Praca.
Środa, 9 października 2019 | dodano:20.10.2019Kategoria 0-50km, Praca
Km: | 21.17 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 23.09 |
Pr. maks.: | 36.69 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Tradycyjny dojazd do pracy i z powrotem
Praca.
Wtorek, 8 października 2019 | dodano:08.10.2019Kategoria 0-50km, Praca, Ze zdjęciami
Km: | 21.25 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 23.18 |
Pr. maks.: | 35.08 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
W poniedziałek niestety nie mogłem jechać rowerem do pracy. Jednak we wtroek mimo kiepiskich prognoz pogodowych o 6.25 wsiadłem no rower i udałem się do pracy. Rano rześko, koło 3-4 stopni, ale za to jaki piękny widok.
Z powrotem trochę cieplej, ale jazda w deszczu. W środę chyba już pojadę kellysem, bo tam mam błotniki.
Z powrotem trochę cieplej, ale jazda w deszczu. W środę chyba już pojadę kellysem, bo tam mam błotniki.
Praca +
Piątek, 4 października 2019 | dodano:08.10.2019Kategoria 0-50km, Ze zdjęciami
Km: | 33.19 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 21.88 |
Pr. maks.: | 50.25 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Rano do pracy wyjechałem trochę spóźniony więc próbowałem skrócić sobie drogę polnymi duktami. Czasu nie zyskałem dużo tylko sobie rower zabrudziłem. Po pracy natomiast uparłem się, aby przejechać ten żółty szlak. Miałem plan wjechać w Wirach i udać się bezpośrednio w stronę j. Jarosławieckiego. Tak też zrobiłem i dalej kontynuowałem jazdę żółtym szlakiem, który momentami łączy się z czerwonym:
W Szreniawie zamiast odbić do domu jadę dalej szlakiem i wspinam się na górkę wzdłuż osiedla Kompozytorów i zastaje mnie na górze taki widok.
Z racji, że rower 29 i opona 2.25 nie zawróciłem :) Nie muszę pisać jak wyglądał mój rower. Z szlaku zjechałem koło UG Komorniki i udałem się do domu.
W Szreniawie zamiast odbić do domu jadę dalej szlakiem i wspinam się na górkę wzdłuż osiedla Kompozytorów i zastaje mnie na górze taki widok.
Z racji, że rower 29 i opona 2.25 nie zawróciłem :) Nie muszę pisać jak wyglądał mój rower. Z szlaku zjechałem koło UG Komorniki i udałem się do domu.
Praca.
Czwartek, 3 października 2019 | dodano:03.10.2019Kategoria 0-50km, Praca
Km: | 23.06 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 22.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 33.9 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Rano wyjechałem trochę za późno co skłoniło mnie do kombinowania i próby skrócenia drogi. Skończyło się na jeździe przez duże błoto i może kilkadziesiąt metrów mniej. Temperatura z rana nie była już przyjemna około 4 stopni. Powrót całe szczęście bez deszczu no i cieplej. Zważywszy na te warunki jadę ciut na około przez Wiry i wjeżdżam na żółty szlak którym kieruję się do Komornik.
Praca.
Środa, 2 października 2019 | dodano:03.10.2019Kategoria 0-50km, Praca
Km: | 21.43 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 23.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 33.7 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
No i stało się! Po miesiącu przerwy wracam do pracy. Pierwsze dwa dni jechałem samochodem, ale już trzeciego wsiadłem na rower. Na dodatek ten nowy rower. Temperatura przyjemna, szkoda że ciemno było. Powrót w mocnym deszczu.
Razem raźniej!
Sobota, 28 września 2019 | dodano:03.10.2019Kategoria 0-50km, Ze zdjęciami
Km: | 26.33 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 20.25 |
Pr. maks.: | 45.66 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Nie tylko ja sobie kupiłem nowy rower w tym roku. Dokonał też tego Mariusz. Pewnym było, że się zgadamy na wspólny trening. Przyjechał po mnie i razem ruszyliśmy w stronę WPN. Trasa bardzo podobna jak podczas mojego pierwszego wyjazdu. Wyjątkiem było to, że zabrałem Mariusza na miejsce Pamięci Narodowej koło Trzebawia. Dzięki za wspólny trening.
