blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

W góry na chwilę.

Sobota, 22 lipca 2017 | dodano:24.07.2017Kategoria 300-400km, TCT, W górach..., Ze zdjęciami
Km:300.99Km teren:0.00 Czas:11:39km/h:25.84
Pr. maks.:56.93Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Canyon Roadlite
Ten rok, jak i zeszły, nie należy do tych bardziej rowerowych. Jest ponad połowa lipca, a ja nie mam nawet 2 tysięcy przejechanych. W tych najlepszych latach to ja 2 tysiące robiłem w samym lipcu. Całe szczęście moje nogi nie zapomniały jak się jeździ. Tak też w tym roku pojechałem do Kołobrzegu oraz w ostatni weekend udało się wyjechać z TCT do Szklarskiej Poręby. Poniżej kilka szczegółów oraz zdjęć z trasy. Zapraszam!

Tego dnia wstałem normalnie o 6 rano i udałem się do pracy na 8 godzin. W drodze powrotnej zajechałem do sklepu kupić sobie kurczaka na drogę. Miejsce zbiórki było zaplanowane na Dębcu. Postanowiłem ostatnie chwilę przed wyjazdu spędzić u Narzeczonej, która pomogła mi usmażyć kotleciki i zrobić bułki. Po spakowaniu wszystkiego ruszyłem od Marty na miejsce zbiórki. Byłem parę minut przed godziną odjazdu. Poczekaliśmy chwilę za wszystkimi i po zrobieniu wspólnego zdjęcia ruszamy w drogę:

W Mosinie czekał na nas jeszcze jeden kolega. Niestety musiał sobie trochę dłużej poczekać, ponieważ mieliśmy mały wypadek. Mianowicie jednemu koledze przednie koło wleciało w przejazd kolejowy i się wywrócił. Na szczęście nic mu się nie stało i po paru minutach jechaliśmy dalej. Pod Dino w Mosinie, kolejne zbiorowe zdjęcie:

Wyjazd z Mosiny przebiegał bardzo sprawnie. Już kilka kilometrów dalej czekały na nas takie widoki:

Pierwsza przerwa została zaplanowana w Czempiniu, ponieważ nie wszyscy mieli zakupiony pełen prowiant, a to była ostatnia biedronka na trasie. Ja mimo, że miałem sakwę pełną jedzenia poszedłem po mały zastaw podróżnika:

Dalsza droga to jazda na Kościan, gdzie miał dołączyć ostatni kolega. Zjechaliśmy się z kolegą idealnie. Mała ,,sik-pauza" i lecimy dalej na Leszno. Słońce powoli zachodziło. Jechało się naprawdę przyjemnie, a prędkość oscylowała na granicy 32km/h:

Przy zachodzącym słońcu zdjęcia wychodzą znakomicie. Jednak aby zdjęcie wyszło, należy się zatrzymać. Kilka kilometrów przed Lesznem zatrzymałem się zrobić zdjęcie przepięknych wiatraków:

Przez tą chwilę postoju musiałem cały czas gonić peleton. Udało mi się dopiero w samym mieście. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie jedziemy do maczka tylko zahaczymy o jakiś sklep. Udało się nam jeszcze zrobić zakupy na 10 minut przed zamknięciem kauflanda. Po posileniu się i odpowiednim nawodnieniu ruszyliśmy dalej. Zaczęła się jazda w nocy, dla niektórych po raz pierwszy. Jednak każdy był odpowiednio przygotowany i nasza droga była dobrze oświetlona. Po kilkunastu kilometrach przejechaliśmy przez granicę województwa Dolnośląskiego:

Kolejne kilometry to była dość mocna jazda po zmianach. Tak też dojechaliśmy do Góry przez którą sprawnie przejechaliśmy. Natomiast kilka kilometrów dalej musieliśmy zrobić małą, szybką ,,sik-pauzę":
 
Za każdym razem się zastanawiamy co myślą kierowcy, którzy mijają nas z naprzeciwka. Na pewno nie jest to codzienny widok:

Kolejnym naszym celem była przerwa w Lubiniu przy ,,maczku''. Jednak ładny rynek w Rudnej nie pozwolił nam przejechać obojętnie i zatrzymujemy się chwilę, aby zrobić zdjęcie:

