przed Osową zaliczam lot przez kierownicę. Wjazd na górę poszedł tak sobie... Zjazd to tradycyjnie trasa DH. Tym razem podeszliśmy drugi raz aby sobie jeszcze raz zjechać. Mój rowerek przed zjazdem:
Dalsza trasa to jak że fajny o tej porze szlak nadwarciański którym docieramy na samą Maltę. Bartek po drodze pojechał do domu. Na Malcie kółeczko Przemek jedzie w swoją stronę,a my z Jarzyem do domu. Na Debinie nie spotykany pociąg widzimy:
Do domu docieram po 15 mocno ujechany. Jednak baardzo zadowolony. Dawno się tak nie ubrudziłem na rowerze! LUBIE TO!
Czerwonym szlakiem jedziemy wokół jeziora, aby po chwili wbić się na szlak pierścienia, którym docieramy prawe pod czarny. Na samym czarnym szlaku jechało się elegancko, prawie doszło do kolizji z sarnami. Mateusz z Topą ruszyli na przód potem byłem ja i Bartek. W oczekiwaniu na Bartasa, który zaliczył parę gleb:
Dalsza trasa to podjazd do interwałów. Z moimi oponami błoto i liście nie były żadną przeszkodą, tak więc raz dwa docieram na góre. Topie też ładnie szło ;p
Po interwałach lecimy na Osową, na zjeździe przed Osową zaliczam lot przez kierownicę. Wjazd na górę poszedł tak sobie... Zjazd to tradycyjnie trasa DH. Tym razem podeszliśmy drugi raz aby sobie jeszcze raz zjechać. Mój rowerek przed zjazdem:
Dalsza trasa to jak że fajny o tej porze szlak nadwarciański którym docieramy na samą Maltę. Bartek po drodze pojechał do domu. Na Malcie kółeczko Przemek jedzie w swoją stronę,a my z Jarzyem do domu. Na Debinie nie spotykany pociąg widzimy:
Do domu docieram po 15 mocno ujechany. Jednak baardzo zadowolony. Dawno się tak nie ubrudziłem na rowerze! LUBIE TO!