Wpisy archiwalne w kategorii
Za granicą
Dystans całkowity: | 6590.18 km (w terenie 25.00 km; 0.38%) |
Czas w ruchu: | 333:18 |
Średnia prędkość: | 19.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.90 km/h |
Suma podjazdów: | 15404 m |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 129.22 km i 6h 32m |
Więcej statystyk |
Europa południowa dzień 15/17
Poniedziałek, 11 lipca 2011 | dodano:28.11.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 103.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:19 | km/h: | 19.42 |
Pr. maks.: | 57.17 | Temperatura: | 35.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 747m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszym zmęczeniu zwiedzaniem Budapesztu postanowiliśmy wyspać się do godziny 9. Rano podczas wylegiwania się jeszcze w namiocie przejeżdża koło naszego namiotu jakiś terenowy samochód. Przy zwijaniu namiotu pojazd jeszcze raz jechał koło nas. Tym razem się zatrzymał, ale dziadek z samochodu tylko pokazał nam cześć i pojechał dalej.
Dzisiejszego dnia mieliśmy wjechać na Słowację. Żegnając Węgry:
Obawiamy się troszeczkę słowackich gór. Początkowo zbytnio ich nie widać, ale po zjechaniu na boczną drogę w celu uniknięcia dużego ruchu zaczynają się podjazdy. Jedziemy sobie przez różne najróżniejsze wioski, podziwiamy widoki. Takie trasy mi się podobają. Z jednej strony strumyk, a z drugiej wzgórze. Jadąc tak nagle zaczyna się zdecydowany większy podjazd po chwili znak informujący, a może bardziej ostrzegający o 12% nachyleniu. Mateusz zdecydowanie mi ucieka. Jeden zakręt drugi zakręt, jednak końca podjazdu nie widać. Po paru dobrych km podjechałem na szczyt tego sporego wzniesienia. Droga główna która mieliśmy jechać na 90% biegła tam na dole:
Dalej jedziemy cały czas w dół, aż do głównej drogi. Widoki jakie nam dopisują są nie do opisania:
W końcu docieramy do Zvolenia, gdzie mijamy ładny Zameczek.
Patrząc na ten zamek wiem, że kiedyś w tym mieście byłem. Pewnie jechałem z rodzicami kiedyś samochodem.
W tym też mieście robimy zakupy na kolacje. Z samym wyjazdem mamy mały problem bo chcemy uniknąć drogi szybkiego ruchu, ale po 2 zapytaniach po polsku oczywiście trafiamy na właściwą drogą przy której znajdujemy nocleg.
Jak zwykle jeden wielki chaos, ale nic gubimy. Tak ogólnie to się okazało, że się rozbiliśmy miedzy dwoma obiektami wojskowymi. :)
<---Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Dzisiejszego dnia mieliśmy wjechać na Słowację. Żegnając Węgry:
Obawiamy się troszeczkę słowackich gór. Początkowo zbytnio ich nie widać, ale po zjechaniu na boczną drogę w celu uniknięcia dużego ruchu zaczynają się podjazdy. Jedziemy sobie przez różne najróżniejsze wioski, podziwiamy widoki. Takie trasy mi się podobają. Z jednej strony strumyk, a z drugiej wzgórze. Jadąc tak nagle zaczyna się zdecydowany większy podjazd po chwili znak informujący, a może bardziej ostrzegający o 12% nachyleniu. Mateusz zdecydowanie mi ucieka. Jeden zakręt drugi zakręt, jednak końca podjazdu nie widać. Po paru dobrych km podjechałem na szczyt tego sporego wzniesienia. Droga główna która mieliśmy jechać na 90% biegła tam na dole:
Dalej jedziemy cały czas w dół, aż do głównej drogi. Widoki jakie nam dopisują są nie do opisania:
W końcu docieramy do Zvolenia, gdzie mijamy ładny Zameczek.
Patrząc na ten zamek wiem, że kiedyś w tym mieście byłem. Pewnie jechałem z rodzicami kiedyś samochodem.
W tym też mieście robimy zakupy na kolacje. Z samym wyjazdem mamy mały problem bo chcemy uniknąć drogi szybkiego ruchu, ale po 2 zapytaniach po polsku oczywiście trafiamy na właściwą drogą przy której znajdujemy nocleg.
Jak zwykle jeden wielki chaos, ale nic gubimy. Tak ogólnie to się okazało, że się rozbiliśmy miedzy dwoma obiektami wojskowymi. :)
<---Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 14/17
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano:25.08.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:45 | km/h: | 17.78 |
Pr. maks.: | 61.10 | Temperatura: | 38.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 600m | Rower: | Kellys Magic |
Pobudka koło 7 rano była dobrym pomysłem. Jednak słońce już tak grzało jakby to była 11 :) Po szybkim i sprawnym spakowaniu jedziemy zrobić sobie fotkę przy tablicy:
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 13/17
Sobota, 9 lipca 2011 | dodano:25.08.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 123.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:37 | km/h: | 18.64 |
Pr. maks.: | 41.79 | Temperatura: | 40.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 577m | Rower: | Kellys Magic |
rekord odległości...
