Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 2126.80 km (w terenie 59.00 km; 2.77%) |
Czas w ruchu: | 97:33 |
Średnia prędkość: | 21.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.30 km/h |
Suma podjazdów: | 9772 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (88 %) |
Maks. tętno średnie: | 142 (69 %) |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 92.47 km i 4h 14m |
Więcej statystyk |
Do Tomka i do domu oraz do ciotki
Piątek, 15 lipca 2011 | dodano:15.07.2011Kategoria 100-200km
Km: | 107.84 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:46 | km/h: | 28.63 |
Pr. maks.: | 44.20 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 94m | Rower: | Kellys Magic |
Około 9 z groszem pojechałem do Tomka. Średnia wyniosła 30.8km/h :) u niego zmiana opon na slicki 1,5 oraz siodła później śniadanie i do domu.
W domu zjadłem obiad pojechałem do ciotki na rataje gdzie wsiadłem w samochód jako kierowca. Powrót od ciotki koło 12 w nocy w domu byłem koło 1 :)
Wpisy z tegorocznej wyprawy zacznę już dziś opisywać :)
W domu zjadłem obiad pojechałem do ciotki na rataje gdzie wsiadłem w samochód jako kierowca. Powrót od ciotki koło 12 w nocy w domu byłem koło 1 :)
Wpisy z tegorocznej wyprawy zacznę już dziś opisywać :)
Europa południowa- Podsumowanie.
Czwartek, 14 lipca 2011 | dodano:07.01.2012Kategoria Europa południowa
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Opisanie tej wycieczki zajęło mi całe pół roku... Jednak w końcu mi się udało. Podsumowując cały wyjazd napiszę krótko, ale treściwie tak jak lubię najbardziej czyli w liczbach.
2 osoby-Mateusz i ja.
17 dni
1617km w moim przypadku.
łącznie 88 godzin i 18 min.
co daję średnią 18,74km/h.
Maksymalnie jechałem 63,9km/h. Podjechaliśmy ponad 10 tys metrów dokładnie 10343m
Średnio na wycieczkę 101.09km.
około 15 razy wymieniałem lub łatałem dętkę. Wykorzystałem łącznie 4 dętki.
To chyba wszystko co chciałem tu napisać. Jeszcze raz dziękuję za wspólną wyprawę. Mam nadzieję, że w 2012 też na się uda gdzieś wyjechać. Wszyscy co przeczytali i im się podobało niech zostawi komentarz, a jeśli się nie podobało to niech uwagi również umieści w komentarzu.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S kto nie widział polecam filmik zrobiony przez Mateusza. &feature=plcp&context=C35754baUDOEgsToPDskLM_NqhkXI2M-w-8oMlXinU">LINK.
2 osoby-Mateusz i ja.
17 dni
1617km w moim przypadku.
łącznie 88 godzin i 18 min.
co daję średnią 18,74km/h.
Maksymalnie jechałem 63,9km/h. Podjechaliśmy ponad 10 tys metrów dokładnie 10343m
Średnio na wycieczkę 101.09km.
około 15 razy wymieniałem lub łatałem dętkę. Wykorzystałem łącznie 4 dętki.
To chyba wszystko co chciałem tu napisać. Jeszcze raz dziękuję za wspólną wyprawę. Mam nadzieję, że w 2012 też na się uda gdzieś wyjechać. Wszyscy co przeczytali i im się podobało niech zostawi komentarz, a jeśli się nie podobało to niech uwagi również umieści w komentarzu.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S kto nie widział polecam filmik zrobiony przez Mateusza. &feature=plcp&context=C35754baUDOEgsToPDskLM_NqhkXI2M-w-8oMlXinU">LINK.
Europa południowa dzień 17/17
Środa, 13 lipca 2011 | dodano:07.01.2012Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:41 | km/h: | 18.08 |
Pr. maks.: | 62.45 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 740m | Rower: | Kellys Magic |
No i przyszedł ten dzień ostatni. Mieliśmy naprawdę jedno z lepszych noclegów podczas tej 17dniowej wyprawy:
Po zwinięciu całego naszego ekwipunku i założenie wszystkiego na rowery, ruszamy w drogę koło 10. Ładna górzysta trasa z pięknymi widokami, gdzie widzimy coraz więcej samochodów z Polski. W końcu do granicy tak niewiele zostało. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w jednym sklepie. Widząc już znaki na Polskie miejscowości po chwili ukazuje nam się piękna panorama tatr:
I po chwili wjeżdżamy do Polski:
Mateusz stwierdził, że od granicy do samego Zakopanego będzie z górki. Jednak się pomylił chociaż nie do końca. Początkowo było cały czas pod górkę mocniej lub mniej ale pod górkę. Jakoś kilka km od Zakopanego było z górki, aż szkoda się zatrzymywać na zdjęcie:
Jako pierwsze jedziemy na PKP kupić bilet, później coś zjeść i na zakupy do pociągu. Dziwnie się tak czułem wiedząc ile co kosztuje czy to jest drogie czy nie;p Jedynie w Austrii i na Słowacji, gdzie było euro miałem jakiś pogląd :)
Pojechaliśmy zobaczyć skocznie, na Krupówki i na dworzec. Podładowaliśmy trochę telefony i przyjechał pociąg. Zajęliśmy cały ostatni przedział
Pociąg ruszył o parę min przed 20. Sam osobiście poszedłem spać koło 22 z dwie stacje za Krakowem. W poznaniu jesteśmy przed 8 rano i wsio do domu.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Po zwinięciu całego naszego ekwipunku i założenie wszystkiego na rowery, ruszamy w drogę koło 10. Ładna górzysta trasa z pięknymi widokami, gdzie widzimy coraz więcej samochodów z Polski. W końcu do granicy tak niewiele zostało. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w jednym sklepie. Widząc już znaki na Polskie miejscowości po chwili ukazuje nam się piękna panorama tatr:
I po chwili wjeżdżamy do Polski:
Mateusz stwierdził, że od granicy do samego Zakopanego będzie z górki. Jednak się pomylił chociaż nie do końca. Początkowo było cały czas pod górkę mocniej lub mniej ale pod górkę. Jakoś kilka km od Zakopanego było z górki, aż szkoda się zatrzymywać na zdjęcie:
Jako pierwsze jedziemy na PKP kupić bilet, później coś zjeść i na zakupy do pociągu. Dziwnie się tak czułem wiedząc ile co kosztuje czy to jest drogie czy nie;p Jedynie w Austrii i na Słowacji, gdzie było euro miałem jakiś pogląd :)
Pojechaliśmy zobaczyć skocznie, na Krupówki i na dworzec. Podładowaliśmy trochę telefony i przyjechał pociąg. Zajęliśmy cały ostatni przedział
Pociąg ruszył o parę min przed 20. Sam osobiście poszedłem spać koło 22 z dwie stacje za Krakowem. W poznaniu jesteśmy przed 8 rano i wsio do domu.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Europa południowa dzień 16/17
Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano:28.11.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 104.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 17.87 |
Pr. maks.: | 63.90 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1156m | Rower: |
Pobudka dosyć wcześnie rano. Z noclegiem mieliśmy dosyć dużo szczęścia, że nie mieliśmy nie proszonych znajomych w nocy. W końcu się rozbiliśmy zaraz koło jednej z główniejszych dróg.
Początkowo udajemy się Bańskie Bystrzycy. Robimy zakupy i udajemy się na chyba najdłuższy podjazd podczas całej wyprawy.Przed podjazdem jeszcze przerwa na śniadanie:
Dobre 20km pod górkę najpierw delikatny podjazd, a później coraz mocniej. Na samym końcu był nawet znak, że TIR-y mają zjeżdżać na 2 biegu. W końcu docieramy na górę:
Potem nastąpił długi zjazd, gdzie pobijam rekord prędkości. Jednak jak to w górach jest po zjeździe następuję podjazd. Na tym jednak podjeździe nie było wcale mocy ;p Szły nawet takie teksty:
,,Mateusz jedź szybciej bo bym Cię na pieszo wyprzedził."
,,Przerwa na zdjęcie" (30m dalej) ,,no nic trzeba by jakaś przerwą na siku zrobić" (50m dalej) ,,dawno fotki nie robiliśmy"
W końcu udało się jesteśmy na górze:
Jak wiadomo widoki bardzo dopisują. Potem plus każdego podjazdu jest..... ZJAZD!
Ten był wyjątkowy, po 30 sekundach rozpędziłem się do około 40km/h i tak przez jakieś 6min prędkość nie spadała poniżej tej wartości a czasem nawet dochodziło pod 60km/h i to bez pedałowania :) Dalej dojeżdżamy do Dolnego Kubina, gdzie robimy zakupy na kolacje. Teraz tylko zostało znalezienie dobrego miejsca na ostatni nocleg wyprawy. Nie mógł być to byle jaki. W końcu po przejeździe przez drogę szybkiego ruchu ( z naprzeciwka mijał nas niezadowolony policjant) i sprawdzeniu kilku nie ciekawych miejsc znajdujemy idealne nie zawaham się użyć słowa najlepsze miejsce do spania:
A takie widoki nam towarzyszyły przy kolacji:
<---Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Początkowo udajemy się Bańskie Bystrzycy. Robimy zakupy i udajemy się na chyba najdłuższy podjazd podczas całej wyprawy.Przed podjazdem jeszcze przerwa na śniadanie:
Dobre 20km pod górkę najpierw delikatny podjazd, a później coraz mocniej. Na samym końcu był nawet znak, że TIR-y mają zjeżdżać na 2 biegu. W końcu docieramy na górę:
Potem nastąpił długi zjazd, gdzie pobijam rekord prędkości. Jednak jak to w górach jest po zjeździe następuję podjazd. Na tym jednak podjeździe nie było wcale mocy ;p Szły nawet takie teksty:
,,Mateusz jedź szybciej bo bym Cię na pieszo wyprzedził."
,,Przerwa na zdjęcie" (30m dalej) ,,no nic trzeba by jakaś przerwą na siku zrobić" (50m dalej) ,,dawno fotki nie robiliśmy"
W końcu udało się jesteśmy na górze:
Jak wiadomo widoki bardzo dopisują. Potem plus każdego podjazdu jest..... ZJAZD!
Ten był wyjątkowy, po 30 sekundach rozpędziłem się do około 40km/h i tak przez jakieś 6min prędkość nie spadała poniżej tej wartości a czasem nawet dochodziło pod 60km/h i to bez pedałowania :) Dalej dojeżdżamy do Dolnego Kubina, gdzie robimy zakupy na kolacje. Teraz tylko zostało znalezienie dobrego miejsca na ostatni nocleg wyprawy. Nie mógł być to byle jaki. W końcu po przejeździe przez drogę szybkiego ruchu ( z naprzeciwka mijał nas niezadowolony policjant) i sprawdzeniu kilku nie ciekawych miejsc znajdujemy idealne nie zawaham się użyć słowa najlepsze miejsce do spania:
A takie widoki nam towarzyszyły przy kolacji:
<---Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Europa południowa dzień 15/17
Poniedziałek, 11 lipca 2011 | dodano:28.11.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 103.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:19 | km/h: | 19.42 |
Pr. maks.: | 57.17 | Temperatura: | 35.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 747m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszym zmęczeniu zwiedzaniem Budapesztu postanowiliśmy wyspać się do godziny 9. Rano podczas wylegiwania się jeszcze w namiocie przejeżdża koło naszego namiotu jakiś terenowy samochód. Przy zwijaniu namiotu pojazd jeszcze raz jechał koło nas. Tym razem się zatrzymał, ale dziadek z samochodu tylko pokazał nam cześć i pojechał dalej.
Dzisiejszego dnia mieliśmy wjechać na Słowację. Żegnając Węgry:
Obawiamy się troszeczkę słowackich gór. Początkowo zbytnio ich nie widać, ale po zjechaniu na boczną drogę w celu uniknięcia dużego ruchu zaczynają się podjazdy. Jedziemy sobie przez różne najróżniejsze wioski, podziwiamy widoki. Takie trasy mi się podobają. Z jednej strony strumyk, a z drugiej wzgórze. Jadąc tak nagle zaczyna się zdecydowany większy podjazd po chwili znak informujący, a może bardziej ostrzegający o 12% nachyleniu. Mateusz zdecydowanie mi ucieka. Jeden zakręt drugi zakręt, jednak końca podjazdu nie widać. Po paru dobrych km podjechałem na szczyt tego sporego wzniesienia. Droga główna która mieliśmy jechać na 90% biegła tam na dole:
Dalej jedziemy cały czas w dół, aż do głównej drogi. Widoki jakie nam dopisują są nie do opisania:
W końcu docieramy do Zvolenia, gdzie mijamy ładny Zameczek.
Patrząc na ten zamek wiem, że kiedyś w tym mieście byłem. Pewnie jechałem z rodzicami kiedyś samochodem.
W tym też mieście robimy zakupy na kolacje. Z samym wyjazdem mamy mały problem bo chcemy uniknąć drogi szybkiego ruchu, ale po 2 zapytaniach po polsku oczywiście trafiamy na właściwą drogą przy której znajdujemy nocleg.
Jak zwykle jeden wielki chaos, ale nic gubimy. Tak ogólnie to się okazało, że się rozbiliśmy miedzy dwoma obiektami wojskowymi. :)
<---Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Dzisiejszego dnia mieliśmy wjechać na Słowację. Żegnając Węgry:
Obawiamy się troszeczkę słowackich gór. Początkowo zbytnio ich nie widać, ale po zjechaniu na boczną drogę w celu uniknięcia dużego ruchu zaczynają się podjazdy. Jedziemy sobie przez różne najróżniejsze wioski, podziwiamy widoki. Takie trasy mi się podobają. Z jednej strony strumyk, a z drugiej wzgórze. Jadąc tak nagle zaczyna się zdecydowany większy podjazd po chwili znak informujący, a może bardziej ostrzegający o 12% nachyleniu. Mateusz zdecydowanie mi ucieka. Jeden zakręt drugi zakręt, jednak końca podjazdu nie widać. Po paru dobrych km podjechałem na szczyt tego sporego wzniesienia. Droga główna która mieliśmy jechać na 90% biegła tam na dole:
Dalej jedziemy cały czas w dół, aż do głównej drogi. Widoki jakie nam dopisują są nie do opisania:
W końcu docieramy do Zvolenia, gdzie mijamy ładny Zameczek.
Patrząc na ten zamek wiem, że kiedyś w tym mieście byłem. Pewnie jechałem z rodzicami kiedyś samochodem.
W tym też mieście robimy zakupy na kolacje. Z samym wyjazdem mamy mały problem bo chcemy uniknąć drogi szybkiego ruchu, ale po 2 zapytaniach po polsku oczywiście trafiamy na właściwą drogą przy której znajdujemy nocleg.
Jak zwykle jeden wielki chaos, ale nic gubimy. Tak ogólnie to się okazało, że się rozbiliśmy miedzy dwoma obiektami wojskowymi. :)
<---Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 14/17
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano:25.08.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:45 | km/h: | 17.78 |
Pr. maks.: | 61.10 | Temperatura: | 38.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 600m | Rower: | Kellys Magic |
Pobudka koło 7 rano była dobrym pomysłem. Jednak słońce już tak grzało jakby to była 11 :) Po szybkim i sprawnym spakowaniu jedziemy zrobić sobie fotkę przy tablicy:
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 13/17
Sobota, 9 lipca 2011 | dodano:25.08.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 123.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:37 | km/h: | 18.64 |
Pr. maks.: | 41.79 | Temperatura: | 40.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 577m | Rower: | Kellys Magic |
rekord odległości...
Dzień ten był typowo przejazdowym. Po drodze nie mieliśmy w planach dojechać jak najbliżej Budapesztu. Z pola namiotowego wyruszamy parę min po. Rano jeszcze musiałem naprawić bagażnik więc nasz wyjazd opóźnił się o parę min. Po chwili robimy śniadanie kąpiemy się i ruszamy dalej szlakiem wzdłuż Balatonu. Upał się nasilał cały czas. W pewnym momencie wjechaliśmy (przypadkiem) na punkt widokowy na Balaton. Jeden z lepszych widoków podczas całej wyprawy:
Dalej jedziemy jeszcze kilka km szlakiem, by po chwili wjechać na drogę krajową którą docieramy do jednego z większych miast na Węgrzech:
Z tej owej miejscowości po zrobieniu zakupów ruszamy dalej szlakiem rowerowym wzdłuż jeziorka, w którym to po znalezieniu plaży zażywam kąpieli :) Dalej to już tylko jazda DK 7. Po drodze małe problemy z licznikiem i brakiem miejsca na nocleg. Naszym oczom okazuje się już tablica Budapeszt. Byliśmy lekko zdezorientowani, gdzie my teraz znajdziemy nocleg. Na szczęście wjechaliśmy za jakieś osiedle i rozbijamy na polanie praktycznie zaraz obok:
i tak o mroku idziemy spać po pięknym zachodzie słońca:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Dzień ten był typowo przejazdowym. Po drodze nie mieliśmy w planach dojechać jak najbliżej Budapesztu. Z pola namiotowego wyruszamy parę min po. Rano jeszcze musiałem naprawić bagażnik więc nasz wyjazd opóźnił się o parę min. Po chwili robimy śniadanie kąpiemy się i ruszamy dalej szlakiem wzdłuż Balatonu. Upał się nasilał cały czas. W pewnym momencie wjechaliśmy (przypadkiem) na punkt widokowy na Balaton. Jeden z lepszych widoków podczas całej wyprawy:
Dalej jedziemy jeszcze kilka km szlakiem, by po chwili wjechać na drogę krajową którą docieramy do jednego z większych miast na Węgrzech:
Z tej owej miejscowości po zrobieniu zakupów ruszamy dalej szlakiem rowerowym wzdłuż jeziorka, w którym to po znalezieniu plaży zażywam kąpieli :) Dalej to już tylko jazda DK 7. Po drodze małe problemy z licznikiem i brakiem miejsca na nocleg. Naszym oczom okazuje się już tablica Budapeszt. Byliśmy lekko zdezorientowani, gdzie my teraz znajdziemy nocleg. Na szczęście wjechaliśmy za jakieś osiedle i rozbijamy na polanie praktycznie zaraz obok:
i tak o mroku idziemy spać po pięknym zachodzie słońca:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 12/17
Piątek, 8 lipca 2011 | dodano:31.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 116.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:29 | km/h: | 18.02 |
Pr. maks.: | 44.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 519m | Rower: | Kellys Magic |
Wyjazd z rana koło 8, jednym z powodów było grzejące słońce. Tak więc po tradycyjnym pakunku bagaży na rowery ruszamy w kierunku Balatonu. Początkowo była to jazda z rozpaczliwym szukaniu sklepu. W końcu udało się znaleźć sklep, jakie było nasze zdziwienie jak szukając lodów trafiamy na lody Maryla :) Zrobiliśmy śniadanie i ruszyliśmy w trasę. Było całkiem sporo podjazdów jak na Węgry:
Upał doskwierał niemiłosierny. Przy obecnym krajobrazie Szczesiu podsumował to idealnie: ,,Brakuję tu tylko żyrafy albo słonia, a by było jak w Afryce":
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie i lecimy dalej. Nazwy tutejszych miast były ciężkie do przeczytania o co dopiero do znalezienia na mapie:
Po solidnym podjeździe widzimy cel naszej wyprawy:
Tutaj szału nie robi, ale jak tylko po paru km dojeżdżamy na jakaś plaże i można wypłynąć trochę dalej widzimy ogrom tego jeziora:
Niestety nie dało się zrobić fotki z jeziorka bo trzciny zasłaniały, ale będą lepsze następnego dnia. Po kąpieli ruszamy dalej nad balatońską ścieżką rowerową z przepięknymi widokami na Balaton:
Jedziemy tą ścieżką, aż do godziny 20, po której zaczynamy szukać noclegu. Udaję się nam znaleźć ( co się później okazało nie tak tanio) pole namiotowe :)
Rozbijamy się koło Polaków :) Fajnie tak komuś powiedzieć dzień dobry, wiedząc że Cię rozumie :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Upał doskwierał niemiłosierny. Przy obecnym krajobrazie Szczesiu podsumował to idealnie: ,,Brakuję tu tylko żyrafy albo słonia, a by było jak w Afryce":
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie i lecimy dalej. Nazwy tutejszych miast były ciężkie do przeczytania o co dopiero do znalezienia na mapie:
Po solidnym podjeździe widzimy cel naszej wyprawy:
Tutaj szału nie robi, ale jak tylko po paru km dojeżdżamy na jakaś plaże i można wypłynąć trochę dalej widzimy ogrom tego jeziora:
Niestety nie dało się zrobić fotki z jeziorka bo trzciny zasłaniały, ale będą lepsze następnego dnia. Po kąpieli ruszamy dalej nad balatońską ścieżką rowerową z przepięknymi widokami na Balaton:
Jedziemy tą ścieżką, aż do godziny 20, po której zaczynamy szukać noclegu. Udaję się nam znaleźć ( co się później okazało nie tak tanio) pole namiotowe :)
Rozbijamy się koło Polaków :) Fajnie tak komuś powiedzieć dzień dobry, wiedząc że Cię rozumie :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 11/17
Czwartek, 7 lipca 2011 | dodano:29.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 118.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:08 | km/h: | 19.26 |
Pr. maks.: | 38.43 | Temperatura: | 40.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 174m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 11 przywitał nas z samego rana niezłym upałem... tak więc ruszamy już kilka min po 8. Co ciekawe kilka dosłownie km dalej były pola campingowe ;p Po paru km spotykamy parę z Holandii oraz Niemiec. Śniadanie jemy pod sklepem o charakterystycznej nazwie: CBA ;p Dalej kierujemy się drogą rowerową na Guyor:
Po drodze mijając się parę razy z parą z Niemiec. Po dojechaniu do miasta robimy krótka przerwę pod sklepem i jedziemy zwiedzić bardzo ładne miasteczko:
Centrum.
To nawet nie wiem co był za budynek i charakterystyczne Węgierskie Ikarusy.
Dalej z małymi problemami udaje nam się wyjechać na Papę. Upał był tak niemiłosierny, że każdą przerwę na zdjęcie czy na cokolwiek robimy w cieniu:
W Papie mijamy kościółek, który wymagał remontu:
i jedziemy do Lidla. Rozbijamy się kilka km za Papą. Kolację robimy sobie przy drodze będąc co chwile pozdrawiani przez ludzi, a na nocleg wjeżdżamy trochę głębiej:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Po drodze mijając się parę razy z parą z Niemiec. Po dojechaniu do miasta robimy krótka przerwę pod sklepem i jedziemy zwiedzić bardzo ładne miasteczko:
Centrum.
To nawet nie wiem co był za budynek i charakterystyczne Węgierskie Ikarusy.
Dalej z małymi problemami udaje nam się wyjechać na Papę. Upał był tak niemiłosierny, że każdą przerwę na zdjęcie czy na cokolwiek robimy w cieniu:
W Papie mijamy kościółek, który wymagał remontu:
i jedziemy do Lidla. Rozbijamy się kilka km za Papą. Kolację robimy sobie przy drodze będąc co chwile pozdrawiani przez ludzi, a na nocleg wjeżdżamy trochę głębiej:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 10/17
Środa, 6 lipca 2011 | dodano:29.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 109.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 18.69 |
Pr. maks.: | 38.43 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 180m | Rower: | Kellys Magic |
Czas znowu usiąść na swoje siodło...
Wyjeżdżamy sobie spokojnie bez pośpiechu koło 10. Z racji tego, że ciocia mieszka nad samym Dunajem od razu wjeżdżamy na Euro Velo 6:
Początkowo jedziemy zupełnie przypadkowo plażą nudystów... owa plaża wydawała się nie kończyć, a sami plażowicze nie byli zachwycenie, że tam jedziemy. Ciekawe jakby na nas patrzyli jakbyśmy jechali w takim samym ,,ubiorze" jak oni ;p Po wyjechaniu już w pełni na właściwą drogę jedzie się wyśmienicie. Szeroki zadbany asfalt z racji tego, że to droga rowerowa zero samochodów. Tak jedziemy na samą Słowację do samej Bratysławy:
W samej Bratysławie robimy szybkie zakupy i szukamy wyjazdu z tego miasta. Nawet jechaliśmy chwile autostradą... Z racji tego, że słowacki podobny do polskiego o drogę pytaliśmy po polsku odpowiedź słyszeliśmy po słowacko, ale i tak wiedzieliśmy gdzie jechać :)
Udało nam się wjechać z powrotem na ścieżkę naddunajską co dla nas było wielka niespodzianką pozytywna oczywiście:
Droga na zdjęciu jest przeznaczona tylko rowerów. Na tej drodze dostaliśmy z Mateuszem jakiegoś dziwnego przypływu mocy i tak z 10 km jechaliśmy koło 30km/h wycinając praktycznie wszystkich oprócz szosowców ;p Po tych 10 km zjeżdżamy z owej drogi i po kilku km wjeżdżamy na Węgry:
Nocleg znajdujemy kilka km dalej. Najpierw kolacja:
a później rozbicie namiotu:
Zdjęcie zrobione rano. Ogólnie jeszcze wieczorem po rozbiciu namiotu przejechał koło nas samochód osobowy, zwolnił popatrzył ominął rowery i .... pojechał dalej ;p
Dzień bardzo udany: 3 państwa 2 stolice i ponad 100km :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Wyjeżdżamy sobie spokojnie bez pośpiechu koło 10. Z racji tego, że ciocia mieszka nad samym Dunajem od razu wjeżdżamy na Euro Velo 6:
Początkowo jedziemy zupełnie przypadkowo plażą nudystów... owa plaża wydawała się nie kończyć, a sami plażowicze nie byli zachwycenie, że tam jedziemy. Ciekawe jakby na nas patrzyli jakbyśmy jechali w takim samym ,,ubiorze" jak oni ;p Po wyjechaniu już w pełni na właściwą drogę jedzie się wyśmienicie. Szeroki zadbany asfalt z racji tego, że to droga rowerowa zero samochodów. Tak jedziemy na samą Słowację do samej Bratysławy:
W samej Bratysławie robimy szybkie zakupy i szukamy wyjazdu z tego miasta. Nawet jechaliśmy chwile autostradą... Z racji tego, że słowacki podobny do polskiego o drogę pytaliśmy po polsku odpowiedź słyszeliśmy po słowacko, ale i tak wiedzieliśmy gdzie jechać :)
Udało nam się wjechać z powrotem na ścieżkę naddunajską co dla nas było wielka niespodzianką pozytywna oczywiście:
Droga na zdjęciu jest przeznaczona tylko rowerów. Na tej drodze dostaliśmy z Mateuszem jakiegoś dziwnego przypływu mocy i tak z 10 km jechaliśmy koło 30km/h wycinając praktycznie wszystkich oprócz szosowców ;p Po tych 10 km zjeżdżamy z owej drogi i po kilku km wjeżdżamy na Węgry:
Nocleg znajdujemy kilka km dalej. Najpierw kolacja:
a później rozbicie namiotu:
Zdjęcie zrobione rano. Ogólnie jeszcze wieczorem po rozbiciu namiotu przejechał koło nas samochód osobowy, zwolnił popatrzył ominął rowery i .... pojechał dalej ;p
Dzień bardzo udany: 3 państwa 2 stolice i ponad 100km :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->