Szkoła
Czwartek, 29 września 2011 | dodano:30.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.29 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 21.91 |
Pr. maks.: | 34.99 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 71m | Rower: | Kellys Magic |
Szkoła
Czwartek, 22 września 2011 | dodano:29.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.23 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 21.86 |
Pr. maks.: | 30.43 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 67m | Rower: | Kellys Magic |
Szkoła
Środa, 21 września 2011 | dodano:22.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.19 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 22.45 |
Pr. maks.: | 35.91 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 81m | Rower: | Kellys Magic |
Rano całkiem chłodno. natomiast po południu przyjemnie. trasa najkrótsza.
Szkoła
Środa, 7 września 2011 | dodano:21.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.35 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 25.10 |
Pr. maks.: | 38.67 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 82m | Rower: | Kellys Magic |
Szkoła....
Wtorek, 6 września 2011 | dodano:07.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.31 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 23.56 |
Pr. maks.: | 36.83 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 74m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj trochę szybciej do samej szkoły :) z powrotem na luzie :)
No i zaczeło się- szkoła
Poniedziałek, 5 września 2011 | dodano:06.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 26.41 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 20.58 |
Pr. maks.: | 33.15 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 72m | Rower: | Kellys Magic |
tak jak w tytule spokojnym tempem do szkoły :)
Praca...
Wtorek, 30 sierpnia 2011 | dodano:05.09.2011Kategoria 0-50km
Km: | 22.39 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:57 | km/h: | 23.57 |
Pr. maks.: | 34.04 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 42m | Rower: | Kellys Magic |
Po sobotnim biciu rekordu życiowego dopiero we wt poszedłem na rower. Do Zakrzewa i do domu.
Rekord życiowy--> 400km w 26 godzin :)
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano:31.08.2011Kategoria 400 i w góre :)
Km: | 400.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 17:10 | km/h: | 23.31 |
Pr. maks.: | 43.40 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1114m | Rower: | Kellys Magic |
Początkowo miało być ,,tylko" 200km później podbiliśmy stawkę do 300. Potem okazało się, że mamy powrót samochodem do domu więc postanowiliśmy pojechać 400km. Trasa zaplanowana Poznań Kalisz Łódź Łowicz i Adamin, gdzie mieliśmy nocleg. Na 2h przed wyjazdem rzuciłem okiem na pogodę i patrzę, że cały czas będziemy mieć pod wiatr koło 5-6m/s. Myślałem że w nocy wiatru nie będzie...
Jechaliśmy w 2 Domel i ja :)Ruszamy koło 20 w piątek:
Początkowo kierujemy się na WPN i tradycyjną trasą docieramy do Kórnika. Po drodze zrobiło już się kompletnie ciemno. W Kórniku robimy pierwszą przerwę która trwa 1.5h :) Jemy kolację ( za co dziękuję) zamieniam opony na slicki uzupełniamy bidony i jedziemy dalej:
Wjeżdżamy na DK 11 która z pięknym poboczem docieramy do Środy WLKP. W kompletnych ciemnościach na Miłosław, gdzie odbijamy na Pyzdry. Myśleliśmy że kupimy jakiś napój na stacji bo zaczynało brakować, a tu lipa wszystko pozamykane. Tak właśnie przez jakieś 50km szukamy czegokolwiek otwartego, aby zakupić coś do picia. Po drodze robiąc przerwę w jakimś parku:
W końcu na parę km przed Kaliszem udaje nam się dorwać otwartą stacje gdzie kupujemy mocną kawę i ja kupuję 2 l coli :) Niestety Domelowi nic to nie dało i na owym kubku kawy zasypiał:
Po przerwie jadąc cały czas pod w cholerę silny wiatr dojeżdżamy do Kalisza:
Gdzie ja padam na trawce walcząc z snem. Domel postanawia, że z Kalisza do babci dojedzie pociągiem, ale niestety nie było żadnego połączenia i jedziemy dalej. W Kaliszu wita nas słońce:
Tutaj wprowadzamy pierwszą zmianę ze względu na zmęczenie i ten wiatr że odbijamy na Turek. Po drodze robimy przerwę na hamburgera, który za dobry nie był, ale na pewno lepszy niż ten z wyprawy na Hel. Jemy sobie spokojnie a tu nagle jakiś szosowiec jedzie. Ruszyliśmy za nim,ja nie widziałem w nim nadziei. Jednak się okazało że to jakiś dziadek i jedzie tylko 24-26km/h więc korzystaliśmy sobie z jego koła. Przed Turkiem jeszcze przerwa na Tigera loda i wodę. Przez sam Turek lecimy z jedną przerwą na fotkę elektrowni:
Po chwili przecinamy A2 i docieramy do Koła. Z koła do babci Dominika zostało tylko 16. To było najgorsze 16km podczas całej wyprawy. Mieliśmy już jakieś 240km i wiatr (można by rzec wichura) wiała nam centralnie w twarz...
No ale jakoś się udało. Mając 255km o godzinie 1 dojeżdżamy do Adamina. Domel kończy jazdę, ale mi jest mało. Postanawiam, że pobiję chociaż swój poprzedni rekord życiowy. Tak właśnie kieruję się na Piątek. Jedzie się ciężko wiatr uniemożliwia radość z jazdy. Jakieś 30km przed samym Piątkiem robię przerwę praktycznie co sklep kupując puszkę coli.
W końcu udaję się docieram do Geometrycznego Środka Polski:
Mam już przejechane:
Do domu zostało jeszcze jakieś 70km czyli tak czy siak już wiem że rekord pobiję. Może to mi dało taka motywację i lecę ile sił w nogach spoglądając tylko na miejsca gdzie robiłem przerwę. Jednak postanowiłem się zatrzymać i uratować kreta, który opornie wchodził na jezdnie:
Jadać dalej zatrzymuję się w Łęczycy w biedronce. Łapię mnie przy okazji burza z gradem udało mi się grad ominąć, ale zanim przyjechałem na przystanek to zmokłem nieźle. Dalej jadę na wieś Dąbie, gdzie po chwili łapie mnie zachód:
Dojeżdżając do domu mam 380km, a godzina była coś koło 20.30 więc postanawiam dobić do 400km kręcąc się po okolicznych wsiach. Zostałem nawet 3 razy zaatakowany przez psy i to raz przez jakiegoś wilczura.
Udało się przyjechałem w 26h czasu rzeczywistego 400.15km :)
Po dojechaniu wypiłem piwko i planowałem iść spać. Jednak cała ekipa tam przebywająca postanowiła jechać na imprezę więc zabrałem się z nimi, ale siedziałem tylko w samochodzie męcząc 2 piwo. Spać poszedłem koło 1.
W 2 słowach podsumowując. Było ciężko ale udało się. Gratulacje i podziękowania dla Domela za jego rekord życiowy i że towarzyszył mi przez 250km :) oraz za nocleg. Gdyby nie wiatr i do dupy siodło to może dałbym radę 500km może się skuszę za rok :) Można rzecz że było to uczczenie 20 000km mojego roweru :)
Pozdrawiam :)
Jechaliśmy w 2 Domel i ja :)Ruszamy koło 20 w piątek:
Początkowo kierujemy się na WPN i tradycyjną trasą docieramy do Kórnika. Po drodze zrobiło już się kompletnie ciemno. W Kórniku robimy pierwszą przerwę która trwa 1.5h :) Jemy kolację ( za co dziękuję) zamieniam opony na slicki uzupełniamy bidony i jedziemy dalej:
Wjeżdżamy na DK 11 która z pięknym poboczem docieramy do Środy WLKP. W kompletnych ciemnościach na Miłosław, gdzie odbijamy na Pyzdry. Myśleliśmy że kupimy jakiś napój na stacji bo zaczynało brakować, a tu lipa wszystko pozamykane. Tak właśnie przez jakieś 50km szukamy czegokolwiek otwartego, aby zakupić coś do picia. Po drodze robiąc przerwę w jakimś parku:
W końcu na parę km przed Kaliszem udaje nam się dorwać otwartą stacje gdzie kupujemy mocną kawę i ja kupuję 2 l coli :) Niestety Domelowi nic to nie dało i na owym kubku kawy zasypiał:
Po przerwie jadąc cały czas pod w cholerę silny wiatr dojeżdżamy do Kalisza:
Gdzie ja padam na trawce walcząc z snem. Domel postanawia, że z Kalisza do babci dojedzie pociągiem, ale niestety nie było żadnego połączenia i jedziemy dalej. W Kaliszu wita nas słońce:
Tutaj wprowadzamy pierwszą zmianę ze względu na zmęczenie i ten wiatr że odbijamy na Turek. Po drodze robimy przerwę na hamburgera, który za dobry nie był, ale na pewno lepszy niż ten z wyprawy na Hel. Jemy sobie spokojnie a tu nagle jakiś szosowiec jedzie. Ruszyliśmy za nim,ja nie widziałem w nim nadziei. Jednak się okazało że to jakiś dziadek i jedzie tylko 24-26km/h więc korzystaliśmy sobie z jego koła. Przed Turkiem jeszcze przerwa na Tigera loda i wodę. Przez sam Turek lecimy z jedną przerwą na fotkę elektrowni:
Po chwili przecinamy A2 i docieramy do Koła. Z koła do babci Dominika zostało tylko 16. To było najgorsze 16km podczas całej wyprawy. Mieliśmy już jakieś 240km i wiatr (można by rzec wichura) wiała nam centralnie w twarz...
No ale jakoś się udało. Mając 255km o godzinie 1 dojeżdżamy do Adamina. Domel kończy jazdę, ale mi jest mało. Postanawiam, że pobiję chociaż swój poprzedni rekord życiowy. Tak właśnie kieruję się na Piątek. Jedzie się ciężko wiatr uniemożliwia radość z jazdy. Jakieś 30km przed samym Piątkiem robię przerwę praktycznie co sklep kupując puszkę coli.
W końcu udaję się docieram do Geometrycznego Środka Polski:
Mam już przejechane:
Do domu zostało jeszcze jakieś 70km czyli tak czy siak już wiem że rekord pobiję. Może to mi dało taka motywację i lecę ile sił w nogach spoglądając tylko na miejsca gdzie robiłem przerwę. Jednak postanowiłem się zatrzymać i uratować kreta, który opornie wchodził na jezdnie:
Jadać dalej zatrzymuję się w Łęczycy w biedronce. Łapię mnie przy okazji burza z gradem udało mi się grad ominąć, ale zanim przyjechałem na przystanek to zmokłem nieźle. Dalej jadę na wieś Dąbie, gdzie po chwili łapie mnie zachód:
Dojeżdżając do domu mam 380km, a godzina była coś koło 20.30 więc postanawiam dobić do 400km kręcąc się po okolicznych wsiach. Zostałem nawet 3 razy zaatakowany przez psy i to raz przez jakiegoś wilczura.
Udało się przyjechałem w 26h czasu rzeczywistego 400.15km :)
Po dojechaniu wypiłem piwko i planowałem iść spać. Jednak cała ekipa tam przebywająca postanowiła jechać na imprezę więc zabrałem się z nimi, ale siedziałem tylko w samochodzie męcząc 2 piwo. Spać poszedłem koło 1.
W 2 słowach podsumowując. Było ciężko ale udało się. Gratulacje i podziękowania dla Domela za jego rekord życiowy i że towarzyszył mi przez 250km :) oraz za nocleg. Gdyby nie wiatr i do dupy siodło to może dałbym radę 500km może się skuszę za rok :) Można rzecz że było to uczczenie 20 000km mojego roweru :)
Pozdrawiam :)
Spokojnie od dawna...
Wtorek, 23 sierpnia 2011 | dodano:23.08.2011Kategoria 50-100km, z Anią
Km: | 63.07 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:24 | km/h: | 18.55 |
Pr. maks.: | 41.79 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 161m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj nie miałem się nigdzie ruszać albo jak już jakiś mały trening po WPN-ie. Jednak wczoraj wieczorem napisała do mnie Ania czy nie pojadę na wycieczkę rowerową z KSM-em do Woźnik. Początkowo byłem nie chętny, ale jak się dowiedziałem że jedzie również dobrze mi znany ksiądz to się zgodziłem. Miałem być o 9 w na mszy ale mi się zaspało i na miejsce (do Konarzewa) przyjeżdżam koło 9.30. Wyjechaliśmy koło 10. Jechało się nie najgorzej praktycznie cały czas tempem rekreacyjnym koło 18km/h. Miejscowości jakie mijaliśmy po drodze nie pamiętam. Wiem, że byliśmy w Dobrej bo mam fotkę:
Po około 1.40min jazdy docieramy do Woźnik, gdzie zostajemy oprowadzeni wokół klasztoru i zaprowadzeni do podziemi, gdzie się znajdowała makieta klasztoru:
oraz mieliśmy okazje zobaczyć pełno trumien:
Dalej idziemy zobaczyć Kościół od środka:
Po zwiedzeniu zostaliśmy zaproszeni na obiad, w sumie dla mnie to było śniadanie, gdyż w domu nie jadłem. Koło 14 jedziemy tą samą drogę do domu. w Trzcielinie jeszcze zostaliśmy poczęstowani przepysznym obiadem u babci jednego uczestnika. Po obiadku za który dziękuję, wracam do domu.
Wyjazd nawet ciekawy. Pogoda dopisała, szkoda że dopiero pod koniec wakacji coś takiego się dzieję :)
Po około 1.40min jazdy docieramy do Woźnik, gdzie zostajemy oprowadzeni wokół klasztoru i zaprowadzeni do podziemi, gdzie się znajdowała makieta klasztoru:
oraz mieliśmy okazje zobaczyć pełno trumien:
Dalej idziemy zobaczyć Kościół od środka:
Po zwiedzeniu zostaliśmy zaproszeni na obiad, w sumie dla mnie to było śniadanie, gdyż w domu nie jadłem. Koło 14 jedziemy tą samą drogę do domu. w Trzcielinie jeszcze zostaliśmy poczęstowani przepysznym obiadem u babci jednego uczestnika. Po obiadku za który dziękuję, wracam do domu.
Wyjazd nawet ciekawy. Pogoda dopisała, szkoda że dopiero pod koniec wakacji coś takiego się dzieję :)
Miało być trochę więcej... Zjazd Amerykańców...
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano:22.08.2011Kategoria 50-100km
Km: | 74.54 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 25.85 |
Pr. maks.: | 54.29 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 262m | Rower: | Kellys Magic |
Mieliśmy jechać do Wronek, ale sąsiad chciał być wieczorem w domu. Ja też byłem umówiony z Martą, więc postanowiliśmy pojechać sobie na Maltę i pokręcić się po okolicy.
Ruszamy koło 11 w kierunku Malty. Tam ruszamy na sprint 2 kółek. Następnie przerwa koło źródełka. Po przerwie próby technicznego wjazd zaraz obok. Udało mi się wjechać 2 razy. Niestety podczas jednego wjazdu młodemu spada łańcuch i blokuję się miedzy szprychami, a kasetą. Po (dosłownie) wyrwaniu łańcucha:
ruszamy dalej w stronę Ikei. Zupełnie przypadkiem widzimy zlot amerykańców. Na zdjęciu armia mustangów:
Po obejrzeniu samochodów jedziemy do Maca i wracamy z powrotem na honorowy przejazd przez miasto.
Pontiac:
Ruszamy za nimi. Uciekają nam cały czas ale doganiamy ich na światłach. Rozdzielamy się na Hetmańskiej przed rolna gdzie jedziemy w kierunku domu przez Luboń.
W domu prysznic i jeszcze 5km w jedną stronę nad jeziorko :)
Ruszamy koło 11 w kierunku Malty. Tam ruszamy na sprint 2 kółek. Następnie przerwa koło źródełka. Po przerwie próby technicznego wjazd zaraz obok. Udało mi się wjechać 2 razy. Niestety podczas jednego wjazdu młodemu spada łańcuch i blokuję się miedzy szprychami, a kasetą. Po (dosłownie) wyrwaniu łańcucha:
ruszamy dalej w stronę Ikei. Zupełnie przypadkiem widzimy zlot amerykańców. Na zdjęciu armia mustangów:
Po obejrzeniu samochodów jedziemy do Maca i wracamy z powrotem na honorowy przejazd przez miasto.
Pontiac:
Ruszamy za nimi. Uciekają nam cały czas ale doganiamy ich na światłach. Rozdzielamy się na Hetmańskiej przed rolna gdzie jedziemy w kierunku domu przez Luboń.
W domu prysznic i jeszcze 5km w jedną stronę nad jeziorko :)