WPN - żółty szlak.
Sobota, 21 września 2019 | dodano:03.10.2019Kategoria 0-50km
Km: | 31.32 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 20.88 |
Pr. maks.: | 40.78 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Planowałem przejechać żółty szlak rowerowy, który prowadzi przez Komorniki, Wiry, Łęczyce następnie przez WPN i wyjeżdża w Szreniawie i znów do Komornik. Szlak niestety nie jest super oznaczony, więc się trochę zgubiłem. Jednak wiedziałem mniej więcej jak przebiega i mogłem na niego wrócić. Jazda nowym 29er to czysta przyjemność. Liczę, że znajdę jeszcze czas w tym roku na dłuższą wycieczkę ze zdjęciami.
Pierwszy raz na nowym oraz dwa słowa wyjaśnienia.
Poniedziałek, 16 września 2019 | dodano:02.10.2019Kategoria 0-50km
Km: | 25.20 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 21.60 |
Pr. maks.: | 44.91 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon AL 6.0 |
Dlaczego było mnie tak mało tutaj?! Otóż dlatego, że w tym roku, a dokładniej w sierpniu na świat przyszedł mój syn. I bardzo długi okres czasu przed porodem nie jeździłem ze względu na to wydarzenie właśnie. Po prostu nie chciałem być jakieś 20, może nawet 50 km poza domem jak moja żona zaczęłaby rodzić. Tak więc odpuściłem sobie rower chwilowo. Jednak w końcu jak ogarnialiśmy się w tej ,,nowej sytuacji" mogłem wyskoczyć sobie na rowerek. Nie był to byle jaki wyskok, gdyż wyjechałem pierwszy raz swoim nowym sprzętem...
Nie mogło być innego miejsca do wyjazdu takim rowerem jak Wielkopolski Park Narodowy. Robię małe kółko, a mianowicie: Szreniawa, wieża widokowa, zielony szlak, j. Jarosławieckie, żółty szlak, Rosnówko, Trzebaw, Wypalanki Chomęcice i dom.
Jechało się naprawdę super, żadne korzenie, ani piaski (29er oraz 2,25 opona dają radę) nie były mi straszne. Troszkę musiałem się nauczyć manewrować z tą szeroką kierownicą, ale wydaje mi się, że to będzie kwestia przyzwyczajenia. Jednym słowem super wyjazd. Teraz nic tylko pogodzić rodzinę, dom, pracę i znaleźć trochę wolnego no jazdę tym super sprzętem!
P.S. Zjeżdżając z jednej z górek, miałem około 40km/h, a przed rowerem przebiegł mi piękny jeleń z porożem, ach piękno WPN-u.
Nie mogło być innego miejsca do wyjazdu takim rowerem jak Wielkopolski Park Narodowy. Robię małe kółko, a mianowicie: Szreniawa, wieża widokowa, zielony szlak, j. Jarosławieckie, żółty szlak, Rosnówko, Trzebaw, Wypalanki Chomęcice i dom.
Jechało się naprawdę super, żadne korzenie, ani piaski (29er oraz 2,25 opona dają radę) nie były mi straszne. Troszkę musiałem się nauczyć manewrować z tą szeroką kierownicą, ale wydaje mi się, że to będzie kwestia przyzwyczajenia. Jednym słowem super wyjazd. Teraz nic tylko pogodzić rodzinę, dom, pracę i znaleźć trochę wolnego no jazdę tym super sprzętem!
P.S. Zjeżdżając z jednej z górek, miałem około 40km/h, a przed rowerem przebiegł mi piękny jeleń z porożem, ach piękno WPN-u.
