Warta.
Poniedziałek, 6 lipca 2015 | dodano:21.07.2015Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 16.46 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 14.11 |
Pr. maks.: | 26.40 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj rower miałem ulokowany u Marty. Tak więc po pracy samochodem pojechałem do niej, zjadłem obiad i byłem gotowy do drogi. Razem ruszamy na rondo starołęke, gdzie jesteśmy umówieni z kuzynem. W czwórkę jedziemy przez rataje, aż do kampusu polibudy. Kupujemy piwka i udajemy się nad Wartę:
Kocyk, gry karciane, żelki oraz piękna pogoda czego chcieć więcej:
Niestety się zasiedzieliśmy i do domu nie wracam rowerem, a odwozi mnie Marta. Za co ładnie dziękuję! :)
Kocyk, gry karciane, żelki oraz piękna pogoda czego chcieć więcej:
Niestety się zasiedzieliśmy i do domu nie wracam rowerem, a odwozi mnie Marta. Za co ładnie dziękuję! :)
Praca + nad maltę!
Czwartek, 2 lipca 2015 | dodano:21.07.2015Kategoria 0-50km
Km: | 56.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 22.82 |
Pr. maks.: | 50.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Rano tradycyjnie do pracy. Za to po pracy udaję się do Marty. Jem obiadek i jedziemy się przejechać nad Maltę. Sprawie przedostajemy się przez miasto i już jesteśmy na pierwszym okrążeniu. W połowie okrążenia, gdzie jest start podczas zawodów, zatrzymuje nas policja. Informują nas, że jest zakaz, ale tym razem nie będzie mandatu i sprawdzą tylko nas i nasze rowery. Po kontroli jedziemy na jeszcze jedno kółko i wracamy do domu.
Praca.
Wtorek, 30 czerwca 2015 | dodano:30.06.2015Kategoria 0-50km
Km: | 36.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:23 | km/h: | 26.15 |
Pr. maks.: | 41.76 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Rano tradycyjnie do pracy standardową szosową drogą. Po pracy jadę pewną rzecz załatwić za Skórzewo i jadę odwiedzić Mateusza. Powrót koło 18 do domu. Dzisiaj jakoś specjalnie nie było mocy w nogach. Jednak jak w drodze powrotnej koleś na MTB chciał się ścigać to wykrzesałem tyle siły aby rozpędzić się i utrzymać przez jakiś czas ponad 40km/h :P
Do Warszawy z Poznania na 5 minut!
Sobota, 27 czerwca 2015 | dodano:28.06.2015Kategoria 300-400km, TCT, Ze zdjęciami
Km: | 330.95 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 11:12 | km/h: | 29.55 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Początkowo miał być to wyjazd z TCT w góry lub do Berlina. Niestety nie wypalił i dwa dni przed weekendem wrzucam posta czy ktoś nie jest chętny na wycieczkę ze mną do Warszawy. Praktycznie zerowy odzew uświadomił mnie, że pojadę sam. Jednak zapomniałem jeszcze o Tomku z Witkowa. Był chętny, ale niestety szedł na 25 lecie ślubu cioci i wuja. Jak jechałem po zakupy na wyjazd zadzwonił do mnie i powiedział: ,, Jadę z Tobą! Impreza jest dzisiaj (piątek) więc w sobotę będą razem z Kubą czekał na Ciebie we Wrześni". Naprawdę się ucieszyłem. Marta chyba jeszcze bardziej, przynajmniej jadę z kimś nie sam. Nie będzie musiała się tak martwić.
W piątek wieczorem moja ukochana smaży mi kotlety, a ja szykuję rower do drogi:
W sobotę pobudka o 3. Pierwsze co robię to sprawdzam pogodę. Wychodzę na balkon i tak jak myślałem pada. Idę pospać jeszcze chwilkę. Druga próba 3.45. Wstałem i teraz nie padało. Dla mnie ważne, aby nie padało gdy wyjeżdżam, potem niech się dzieje co chce. Niby spakowany byłem, ale wyjeżdżam dopiero o 4:45. Najtrudniejsze to przejazd przez miasto sobie pomyślałem. Nie było tak źle. Wyjeżdżam kierując się na Tulce. Pomaga mi trochę nawigacja w telefonie. Przez Tulce tylko przejeżdżam robiąc zdjęcie kościoła z ,,drogi" :
Pierwszą przerwę zaplanowałem sobie na Wrześnie. Po drodze zatrzymałem się kilka razy, aby sprawdzić mapę. Opłacało się jechać do Wrześni bocznymi drogami:
Jednak nie do końca w jednej z wiosek, zatrzymuję się pytam o drogę miejscowi nie wiedzą. kierują mnie jakiś na około. Droga która pokazuje mi nawigacja według ich nie istnieje. Nadrabiam kilka kilometrów, ale docieram z powrotem na wyznaczoną trasę. Jadę zgodnie z nawigacją, aż trafiam na taką drogę:
Potem tylko przejście z rowerem na plecach przez były przejazd kolejowy. Na mapie jeszcze istniał. Kilkaset metrów dalej wjeżdżam na upragnioną DK 92:
We Wrześni wjeżdżam na stacje BP, gdzie czekam z Chwastem i Siwym. W miedzy czasie wcinam bułkę z kotletem i na to batona lub odwrotnie już nie pamiętam. Ruszając z chłopakami na 76km mam średnią 27.5km/h. Zaraz po staracie wiedziałem, że będzie tylko rosnąć. Przez Słupce tylko przelatujemy. Nikt nie pomyślał o przerwie. Przed Koninem wyprzedzamy kolarza, z prędkością +/-37km/h. Postanowił nas dogonić i pyta:
-Cześć! Jaki plan na dzisiaj? :)
-No do Warszawy jedziemy!
-Gdzie?! Do Warszawy ?! Nie no jak tak serio pytam?
-No serio do Wawy. Ja ruszałem z Poznania już mam 110km. Jedziesz z nami?
-Nie ja dzisiaj 40km planuję, ale mogę was oprowadzić do Konina.
-OK! :)
I tak po chwili jesteśmy w Koninie. Kolega życzy nam powodzenia i jedziemy dalej. Na słynnych górkach miedzy Koninem, a Kołem robimy 2min przerwę na siku i wyciągniecie batona z torby na zaś. Górki trochę dają w kość. Zasadniczą przerwę robimy w Kolę po 150km:
W Kole był zlot motocyklistów. My mieliśmy za mało czasu. Po 15 minutach gdzie zjedliśmy i wypiliśmy i dokupiliśmy piecie jedziemy dalej. Na wyjeździe 2 minutowa tzw. sik-pauza. Kolejną przerwę planowaliśmy zrobić po przejechaniu kolejnych 75km. Jechało się naprawdę dobrze. Lekki wiatr w plecy, Chwast na przodzie i cały czas powyżej 30km/h. Po 50km zaraz przed Kutnem robimy znowu 2 minutową sik-pauzę. Jakby ktoś się bał drogi krajowej numer 92 to w większości wygląda ona tak:
Pusto, bo w większości ruch leci A2, jak już Tiry jadą to mamy do dyspozycji duże pobocze i jest naprawdę równo. 75km minęło naprawdę szybko. Postanowiliśmy jechać dalej tak po mniej więcej 100km zatrzymujemy się na stacji w Łowiczu:
