Wpisy archiwalne w kategorii
Z moją piękną!
Dystans całkowity: | 4203.93 km (w terenie 746.50 km; 17.76%) |
Czas w ruchu: | 244:35 |
Średnia prędkość: | 16.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.40 km/h |
Suma podjazdów: | 658 m |
Liczba aktywności: | 89 |
Średnio na aktywność: | 47.24 km i 2h 50m |
Więcej statystyk |
Weekend na wsi dzień 3.
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano:17.07.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 62.78 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 03:38 | km/h: | 17.28 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł ten dzień którego chyba nikt nie lubi. Dzień powrotu... Rano jeszcze na 8 jedziemy do kościoła, ale samochodem. Po zjedzeniu śniadania trochę odpoczynku. Z kuzynem pograłem parę meczy w fifę i po godzinie 14 ruszamy do domu. Dziadek sprawdzał siodełko czy da się na nim tyle km jechać. Dla Marty one było za duże i uwaga za miękkie. Czyli coś w tym jest im twardsze siodełko tym lepiej.
Trochę asfaltu jednak po chwili znowu musimy przeprawić się przez piaski. Całe szczęście dużo tego nie było, po chwili znajdujemy się na trasie Rogoźno- Murowana. Temperatura wysoka, a zapomnieliśmy zabrać picia z domu. W Długiej Goślinie wstępujemy do sklepu po butelkę wody. Ja dzwonie do kuzyna czy jest w domu. Informuje nas, że już jedzie i nie mamy co się spieszyć. Tak więc spokojnym tempem kierujemy się na Białęgi. Po drodze Marta robi mi fotkę. Podobno śmiesznie wyglądam na tym rowerze jakby był mi za mały...
Docieramy do Białężyna. Niestety ich jeszcze nie ma w domu, jedziemy do sklepu na loda. Trochę czekaliśmy to i zjedliśmy drugiego. Dostaję telefon, że możemy przyjechać. Odwiedzić w szczególności chcieliśmy moją chrześniaczkę. Rośnie jak na drożdżach:
Przy okazji korzystam ze swoich łatek do dętki i naprawiam kółko od wózka. Trochę posiedzieliśmy, w planach było zostanie na noc. Namiot mieliśmy, więc problemu z nami nie było, ale na samą myśl dmuchania dużego 2 osobowego namiotu wolałem jechać do domu. Jedziemy wzdłuż obwodnicy, aż docieramy do szlaku PP. Nim jedziemy do poligonu w Biedrusku. Tam też łapie nas powolny zachód słońca:
Z racji, że mieliśmy pełne oświetlenie rowerów pozwoliliśmy zjechać trochę z trasy i sprawdzić czy czołgi nadal stoją. Jak się okazuję nic się nie zmieniło. Może jedynie trochę części ubyło:
Wyjeżdżając z poligonu przecinamy DK 11 i jedziemy w kierunku Kiekrza. Tam też przerwa na Hot-Doga, i montaż lampek. Ostatnie kilometry przez Przeźmierowo, Skórzewo i polną drogą miedzy Plewiskami, a Głuchowem.
Bardzo fajny wyjazd. Liczy się przede wszystkim z kim, a wyjazd z ukochaną osobą zawsze jest fajny. Nie trzeba zrobić nie wiadomo ile kilometrów. Jak jest kochana przez Ciebie osoba i to wszytko dzieje się na rowerze to nie można wymarzyć sobie niczego więcej!
Dziękuję! <3
Trochę asfaltu jednak po chwili znowu musimy przeprawić się przez piaski. Całe szczęście dużo tego nie było, po chwili znajdujemy się na trasie Rogoźno- Murowana. Temperatura wysoka, a zapomnieliśmy zabrać picia z domu. W Długiej Goślinie wstępujemy do sklepu po butelkę wody. Ja dzwonie do kuzyna czy jest w domu. Informuje nas, że już jedzie i nie mamy co się spieszyć. Tak więc spokojnym tempem kierujemy się na Białęgi. Po drodze Marta robi mi fotkę. Podobno śmiesznie wyglądam na tym rowerze jakby był mi za mały...
Docieramy do Białężyna. Niestety ich jeszcze nie ma w domu, jedziemy do sklepu na loda. Trochę czekaliśmy to i zjedliśmy drugiego. Dostaję telefon, że możemy przyjechać. Odwiedzić w szczególności chcieliśmy moją chrześniaczkę. Rośnie jak na drożdżach:
Przy okazji korzystam ze swoich łatek do dętki i naprawiam kółko od wózka. Trochę posiedzieliśmy, w planach było zostanie na noc. Namiot mieliśmy, więc problemu z nami nie było, ale na samą myśl dmuchania dużego 2 osobowego namiotu wolałem jechać do domu. Jedziemy wzdłuż obwodnicy, aż docieramy do szlaku PP. Nim jedziemy do poligonu w Biedrusku. Tam też łapie nas powolny zachód słońca:
Z racji, że mieliśmy pełne oświetlenie rowerów pozwoliliśmy zjechać trochę z trasy i sprawdzić czy czołgi nadal stoją. Jak się okazuję nic się nie zmieniło. Może jedynie trochę części ubyło:
Wyjeżdżając z poligonu przecinamy DK 11 i jedziemy w kierunku Kiekrza. Tam też przerwa na Hot-Doga, i montaż lampek. Ostatnie kilometry przez Przeźmierowo, Skórzewo i polną drogą miedzy Plewiskami, a Głuchowem.
Bardzo fajny wyjazd. Liczy się przede wszystkim z kim, a wyjazd z ukochaną osobą zawsze jest fajny. Nie trzeba zrobić nie wiadomo ile kilometrów. Jak jest kochana przez Ciebie osoba i to wszytko dzieje się na rowerze to nie można wymarzyć sobie niczego więcej!
Dziękuję! <3
Weekend na wsi dzień 2.
Sobota, 5 lipca 2014 | dodano:15.07.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 33.03 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 16.11 |
Pr. maks.: | 43.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
W dzień drugi postanowiliśmy jechać do Rogoźna na lody. Wstajemy rano zostawiamy nie potrzebne rzeczy. I ruszmy parę set metrów asfalt, później przez 4 km piach spory piach
Mimo trudności docieramy do trasy Murowana-Rogoźno. Nie było większego problemu znaleźć lodziarni. Była zaraz po prawej stronie. Tak wygląda moja piękna po zjedzeniu duże porcji lodów. Z czystym sumieniem możemy polecić.
Jedziemy na chwile do kuzynki do pizzerii na chwilę rozmowy czasu za dużo nie miała więc już po kilku minutach wracamy. Wstępuje jeszcze do Biedronki na zakupy na wieczór. Na wyjeździe z Rogoźna widzimy plaże po lewej stronie wjeżdżamy na chwilę:
Jezioro duże, woda nie za czysta, a i temperatura jakoś specjalnie nie zachęcała do kąpieli.
Rogoźno leży w lekkim dołku więc po wjeździe na górę mamy ładny widoczek.
Aby uniknąć jazdy w piachu skręcamy na Budziszewko. Tam też jest ładny drewniany kościół w którym miedzy innymi moi rodzice brali ślub:
Jedziemy przez Potrzanowo nadrabiając kilku kilometrów, ale za to pod sam dom mamy asfalt pod kołami.
Na miejscu znowu odpoczynek. Poszliśmy łowić ryby, coś tam złowiłem:
Cały czas towarzyszył nam uroczy wilk:
Wieczorem piwko, mecz i znowu odpoczynek.
Mimo trudności docieramy do trasy Murowana-Rogoźno. Nie było większego problemu znaleźć lodziarni. Była zaraz po prawej stronie. Tak wygląda moja piękna po zjedzeniu duże porcji lodów. Z czystym sumieniem możemy polecić.
Jedziemy na chwile do kuzynki do pizzerii na chwilę rozmowy czasu za dużo nie miała więc już po kilku minutach wracamy. Wstępuje jeszcze do Biedronki na zakupy na wieczór. Na wyjeździe z Rogoźna widzimy plaże po lewej stronie wjeżdżamy na chwilę:
Jezioro duże, woda nie za czysta, a i temperatura jakoś specjalnie nie zachęcała do kąpieli.
Rogoźno leży w lekkim dołku więc po wjeździe na górę mamy ładny widoczek.
Aby uniknąć jazdy w piachu skręcamy na Budziszewko. Tam też jest ładny drewniany kościół w którym miedzy innymi moi rodzice brali ślub:
Jedziemy przez Potrzanowo nadrabiając kilku kilometrów, ale za to pod sam dom mamy asfalt pod kołami.
Na miejscu znowu odpoczynek. Poszliśmy łowić ryby, coś tam złowiłem:
Cały czas towarzyszył nam uroczy wilk:
Wieczorem piwko, mecz i znowu odpoczynek.
Weekend na wsi dzień 1.
Piątek, 4 lipca 2014 | dodano:15.07.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 56.20 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 02:58 | km/h: | 18.94 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Po zakończonej sesji nie koniecznie udanej ruszam z moją kochaną na weekend do mojej babci. Zaraz po ostatnim zaliczeniu jedziemy do mnie pakujemy resztę rzeczy i koło 13 ruszamy w drogę. Jedziemy przez Poznań, gdzie wjeżdżamy do dwóch sklepów szukając szosy dla mnie, niestety nie skutecznie. Dalej kierujemy się w stronę ul. Niestachowskiej. Ciężko było jechać tutaj rowerami, ale daliśmy radę:
Dostajemy się do trasy na Oborniki. W tym korku jedziemy kilka kilometrów. Zjeżdżamy do biedronki. Ja idę kupić coś do picia. Marta pilnuje rowerów. Po przyjściu patrzę, że ma flaka z przodu. Przeżyliśmy chwilę grozy jak się okazało, że jej koło jest mocowane na śrubę, a nie na szybko-zamykacz. Całe szczęście znalazłem klucze w swoim nie zawodnym zestawie. Szybka naprawa i jedziemy dalej. Jedziemy moją ulubioną trasą przez Biedrusko. Ma ona jeden duży minus. Występuję tam duży ruch samochodowy...
Do Murowanej Gośliny jedziemy bez przerw. Dopiero tam zatrzymujemy się na loda włoskiego i zimne picie. Upał doskwierał. Ostatni kawałek to jazda przez Długą Goślinę. Ruch zdecydowanie mniejszy, jedzie się przyjemniej.
Po pewnym dystansie odbijamy w prawo wjeżdżamy do cienia. Droga zamienia się w gruntową, po chwili zaczyna się duża ilość piasku. Na moich opnkach 1.6 bez bieżnika jedzie się ciężko, ale daje radę. Parę kilometrów przed miejscem docelowym zaczyna się asfalt. Na miejscu rozbijamy namiot:
Mam możliwość przejechania się traktorem:
Wieczorem to była kolacja odpoczynek oglądanie mundialu. Po 24 kładziemy się spać.
Dostajemy się do trasy na Oborniki. W tym korku jedziemy kilka kilometrów. Zjeżdżamy do biedronki. Ja idę kupić coś do picia. Marta pilnuje rowerów. Po przyjściu patrzę, że ma flaka z przodu. Przeżyliśmy chwilę grozy jak się okazało, że jej koło jest mocowane na śrubę, a nie na szybko-zamykacz. Całe szczęście znalazłem klucze w swoim nie zawodnym zestawie. Szybka naprawa i jedziemy dalej. Jedziemy moją ulubioną trasą przez Biedrusko. Ma ona jeden duży minus. Występuję tam duży ruch samochodowy...
Do Murowanej Gośliny jedziemy bez przerw. Dopiero tam zatrzymujemy się na loda włoskiego i zimne picie. Upał doskwierał. Ostatni kawałek to jazda przez Długą Goślinę. Ruch zdecydowanie mniejszy, jedzie się przyjemniej.
Po pewnym dystansie odbijamy w prawo wjeżdżamy do cienia. Droga zamienia się w gruntową, po chwili zaczyna się duża ilość piasku. Na moich opnkach 1.6 bez bieżnika jedzie się ciężko, ale daje radę. Parę kilometrów przed miejscem docelowym zaczyna się asfalt. Na miejscu rozbijamy namiot:
Mam możliwość przejechania się traktorem:
Wieczorem to była kolacja odpoczynek oglądanie mundialu. Po 24 kładziemy się spać.
Niedzielnie!
Poniedziałek, 16 czerwca 2014 | dodano:16.06.2014Kategoria 50-100km, Z moją piękną!
Km: | 69.64 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 03:20 | km/h: | 20.89 |
Pr. maks.: | 45.40 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Pierwszy raz od 10 sierpnia zeszłego roku wyjechałem na mojego magica. Wcześniej była to głównie szosa, czasami pożyczałem MTB od brata. Problem tkwi w rozwalonej piascie. Teraz mam dylemat czy kupić nowe koło, czy też samą piastę. Na razie pożyczyłem koło od brata i na moim kochanym rowerku z bagażnikiem i dwoma sakwami ruszam do Marty. Byłem u niej kilka min przed 12. Z sakw wyciągam rzeczy na przepranie i na 12.30 idziemy do kościoła. Trafiliśmy na mszę odpustową która trwała ponad 1.5 :)Po 14 jemy obiad i wsiadamy na nasze rumaki aby pojechać na cytadele w celu pooglądania zawodów z psami. Siedzimy chwilkę robimy kółko i jedziemy na drugie kółko na Maltę. Nie da się tam jeździć w niedziele. Nie będę już w ogóle tego komentował... Po jednym okrążeniu ruszamy na ul. Kościelną na najlepsze lody w Poznaniu. Po ich zjedzeniu kierujemy się w stronę rusałki tam też jedno kółko i wzdłuż Bułgarskiej drogą rowerową docieramy na Kopernika. Przejazd przez Kopaninę, przerwa na ul. Ostatniej przy żabce na hoop-coole miętową:) Jak ktoś lubi mięte to polecam. Jeszcze parę km i jesteśmy pod domem Marty. Chwilę rozmawiamy, dostaję obiecanego sernika i jadę do domu :)
Dziękuję za fajny wyjazd po mieście kochanie! Nasze wakacje będą suuuper! :)
p.s. zapomniałem karty pamięci do aparatu dlatego nie ma zdjęć :(
Dziękuję za fajny wyjazd po mieście kochanie! Nasze wakacje będą suuuper! :)
p.s. zapomniałem karty pamięci do aparatu dlatego nie ma zdjęć :(
Na rozruch.
Piątek, 14 marca 2014 | dodano:08.04.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!
Km: | 25.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 15.49 |
Pr. maks.: | 31.90 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 148m | Rower: |
Po wczorajszym treningu do Śremu dzisiaj ruszam razem z moją ukochaną przejechać się po okolicznych wsiach. Jedziemy na Konarzewo polną drogą, aby później dostać się do Źródełka w Żarnowcu. Tam robimy krótką przerwę na pogaduchy. Goni nas czas więc szybko przez Dopiewo wracamy do domu.
Fajnie się tak przejechać z ukochaną chociażby na chwilę :)
Fajnie się tak przejechać z ukochaną chociażby na chwilę :)
Lutowe treningi ! cz.2
Czwartek, 13 lutego 2014 | dodano:19.02.2014Kategoria Ze zdjęciami, Z moją piękną!, z Anią, 0-50km
Km: | 24.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 16.07 |
Pr. maks.: | 29.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 157m | Rower: |
Wczoraj umówiliśmy się na godzinę 9. Jednak nikomu nie chciało się wstać później pogoda się zepsuła i początkowo z roweru zrezygnowaliśmy. Po 12 słonce tak zaczęło świecić, że nie było opcji nie wyjść na rower. Ruszam z moją ukochaną na przeciw Ani i Dorocie :) Wjeżdżamy na chwilę do mnie napompować koła i ruszamy w trasę. Tym razem przeciwną stronę niż wczoraj:
Jedzie się dobrze słońce świeci. Kto by pomyślał, że to luty. Jest pogoda jest trening:
Po drodze robimy konkurs wiedzy o Poznaniu. Docieramy tak w dobrych humorach do komornik, gdzie robie zakupy na dzisiejszy obiad. Jeszcze tylko na chwilę do biedronki ( tam odłącza Ania z Dorotą) i razem z Martą ruszamy do domu :)
Jedzie się dobrze słońce świeci. Kto by pomyślał, że to luty. Jest pogoda jest trening:
Po drodze robimy konkurs wiedzy o Poznaniu. Docieramy tak w dobrych humorach do komornik, gdzie robie zakupy na dzisiejszy obiad. Jeszcze tylko na chwilę do biedronki ( tam odłącza Ania z Dorotą) i razem z Martą ruszamy do domu :)
Pierwsza wycieczką w roku z moją miłością!
Wtorek, 4 lutego 2014 | dodano:10.02.2014Kategoria 0-50km, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 21.75 | Km teren: | 2.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 31.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 205m | Rower: |
Pierwszy raz w tym roku udało mi się z Martą wyjechać na rower. I to wcale nic nie planowanego. Na spontanie przyjechała mnie odwiedzić, a że jej rower stoi u mnie i 2 warunek był spełniony czyt. świeciło słońce ruszyliśmy chwilę po 14. Ruszamy w kierunku Chomęcic. Taka pogoda to i się uśmiech sam pojawia:
Jedziemy na Wypalanki. W WPN-ie biała drogą. Po chwili orientujemy się że to nie śnieg tylko sam lód. Po dłuższej chwili Marta i ja leżymy na ziemi :P Zdjęcia wypadku nie mam. Jednak zdjęcie drogi już jest.
Tą drogą docieramy do DK 5. Przecinamy ją. Słoneczko tak pięknie świeciło że przypomniały mi się wiosenno letnie czasy kiedy to cały dzień, aż do zachodu słońca człowiek spędzał na rowerze. W Trzebawiu przerwa i cioci Marty na Herbatkę. Wracamy już po zachodzie słońca przez Rosnówko, Walerianowo i Chomęcice :)
Dzięki kochanie za to wspaniale spędzone popołudnie!
P.S. Dane pochodzą z Endomondo :)
Jedziemy na Wypalanki. W WPN-ie biała drogą. Po chwili orientujemy się że to nie śnieg tylko sam lód. Po dłuższej chwili Marta i ja leżymy na ziemi :P Zdjęcia wypadku nie mam. Jednak zdjęcie drogi już jest.
Tą drogą docieramy do DK 5. Przecinamy ją. Słoneczko tak pięknie świeciło że przypomniały mi się wiosenno letnie czasy kiedy to cały dzień, aż do zachodu słońca człowiek spędzał na rowerze. W Trzebawiu przerwa i cioci Marty na Herbatkę. Wracamy już po zachodzie słońca przez Rosnówko, Walerianowo i Chomęcice :)
Dzięki kochanie za to wspaniale spędzone popołudnie!
P.S. Dane pochodzą z Endomondo :)
Mazury 2013 dzień piąty.
Sobota, 10 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Ze zdjęciami, Z moją piękną!
Km: | 69.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:15 | km/h: | 16.31 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień piąty. Niestety wita nas całkowicie zachmurzonym niebem. Zwijamy namiot i ruszamy do Świętej Lipki:
Tam też robimy śniadanie na przystanku. W miedzy czasie zaczyna padać. Przyjmujemy pod ,,nasz dach" parę sakwiarzy jadących do Giżycka na zlot. Chwila rozmowy, może w przyszłym roku się wybierzemy. Postanawiamy, że nie zależnie od pogody za 20 min ruszamy. Akurat przestało padać. Jednak już po kilku km deszcz do nas wraca. I to nie byle jaki:
Jedziemy tak do Biskupca w tym deszczu czasami nawet w ulewie. Postanawiamy skrócić nasz wyjazd o jeden dzień i chcemy w tym mieście wsiąść do pociągu byle jakiego, byle bliżej domu. Okazuję się, że tory tam są stacja PKP też ale pociąg tam nie jeździ... Miły pan który prowadził sklep z oknami przy dworcu poinformował nas o stacji PKP w Czerwonce (6km dalej). Z racji na duży czas do odjazdu pociągu grzejemy się na ,,opuszczonym" dworcu. Po kilkudziesięciu minutach ruszamy do Czerwonki:
Tam wjeżdżamy do sklepu kupujemy sobie chipsy i piwko i czekam na przyjazd pociągu:
Niestety mieliśmy mieć 3 przesiadki zanim dojedziemy do Poznania. W Olsztynie, w Iławie oraz w Tczewie. Nagle zamyka się przejazd przed stacją już ma nadjeżdżać nasz pociąg, a my słyszymy, że jest opóźniony o 20min... Jednak jakiś pociąg nadjeżdża. Pospieszny, patrzymy on się zatrzymuje. Na rozpisce jest Tczew. Postanawiamy wejść do pociągu. Nie ma większych problemów jedynie bilety musimy kupić z poprzedniej stacji. Suma sumarów i tak nam pani sprzedaje z Olsztyna-Zachodniego. Nie może nam sprzedać z Tczewa do Poznania do nie mam miejsc... No nic ale przynajmniej jedziemy do Tczewa:
Na samym dworcu też nam nie sprzedają biletów. Następny pociąg o 5.53 rano. Próbujemy się jednak wbić do pociągu w którym nie ma miejsc. Tak jak myśleliśmy nic z tego czeka nas noc na dworcu. Zanim jeszcze to nastąpiło poszedłem z Martą po kebaby i zwiedzić miasteczko:
Później poszliśmy spać:
Jakiś SOKista próbował się dowalić, że nie ma leżenia. Typowy służbista. Jednak jego kolega był w porządku i go odciągnął. Tak mija noc nastaję ranek dnia następnego. Oczywiście problemy z wejściem do pociągu. Jednak zanim konduktor zaczął się sadzić ja już byłem z rower w pociągu. Oczywiście chciał nas wyrzucić, jednak się nie dałem. Stwierdził że za długo zatrzymujemy pociąg i pozwolił reszcie wejść. Układamy rowery i spokojnie jedziemy do domu. W Bydgoszczy wsiada pełno ludzi było trzeba zmienić przedział. Jednak po kilku godzinach docieramy do Poznania:
Zadowoleni wracamy do domów. Dziewczyny wchodzą do mnie na śniadanie. Uświadamiam im, że gdybyśmy nie weszli wtedy do pociągu to teraz byśmy wchodzili do następnego.
Dzięki wam wszystkim za bardzo fajnie spędzone 5 dni. Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda nam się na te kilka dni również wyjechać! :)
Tam też robimy śniadanie na przystanku. W miedzy czasie zaczyna padać. Przyjmujemy pod ,,nasz dach" parę sakwiarzy jadących do Giżycka na zlot. Chwila rozmowy, może w przyszłym roku się wybierzemy. Postanawiamy, że nie zależnie od pogody za 20 min ruszamy. Akurat przestało padać. Jednak już po kilku km deszcz do nas wraca. I to nie byle jaki:
Jedziemy tak do Biskupca w tym deszczu czasami nawet w ulewie. Postanawiamy skrócić nasz wyjazd o jeden dzień i chcemy w tym mieście wsiąść do pociągu byle jakiego, byle bliżej domu. Okazuję się, że tory tam są stacja PKP też ale pociąg tam nie jeździ... Miły pan który prowadził sklep z oknami przy dworcu poinformował nas o stacji PKP w Czerwonce (6km dalej). Z racji na duży czas do odjazdu pociągu grzejemy się na ,,opuszczonym" dworcu. Po kilkudziesięciu minutach ruszamy do Czerwonki:
Tam wjeżdżamy do sklepu kupujemy sobie chipsy i piwko i czekam na przyjazd pociągu:
Niestety mieliśmy mieć 3 przesiadki zanim dojedziemy do Poznania. W Olsztynie, w Iławie oraz w Tczewie. Nagle zamyka się przejazd przed stacją już ma nadjeżdżać nasz pociąg, a my słyszymy, że jest opóźniony o 20min... Jednak jakiś pociąg nadjeżdża. Pospieszny, patrzymy on się zatrzymuje. Na rozpisce jest Tczew. Postanawiamy wejść do pociągu. Nie ma większych problemów jedynie bilety musimy kupić z poprzedniej stacji. Suma sumarów i tak nam pani sprzedaje z Olsztyna-Zachodniego. Nie może nam sprzedać z Tczewa do Poznania do nie mam miejsc... No nic ale przynajmniej jedziemy do Tczewa:
Na samym dworcu też nam nie sprzedają biletów. Następny pociąg o 5.53 rano. Próbujemy się jednak wbić do pociągu w którym nie ma miejsc. Tak jak myśleliśmy nic z tego czeka nas noc na dworcu. Zanim jeszcze to nastąpiło poszedłem z Martą po kebaby i zwiedzić miasteczko:
Później poszliśmy spać:
Jakiś SOKista próbował się dowalić, że nie ma leżenia. Typowy służbista. Jednak jego kolega był w porządku i go odciągnął. Tak mija noc nastaję ranek dnia następnego. Oczywiście problemy z wejściem do pociągu. Jednak zanim konduktor zaczął się sadzić ja już byłem z rower w pociągu. Oczywiście chciał nas wyrzucić, jednak się nie dałem. Stwierdził że za długo zatrzymujemy pociąg i pozwolił reszcie wejść. Układamy rowery i spokojnie jedziemy do domu. W Bydgoszczy wsiada pełno ludzi było trzeba zmienić przedział. Jednak po kilku godzinach docieramy do Poznania:
Zadowoleni wracamy do domów. Dziewczyny wchodzą do mnie na śniadanie. Uświadamiam im, że gdybyśmy nie weszli wtedy do pociągu to teraz byśmy wchodzili do następnego.
Dzięki wam wszystkim za bardzo fajnie spędzone 5 dni. Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda nam się na te kilka dni również wyjechać! :)
Mazury 2013 dzień czwarty.
Piątek, 9 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 63.42 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:43 | km/h: | 17.06 |
Pr. maks.: | 51.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
W nocy trochę popadało rano wisi parę chmur nad nami. My zwijamy nasze namioty:
Wjeżdżamy z powrotem na DK i docieramy do Giżycka, gdzie stoimy na przejeździe:
W samym mieście zwiedzamy zabytkową wieżę ciśnień:
Wchodzimy do sklepu jedziemy zobaczyć most obrotowy który był obecnie nie przejezdny:
Jedziemy przez przejazd kolejowy gdzie mamy okazję zrobić sobie wspólne zdjęcie. Oto nasza cała czwórka:
Dalej Twierdza Boyen:
I uciekamy z miasta. Wjeżdżamy na DW. Jednak tam też jest duży ruch więc postanawiamy jechać szlakiem rowerowym. Droga taka sobie, trochę dziur ale póki co asfalt. Widać tutaj zniszczenia po wczorajszej burzy. Mieliśmy dużo szczęścia:
Docieramy do większej wioski gdzie robimy przerwę na kąpiel. Dzisiaj już tak ciepło nie było, ale wykąpaliśmy się. Oczywiście nie zabrakło chwili dla zimnego Żubra. Za wioską asfalt się skończył, jedziemy polnymi drogami:
Tutaj trochę pobłądziliśmy wyjechaliśmy nie w tej wiosce co chcieliśmy. Jednak zapytaliśmy o drogę i już kierujemy się w kierunku Kętrzyna. Po drodze mijamy ładny wiatrak:
W Kętrzynie zakupy na kolację. I ruszamy dalej w kierunku Świętej Lipki. Jednak słońce już zaszło:
Kilka km dalej znajdujemy miejsce na nocleg. Dzisiaj na kolację szef kuchni poleca kiełbasę smażoną z cebulką oraz makaron:)
Wjeżdżamy z powrotem na DK i docieramy do Giżycka, gdzie stoimy na przejeździe:
W samym mieście zwiedzamy zabytkową wieżę ciśnień:
Wchodzimy do sklepu jedziemy zobaczyć most obrotowy który był obecnie nie przejezdny:
Jedziemy przez przejazd kolejowy gdzie mamy okazję zrobić sobie wspólne zdjęcie. Oto nasza cała czwórka:
Dalej Twierdza Boyen:
I uciekamy z miasta. Wjeżdżamy na DW. Jednak tam też jest duży ruch więc postanawiamy jechać szlakiem rowerowym. Droga taka sobie, trochę dziur ale póki co asfalt. Widać tutaj zniszczenia po wczorajszej burzy. Mieliśmy dużo szczęścia:
Docieramy do większej wioski gdzie robimy przerwę na kąpiel. Dzisiaj już tak ciepło nie było, ale wykąpaliśmy się. Oczywiście nie zabrakło chwili dla zimnego Żubra. Za wioską asfalt się skończył, jedziemy polnymi drogami:
Tutaj trochę pobłądziliśmy wyjechaliśmy nie w tej wiosce co chcieliśmy. Jednak zapytaliśmy o drogę i już kierujemy się w kierunku Kętrzyna. Po drodze mijamy ładny wiatrak:
W Kętrzynie zakupy na kolację. I ruszamy dalej w kierunku Świętej Lipki. Jednak słońce już zaszło:
Kilka km dalej znajdujemy miejsce na nocleg. Dzisiaj na kolację szef kuchni poleca kiełbasę smażoną z cebulką oraz makaron:)
Mazury 2013 dzień trzeci.
Czwartek, 8 sierpnia 2013 | dodano:12.09.2013Kategoria 50-100km, Mazury 2013, z Anią, Z moją piękną!, Ze zdjęciami
Km: | 63.69 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:43 | km/h: | 17.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wstajemy rano nie za wcześnie nie za późno, tak w sam raz. Słoneczko świeci pełną parą, nasze namioty zaraz powędrowały na słońce aby się suszyć:
Jemy śniadanie na łące, widzimy jeżdżące traktory. W pewnej chwili nadjeżdża jeden. Ciekawi jesteśmy czy nas opierniczy czy co w końcu to jego pole. To są jego słowa: ,,spać można wszędzie byle by śmieci nie zostawiać". Akurat z tym problemu nie było bo my nigdzie śmieci nie zostawiamy :) Zwinęliśmy do końca nasz biwak i ruszamy znowu polnymi drogami:
Trochę zabłądziliśmy, trafiamy do biedronki na lodzika i zakupy wody. Wracamy tą samą drogą aby dojechać do j.Śniardwy. Jeden z cięższych odcinków tego wyjazdu. Piach kamienie i jeszcze trochę pod górkę. Widać było, że wszyscy czekali nad plażą obiecaną. W końcu docieramy. Niestety zapomnieliśmy zrobić jakiegokolwiek zdjęcia. Idziemy się kąpać pijemy piwko jemy 2 śniadanie i ruszamy dalej. Zdjęcie jeziorka z dala (jak mi się przypomniało):
Wjeżdżamy na DK 16. Dojeżdżamy do Orzysza, takie widoki można często tam zauważyć:
W mieście robimy zakupy na kolację i ruszamy w stronę Giżycka. W połowie miedzy Orzyszem, a Giżyckiem robimy przerwę na zakup wody. Jedziemy dalej szukać miejsca na nocleg:
Moje czujne oko wyczaiło dobre miejsce na spanie. Rozbijamy namioty robimy kolację i wsłuchujemy się w grzmoty które sieją pogrom na niebie. Dzisiaj na kolacje mamy makaron jajecznicę oraz ogórka konserwowego:
Pogaduchy wieczorne miedzy namiotowe piwko i idziemy spać :)
Jemy śniadanie na łące, widzimy jeżdżące traktory. W pewnej chwili nadjeżdża jeden. Ciekawi jesteśmy czy nas opierniczy czy co w końcu to jego pole. To są jego słowa: ,,spać można wszędzie byle by śmieci nie zostawiać". Akurat z tym problemu nie było bo my nigdzie śmieci nie zostawiamy :) Zwinęliśmy do końca nasz biwak i ruszamy znowu polnymi drogami:
Trochę zabłądziliśmy, trafiamy do biedronki na lodzika i zakupy wody. Wracamy tą samą drogą aby dojechać do j.Śniardwy. Jeden z cięższych odcinków tego wyjazdu. Piach kamienie i jeszcze trochę pod górkę. Widać było, że wszyscy czekali nad plażą obiecaną. W końcu docieramy. Niestety zapomnieliśmy zrobić jakiegokolwiek zdjęcia. Idziemy się kąpać pijemy piwko jemy 2 śniadanie i ruszamy dalej. Zdjęcie jeziorka z dala (jak mi się przypomniało):
Wjeżdżamy na DK 16. Dojeżdżamy do Orzysza, takie widoki można często tam zauważyć:
W mieście robimy zakupy na kolację i ruszamy w stronę Giżycka. W połowie miedzy Orzyszem, a Giżyckiem robimy przerwę na zakup wody. Jedziemy dalej szukać miejsca na nocleg:
Moje czujne oko wyczaiło dobre miejsce na spanie. Rozbijamy namioty robimy kolację i wsłuchujemy się w grzmoty które sieją pogrom na niebie. Dzisiaj na kolacje mamy makaron jajecznicę oraz ogórka konserwowego:
Pogaduchy wieczorne miedzy namiotowe piwko i idziemy spać :)