Wpisy archiwalne w kategorii
0-50km
Dystans całkowity: | 6426.58 km (w terenie 963.90 km; 15.00%) |
Czas w ruchu: | 284:37 |
Średnia prędkość: | 21.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.10 km/h |
Suma podjazdów: | 2227 m |
Maks. tętno maksymalne: | 173 (85 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (69 %) |
Liczba aktywności: | 224 |
Średnio na aktywność: | 28.69 km i 1h 20m |
Więcej statystyk |
Przejażdżka z Martą.
Poniedziałek, 15 września 2014 | dodano:16.09.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 44.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | km/h: | 22.61 |
Pr. maks.: | 41.46 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Około 12 ruszamy z Martą na rower. Jedziemy w kierunku Chomęcic. Z naprzeciwka wyjeżdża Mateusz (Jarzyna) i wspólnie kręcimy kilka km do Konarzewa. Potem jadę już tylko z Martą. Mijamy Dopiewo wyprzedza nas ciągnik, ale po chwili skręca więc nie ma ubawu. Na dodatek wiózł szambo, nic przyjemnego. Kierujemy się do Więckowic. Tam kawałek drogą BUK-POZNAŃ, aby w Zakrzewie na rondzie zjechać w lewo w stronę Lusowa. W Wysogotowie wjeżdżamy do ojca Marty uzupełniamy wodę i wracamy. Trasa powrotna przez Skórzewo, Plewiska, Gołuski. Po 2 i pół godzinie wracamy do domu.
Po okolicy.
Sobota, 13 września 2014 | dodano:14.09.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 24.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 23.64 |
Pr. maks.: | 35.78 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Canyon Roadlite |
Przyjechał Michał. Wyregulował przerzutkę. Zabrałem Martę i Michała po okolicznych wioskach. Później do Ani na kawę i do domu uczyć się do egzaminu. Ach ta kampania wrześniowa...
Odprowadzić Martę!
Czwartek, 11 września 2014 | dodano:14.09.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 16.85 | Km teren: | 0.50 | Czas: | 00:50 | km/h: | 20.22 |
Pr. maks.: | 55.90 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiaj trochę dalej, bo aż do Lubonia. Postanowiłem teraz za każdym razem będę ją tam odwoził :) V-max w drodze powrotnej za ciężarówką.
Świnoujście-Hel 2014 Dzień 7
Niedziela, 17 sierpnia 2014 | dodano:04.11.2014Kategoria 0-50km, Wybrzeże 2014, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 43.80 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:40 | km/h: | 11.95 |
Pr. maks.: | 31.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nastał dzień ostatni naszej wyprawy. Nie mamy jakieś określonej godziny wyjazdu z pola, ale też nie mamy zamiaru tam siedzieć cały dzień. Miejsce mieliśmy całkiem fajne:
Po porannej toalecie zwijamy namiot i kierujemy się w stronę wyjścia. Jedziemy jeszcze na plaże, przejeżdżamy obok latarni. Niestety nie ma możliwości podjechania bliżej więc zdjęcia nie ma. Wyjazd z samej Jastarni trochę kłopotliwy przez remonty. Jednak dajemy radę i po chwili już wjeżdżamy do Juraty. Jedziemy zobaczyć ładny kościółek w którym właśnie się skończyła msza:
Odwiedzamy molo nad zatoką i podążamy, aby zdobyć upragniony cel. Po nie całych siedmiu dniach docieramy w komplecie pod tablicę:
Już po raz kolejny robię sobie zdjęcie pod tablicą. Zawsze z miłą chęcią tam wrócę. Jak ktoś jechał na Hel ten wie, że od tablicy do samej miejscowości jeszcze trochę jechać trzeba. My wybraliśmy niestety drogę rowerową. Jadąc asfaltem jest cały czas z górki. Na rowerówce są tzw. interwały. Docieramy do miasta. Jedziemy na PKP dowiedzieć się jak wygląda sprawa z naszym powrotem. Krótką mówiąc naszego powrotu nie ma. Wynikła miedzy innymi przez to mała awantura miedzy nami. Po chwili się godzimy i wspólnie jedziemy na cypelek półwyspu:
Nasze rowery też prezentowały się nieźle:
Oczywiście nie mogło zabraknąć odwiedzin latarni na półwyspie. Tym razem wchodzę na górę z Anią. Szczerze powiem spodziewałem się lepszego widoku:
Schodzimy na dół jedziemy do portu kupić bilety na prom. Za dużo czasu nie mamy. Chcieliśmy chociaż zjeść kebaba przy promie, ale nie mieli ciepłego mięsa. Wchodzimy na stateczek. Dużo rowerzystów płynie razem z nami. Siadamy też koło pary na rowerach. Piwko na promie jak najbardziej wskazane. Marta niby się boi pływać statkami, ale nie było tego widać:
Czas przeprawy to około 2h niestety zatoka jest zbyt mała, aby w pewnym momencie było jak na otwartym morzu. Dopływamy do Gdańska:
Wyjście ze stateczku i odebranie rowerów poszło sprawnie. Do pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu więc udaliśmy się na kebaba. Niby od turka, ale za dobry nie był. Nagle czas uciekł i szybko gnamy na pociąg. Na dworcu pełno ludzi, trochę rowerzystów. Podjeżdża pociąg ładujemy się i ruszamy. Co się działo po drodze po prostu nie będę opisywał. Po prostu nie mam siły. Jakby kogoś interesowało, to może zapytać pewnie odpowiem:) Późnym wieczorem wsiadamy na rowery w Poznaniu i po kilkunastu kilometrach docieramy do domu.
Kilka słów podsumowując naszą wyprawę. To było moja druga wyprawa w składzie 3 osobowym. Niestety nie polecam nadal podróżowanie w składzie trzy osobowym. Cała wyprawa była mimo tego udana. Sprzeczki są na każdej wyprawie, chyba dużo osób może to potwierdzić. Odnośnie trasy. Można naprawdę fajnie przejechać odcinek ze Świnoujścia na Hel. Podróżowałem już po Europie, ale po tej wyprawie widzę, że mam dużo do nadrobienia w Polsce. Pogoda można rzecz udana. Za każdym razem jak lało mieliśmy się gdzie schować. Polecam każdemu trasę Świnoujście-Hel szlakiem R10!
Po porannej toalecie zwijamy namiot i kierujemy się w stronę wyjścia. Jedziemy jeszcze na plaże, przejeżdżamy obok latarni. Niestety nie ma możliwości podjechania bliżej więc zdjęcia nie ma. Wyjazd z samej Jastarni trochę kłopotliwy przez remonty. Jednak dajemy radę i po chwili już wjeżdżamy do Juraty. Jedziemy zobaczyć ładny kościółek w którym właśnie się skończyła msza:
Odwiedzamy molo nad zatoką i podążamy, aby zdobyć upragniony cel. Po nie całych siedmiu dniach docieramy w komplecie pod tablicę:
Już po raz kolejny robię sobie zdjęcie pod tablicą. Zawsze z miłą chęcią tam wrócę. Jak ktoś jechał na Hel ten wie, że od tablicy do samej miejscowości jeszcze trochę jechać trzeba. My wybraliśmy niestety drogę rowerową. Jadąc asfaltem jest cały czas z górki. Na rowerówce są tzw. interwały. Docieramy do miasta. Jedziemy na PKP dowiedzieć się jak wygląda sprawa z naszym powrotem. Krótką mówiąc naszego powrotu nie ma. Wynikła miedzy innymi przez to mała awantura miedzy nami. Po chwili się godzimy i wspólnie jedziemy na cypelek półwyspu:
Nasze rowery też prezentowały się nieźle:
Oczywiście nie mogło zabraknąć odwiedzin latarni na półwyspie. Tym razem wchodzę na górę z Anią. Szczerze powiem spodziewałem się lepszego widoku:
Schodzimy na dół jedziemy do portu kupić bilety na prom. Za dużo czasu nie mamy. Chcieliśmy chociaż zjeść kebaba przy promie, ale nie mieli ciepłego mięsa. Wchodzimy na stateczek. Dużo rowerzystów płynie razem z nami. Siadamy też koło pary na rowerach. Piwko na promie jak najbardziej wskazane. Marta niby się boi pływać statkami, ale nie było tego widać:
Czas przeprawy to około 2h niestety zatoka jest zbyt mała, aby w pewnym momencie było jak na otwartym morzu. Dopływamy do Gdańska:
Wyjście ze stateczku i odebranie rowerów poszło sprawnie. Do pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu więc udaliśmy się na kebaba. Niby od turka, ale za dobry nie był. Nagle czas uciekł i szybko gnamy na pociąg. Na dworcu pełno ludzi, trochę rowerzystów. Podjeżdża pociąg ładujemy się i ruszamy. Co się działo po drodze po prostu nie będę opisywał. Po prostu nie mam siły. Jakby kogoś interesowało, to może zapytać pewnie odpowiem:) Późnym wieczorem wsiadamy na rowery w Poznaniu i po kilkunastu kilometrach docieramy do domu.
Kilka słów podsumowując naszą wyprawę. To było moja druga wyprawa w składzie 3 osobowym. Niestety nie polecam nadal podróżowanie w składzie trzy osobowym. Cała wyprawa była mimo tego udana. Sprzeczki są na każdej wyprawie, chyba dużo osób może to potwierdzić. Odnośnie trasy. Można naprawdę fajnie przejechać odcinek ze Świnoujścia na Hel. Podróżowałem już po Europie, ale po tej wyprawie widzę, że mam dużo do nadrobienia w Polsce. Pogoda można rzecz udana. Za każdym razem jak lało mieliśmy się gdzie schować. Polecam każdemu trasę Świnoujście-Hel szlakiem R10!
WPN z Anką.
Wtorek, 29 lipca 2014 | dodano:05.09.2014Kategoria 0-50km, z Anią
Km: | 47.75 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 18.73 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Umówiłem się z Anią na przejażdżkę do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Przyjechałem po Anię i już wspólnie przez Szreniawę wjeżdżamy na Grajzerówke. Płytami betonowymi jedziemy do zjazdu nad j. Jarosławieckie. Cała plaża ludzi, jednak my nie przyjechaliśmy tam na kąpiel. Robimy kółko wokół jeziora. Niestety czasami musimy zejść z rowerów aby przenieś je nad przewalonymi drzewami. Dalej kierujemy się w stronę j. Góreckiego. Na końcu jeziora robimy przerwę. Jestem zachwycony widokiem!
Ania dzwoni do Lotki umawiają się w Puszczykowie. Dalsza trasa prowadzi w stronę Osowej Góry. Podjazd był nie lada wyczynem z powodu dużej ilości kamieni i piachu. Na górze przerwa przy studni.
Następnym etapem naszego wyjazdu był tor downhilowy i sklep w Puszczykowie. W miedzy czasie wstępujemy jeszcze na loda do słynnej lodziarni. Dalej do Puszczykowa do Maxbika. Tam też dociera Lotka i wspólnie trochę błądząc wracamy przez WPN do domu.
Ania dzwoni do Lotki umawiają się w Puszczykowie. Dalsza trasa prowadzi w stronę Osowej Góry. Podjazd był nie lada wyczynem z powodu dużej ilości kamieni i piachu. Na górze przerwa przy studni.
Następnym etapem naszego wyjazdu był tor downhilowy i sklep w Puszczykowie. W miedzy czasie wstępujemy jeszcze na loda do słynnej lodziarni. Dalej do Puszczykowa do Maxbika. Tam też dociera Lotka i wspólnie trochę błądząc wracamy przez WPN do domu.
Odprowadzić Martę!
Poniedziałek, 28 lipca 2014 | dodano:01.08.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 29.41 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 20.28 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszych imieninach Marta wraca dzisiaj rowerem do domu. Postanowiłem ją odprowadzić. W miedzy czasie zgadaliśmy się z Mateuszem. Spotkaliśmy się koło Castoramy. Teraz pytanie to wszystkich. JAK ZAMOCOWAĆ BAGAŻNIK CROSSO NA TYŁ JAK NIE MA OTWORÓW W TYLNYCH WIDEŁKACH??? Marta jedzie do domu a ja wpadam na chwilę dyskusji do Mateusza. Powrót do domu urozmaiciłem sobie drogą przez szachty!
Mały rozjazd..
Poniedziałek, 14 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 30.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 20.73 |
Pr. maks.: | 37.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wczoraj wróciłem z Warszawy, opis wkrótce, z dworca odebrała mnie Marta. Dzisiaj postanowiłem ją kawałek odprowadzić. Jedziemy przez Wiry do Niwki. Dalej już prosta droga do jej domu, miałem po drodze odbić do siebie, obiad i lody mnie przekonały. Po 17 wracam do domu.
Po wyjeździe...
Poniedziałek, 7 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 0-50km
Km: | 40.59 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 23.19 |
Pr. maks.: | 37.90 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Chociaż cały weekend spędziłem z dziewczyną, następnego dnia wsiadam na rower i jadę do niej na działkę. Trochę przyciąłem drzewek, ale zostałem odesłany na ławkę. Wypiłem kawę z jej rodzicami pogadaliśmy chwilę i mam ruszać do domu. W tym momencie dostaję telefon od Mateusza. Wybierał się na rower, zdecydowałem się z nim przejechać kawałek. Spotykamy się w Luboniu, jedziemy przez Wiry do Komornik. Chmury zbierają się nad nami. Docieramy do Plewisk robimy kółko do Fabianowa. Wstępuję tylko do biedronki po coś do picia. Rozdzielamy się ja jadę przez polną drogę do Głuchowa mijając obok straszne chmury. Dojechałem do domu wstawiłem rower do garażu i zaczęło padać. To się nazywa szczęście.
Weekend na wsi dzień 2.
Sobota, 5 lipca 2014 | dodano:15.07.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 33.03 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 16.11 |
Pr. maks.: | 43.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
W dzień drugi postanowiliśmy jechać do Rogoźna na lody. Wstajemy rano zostawiamy nie potrzebne rzeczy. I ruszmy parę set metrów asfalt, później przez 4 km piach spory piach
Mimo trudności docieramy do trasy Murowana-Rogoźno. Nie było większego problemu znaleźć lodziarni. Była zaraz po prawej stronie. Tak wygląda moja piękna po zjedzeniu duże porcji lodów. Z czystym sumieniem możemy polecić.
Jedziemy na chwile do kuzynki do pizzerii na chwilę rozmowy czasu za dużo nie miała więc już po kilku minutach wracamy. Wstępuje jeszcze do Biedronki na zakupy na wieczór. Na wyjeździe z Rogoźna widzimy plaże po lewej stronie wjeżdżamy na chwilę:
Jezioro duże, woda nie za czysta, a i temperatura jakoś specjalnie nie zachęcała do kąpieli.
Rogoźno leży w lekkim dołku więc po wjeździe na górę mamy ładny widoczek.
Aby uniknąć jazdy w piachu skręcamy na Budziszewko. Tam też jest ładny drewniany kościół w którym miedzy innymi moi rodzice brali ślub:
Jedziemy przez Potrzanowo nadrabiając kilku kilometrów, ale za to pod sam dom mamy asfalt pod kołami.
Na miejscu znowu odpoczynek. Poszliśmy łowić ryby, coś tam złowiłem:
Cały czas towarzyszył nam uroczy wilk:
Wieczorem piwko, mecz i znowu odpoczynek.
Mimo trudności docieramy do trasy Murowana-Rogoźno. Nie było większego problemu znaleźć lodziarni. Była zaraz po prawej stronie. Tak wygląda moja piękna po zjedzeniu duże porcji lodów. Z czystym sumieniem możemy polecić.
Jedziemy na chwile do kuzynki do pizzerii na chwilę rozmowy czasu za dużo nie miała więc już po kilku minutach wracamy. Wstępuje jeszcze do Biedronki na zakupy na wieczór. Na wyjeździe z Rogoźna widzimy plaże po lewej stronie wjeżdżamy na chwilę:
Jezioro duże, woda nie za czysta, a i temperatura jakoś specjalnie nie zachęcała do kąpieli.
Rogoźno leży w lekkim dołku więc po wjeździe na górę mamy ładny widoczek.
Aby uniknąć jazdy w piachu skręcamy na Budziszewko. Tam też jest ładny drewniany kościół w którym miedzy innymi moi rodzice brali ślub:
Jedziemy przez Potrzanowo nadrabiając kilku kilometrów, ale za to pod sam dom mamy asfalt pod kołami.
Na miejscu znowu odpoczynek. Poszliśmy łowić ryby, coś tam złowiłem:
Cały czas towarzyszył nam uroczy wilk:
Wieczorem piwko, mecz i znowu odpoczynek.
Mój kochany WPN.
Poniedziałek, 19 maja 2014 | dodano:28.05.2014Kategoria 0-50km, z Anią, Ze zdjęciami
Km: | 45.38 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 21.96 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Umówiłem się dzisiaj z Anią na rower. W sumie to był mój szybki telefon z pytaniem: Ania idziesz na rower? i odpowiedź była pozytywna natychmiastowa. Przyjechałem po Anię i ruszyliśmy razem do WPN-u. Po chwili zaczyna się to czego mi dawno brakowało, czyli duzo terenu. Wjeżdżamy na górę, gdzie się znajduję wieża widokowa, tylko po to by zaraz Single Trackiem zjechać na dół. Docieramy do j. Jarosławieckiego i dalej udajemy się nad j. Góreckie. Mijamy sporo wycieczek. Pewnie studenciaki poszli oglądać drzewa. Docieramy do wyspy, gdzie tradycyjnie robię fotkę:
Po chwili przerwy musimy wprowadzić rowery po schodach. Naszą podróż kontynuujemy czerwonym szlakiem, aż do j. Kociołek. Ostatnio słyszałem, że można dojechać drezyną do stacji Osowa Góra. Pojechaliśmy to sprawdzić.Rzeczywiście drzewa wykoszone chociaż drezyny nie widzieliśmy to się zgadza, że coś tam jeździ:
Następnie czekał nas podjazd do szpitala. Daliśmy radę, w nagrodę uzupełniamy zapasy w źródełku i ruszmy w kierunku interwałów. Ktoś rzucił jakieś drzewo, lub ustawił ścięte drzewa przez co nie dało się płynnie jechać. Jednak ta trasa ma swój urok:
Udajemy się na czarny szlak. W miedzy czasie pada mi telefon. Czarnym szlakiem lecimy do Trzebawia. Przecinamy DK 5 i przez Wypalanki jedziemy do Chomęcic wpadam do Ani na herbatkę i jadę do domu.
Dzięki za wyjazd!
Po chwili przerwy musimy wprowadzić rowery po schodach. Naszą podróż kontynuujemy czerwonym szlakiem, aż do j. Kociołek. Ostatnio słyszałem, że można dojechać drezyną do stacji Osowa Góra. Pojechaliśmy to sprawdzić.Rzeczywiście drzewa wykoszone chociaż drezyny nie widzieliśmy to się zgadza, że coś tam jeździ:
Następnie czekał nas podjazd do szpitala. Daliśmy radę, w nagrodę uzupełniamy zapasy w źródełku i ruszmy w kierunku interwałów. Ktoś rzucił jakieś drzewo, lub ustawił ścięte drzewa przez co nie dało się płynnie jechać. Jednak ta trasa ma swój urok:
Udajemy się na czarny szlak. W miedzy czasie pada mi telefon. Czarnym szlakiem lecimy do Trzebawia. Przecinamy DK 5 i przez Wypalanki jedziemy do Chomęcic wpadam do Ani na herbatkę i jadę do domu.
Dzięki za wyjazd!