Tutaj przerwa trochę dłuższa bo z 30 min siedzimy lekko. Jedzenie regeneracja toalety. Tak właśnie wyglądała ta 30 minutowa przerwa. W końcu kolejny przystanek miał być dopiero w Warszawie. Parę minut po 15 ruszamy ostatecznie zdobyć Warszawę. Jednak przed Sochaczewem łapie mnie kryzys senny, 3h snu przed takim wysiłkiem to stanowczo za mało. W Sochaczewie nie planowana przerwa na kupno energetyka. Od tego miejsca zaczęła się walka z czasem. Ostatnie 60km to dawanie z siebie wszystkiego. Na zakazy które są najbardziej bezsensowne chyba w całej Polsce nie zwracamy nawet uwagi. Całę szczęście nikt nie trąbił na nas. Z prędkością ponad 30km/h podjeżdżamy pod tablicę Warszawa. Oczywiście musiało być wspólne zdjęcie:
Ostatnio kilometry do dworca i czas kupić bilety. Godzina 18.25, a wszędzie takie kolejki... W końcu kupujemy bilety. Godzina 18.55 pociąg odjeżdża 19.19 wskakujemy do Carfula po ,,prowiant" do pociągu. Ja robię szybkie pamiątkowe zdjęcie:
Pociąg ma 10 minut spóźnienia. Tomek biegnie zrobić sobie fotkę z rowerem pod pałacem. 19.30 wsiadamy do pociągu. Oczywiście jak zawsze mamy miejsca siedzące:
Podróż z Warszawy mija szybko i bezstresowo. We Wrześni chłopacy wysiadają. Ja kontynuuję jazdę do Poznania. Wysiadam czekam na brata chwilę (nie chciało mi się wracać w deszczu) i wracam samochodem do domu.
Ponad 11h samej jazdy, przerw niecałe 2h tylko po to aby być 5 minut w Warszawie. Jednak często jest tak, że to droga właśnie jest celem!
Dzięki za wspólny wyjazd! Do następnego! :)
W piątek wieczorem moja ukochana smaży mi kotlety, a ja szykuję rower do drogi:
W sobotę pobudka o 3. Pierwsze co robię to sprawdzam pogodę. Wychodzę na balkon i tak jak myślałem pada. Idę pospać jeszcze chwilkę. Druga próba 3.45. Wstałem i teraz nie padało. Dla mnie ważne, aby nie padało gdy wyjeżdżam, potem niech się dzieje co chce. Niby spakowany byłem, ale wyjeżdżam dopiero o 4:45. Najtrudniejsze to przejazd przez miasto sobie pomyślałem. Nie było tak źle. Wyjeżdżam kierując się na Tulce. Pomaga mi trochę nawigacja w telefonie. Przez Tulce tylko przejeżdżam robiąc zdjęcie kościoła z ,,drogi" :
Pierwszą przerwę zaplanowałem sobie na Wrześnie. Po drodze zatrzymałem się kilka razy, aby sprawdzić mapę. Opłacało się jechać do Wrześni bocznymi drogami:
Jednak nie do końca w jednej z wiosek, zatrzymuję się pytam o drogę miejscowi nie wiedzą. kierują mnie jakiś na około. Droga która pokazuje mi nawigacja według ich nie istnieje. Nadrabiam kilka kilometrów, ale docieram z powrotem na wyznaczoną trasę. Jadę zgodnie z nawigacją, aż trafiam na taką drogę:
Potem tylko przejście z rowerem na plecach przez były przejazd kolejowy. Na mapie jeszcze istniał. Kilkaset metrów dalej wjeżdżam na upragnioną DK 92:
We Wrześni wjeżdżam na stacje BP, gdzie czekam z Chwastem i Siwym. W miedzy czasie wcinam bułkę z kotletem i na to batona lub odwrotnie już nie pamiętam. Ruszając z chłopakami na 76km mam średnią 27.5km/h. Zaraz po staracie wiedziałem, że będzie tylko rosnąć. Przez Słupce tylko przelatujemy. Nikt nie pomyślał o przerwie. Przed Koninem wyprzedzamy kolarza, z prędkością +/-37km/h. Postanowił nas dogonić i pyta:
-Cześć! Jaki plan na dzisiaj? :)
-No do Warszawy jedziemy!
