Finlandia 2012 dzień 12
Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano:30.09.2012Kategoria 50-100km, Finlandia 2012, Za granicą
Km: | 84.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:56 | km/h: | 17.17 |
Pr. maks.: | 28.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 98m | Rower: | Kellys Magic |
Wieczorem dnia poprzedniego w naszym namiocie siedział pająk wielkości połowy mojego kciuka. Rano w namiocie nie było żadnego, ale trawa w jakiej się rozbiliśmy mówiła sama za siebie, tam jest więcej pająków niż tylko jeden. Po solidnym wyspaniu się do godziny 10:00, szybko zwijamy namiot:
Podczas zwijania namiotu jakiś pan stanął przy drodze i nas podziwiał. Nie wiedzieliśmy jakie ma zamiary. Mateusz mu pomachał pan się uśmiechnął odmachnął i sobie poszedł.
Ruszamy dalej zwiedzać Estonię. Po prawej las po lewej las i my na środku. Czego chcieć więcej od życia. Co jakiś czas pojawiają się ładne cerkwie i kościoły:
W najbliżej miejscowości robimy zakupy, przy okazji rozmawiamy z miejscowym koneserem napojów wyskokowych <8zł. Po zrobieniu zakupów po kilku przejechanych kilometrach robimy drugą przerwę śniadaniową pod muchomorkiem:
Jedziemy cały czas drogą EV po chwili wjeżdżamy do jakiegoś parku narodowego. Asfalt się kończy i kończy się całkowicie cywilizacja. Jedziemy leśną ścieżką bez żadnych zabudowań bez samochodów bez niczego co wymyślił człowiek. Mateusz na ścieżce:
Po przejechaniu tak paru dobrych kilometrów mija nas jakaś wycieczka rowerowa, a my po chwili dojeżdżamy do Virstu:
Koszt promu na wyspę Estonii wynosił 3,2 Euro za człowieczka i jego rower. Jednak my cierpliwie czekaliśmy na swoją podróż statkiem i nawracamy w głąb lądu. Przy morzu można zauważyć całe pola wiatraków:
Jedziemy jak najdalej w głąb lądu co by dnia następnego mieć mniej do przejechania. Jednak z racji tego, że dzisiaj sobie dużej pospaliśmy zaczęło robić się ciemno, a przede wszystkim zimno. Po chwili znajdujemy bardzo dobre miejsce na nocleg:
Dzień bardzo pozytywny i kilometraż w prządku i człowiek się wyspał. W szczególności na podziwiał się widoków. Jak to mówią w domu takich nie ma :P
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Podczas zwijania namiotu jakiś pan stanął przy drodze i nas podziwiał. Nie wiedzieliśmy jakie ma zamiary. Mateusz mu pomachał pan się uśmiechnął odmachnął i sobie poszedł.
Ruszamy dalej zwiedzać Estonię. Po prawej las po lewej las i my na środku. Czego chcieć więcej od życia. Co jakiś czas pojawiają się ładne cerkwie i kościoły:
W najbliżej miejscowości robimy zakupy, przy okazji rozmawiamy z miejscowym koneserem napojów wyskokowych <8zł. Po zrobieniu zakupów po kilku przejechanych kilometrach robimy drugą przerwę śniadaniową pod muchomorkiem:
Jedziemy cały czas drogą EV po chwili wjeżdżamy do jakiegoś parku narodowego. Asfalt się kończy i kończy się całkowicie cywilizacja. Jedziemy leśną ścieżką bez żadnych zabudowań bez samochodów bez niczego co wymyślił człowiek. Mateusz na ścieżce:
Po przejechaniu tak paru dobrych kilometrów mija nas jakaś wycieczka rowerowa, a my po chwili dojeżdżamy do Virstu:
Koszt promu na wyspę Estonii wynosił 3,2 Euro za człowieczka i jego rower. Jednak my cierpliwie czekaliśmy na swoją podróż statkiem i nawracamy w głąb lądu. Przy morzu można zauważyć całe pola wiatraków:
Jedziemy jak najdalej w głąb lądu co by dnia następnego mieć mniej do przejechania. Jednak z racji tego, że dzisiaj sobie dużej pospaliśmy zaczęło robić się ciemno, a przede wszystkim zimno. Po chwili znajdujemy bardzo dobre miejsce na nocleg:
Dzień bardzo pozytywny i kilometraż w prządku i człowiek się wyspał. W szczególności na podziwiał się widoków. Jak to mówią w domu takich nie ma :P
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->