Po niecałych 15 kilometrach dojechaliśmy do ,,maczka". Trochę peleton się rozciągnął, ale po chwili wszyscy się zjechali i poszli zamawiać jedzenie. Niestety był tylko drive otwarty, ale dla nas nie był to problem:

Po posileniu się, ruszyliśmy dalej. Przed nami najgorszy kawałek, mianowicie jazda DK 3 do Legnicy. Mimo późnej pory, a zasadniczo środka nocy, ruch samochodowy był bardzo duży. Całe szczęście raczej w przeciwną stronę. Ludzie jechali na wakacje nad morze. W Legnicy krótka przerwa na stacji benzynowej gdzie mieliśmy ładne miejsce do wypoczynku:

Zmęczenie dawało się we znaki. Mimo godziny 3.30 w nocy temperatura wynosiła ponad 15 stopni. Po chwili słonce zaczęło wstawać:

Najniższą temperaturę jaką udało mi się zarejestrować to 12 stopni:

W małym miasteczku Świerzawa robimy krótką przerwę na zdjęcie ładnego kościoła:

i zakup wody. Za tą miejscowością Mateusz ostrzegał nas o naprawdę długim podjeździe.  Łącznie podjazd ma około 10km, po drodze są dwa trudniejsze odcinki 1,5 oraz 2,5 km które są dodatkowo oznaczone:

Podczas podjazdu czekały na mnie naprawdę ładne widoki:

Na górze za wytrwałość czeka piękna panorama Karkonoszy i piękny długi zajazd:

Po udanym zjedzie zebraliśmy się wszyscy pod zamkniętym KFC, aby po chwili ruszyć do otwartej biedronki. Parking rowerowy został całkowicie przez nas opanowany:

Po posileniu się ruszamy dalej w stronę Szklarskiej Poręby. Wtedy miałem największy kryzys podczas całej wycieczki. Nie dość, że siły nie miałem to jeszcze zasypiałem na rowerze. Wciągnąłem nowo kupiony żel i muszę przyznać, że pomógł. Dojechałem do kolegów którzy za mną poczekali i wspólnymi siłami ruszyliśmy pod górę, aż pod tablicę:

Niestety nie było czasu na dłuższy odpoczynek czy też na dalszy podjazd do Czech, (całe szczęście już tam byłem rowerem ) więc od razu z Mateuszem wracamy do Jeleniej Góry na pociąg. Początkowy zjazd był bajeczny. To jest właśnie to co w górach uwielbiam! Dalsza droga to przejazd przez mniejsze miejscowości, aby dojechać do Jeleniej. Tam trochę pobłądziliśmy, aż w końcu trafiamy na PKP, jednak pociąg odjechał nam przed nosem. Zmarnowani pojechaliśmy do sklepu przy dworcu, gdzie czekaliśmy ponad godzinę na następny. O 11.34 wsiadamy do pociągu Kolei Dolnośląskich, a o 13.43 wysiadamy we Wrocławiu. Z peronu pierwszego odjeżdżały dwa pociągi jadące przez Poznań TLK i IC. Ten pierwszy jechał jeszcze dalej przez Gniezno, co odpowiadało Mateuszowi, ten drugi jechał do Świnoujścia. Niestety do tego TLK, bardzo nie miły pan konduktor, nie chciał nas wpuścić, ponieważ nie ma przedziału dla rowerów. Na nic zdały się tłumaczenia, że my nasze rowery postawimy na końcu pociągu i nie będą nikomu zawadzać. Natomiast obsługa 2 pociągu była bardzo miła, jechaliśmy na miejscach siedzących w przedziale klimatyzowanym z widokiem na nasze rowery. Tak nam minęły te ponad 2 godziny podróży.  
W Poznaniu pożegnałem się z Matueszem i udałem się przed dworzec gdzie czekała na mnie Marta. Ostatnie kilkanaście kilometrów przejechałem dyskutując sobie z moją Narzeczoną. 

Dzięki panowie za kolejny super wyjazd. Trafiliśmy idealnie w ,,lukę" pogodową. Do następnych! :)


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ejsza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum