Finlandia 2012 dzień 3
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano:30.08.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 100.36 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:28 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 439m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 3 przywitał nas całym zachmurzonym niebem. Całe szczęście nie padało. Pierwsze kilometry to dojazd do Suwałk, gdzie robimy zakupy na śniadanie i okupujemy się na Litwę różnymi ciastkami i tym podobnymi przekąskami. Jeszcze zahaczamy o rowerowy. Wyjazd z Suwałk opieramy na Sejny. Po chwili wjeżdżamy do WPN-u prawie jak Wielkopolski Park Narodowy. Tam robimy przerwę na parkingu leśnym na śniadanko. Dalsza trasa na Sejny to droga z pięknymi krajobrazami:
W samych mieście przerwa na lodzika i zobaczenie klasztoru:
No i wykonałem ostatni telefon z polskiej sieci. Dalsza część drogi to jazda krajówką do samej granicy na której robimy sobie przerwę. Małe jedzonko wykonanie paru telefonów z ,,pozdrowieniami" i wjeżdżamy na Litwę!
Od razu poczułem się inaczej. Nawet słupy elektryczne były inne. Pierwsze co zauważyłem to straszną pustkę. Myślałem, że to tylko tak przy granicy, jednak nie pustki były głównym elementem na Litwie. Co przez to idzie mieliśmy nie codzienne widoki:
Jeszcze parę km mkniemy tymi pustymi drogami szukając jakiegoś sklepu. W końcu się robi późno i wodę do gotowania kupujemy na stacji benzynowej, których też pełno nie było. Woda była nam niezmiernie potrzebna do ugotowania naszej potrawy na kolacje:
Po takiej kolacji rozbijamy nasz namiocik na łące i udajemy się do spania.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
W samych mieście przerwa na lodzika i zobaczenie klasztoru:
No i wykonałem ostatni telefon z polskiej sieci. Dalsza część drogi to jazda krajówką do samej granicy na której robimy sobie przerwę. Małe jedzonko wykonanie paru telefonów z ,,pozdrowieniami" i wjeżdżamy na Litwę!
Od razu poczułem się inaczej. Nawet słupy elektryczne były inne. Pierwsze co zauważyłem to straszną pustkę. Myślałem, że to tylko tak przy granicy, jednak nie pustki były głównym elementem na Litwie. Co przez to idzie mieliśmy nie codzienne widoki:
Jeszcze parę km mkniemy tymi pustymi drogami szukając jakiegoś sklepu. W końcu się robi późno i wodę do gotowania kupujemy na stacji benzynowej, których też pełno nie było. Woda była nam niezmiernie potrzebna do ugotowania naszej potrawy na kolacje:
Po takiej kolacji rozbijamy nasz namiocik na łące i udajemy się do spania.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 2
Wtorek, 31 lipca 2012 | dodano:30.08.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Ze zdjęciami
Km: | 115.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:33 | km/h: | 17.65 |
Pr. maks.: | 44.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 575m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 2.
Rano pobudka o 8. Już parę min po 9 spakowani ruszamy w trasę. Poszło szybko, bo pierwsze kilometry były bez śniadania. Jedziemy w kierunku Suwałk. Zjeżdżamy na typowo boczne drogi, gdzie ruch jest nie wielki i można spotkać znaki których nie ma w WLKP. Przynajmniej ja się nie spotkałem:
Droga technicznie nie za dobra, dużo dziur i bardzo wąsko. Czasami się zdarzały jakieś szambiarki lub małe ciężarówki to było trzeba trzymać się mocno prawej strony. Po paru km robimy sobie przerwę śniadaniową:
. Po śniadanku ruszamy dalej. Jednak po około 5 km droga, która nie była najgorsza stała się najgorszą i to na ponad 4km. Już wolę jechać polną ubitą drogą niż nie równo po układanymi kamieniami:
Jedziemy tak przez 4 km szukając jak najlepszego kawałka drogi. Całe szczęście, że chociaż pogoda dopisuję i piękne widoki mamy cały czas:
. Jedziemy podziwiając widoki bez pośpiechu bez patrzenia na prędkość bez spiny, tak jak to powinno być na takich wakacjach. Po przejechaniu kilku nastu km zwiedzenie jakiegoś pałacu (był tak brzydki i mi się nie podobał, że nawet zdjęcia nie zrobiłem) wjeżdżamy na most który oddziela mazurskie jeziora:
Po chwili wjeżdżamy na drogę, którą znam. Poznałem drogę po sklepie pod którym 2 lata temu robiliśmy przerwę. My jednak nie robimy teraz przerwy. Za to zatrzymujemy się na rozwalonym moście kolejowym:
Dalej kierujemy się na puszcze trochę błądzimy. Tzn tak nam się wydawało. Jednak okazało się, że jedziemy dobrze, poznajemy drogę sprzed 2 lat. Po wyjechaniu z Puszczy zaczyna kropić. Jednak z cukru nie jesteśmy jedziemy dalej. Chwila drogą krajową i później ostania prosta na Suwałki. Przerwa przy sklepie i jak się okazuję barze. Tam zjedliśmy ostatni raz ziemniaki:
Dalej to już droga w deszczu i szukanie miejsca na nocleg. Z tym 2 nie było problemu pierwsze ładne drzewka od razu nam przypasowały:
Już po kolacji szybo rozbijamy namiocik i do spania. Z nadzieją na jutrzejszą ładną pogodę. Tak minął dzień 2.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Rano pobudka o 8. Już parę min po 9 spakowani ruszamy w trasę. Poszło szybko, bo pierwsze kilometry były bez śniadania. Jedziemy w kierunku Suwałk. Zjeżdżamy na typowo boczne drogi, gdzie ruch jest nie wielki i można spotkać znaki których nie ma w WLKP. Przynajmniej ja się nie spotkałem:
Droga technicznie nie za dobra, dużo dziur i bardzo wąsko. Czasami się zdarzały jakieś szambiarki lub małe ciężarówki to było trzeba trzymać się mocno prawej strony. Po paru km robimy sobie przerwę śniadaniową:
. Po śniadanku ruszamy dalej. Jednak po około 5 km droga, która nie była najgorsza stała się najgorszą i to na ponad 4km. Już wolę jechać polną ubitą drogą niż nie równo po układanymi kamieniami:
Jedziemy tak przez 4 km szukając jak najlepszego kawałka drogi. Całe szczęście, że chociaż pogoda dopisuję i piękne widoki mamy cały czas:
. Jedziemy podziwiając widoki bez pośpiechu bez patrzenia na prędkość bez spiny, tak jak to powinno być na takich wakacjach. Po przejechaniu kilku nastu km zwiedzenie jakiegoś pałacu (był tak brzydki i mi się nie podobał, że nawet zdjęcia nie zrobiłem) wjeżdżamy na most który oddziela mazurskie jeziora:
Po chwili wjeżdżamy na drogę, którą znam. Poznałem drogę po sklepie pod którym 2 lata temu robiliśmy przerwę. My jednak nie robimy teraz przerwy. Za to zatrzymujemy się na rozwalonym moście kolejowym:
Dalej kierujemy się na puszcze trochę błądzimy. Tzn tak nam się wydawało. Jednak okazało się, że jedziemy dobrze, poznajemy drogę sprzed 2 lat. Po wyjechaniu z Puszczy zaczyna kropić. Jednak z cukru nie jesteśmy jedziemy dalej. Chwila drogą krajową i później ostania prosta na Suwałki. Przerwa przy sklepie i jak się okazuję barze. Tam zjedliśmy ostatni raz ziemniaki:
Dalej to już droga w deszczu i szukanie miejsca na nocleg. Z tym 2 nie było problemu pierwsze ładne drzewka od razu nam przypasowały:
Już po kolacji szybo rozbijamy namiocik i do spania. Z nadzieją na jutrzejszą ładną pogodę. Tak minął dzień 2.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 1
Poniedziałek, 30 lipca 2012 | dodano:30.08.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Ze zdjęciami
Km: | 113.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:11 | km/h: | 18.38 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 649m | Rower: | Kellys Magic |
W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień 30. lipca roku końca świata. Przy okazji rok ten okazał się spełnieniem jednych z moich marzeń rowerowych wyprawa na 3 tyg po krajach w których jeszcze nigdy nie byłem. Ustaleń było jak zwykle wiele, była nawet opcja, że nas 5 pojedzie. W końcu jedziemy w stałym składzie- Mateusz i ja! To chyba tyle słowami wstępu.
Dzień pierwszy naszej wyprawy zaczął się od wczesnej pobudki. Wstałem koło 5 rano i o godzinie 5,30 po pożegnaniu się z rodzinką ruszam w kierunku dworca PKP. Jedzie się inaczej niż zwykle, w sumie nic dziwnego ostatni raz z sakwami z przodu jechałem rok temu. Pociąg mieliśmy o 6:45. Jadę sobie spokojnie bez nerwów jednak po chwili spojrzałem na licznik- jadę 10km/h mniej niż normalnie czyli tym tempem nie zdążę o normalniej porze na dworzec. Przyspieszam po chwili dzwoni Mateusz. Mówię mu: zaraz będę! Idź kup bilety. Przyjechałem na dworzec. Po odstaniu w kolejce idziemy do pociągu. Samą podróż umila nam starszy pan, który jak się dowiedział gdzie jedziemy to przegadał z nami cała trasę. Jedynym problem w pociągu były niestabilne rowery i ciągle było trzeba je poprawiać aby sie nie wywaliły:
Parę min po 10 docieramy do Olsztyna. Przypominają nam się wakacje z przed dwóch lat, wtedy też wysiadaliśmy na tym dworcu. W tym roku do Suwałk chcieliśmy dojechać bardziej górą niż dołem, tak więc ruszamy w kierunku Kętrzyna. Widoki jak zwykle znakomite tutaj widać prawdziwą polską wieś:
Jedziemy podziwiając piękne krajobrazy. Co jakiś czas robiąc sobie przerwę czy to przy sklepie czy to na przystanku zbliżamy się do naszego pierwszego celu na dzień dzisiejszy- sanktuarium św. Lipka. Zanim tam dojechaliśmy musieliśmy pokonać kilka większych lub mniejszych podjazdów podziwiać kościoły w mijanych wioskach:
W końcu docieramy do św. Lipki:
Turystów dużo nawet spotkaliśmy mała grupkę sakwiarzy podróżujących po Mazurach. Dalej po chwilowym odpoczynku będziemy się kierować na Kętrzyn, gdzie robimy zakupy na kolację. Wyjeżdżamy kilka km za miasto i szukamy miejsca na nocleg. Dużo nam to czasu nie zabrało. Namiot rozbijamy koło jakiegoś pola na jakimś ugorze:
Dzisiaj na kolację szef kuchni poleca kuskus z sosem jasnym do pieczeni. Niestety sos do pieczeni był, samej pieczeni już nie. Po dobrej kolacji ładujemy się do namiotu i idziemy spać.
Tak minął dzień pierwszy, tak zaczęła się nasza wyprawa :)
Dzień następny --->
Dzień pierwszy naszej wyprawy zaczął się od wczesnej pobudki. Wstałem koło 5 rano i o godzinie 5,30 po pożegnaniu się z rodzinką ruszam w kierunku dworca PKP. Jedzie się inaczej niż zwykle, w sumie nic dziwnego ostatni raz z sakwami z przodu jechałem rok temu. Pociąg mieliśmy o 6:45. Jadę sobie spokojnie bez nerwów jednak po chwili spojrzałem na licznik- jadę 10km/h mniej niż normalnie czyli tym tempem nie zdążę o normalniej porze na dworzec. Przyspieszam po chwili dzwoni Mateusz. Mówię mu: zaraz będę! Idź kup bilety. Przyjechałem na dworzec. Po odstaniu w kolejce idziemy do pociągu. Samą podróż umila nam starszy pan, który jak się dowiedział gdzie jedziemy to przegadał z nami cała trasę. Jedynym problem w pociągu były niestabilne rowery i ciągle było trzeba je poprawiać aby sie nie wywaliły:
Parę min po 10 docieramy do Olsztyna. Przypominają nam się wakacje z przed dwóch lat, wtedy też wysiadaliśmy na tym dworcu. W tym roku do Suwałk chcieliśmy dojechać bardziej górą niż dołem, tak więc ruszamy w kierunku Kętrzyna. Widoki jak zwykle znakomite tutaj widać prawdziwą polską wieś:
Jedziemy podziwiając piękne krajobrazy. Co jakiś czas robiąc sobie przerwę czy to przy sklepie czy to na przystanku zbliżamy się do naszego pierwszego celu na dzień dzisiejszy- sanktuarium św. Lipka. Zanim tam dojechaliśmy musieliśmy pokonać kilka większych lub mniejszych podjazdów podziwiać kościoły w mijanych wioskach:
W końcu docieramy do św. Lipki:
Turystów dużo nawet spotkaliśmy mała grupkę sakwiarzy podróżujących po Mazurach. Dalej po chwilowym odpoczynku będziemy się kierować na Kętrzyn, gdzie robimy zakupy na kolację. Wyjeżdżamy kilka km za miasto i szukamy miejsca na nocleg. Dużo nam to czasu nie zabrało. Namiot rozbijamy koło jakiegoś pola na jakimś ugorze:
Dzisiaj na kolację szef kuchni poleca kuskus z sosem jasnym do pieczeni. Niestety sos do pieczeni był, samej pieczeni już nie. Po dobrej kolacji ładujemy się do namiotu i idziemy spać.
Tak minął dzień pierwszy, tak zaczęła się nasza wyprawa :)
Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 0
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano:29.07.2012Kategoria Ze zdjęciami, Finlandia 2012
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
No stało się w końcu wyjeżdżam na 2 podróż po Europie! Tym razem na północ. Jedziemy 3 tyg popływamy trochę statkami, oczywiście przede wszystkim rowerkiem. Wracamy 18 sierpnia jak nic się złego nie stanie :P Jednak ja jestem dobrej myśli! Trzymajcie się za nas kciuki :) jutro koło 10 będziemy w Olsztynie i i dalej na Północ :)
Wakacyjnie!
Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:28.07.2012Kategoria 100-200km, Ze zdjęciami
Km: | 111.30 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 04:37 | km/h: | 24.11 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 32.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Na ostatni wyjazd przed wyprawą wybrałem się z Czechem do babci. Mieliśmy wyjechać wcześnie rano, aby tam posiedzieć. Niestety zdjęcia mi się rano tyle nagrywały, że w Poznaniu jestem koło 8.30. Razem już przebijamy się w miarę sprawnie przez Poznań, aby dojechać do Kozich. Upał już daje się we znaki, jesteśmy tak mokrzy jakbyśmy dopiero wszyli z jeziora ;p Chwila rozmowy z Martą i jedziemy dalej. Do Murowanej jedziemy praktycznie ścieżkami rowerowymi. Jeszcze mały podjeździk przed miasteczkiem i w końcu wyczekiwana przerwa na urodzinowego izobroniksa. Zrobiliśmy sobie też pamiątkowe zdjęcie:
Dalej również ścieżką rowerową do Długiej Gośliny, później jeszcze kawałek na rozgrzanym asfaltem gdzie nie było żadnych drzew co by trochę cienia dawały. Jednak po chwili zjeżdżamy na leśną drogę. Jedzie się o wiele lepiej. Po paru km wjazd na polną drogę i już jesteśmy u babci. Dostarczamy duża ilość płynów i lecimy się ochłodzić troszeczkę w pobliskim stawku. Jedynie co ściągnąłem to buty i skarpetki. Po ochłodzeniu się w zimnej wodzie idziemy na odpoczynek. Rowerek też musiał odpocząć:
My jemy obiad i zbieramy się w drogę powrotną. Wracamy obwodnicą i przez Biedrusko, gdzie robimy przerwę w sklepie. Tam się rozdzielamy i ja już swoim tempem (spóźniony do pracy byłem) przez poligon Kiekrz i Skórzewo docieram do domu. I tak po raz ostatni wyjechałem w przed wyprawą na rower. Co do samej wyprawy dodam jeszcze mały opis, ale to w następnym wpisie :)
Dalej również ścieżką rowerową do Długiej Gośliny, później jeszcze kawałek na rozgrzanym asfaltem gdzie nie było żadnych drzew co by trochę cienia dawały. Jednak po chwili zjeżdżamy na leśną drogę. Jedzie się o wiele lepiej. Po paru km wjazd na polną drogę i już jesteśmy u babci. Dostarczamy duża ilość płynów i lecimy się ochłodzić troszeczkę w pobliskim stawku. Jedynie co ściągnąłem to buty i skarpetki. Po ochłodzeniu się w zimnej wodzie idziemy na odpoczynek. Rowerek też musiał odpocząć:
My jemy obiad i zbieramy się w drogę powrotną. Wracamy obwodnicą i przez Biedrusko, gdzie robimy przerwę w sklepie. Tam się rozdzielamy i ja już swoim tempem (spóźniony do pracy byłem) przez poligon Kiekrz i Skórzewo docieram do domu. I tak po raz ostatni wyjechałem w przed wyprawą na rower. Co do samej wyprawy dodam jeszcze mały opis, ale to w następnym wpisie :)
Powrót do domu.
Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012Kategoria 0-50km
Km: | 37.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 25.88 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wstaliśmy koło 6 z groszem. Pojęczeliśmy trochę co do tak wcześnie człowiek w wakacje musi wstać. Kombinowaliśmy co by tu zrobić, aby przerzucić się na 2 bok i pójść spać dalej. Jednak nic się nie dało zrobić, tak więc wstajemy udajemy się na śniadanie i parę min przed 8 ja ruszam do domu. Jedzie się całkiem dobrze, ale wiem jedno przed wyjazdem muszę znaleźć swoje stare siodło bo na tym po protu nie dam rady. Jechało się równie dobrze jak wczoraj no jednak brak szosy z przodu spowodowało iż średnia jest mniejsza o jakieś 2km/h. Jednak ja się tym nie przejmuję, ten wyjazd nie był pod tytułem bijemy średnią z Kórnika do domu. Postanawiam jechać przez Grajzerówkę, dawno mnie w WPN-nie nie było. Okazuję się, że jest o parę km dalej. Co tam ważne, że cisza i spokój. Przyjechałem do domu wypiłem kawkę wziąłem prysznic i ruszam do pracy. Sytuacje z dnia dzisiejszego idealnie przypomina reklamę napoju :p
Po ,,moje" bidony
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:24.07.2012Kategoria 0-50km
Km: | 34.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 27.36 |
Pr. maks.: | 38.10 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Po pracy miałem trochę sił i czasu wolnego więc postanowiłem wybrać się do Tomasza po obiecane bidony. Szybki telefon po którym dowiaduję się, że Tomasz jest na rowerze, ale jak najbardziej mogę do niego przyjechać. Prysznic i ubieram się w strój i wyjeżdżam. Tomek wyjechał mi na przeciw i tak spotykamy się w Wirach. Ja na MTB on na szosie. Całę szczęście miałem slicki. Jedziemy przez Puszczykowo, gdzie poleciało na nas parę K**ew, bo nie jedziemy na ścieżce na której jest pełno korzeni, ale cóż ja się tym nie przejąłem. Tomuś się poddenerwował i zaczął jechać szybciej, ale dawałem radę. Po chwili wjeżdżamy na trasę Mosina Kórnik i po chwili widzę zjazd przed Kórnikiem. W Kórniku jedziemy jakąś nową drogą do Tomka. Na miejscu nie obyło się bez poczęstunku (pyszna jajecznica z pomidorkami!). Następnie obejrzeliśmy trochę filmików z wyścigów MTB oraz dobre kabarety. Jeden mi jakoś przypadł do gustu. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że pan Andrzej powtarza tam co chwila:
,,Wypiliśmy sobie po jednej małej wódeczce, KTÓRA JAK WIADOMO JESZCZE NIKOMU NIE ZASZKODZIŁA! " ;p
i tak przyszła pora późno wieczorna i był dylemat czy wracać do domu, czy zostać. Lampki miałem coś cieplejszego miałem, ale nie chciało mi się wracać w nocy samemu. Tak więc jeszcze wleciało parę kabaretów i koło 24 udajemy się spać.
,,Wypiliśmy sobie po jednej małej wódeczce, KTÓRA JAK WIADOMO JESZCZE NIKOMU NIE ZASZKODZIŁA! " ;p
i tak przyszła pora późno wieczorna i był dylemat czy wracać do domu, czy zostać. Lampki miałem coś cieplejszego miałem, ale nie chciało mi się wracać w nocy samemu. Tak więc jeszcze wleciało parę kabaretów i koło 24 udajemy się spać.
Sam nie wiem.
Środa, 18 lipca 2012 | dodano:19.07.2012Kategoria 0-50km
Km: | 35.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:32 | km/h: | 23.28 |
Pr. maks.: | 33.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Sam nie wiem jak to się stało, że od 23 czerwca kiedy to jechaliśmy z ekipą nad morze. (LINK)nie byłem na rowerze. No ale w końcu wyszedłem może dlatego, że musiałem. Pojechałem do Przeźmierowa po ulotki które będę rozwoził i do domu:)
Poznań Kołobrzeg po raz 2, tym razem 17h :)
Sobota, 23 czerwca 2012 | dodano:27.06.2012Kategoria 200-300km, Ze zdjęciami, Poznań-Kołobrzeg!
Km: | 287.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 11:54 | km/h: | 24.18 |
Pr. maks.: | 62.80 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
W końcu nadszedł ten dzień, aby udać się znów do Kołobrzegu rowerem. Tym razem chciałem, aby jechało nas jak najwięcej. Zebrałem grupę znajomych dałem info na forum rowerowe.org. W końcu w piątek o godzinie 19 pod moim technikum zebrała nas się równa dziesiątka:
Dokładnie o 19.15 ruszamy w kierunku Szamotuł. Po drodze oprócz dziurawej drogi nic innego nie było. Z racji tego, że ja z Mariuszem jechaliśmy na szosach cały czas prowadziliśmy. Prędkość oscylowała około 30km/h. Tak szybkim tempem docieramy do Szamotuł, gdzie jedziemy do Biedronki.Udało nam się, ponieważ byliśmy 15 min przed zamknięciem. Każdy kupił wodę i jedzonko na noc i ruszyliśmy dalej na Czarnków. W miedzy czasie przyszedł i zachód słońca:
W końcu nadeszła noc. Samochody nadjeżdżające z naprzeciwka musiały mieć fajny widok. Jechało się bardzo przyjemnie. Asfalt na tym odcinku był dobry. Przez sam Czarnków przejeżdżamy sprawnie. Zatrzymujemy się przy moście na siku oraz zamianę ubrania na cieplejsze:
Ja sam jadę tylko w koszulce i rękawkach. Jedziemy dobrym tempem robiąc co jakiś czas zmiany. Asfalt też dobry nic tylko jechać. Jadę 3 w rzędzie i nagle Mariusz, który jechał przede mną leży na ziemi, dużo czasu nie minęło i ja leżę koło niego. Jeszcze wywalili sie Robert I Bartek. Szybko zeszliśmy na pobocze. Mi się praktycznie nic nie stało, przetarłem lekko biodro jedynie. Mariusz z rozciętym łukiem brwiowym trafił do szpitala przy pomocy ludzi którzy się zatrzymali. My w 9 jedziemy dalej . Po jakiś 10km zrzucam łańcuch na najmniejsze przełożenie i trzask prach i przerzutka wylądowała na ramie. Wyrwało ja razem z hakiem. Przy pomocy Mateusza szybko demontujemy przerzuteczkę skracamy łańcuch i tak od 150km jadę tylko na jednym przełożeniu. W miedzy czasie zakładam bluzę. W Wałczu odwiedzamy Mariusza w szpitalu, a Robert zauważa, że nie ma komórki. Cała ekpia wraca się do centrum Wałcza na odpoczynek . Udaje mu się znaleźć komórkę i o 3.30 wyjeżdżamy za Wałcza:
Juz po kilkunastu minutach zaczyna się robić jasno. My docieramy do awaryjnego pasa:
Długo nie musieliśmy czekać, aż słońce zaczyna nas przygrzewać:
W nogach mamy już około 180km, a przed nami ukazuję sie ten o to znamy mi znak:
Pojechaliśmy jeszcze trochę i zrobiliśmy przerwę na śniadanko, widoki mieliśmy przednie:
Dalsza droga to walka z wiatrem i podjazdami. Widoki na tym odcinku są na prawdę piękne. Duże zmęczenie nie pozwala do końca cieszyć się widoczkami. Następna przerwa w Połczynie w sklepie. Dalej to juz mozolne nabijanie kilometrów, aby jak najszybciej dojechać do Kołobrzegu. W Białogardzie przerwa na założenie słuchawek złożenie ekipy w jedno miejsce i jedziemy dalej. Przed ostania prostą robimy przerwę, aby cos zjeść. Po 10 może 15 min ruszamy na ostania prostą:
W końcu po niecałych 17h dojeżdżamy do Kołobrzegu:
Jesteśmy o 12 na dworcu kolejowym, gdzie kupujemy bilety powrotne. Później udajemy sie na długo oczekiwaną rybę. Po zjedzeniu takiej sobie rybki idziemy na plaże. Tylko nie liczni udają sie wykąpać w zimnym morzu:
O 14 wracamy w kierunku dworca. Robimy zakupy na drogę powrotną i wsiadamy do zatłoczonego pociągu. Po sprawdzeniu biletów każdy wyjmuję izobronika w celu świętowania wspólnego sukcesu. Po czym udajemy się spać:
Ja:
Nie będę się rozpisywał w podsumowaniu. Napiszę tylko, że dziękuję każdemu za wyjazd. Problemy techniczne zawszę są raz mniejsze raz większe. Mama nadzieję, że następnym razem dojedziemy wszyscy!
DZIĘKI!
Dokładnie o 19.15 ruszamy w kierunku Szamotuł. Po drodze oprócz dziurawej drogi nic innego nie było. Z racji tego, że ja z Mariuszem jechaliśmy na szosach cały czas prowadziliśmy. Prędkość oscylowała około 30km/h. Tak szybkim tempem docieramy do Szamotuł, gdzie jedziemy do Biedronki.Udało nam się, ponieważ byliśmy 15 min przed zamknięciem. Każdy kupił wodę i jedzonko na noc i ruszyliśmy dalej na Czarnków. W miedzy czasie przyszedł i zachód słońca:
W końcu nadeszła noc. Samochody nadjeżdżające z naprzeciwka musiały mieć fajny widok. Jechało się bardzo przyjemnie. Asfalt na tym odcinku był dobry. Przez sam Czarnków przejeżdżamy sprawnie. Zatrzymujemy się przy moście na siku oraz zamianę ubrania na cieplejsze:
Ja sam jadę tylko w koszulce i rękawkach. Jedziemy dobrym tempem robiąc co jakiś czas zmiany. Asfalt też dobry nic tylko jechać. Jadę 3 w rzędzie i nagle Mariusz, który jechał przede mną leży na ziemi, dużo czasu nie minęło i ja leżę koło niego. Jeszcze wywalili sie Robert I Bartek. Szybko zeszliśmy na pobocze. Mi się praktycznie nic nie stało, przetarłem lekko biodro jedynie. Mariusz z rozciętym łukiem brwiowym trafił do szpitala przy pomocy ludzi którzy się zatrzymali. My w 9 jedziemy dalej . Po jakiś 10km zrzucam łańcuch na najmniejsze przełożenie i trzask prach i przerzutka wylądowała na ramie. Wyrwało ja razem z hakiem. Przy pomocy Mateusza szybko demontujemy przerzuteczkę skracamy łańcuch i tak od 150km jadę tylko na jednym przełożeniu. W miedzy czasie zakładam bluzę. W Wałczu odwiedzamy Mariusza w szpitalu, a Robert zauważa, że nie ma komórki. Cała ekpia wraca się do centrum Wałcza na odpoczynek . Udaje mu się znaleźć komórkę i o 3.30 wyjeżdżamy za Wałcza:
Juz po kilkunastu minutach zaczyna się robić jasno. My docieramy do awaryjnego pasa:
Długo nie musieliśmy czekać, aż słońce zaczyna nas przygrzewać:
W nogach mamy już około 180km, a przed nami ukazuję sie ten o to znamy mi znak:
Pojechaliśmy jeszcze trochę i zrobiliśmy przerwę na śniadanko, widoki mieliśmy przednie:
Dalsza droga to walka z wiatrem i podjazdami. Widoki na tym odcinku są na prawdę piękne. Duże zmęczenie nie pozwala do końca cieszyć się widoczkami. Następna przerwa w Połczynie w sklepie. Dalej to juz mozolne nabijanie kilometrów, aby jak najszybciej dojechać do Kołobrzegu. W Białogardzie przerwa na założenie słuchawek złożenie ekipy w jedno miejsce i jedziemy dalej. Przed ostania prostą robimy przerwę, aby cos zjeść. Po 10 może 15 min ruszamy na ostania prostą:
W końcu po niecałych 17h dojeżdżamy do Kołobrzegu:
Jesteśmy o 12 na dworcu kolejowym, gdzie kupujemy bilety powrotne. Później udajemy sie na długo oczekiwaną rybę. Po zjedzeniu takiej sobie rybki idziemy na plaże. Tylko nie liczni udają sie wykąpać w zimnym morzu:
O 14 wracamy w kierunku dworca. Robimy zakupy na drogę powrotną i wsiadamy do zatłoczonego pociągu. Po sprawdzeniu biletów każdy wyjmuję izobronika w celu świętowania wspólnego sukcesu. Po czym udajemy się spać:
Ja:
Nie będę się rozpisywał w podsumowaniu. Napiszę tylko, że dziękuję każdemu za wyjazd. Problemy techniczne zawszę są raz mniejsze raz większe. Mama nadzieję, że następnym razem dojedziemy wszyscy!
DZIĘKI!