Praca +
Wtorek, 4 czerwca 2019 | dodano:04.06.2019Kategoria 50-100km, Praca
Km: | 54.45 | Km teren: | 0.10 | Czas: | 01:50 | km/h: | 29.70 |
Pr. maks.: | 57.12 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Rano do pracy jazda była przyjemna pod względem temperatury. Było około 18 stopni i wiał lekki wiatr. Po pracy miałem trochę czasu i pojechałem na krótką wycieczkę. Najpierw Mosina, gdzie nastąpił podjazd na Osową Górę, później zjazd i przez Stęszew do domu. Podczas powrotu temperatura zdecydowanie za wysoka.
Poznań Kołobrzeg po raz 9!
Sobota, 18 maja 2019 | dodano:21.05.2019Kategoria Ze zdjęciami, TCT, Poznań-Kołobrzeg!, 200-300km
Km: | 289.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 10:46 | km/h: | 26.91 |
Pr. maks.: | 64.38 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Tradycji stało się zadość i po raz kolejny wsiadam na rower, aby być po kilkunastu godzinach być nad morzem. Mimo kiepskiego sezonu, małej ilości przejechanych kilometrów zdecydowałem się na ten krok. W tym roku główny wyjazd organizowany przez TCT był już w Maju, a ja niestety nie mogłem wtedy jechać. Znalazłem dwóch śmiałków, którzy mnie wspierali na wyjeździe: Piotra i Szymona. Umówiliśmy się tradycyjnie na Ogrodach pod Technikum o 17. Tego dnia od rana byłem jeszcze w pracy, a wracając z niej lał deszcz. Wyjazd stanął pod znakiem zapytania. Całę szczęście padać przestało. Przesunęliśmy godzinę spotkania na 17.45. Wyjeżdżając z domu świeciło słońce i asfalt był już prawie całkowicie suchy:
Dojechałem na miejsce o 17:44:43. Szymon już czekał, po chwili dołączył do nas Piotr. Po krótkiej rozmowie i ustaleniu szczegółów trasy, zrobiliśmy wspólne zdjęcie i ruszyliśmy ok. 18:
Wyjazd z Poznania nigdy nie był przyjemny. Całę szczęście bocznymi drogami Smochowic dotarliśmy do drogi na Kiekrz. Dalej kierowaliśmy się na Rokietnicę. Jechało się przyjemnie, wiatr minimalny temperatura odpowiednia, czego chcieć więcej i do tego wszędzie zielono:
Bocznymi drogami dotarliśmy do Szamotuł, gdzie zrobiliśmy przerwę w Lidlu na zakupy na noc. Z Szamotuł dalej udaliśmy się na Obrzycko. Słońce jeszcze było wysoko na niebie. Na tym odcinku jest bardzo ładna oraz bardzo długa droga rowerowa. Mimo, że nie korzystam z takich rozwiązań tym razem śmiało mogę ją polecić, nawet dla rowerzystów na kolarzówkach:
Przed Czarnkowem słońce schowało się za chmurami. Tym razem się nie zatrzymałem na zdjęcie wiatraka, a zrobiłem je w ,,biegu":
Zjazd do Czarnkowa to ustalenie maksymalnej prędkości tego wyjazdu. W samym Czarnkowie zrobiliśmy przerwę pod sklepem, gdzie uzupełniliśmy płyny oraz założyliśmy dodatkowe ubrania. Wyjazd z miasta do przejazd przez most na Noteci i wjazd w mgły:
Mimo tego nie było wcale zimno. Jechałem w krótkich rękawiczkach oraz bez ochraniaczy na stopy. Dodatkowo miałem tylko bluzę i nogawki. Jadąc po zmianach przemierzaliśmy kolejne kilometry dobrze znanej nam drogi. Przez Trzciankę tylko przejechaliśmy. Przed Wałczem tradycyjnie musiała być krótka przerwa na zdjęcie pod tablicą:
W Wałczu zrobiliśmy najdłuższą przerwę. Wypiliśmy ciepła kawę zjedliśmy sporo naszych zapasów i trochę się zasiedzieliśmy. Wyjechaliśmy przed 1. Tej nocy cały czas towarzyszył nam księżyc który był w pełni.
Mimo, że jechało nas trzech oświetlenia wystarczyło i droga była odpowiednia oświetlona:
W Czaplinku robimy krótką przerwę na Orlenie, który niestety był w remoncie, ale jak to się mówi musi być trochę gorzej, żeby później było trochę lepiej. W drogę stu zakrętów wjechaliśmy jeszcze w nocy. Wtedy też mnie złapał pierwszy kryzys senno-skurczowy. Mimo małej odległości miedzy Czaplinkiem, a Połczynem Zdrój kolejną przerwę robimy znowu na stacji Orlen:
Musiałem się posilić, chwilę odpocząć i mogliśmy jechać dalej. Za Połczynem zaczynało się robić jasno. Licznik w najzimniejszym, zauważonym prze zemnie momencie, pokazywał 7.3 stopnia. Niestety odczuwalna była znacznie mniejsza założyłem kurtkę i długie rękawiczki. Na podjazdach przed Białogardem zostawałem trochę z tyłu, ale za to na zjazdach chłopaków doganiałem. Jazda do Białogardu to już jazda za jasnego, ale momentami w dużej mgle:
W samym Białogardzie przerwa znowu na Orlenie. Zamówiliśmy kawę i zjedliśmy resztki naszych zapasów i ruszyliśmy dalej. Ostatnia prosta to walka ze snem (od piątku 6 rano nie spałem) i walka z paroma podjazdami. Całe szczęście ominęła nas walka z wiatrem, który nam raczej pomagał. Tak wspólnymi siłami dotarliśmy do Kołobrzegu:
W samym Kołobrzegu pojechaliśmy na stację PKP w celu zakupienia biletu. Oczywiście zmarnowaliśmy 30 min naszego cennego czasu, bo biletów nie było. Nie przejęliśmy się tym specjalnie. Potem to tylko zakupy w żabce i wizyta na plaży:
Oczywiście nie mogło by się odbyć bez kąpieli, więc szybko zmieniłem strój rowerowy na kąpielowy i wskakuje do wody:
O 9.20 meldujemy się na dworcu. Wsiedliśmy do pociągu, w którym nie miało być miejsc na rowery. Oprócz naszych 3 na 10 miejsc wisiały tylko 3. Jak się później okazało ludzie którzy jechali bez roweru, a chcieli usiąść musieli sobie kupić miejsce przeznaczone dla rowerzysty i wykupić miejsce dla swojego ,,fikcyjnego roweru". Mimo to podróż przebiegła sprawnie:
W Poznaniu meldujemy się przed 14. Żegnamy się na dworcu i sam jadę ostatnie 14km do domu.
Dzięki panowie za wspólne kilometry. Dzięki Szymon za słowa, kiedy miałem kryzys, że tyle razy przejechałem tą trasę więc i teraz dam radę! Dzięki przyrodo za pogodę :D
Dojechałem na miejsce o 17:44:43. Szymon już czekał, po chwili dołączył do nas Piotr. Po krótkiej rozmowie i ustaleniu szczegółów trasy, zrobiliśmy wspólne zdjęcie i ruszyliśmy ok. 18:
Wyjazd z Poznania nigdy nie był przyjemny. Całę szczęście bocznymi drogami Smochowic dotarliśmy do drogi na Kiekrz. Dalej kierowaliśmy się na Rokietnicę. Jechało się przyjemnie, wiatr minimalny temperatura odpowiednia, czego chcieć więcej i do tego wszędzie zielono:
Bocznymi drogami dotarliśmy do Szamotuł, gdzie zrobiliśmy przerwę w Lidlu na zakupy na noc. Z Szamotuł dalej udaliśmy się na Obrzycko. Słońce jeszcze było wysoko na niebie. Na tym odcinku jest bardzo ładna oraz bardzo długa droga rowerowa. Mimo, że nie korzystam z takich rozwiązań tym razem śmiało mogę ją polecić, nawet dla rowerzystów na kolarzówkach:
Przed Czarnkowem słońce schowało się za chmurami. Tym razem się nie zatrzymałem na zdjęcie wiatraka, a zrobiłem je w ,,biegu":
Zjazd do Czarnkowa to ustalenie maksymalnej prędkości tego wyjazdu. W samym Czarnkowie zrobiliśmy przerwę pod sklepem, gdzie uzupełniliśmy płyny oraz założyliśmy dodatkowe ubrania. Wyjazd z miasta do przejazd przez most na Noteci i wjazd w mgły:
Mimo tego nie było wcale zimno. Jechałem w krótkich rękawiczkach oraz bez ochraniaczy na stopy. Dodatkowo miałem tylko bluzę i nogawki. Jadąc po zmianach przemierzaliśmy kolejne kilometry dobrze znanej nam drogi. Przez Trzciankę tylko przejechaliśmy. Przed Wałczem tradycyjnie musiała być krótka przerwa na zdjęcie pod tablicą:
W Wałczu zrobiliśmy najdłuższą przerwę. Wypiliśmy ciepła kawę zjedliśmy sporo naszych zapasów i trochę się zasiedzieliśmy. Wyjechaliśmy przed 1. Tej nocy cały czas towarzyszył nam księżyc który był w pełni.
Mimo, że jechało nas trzech oświetlenia wystarczyło i droga była odpowiednia oświetlona:
W Czaplinku robimy krótką przerwę na Orlenie, który niestety był w remoncie, ale jak to się mówi musi być trochę gorzej, żeby później było trochę lepiej. W drogę stu zakrętów wjechaliśmy jeszcze w nocy. Wtedy też mnie złapał pierwszy kryzys senno-skurczowy. Mimo małej odległości miedzy Czaplinkiem, a Połczynem Zdrój kolejną przerwę robimy znowu na stacji Orlen:
Musiałem się posilić, chwilę odpocząć i mogliśmy jechać dalej. Za Połczynem zaczynało się robić jasno. Licznik w najzimniejszym, zauważonym prze zemnie momencie, pokazywał 7.3 stopnia. Niestety odczuwalna była znacznie mniejsza założyłem kurtkę i długie rękawiczki. Na podjazdach przed Białogardem zostawałem trochę z tyłu, ale za to na zjazdach chłopaków doganiałem. Jazda do Białogardu to już jazda za jasnego, ale momentami w dużej mgle:
W samym Białogardzie przerwa znowu na Orlenie. Zamówiliśmy kawę i zjedliśmy resztki naszych zapasów i ruszyliśmy dalej. Ostatnia prosta to walka ze snem (od piątku 6 rano nie spałem) i walka z paroma podjazdami. Całe szczęście ominęła nas walka z wiatrem, który nam raczej pomagał. Tak wspólnymi siłami dotarliśmy do Kołobrzegu:
W samym Kołobrzegu pojechaliśmy na stację PKP w celu zakupienia biletu. Oczywiście zmarnowaliśmy 30 min naszego cennego czasu, bo biletów nie było. Nie przejęliśmy się tym specjalnie. Potem to tylko zakupy w żabce i wizyta na plaży:
Oczywiście nie mogło by się odbyć bez kąpieli, więc szybko zmieniłem strój rowerowy na kąpielowy i wskakuje do wody:
O 9.20 meldujemy się na dworcu. Wsiedliśmy do pociągu, w którym nie miało być miejsc na rowery. Oprócz naszych 3 na 10 miejsc wisiały tylko 3. Jak się później okazało ludzie którzy jechali bez roweru, a chcieli usiąść musieli sobie kupić miejsce przeznaczone dla rowerzysty i wykupić miejsce dla swojego ,,fikcyjnego roweru". Mimo to podróż przebiegła sprawnie:
W Poznaniu meldujemy się przed 14. Żegnamy się na dworcu i sam jadę ostatnie 14km do domu.
Dzięki panowie za wspólne kilometry. Dzięki Szymon za słowa, kiedy miałem kryzys, że tyle razy przejechałem tą trasę więc i teraz dam radę! Dzięki przyrodo za pogodę :D