-Gdzie?! Do Warszawy ?! Nie no jak tak serio pytam?
-No serio do Wawy. Ja ruszałem z Poznania już mam 110km. Jedziesz z nami?
-Nie ja dzisiaj 40km planuję, ale mogę was oprowadzić do Konina.
-OK! :)
I tak po chwili jesteśmy w Koninie. Kolega życzy nam powodzenia i jedziemy dalej. Na słynnych górkach miedzy Koninem, a Kołem robimy 2min przerwę na siku i wyciągniecie batona z torby na zaś. Górki trochę dają w kość. Zasadniczą przerwę robimy w Kolę po 150km:
W Kole był zlot motocyklistów. My mieliśmy za mało czasu. Po 15 minutach gdzie zjedliśmy i wypiliśmy i dokupiliśmy piecie jedziemy dalej. Na wyjeździe 2 minutowa tzw. sik-pauza. Kolejną przerwę planowaliśmy zrobić po przejechaniu kolejnych 75km. Jechało się naprawdę dobrze. Lekki wiatr w plecy, Chwast na przodzie i cały czas powyżej 30km/h. Po 50km zaraz przed Kutnem robimy znowu 2 minutową sik-pauzę. Jakby ktoś się bał drogi krajowej numer 92 to w większości wygląda ona tak:
Pusto, bo w większości ruch leci A2, jak już Tiry jadą to mamy do dyspozycji duże pobocze i jest naprawdę równo. 75km minęło naprawdę szybko. Postanowiliśmy jechać dalej tak po mniej więcej 100km zatrzymujemy się na stacji w Łowiczu:
Tutaj przerwa trochę dłuższa bo z 30 min siedzimy lekko. Jedzenie regeneracja toalety. Tak właśnie wyglądała ta 30 minutowa przerwa. W końcu kolejny przystanek miał być dopiero w Warszawie. Parę minut po 15 ruszamy ostatecznie zdobyć Warszawę. Jednak przed Sochaczewem łapie mnie kryzys senny, 3h snu przed takim wysiłkiem to stanowczo za mało. W Sochaczewie nie planowana przerwa na kupno energetyka. Od tego miejsca zaczęła się walka z czasem. Ostatnie 60km to dawanie z siebie wszystkiego. Na zakazy które są najbardziej bezsensowne chyba w całej Polsce nie zwracamy nawet uwagi. Całę szczęście nikt nie trąbił na nas. Z prędkością ponad 30km/h podjeżdżamy pod tablicę Warszawa. Oczywiście musiało być wspólne zdjęcie:
Ostatnio kilometry do dworca i czas kupić bilety. Godzina 18.25, a wszędzie takie kolejki... W końcu kupujemy bilety. Godzina 18.55 pociąg odjeżdża 19.19 wskakujemy do Carfula po ,,prowiant" do pociągu. Ja robię szybkie pamiątkowe zdjęcie:
Pociąg ma 10 minut spóźnienia. Tomek biegnie zrobić sobie fotkę z rowerem pod pałacem. 19.30 wsiadamy do pociągu. Oczywiście jak zawsze mamy miejsca siedzące:
Podróż z Warszawy mija szybko i bezstresowo. We Wrześni chłopacy wysiadają. Ja kontynuuję jazdę do Poznania. Wysiadam czekam na brata chwilę (nie chciało mi się wracać w deszczu) i wracam samochodem do domu.
Ponad 11h samej jazdy, przerw niecałe 2h tylko po to aby być 5 minut w Warszawie. Jednak często jest tak, że to droga właśnie jest celem!
Dzięki za wspólny wyjazd! Do następnego! :)
Praca.
Czwartek, 25 czerwca 2015 | dodano:28.06.2015Kategoria 0-50km
Km: | 16.10 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:39 | km/h: | 24.77 |
Pr. maks.: | 32.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Tradycyjna droga rowerem górskim do pracy. Dzisiaj na spokojnie jak i rano jak i popołudniu.
Praca.
Poniedziałek, 22 czerwca 2015 | dodano:28.06.2015Kategoria 0-50km
Km: | 16.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:36 | km/h: | 27.17 |
Pr. maks.: | 39.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Tradycyjna droga MTB do pracy. Dzisiaj rano trochę szybciej. Powrót jak zawsze spokojny.
Treningowa 200setka.
Niedziela, 7 czerwca 2015 | dodano:15.06.2015Kategoria 200-300km, Ze zdjęciami
Km: | 212.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:09 | km/h: | 26.08 |
Pr. maks.: | 49.48 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Zacznę może od pewnej ciekawostki. W tym sezonie nie zrobiłem na szosie jeszcze żadnej ,,setki", za to jest to moja trzecia ,,dwu-setka". Na tą wycieczkę dystans planowany był większy o co najmniej 87,48km. Niestety pogoda ,, nie dopisała". Jednak zacznę może od początku. Umówiłem się z Michałem o 7 w Chomęcicach. Michał właśnie tam spędził noc testując nowo zakupiono materac. Michałowi się tak dobrze spało i się nie wyrobił na czas. Wyjeżdżam parę minut po 7 i spokojnym tempem, przy pięknej pogodzie ruszam do wioski obok:
Podjeżdżam Michał kończy pakowanie się, idziemy jeszcze zobaczyć materac i kilka minut przed 7.30 ruszamy. Nie mamy objętego żadnego celu. Podczas pierwszych kilometrów postanawiamy uderzyć na Kórnik. Z racji na słabą nawierzchnię w WPN-ie, jedziemy przez Stęszew. Jazdą DK 5 to typowa jazda jeden za drugim. Natomiast ze Stęszewa na Mosinę jedziemy większość dyskutując jadąc obok siebie. Parom kierowcom się to nie spodobało... Kiedy oni się nauczą. Przez Mosinę szybki przejazd i po chwili jesteśmy na DW do Kórnika. Kto zna tą drogę zna też ten kościół. Akurat była msza święta:
W miedzy czasie mijamy kilku kolarzy na szosach. Jeden nawet pyta czy jesteśmy ze zgrupki Luboń. Przez Kórnik przejeżdżamy nie zatrzymując się. Nawet zapach z ,, maczka" nie ugiął nas i pojechaliśmy dalej. Za to na około 49km przed Gnieznem robimy krótką przerwę. Była to tzw. sik-pauza oraz Michał musiał wysłać jakiegoś maila czy coś:
W nogach już dobre 50 km postanawiamy w Kostrzynie zrobić krótką przerwę aby usiąść i coś zjeść. Do Kostrzyna prowadzi Michał. Ja poznaje dopiero tereny kiedy jedziemy kawałek przez szlak PP. Po drodze mijamy coraz więcej kolarzy. W samym Kostrzynie zatrzymujemy się na rynku, posilamy się i jedziemy dalej:
Po przerwie mieliśmy jechać na Gniezno, ale pomyliły nas się drogi i ruszyliśmy na Pobiedziska. Chwila moment i jesteśmy w Pobiedziskach. Przejeżdżamy docieramy do byłej krajówki. Szybkie zastanowienie czy uderzamy na Gniezno czy od razu na Kiszkowo. Odpowiedź brzmi Kiszkowo. Tutaj też Michała łapie kryzys, ale odpala dopalacze (mp3 <3 ) i szybciutko docieramy do samego Kiszkowa:
Niestety muzyka też przestała działać i w Kiszkowie robimy przerwę na lodzika. Michał wciąga nawet dwa, a nasze rumaki odpoczywają na słońcu:
Na tym zdjęciu widać różnice wielkości rowerów. Widać też coś jeszcze co zauważyli by tylko wtajemniczenie. Ja jednak wtajemniczę wszystkich. To jest pierwsza dłuższa trasa kiedy Michał jedzie z bagażnikiem na sztycę, a ja mam ze sobą plecak.
W centrum Kiszkowa nie było miejsca, aby zrobić sik-pauzę więc musimy zatrzymać się za. Jednak piękny asfalt ,,ciągnie" nas do przodu i zatrzymujemy się dopiero za Rejowcem:
Na tym zdjęciu widać natomiast różnice wielkości miedzy naszymi rowerami. Na tym odcinku wiatr strasznie doskwierał. Nie wiał centralnie w twarz, ale przeszkadzał. Jaką ulgę poczuliśmy wyjeżdżając na trasę Murowana Goślina - Wągrowiec. Tak też mała zmiana planów i uderzamy na Wągrowiec. Takimi drogami to można jeździć:
Nawet skusiliśmy się na jazdę drogą rowerową:
W Wągrowcu jedziemy zobaczyć skrzyżowanie rzek. Michał nie chciał mi uwierzyć, że jest coś takiego. Niestety zdjęcia nie zrobiłem. Jak dostanę od Michała to postaram się wrzucić. Z Wągrowca cofamy się na Rogoźno. Michał uświadamia mnie, iż z Rogoźna nie jedzie dalej na Czarnków tylko wraca do domu. Jednak ostateczną decyzje podejmie w jak się naje. Droga wojewódzka nr 241 ma również doskonały asfalt. Michał nawet skusił się aby trochę poprowadzić:
W samym malowniczym miasteczku jedziemy na dość dobry makaron. Porcja duża ja się w miarę najadłem. Michał się najadł, końcówkę oddał jeszcze mi:
W nogach prawie 150 km. Godzina około 15. Przystaję na propozycję Michała i nie lecimy dalej na Czarnków, a wracamy do domu. Po posiłku jeszcze 40 minutowa przerwa pod biedronką. Kurcze to dopiero są pochłaniacze czasu na takich wyjazdach. Wracamy przez Murowaną, a dalej żeby uniknąć nie przyjaznej trasy dla rowerzystów przez Czerwonak jedziemy przez Biedrusko. W Biedrusku wjeżdżamy pod pałac. Tam krótka przerwa na podziwiania sprzętu wojskowego oraz odnowionego pałacyku:
W Poznaniu rozdzielamy się na skrzyżowaniu Naramowickiej i Lechickiej. Michał gna szybko do domu bo go nadusiły poważna sprawy. Chyba makaron za szybko się strawił. Ja też pokaźnym tempem przez miasto, koło Cytadeli i przez Garbary. Na Dębcu ,,krótka" (40min) przerwa pod Marty blokiem na pogaduchach. Przy zachodzącym słońcu gnam do domu. Jeden koleś chciał się ze mną ścigać.
On MTB ja szosa. On koło 35 km ja już ponad 200. Mimo to wygrałem. Miedzy Komornikami, a Głuchowem jadę nową drogą:
W domu ląduje koło 21.
Na początku pisałem o pogodzie, która nie dopisała. Chodziło o wiatr który prawie przez całą trasę nam przeszkadzał oraz o upał. Ponad 30 stopni w cieniu. W takich warunkach ciężko zrobić 300km. Tutaj właśnie widać plus jazdy w nocy. Może nie przy takich temperaturach jakie mieliśmy podczas ostatniego WYJAZDU DO KOŁOBRZEGU. Dzięki Michał za dobrą 200 setkę w tych cieżkich warunkach. Do następnego!
Podjeżdżam Michał kończy pakowanie się, idziemy jeszcze zobaczyć materac i kilka minut przed 7.30 ruszamy. Nie mamy objętego żadnego celu. Podczas pierwszych kilometrów postanawiamy uderzyć na Kórnik. Z racji na słabą nawierzchnię w WPN-ie, jedziemy przez Stęszew. Jazdą DK 5 to typowa jazda jeden za drugim. Natomiast ze Stęszewa na Mosinę jedziemy większość dyskutując jadąc obok siebie. Parom kierowcom się to nie spodobało... Kiedy oni się nauczą. Przez Mosinę szybki przejazd i po chwili jesteśmy na DW do Kórnika. Kto zna tą drogę zna też ten kościół. Akurat była msza święta:
W miedzy czasie mijamy kilku kolarzy na szosach. Jeden nawet pyta czy jesteśmy ze zgrupki Luboń. Przez Kórnik przejeżdżamy nie zatrzymując się. Nawet zapach z ,, maczka" nie ugiął nas i pojechaliśmy dalej. Za to na około 49km przed Gnieznem robimy krótką przerwę. Była to tzw. sik-pauza oraz Michał musiał wysłać jakiegoś maila czy coś:
W nogach już dobre 50 km postanawiamy w Kostrzynie zrobić krótką przerwę aby usiąść i coś zjeść. Do Kostrzyna prowadzi Michał. Ja poznaje dopiero tereny kiedy jedziemy kawałek przez szlak PP. Po drodze mijamy coraz więcej kolarzy. W samym Kostrzynie zatrzymujemy się na rynku, posilamy się i jedziemy dalej:
Po przerwie mieliśmy jechać na Gniezno, ale pomyliły nas się drogi i ruszyliśmy na Pobiedziska. Chwila moment i jesteśmy w Pobiedziskach. Przejeżdżamy docieramy do byłej krajówki. Szybkie zastanowienie czy uderzamy na Gniezno czy od razu na Kiszkowo. Odpowiedź brzmi Kiszkowo. Tutaj też Michała łapie kryzys, ale odpala dopalacze (mp3 <3 ) i szybciutko docieramy do samego Kiszkowa:
Niestety muzyka też przestała działać i w Kiszkowie robimy przerwę na lodzika. Michał wciąga nawet dwa, a nasze rumaki odpoczywają na słońcu:
Na tym zdjęciu widać różnice wielkości rowerów. Widać też coś jeszcze co zauważyli by tylko wtajemniczenie. Ja jednak wtajemniczę wszystkich. To jest pierwsza dłuższa trasa kiedy Michał jedzie z bagażnikiem na sztycę, a ja mam ze sobą plecak.
W centrum Kiszkowa nie było miejsca, aby zrobić sik-pauzę więc musimy zatrzymać się za. Jednak piękny asfalt ,,ciągnie" nas do przodu i zatrzymujemy się dopiero za Rejowcem:
Na tym zdjęciu widać natomiast różnice wielkości miedzy naszymi rowerami. Na tym odcinku wiatr strasznie doskwierał. Nie wiał centralnie w twarz, ale przeszkadzał. Jaką ulgę poczuliśmy wyjeżdżając na trasę Murowana Goślina - Wągrowiec. Tak też mała zmiana planów i uderzamy na Wągrowiec. Takimi drogami to można jeździć:
Nawet skusiliśmy się na jazdę drogą rowerową:
W Wągrowcu jedziemy zobaczyć skrzyżowanie rzek. Michał nie chciał mi uwierzyć, że jest coś takiego. Niestety zdjęcia nie zrobiłem. Jak dostanę od Michała to postaram się wrzucić. Z Wągrowca cofamy się na Rogoźno. Michał uświadamia mnie, iż z Rogoźna nie jedzie dalej na Czarnków tylko wraca do domu. Jednak ostateczną decyzje podejmie w jak się naje. Droga wojewódzka nr 241 ma również doskonały asfalt. Michał nawet skusił się aby trochę poprowadzić:
W samym malowniczym miasteczku jedziemy na dość dobry makaron. Porcja duża ja się w miarę najadłem. Michał się najadł, końcówkę oddał jeszcze mi:
W nogach prawie 150 km. Godzina około 15. Przystaję na propozycję Michała i nie lecimy dalej na Czarnków, a wracamy do domu. Po posiłku jeszcze 40 minutowa przerwa pod biedronką. Kurcze to dopiero są pochłaniacze czasu na takich wyjazdach. Wracamy przez Murowaną, a dalej żeby uniknąć nie przyjaznej trasy dla rowerzystów przez Czerwonak jedziemy przez Biedrusko. W Biedrusku wjeżdżamy pod pałac. Tam krótka przerwa na podziwiania sprzętu wojskowego oraz odnowionego pałacyku:
W Poznaniu rozdzielamy się na skrzyżowaniu Naramowickiej i Lechickiej. Michał gna szybko do domu bo go nadusiły poważna sprawy. Chyba makaron za szybko się strawił. Ja też pokaźnym tempem przez miasto, koło Cytadeli i przez Garbary. Na Dębcu ,,krótka" (40min) przerwa pod Marty blokiem na pogaduchach. Przy zachodzącym słońcu gnam do domu. Jeden koleś chciał się ze mną ścigać.
On MTB ja szosa. On koło 35 km ja już ponad 200. Mimo to wygrałem. Miedzy Komornikami, a Głuchowem jadę nową drogą:
W domu ląduje koło 21.
Na początku pisałem o pogodzie, która nie dopisała. Chodziło o wiatr który prawie przez całą trasę nam przeszkadzał oraz o upał. Ponad 30 stopni w cieniu. W takich warunkach ciężko zrobić 300km. Tutaj właśnie widać plus jazdy w nocy. Może nie przy takich temperaturach jakie mieliśmy podczas ostatniego WYJAZDU DO KOŁOBRZEGU. Dzięki Michał za dobrą 200 setkę w tych cieżkich warunkach. Do następnego!
Praca+różności.
Środa, 3 czerwca 2015 | dodano:04.06.2015Kategoria 50-100km
Km: | 53.14 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 26.79 |
Pr. maks.: | 61.35 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Dzisiaj również pojechałem do pracy rowerem. Wyjechałem o dobrej godzinie, ale noga podawała plus wiatr w plecy i dojeżdżając do pracy mam średnią 33.5km/h. Osiem godzin w pracy mija wyjątkowo szybko. Po pracy muszę podjechać do Skórzewa do pewnego sklepu. Dwóch kumpli z roboty udaje się ze mną. Po zakupach dojeżdżamy do Bukowskiej i gnamy w kierunku centrum. Dalej Grochowską i w korkach Hetmańską i docieramy na Rataje do Mariusza. Chwile siedzimy i jedziemy odprowadzić go na PKP. Ja jadę dalej spotkać się z kumplem. Spotkaliśmy się koło Maca. Podjechałem, a jakaś młoda dama mówi do mamy pokazując na mój rower:
-MAMO! Patrz jaki elegancki rower! :)
Miło się słucha takich rzeczy. Po spotkaniu gnam Grunwaldzką prosto do domu. Tak też ,,przez przypadek" zrobiłem ponad 50km :)
-MAMO! Patrz jaki elegancki rower! :)
Miło się słucha takich rzeczy. Po spotkaniu gnam Grunwaldzką prosto do domu. Tak też ,,przez przypadek" zrobiłem ponad 50km :)
Praca.
Piątek, 29 maja 2015 | dodano:04.06.2015
Km: | 21.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:46 | km/h: | 27.99 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Rano tradycyjnie. Po południu wraz z kumplami z roboty trochę na około jedziemy do mnie przez Gołuski.
Praca.
Czwartek, 28 maja 2015 | dodano:04.06.2015Kategoria 0-50km
Km: | 17.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:38 | km/h: | 26.89 |
Pr. maks.: | 39.13 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Dzisiaj do pracy również rowerem. Po robocie jednak nie wracam do domu tylko jadę do Marty kończyć nasz projekt. Efekty już nie długo. Miałem wracać od Marty również rowerem, ale pogoda się zepsuła, zrobiło się późno i Marta odwozi mnie do domu samochodem.