Nad morze! Dzień drugi :)
Piątek, 31 maja 2013 | dodano:05.06.2013Kategoria 100-200km, Czerwcówka 2013, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 109.92 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:15 | km/h: | 17.59 |
Pr. maks.: | 45.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień drugi wita nas pięknym słońcem. Budzimy się koło 7 jednak mały leń nie pozwala nam od razu wstać. Pakować zaczynamy się po 8. Przy takiej pogodzie idzie to całkiem sprawnie:
Po kilku początkowych kilometrach zastajemy przeteleportowani przez morze Bałtyckie i trafiamy do Szwecji :P
Znów teleport i jesteśmy na drodze do Kłomina. Chwilę przed goni nas cała plaga zmutowanych końskich much. W końcu udaje nam się udziec i trafiamy do miasta duchów:
Tam też robimy przerwę na śniadanie. Pyszne bułeczki z serkiem i pomidorem. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się w sklepie aby uzupełnić picie. Spotykamy tam dużą grupę rowerzystów. Oni chyba nie planują za daleko jeszcze tego dnia dojechać. Otwierali już 3 piwko :) My ruszamy w stronę Bornego Sulinowa. Tam przerwa na lodzika i sok pomidorowy i oglądanie burzowych chmur. Całe szczęście przeszły bokiem. Na wyjeździe z miasta znajduję się cmentarz radziecki:
Szybka fotka i lecimy dalej. Dojeżdżamy do DK 20 aby udać się w stronę Czaplinka. Jednak po chwili odbijamy na mniej uczęszczane drogi. Tymi właśnie drogami uciekaliśmy przed chmurami:
Udało się uciekliśmy. Przerwę robimy sobie w Barwicach pod Biedronką. Tam też spożywamy dobre bułeczki:
Słoneczko pięknie świeciło. Najedzeni ruszamy dalej. Naszym oczom ukazuję się mało optymistyczny widok:
Tak znowu zaczęło padać, niestety zanim dojechaliśmy na przystanek udało nam się trochę zmoknąć. Siedzieliśmy tam z dobre półtorej godziny. W końcu przestało lać lekko kropiło. Podjęliśmy decyzję jechać dalej.Po zaledwie 1km zaczęło lać, nie mieliśmy wyboru było trzeba jechać:
Następny przystanek był dla nas upragnionym odpoczynkiem. Minusem tego odpoczynku był coraz bardziej padający deszcz. Tak lało przez dobre 2 godziny:
Z przystanku ruszamy dopiero o 21.45 W końcu przestało padać. W Tychowie robimy zakupy na kolacje. Kupujemy litr mleka i płatki. Ruszamy już w totalnych ciemnościach za miasto. Do Koszalina zostaje nam 32 km, dzisiaj udaje nam się przejechać z 3km, aby znaleźć w miarę porządne miejsce na spanie. Rozbijamy sprawnie namiot, udaje nam się nic nie zgubić ładujemy się do namiotu. Mimo później pory postanawiamy ugotować kubek na ,,Gorący Kubek":
Płatki i mleko będą na śniadanie :)
Po kilku początkowych kilometrach zastajemy przeteleportowani przez morze Bałtyckie i trafiamy do Szwecji :P
Znów teleport i jesteśmy na drodze do Kłomina. Chwilę przed goni nas cała plaga zmutowanych końskich much. W końcu udaje nam się udziec i trafiamy do miasta duchów:
Tam też robimy przerwę na śniadanie. Pyszne bułeczki z serkiem i pomidorem. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się w sklepie aby uzupełnić picie. Spotykamy tam dużą grupę rowerzystów. Oni chyba nie planują za daleko jeszcze tego dnia dojechać. Otwierali już 3 piwko :) My ruszamy w stronę Bornego Sulinowa. Tam przerwa na lodzika i sok pomidorowy i oglądanie burzowych chmur. Całe szczęście przeszły bokiem. Na wyjeździe z miasta znajduję się cmentarz radziecki:
Szybka fotka i lecimy dalej. Dojeżdżamy do DK 20 aby udać się w stronę Czaplinka. Jednak po chwili odbijamy na mniej uczęszczane drogi. Tymi właśnie drogami uciekaliśmy przed chmurami:
Udało się uciekliśmy. Przerwę robimy sobie w Barwicach pod Biedronką. Tam też spożywamy dobre bułeczki:
Słoneczko pięknie świeciło. Najedzeni ruszamy dalej. Naszym oczom ukazuję się mało optymistyczny widok:
Tak znowu zaczęło padać, niestety zanim dojechaliśmy na przystanek udało nam się trochę zmoknąć. Siedzieliśmy tam z dobre półtorej godziny. W końcu przestało lać lekko kropiło. Podjęliśmy decyzję jechać dalej.Po zaledwie 1km zaczęło lać, nie mieliśmy wyboru było trzeba jechać:
Następny przystanek był dla nas upragnionym odpoczynkiem. Minusem tego odpoczynku był coraz bardziej padający deszcz. Tak lało przez dobre 2 godziny:
Z przystanku ruszamy dopiero o 21.45 W końcu przestało padać. W Tychowie robimy zakupy na kolacje. Kupujemy litr mleka i płatki. Ruszamy już w totalnych ciemnościach za miasto. Do Koszalina zostaje nam 32 km, dzisiaj udaje nam się przejechać z 3km, aby znaleźć w miarę porządne miejsce na spanie. Rozbijamy sprawnie namiot, udaje nam się nic nie zgubić ładujemy się do namiotu. Mimo później pory postanawiamy ugotować kubek na ,,Gorący Kubek":
Płatki i mleko będą na śniadanie :)
komentarze
Widzę kolejne błędy. ..wyjazd bez śniadania ... brak zapasów. Zawsze trzeba mieć coś dożarcia aby przymusowe przerwy wykorzystywać na jedzenie.
Roberto - 06:03 poniedziałek, 24 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj