Finlandia 2012 dzień 6
Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:08.09.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 106.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:55 | km/h: | 17.95 |
Pr. maks.: | 52.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 605m | Rower: | Kellys Magic |
W nocy nawiedziła nas burza i to sroga burza, oczywiście zaraz po burzy przyszła prawdziwa ulewa, jednak namiot dał radę! Po ,,ciężkiej" nocy budzimy się koło 8,30. Śniadanie spożywamy w namiocie, po najedzeniu się pakujemy manatki i jedziemy do najbliższej wsi aby uzupełnić płyny. Gdy Mateusz poszedł do sklepu przyszedł do mnie pewien pan w celu nawiązania konwersacji. Gdy mu powiedziałem, że go nie rozumiem, bo jestem z Polski uśmiechnął się i powiedział:
- O! Polaki to swoi ludzie jesteście!
i tak zaczął mówić łamaną polszczyzną. Jednak się dogadaliśmy. Proponował mi nawet winka jednak odmówiłem, nie było jeszcze przed 12 :p Po krótkiej rozmowie i wymienieniu się uśmiechami ruszamy dalej. Drogi tradycyjnie puste lekko pagórkowate po bokach zniszczone:
Jadąc sobie spokojnie bez stresu docieramy do Malotai, gdzie pod miejscowym supermarketem robimy ździebka większe zakupy:
Podczas dalszej drogi podjazdów nie brakowało:
Jednak jak wiadomo po każdym podjeździe następuję zjazd, tak i było tym razem jedziemy w dół słyszymy jakiś festyn jedziemy dalej w dół (festyn został w górze) ale na dole jeziorko więc postanawiamy skorzystać z okazji:
Jeden z kolejnych podjazdów był tak wymagający, że po raz pierwszy musiałem zrzucić na żółwia (najmniejsza tarcza z ,,przodu") Jednak na końcu czekał nas ładny kościółek:
Jadąc dalej oprócz pustki która jest wszech obecna jest jeszcze trochę pustki i troszeczkę dziewiczości. Tak jedziemy szeroką asfaltową drogą po chwili ( jakieś 15min jazdy) mija nas samochód, zwalnia otwiera okno. My się zatrzymujemy, miły starszy pan na środku drogi wyłączył silnik wyszedł aby z nami pogadać. Przez 10-15min rozmowy mijał nas tylko jeden samochód. Niestety nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka więc rozmowa za długo nie trwała. Droga wyglądała mniej więcej tak:
Jeszcze kilka kilometrów i wjeżdżamy w jedną z polnych dróżek, aby iść spać:
Spać poszliśmy koło 21. Dzień 6 skończył się bardzo pozytywnie.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
- O! Polaki to swoi ludzie jesteście!
i tak zaczął mówić łamaną polszczyzną. Jednak się dogadaliśmy. Proponował mi nawet winka jednak odmówiłem, nie było jeszcze przed 12 :p Po krótkiej rozmowie i wymienieniu się uśmiechami ruszamy dalej. Drogi tradycyjnie puste lekko pagórkowate po bokach zniszczone:
Jadąc sobie spokojnie bez stresu docieramy do Malotai, gdzie pod miejscowym supermarketem robimy ździebka większe zakupy:
Podczas dalszej drogi podjazdów nie brakowało:
Jednak jak wiadomo po każdym podjeździe następuję zjazd, tak i było tym razem jedziemy w dół słyszymy jakiś festyn jedziemy dalej w dół (festyn został w górze) ale na dole jeziorko więc postanawiamy skorzystać z okazji:
Jeden z kolejnych podjazdów był tak wymagający, że po raz pierwszy musiałem zrzucić na żółwia (najmniejsza tarcza z ,,przodu") Jednak na końcu czekał nas ładny kościółek:
Jadąc dalej oprócz pustki która jest wszech obecna jest jeszcze trochę pustki i troszeczkę dziewiczości. Tak jedziemy szeroką asfaltową drogą po chwili ( jakieś 15min jazdy) mija nas samochód, zwalnia otwiera okno. My się zatrzymujemy, miły starszy pan na środku drogi wyłączył silnik wyszedł aby z nami pogadać. Przez 10-15min rozmowy mijał nas tylko jeden samochód. Niestety nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka więc rozmowa za długo nie trwała. Droga wyglądała mniej więcej tak:
Jeszcze kilka kilometrów i wjeżdżamy w jedną z polnych dróżek, aby iść spać:
Spać poszliśmy koło 21. Dzień 6 skończył się bardzo pozytywnie.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->