Dzień ten był typowo przejazdowym. Po drodze nie mieliśmy w planach dojechać jak najbliżej Budapesztu. Z pola namiotowego wyruszamy parę min po. Rano jeszcze musiałem naprawić bagażnik więc nasz wyjazd opóźnił się o parę min. Po chwili robimy śniadanie kąpiemy się i ruszamy dalej szlakiem wzdłuż Balatonu. Upał się nasilał cały czas. W pewnym momencie wjechaliśmy (przypadkiem) na punkt widokowy na Balaton. Jeden z lepszych widoków podczas całej wyprawy:
Dalej jedziemy jeszcze kilka km szlakiem, by po chwili wjechać na drogę krajową którą docieramy do jednego z większych miast na Węgrzech:
Z tej owej miejscowości po zrobieniu zakupów ruszamy dalej szlakiem rowerowym wzdłuż jeziorka, w którym to po znalezieniu plaży zażywam kąpieli :) Dalej to już tylko jazda DK 7. Po drodze małe problemy z licznikiem i brakiem miejsca na nocleg. Naszym oczom okazuje się już tablica Budapeszt. Byliśmy lekko zdezorientowani, gdzie my teraz znajdziemy nocleg. Na szczęście wjechaliśmy za jakieś osiedle i rozbijamy na polanie praktycznie zaraz obok:
i tak o mroku idziemy spać po pięknym zachodzie słońca:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Dzień ten był typowo przejazdowym. Po drodze nie mieliśmy w planach dojechać jak najbliżej Budapesztu. Z pola namiotowego wyruszamy parę min po. Rano jeszcze musiałem naprawić bagażnik więc nasz wyjazd opóźnił się o parę min. Po chwili robimy śniadanie kąpiemy się i ruszamy dalej szlakiem wzdłuż Balatonu. Upał się nasilał cały czas. W pewnym momencie wjechaliśmy (przypadkiem) na punkt widokowy na Balaton. Jeden z lepszych widoków podczas całej wyprawy:
Dalej jedziemy jeszcze kilka km szlakiem, by po chwili wjechać na drogę krajową którą docieramy do jednego z większych miast na Węgrzech:
Z tej owej miejscowości po zrobieniu zakupów ruszamy dalej szlakiem rowerowym wzdłuż jeziorka, w którym to po znalezieniu plaży zażywam kąpieli :) Dalej to już tylko jazda DK 7. Po drodze małe problemy z licznikiem i brakiem miejsca na nocleg. Naszym oczom okazuje się już tablica Budapeszt. Byliśmy lekko zdezorientowani, gdzie my teraz znajdziemy nocleg. Na szczęście wjechaliśmy za jakieś osiedle i rozbijamy na polanie praktycznie zaraz obok:
i tak o mroku idziemy spać po pięknym zachodzie słońca:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 12/17
Piątek, 8 lipca 2011 | dodano:31.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 116.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:29 | km/h: | 18.02 |
Pr. maks.: | 44.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 519m | Rower: | Kellys Magic |
Wyjazd z rana koło 8, jednym z powodów było grzejące słońce. Tak więc po tradycyjnym pakunku bagaży na rowery ruszamy w kierunku Balatonu. Początkowo była to jazda z rozpaczliwym szukaniu sklepu. W końcu udało się znaleźć sklep, jakie było nasze zdziwienie jak szukając lodów trafiamy na lody Maryla :) Zrobiliśmy śniadanie i ruszyliśmy w trasę. Było całkiem sporo podjazdów jak na Węgry:
Upał doskwierał niemiłosierny. Przy obecnym krajobrazie Szczesiu podsumował to idealnie: ,,Brakuję tu tylko żyrafy albo słonia, a by było jak w Afryce":
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie i lecimy dalej. Nazwy tutejszych miast były ciężkie do przeczytania o co dopiero do znalezienia na mapie:
Po solidnym podjeździe widzimy cel naszej wyprawy:
Tutaj szału nie robi, ale jak tylko po paru km dojeżdżamy na jakaś plaże i można wypłynąć trochę dalej widzimy ogrom tego jeziora:
Niestety nie dało się zrobić fotki z jeziorka bo trzciny zasłaniały, ale będą lepsze następnego dnia. Po kąpieli ruszamy dalej nad balatońską ścieżką rowerową z przepięknymi widokami na Balaton:
Jedziemy tą ścieżką, aż do godziny 20, po której zaczynamy szukać noclegu. Udaję się nam znaleźć ( co się później okazało nie tak tanio) pole namiotowe :)
Rozbijamy się koło Polaków :) Fajnie tak komuś powiedzieć dzień dobry, wiedząc że Cię rozumie :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Upał doskwierał niemiłosierny. Przy obecnym krajobrazie Szczesiu podsumował to idealnie: ,,Brakuję tu tylko żyrafy albo słonia, a by było jak w Afryce":
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie i lecimy dalej. Nazwy tutejszych miast były ciężkie do przeczytania o co dopiero do znalezienia na mapie:
Po solidnym podjeździe widzimy cel naszej wyprawy:
Tutaj szału nie robi, ale jak tylko po paru km dojeżdżamy na jakaś plaże i można wypłynąć trochę dalej widzimy ogrom tego jeziora:
Niestety nie dało się zrobić fotki z jeziorka bo trzciny zasłaniały, ale będą lepsze następnego dnia. Po kąpieli ruszamy dalej nad balatońską ścieżką rowerową z przepięknymi widokami na Balaton:
Jedziemy tą ścieżką, aż do godziny 20, po której zaczynamy szukać noclegu. Udaję się nam znaleźć ( co się później okazało nie tak tanio) pole namiotowe :)
Rozbijamy się koło Polaków :) Fajnie tak komuś powiedzieć dzień dobry, wiedząc że Cię rozumie :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 11/17
Czwartek, 7 lipca 2011 | dodano:29.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 118.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:08 | km/h: | 19.26 |
Pr. maks.: | 38.43 | Temperatura: | 40.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 174m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 11 przywitał nas z samego rana niezłym upałem... tak więc ruszamy już kilka min po 8. Co ciekawe kilka dosłownie km dalej były pola campingowe ;p Po paru km spotykamy parę z Holandii oraz Niemiec. Śniadanie jemy pod sklepem o charakterystycznej nazwie: CBA ;p Dalej kierujemy się drogą rowerową na Guyor:
Po drodze mijając się parę razy z parą z Niemiec. Po dojechaniu do miasta robimy krótka przerwę pod sklepem i jedziemy zwiedzić bardzo ładne miasteczko:
Centrum.
To nawet nie wiem co był za budynek i charakterystyczne Węgierskie Ikarusy.
Dalej z małymi problemami udaje nam się wyjechać na Papę. Upał był tak niemiłosierny, że każdą przerwę na zdjęcie czy na cokolwiek robimy w cieniu:
W Papie mijamy kościółek, który wymagał remontu:
i jedziemy do Lidla. Rozbijamy się kilka km za Papą. Kolację robimy sobie przy drodze będąc co chwile pozdrawiani przez ludzi, a na nocleg wjeżdżamy trochę głębiej:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Po drodze mijając się parę razy z parą z Niemiec. Po dojechaniu do miasta robimy krótka przerwę pod sklepem i jedziemy zwiedzić bardzo ładne miasteczko:
Centrum.
To nawet nie wiem co był za budynek i charakterystyczne Węgierskie Ikarusy.
Dalej z małymi problemami udaje nam się wyjechać na Papę. Upał był tak niemiłosierny, że każdą przerwę na zdjęcie czy na cokolwiek robimy w cieniu:
W Papie mijamy kościółek, który wymagał remontu:
i jedziemy do Lidla. Rozbijamy się kilka km za Papą. Kolację robimy sobie przy drodze będąc co chwile pozdrawiani przez ludzi, a na nocleg wjeżdżamy trochę głębiej:
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 10/17
Środa, 6 lipca 2011 | dodano:29.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 109.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 18.69 |
Pr. maks.: | 38.43 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 180m | Rower: | Kellys Magic |
Czas znowu usiąść na swoje siodło...
Wyjeżdżamy sobie spokojnie bez pośpiechu koło 10. Z racji tego, że ciocia mieszka nad samym Dunajem od razu wjeżdżamy na Euro Velo 6:
Początkowo jedziemy zupełnie przypadkowo plażą nudystów... owa plaża wydawała się nie kończyć, a sami plażowicze nie byli zachwycenie, że tam jedziemy. Ciekawe jakby na nas patrzyli jakbyśmy jechali w takim samym ,,ubiorze" jak oni ;p Po wyjechaniu już w pełni na właściwą drogę jedzie się wyśmienicie. Szeroki zadbany asfalt z racji tego, że to droga rowerowa zero samochodów. Tak jedziemy na samą Słowację do samej Bratysławy:
W samej Bratysławie robimy szybkie zakupy i szukamy wyjazdu z tego miasta. Nawet jechaliśmy chwile autostradą... Z racji tego, że słowacki podobny do polskiego o drogę pytaliśmy po polsku odpowiedź słyszeliśmy po słowacko, ale i tak wiedzieliśmy gdzie jechać :)
Udało nam się wjechać z powrotem na ścieżkę naddunajską co dla nas było wielka niespodzianką pozytywna oczywiście:
Droga na zdjęciu jest przeznaczona tylko rowerów. Na tej drodze dostaliśmy z Mateuszem jakiegoś dziwnego przypływu mocy i tak z 10 km jechaliśmy koło 30km/h wycinając praktycznie wszystkich oprócz szosowców ;p Po tych 10 km zjeżdżamy z owej drogi i po kilku km wjeżdżamy na Węgry:
Nocleg znajdujemy kilka km dalej. Najpierw kolacja:
a później rozbicie namiotu:
Zdjęcie zrobione rano. Ogólnie jeszcze wieczorem po rozbiciu namiotu przejechał koło nas samochód osobowy, zwolnił popatrzył ominął rowery i .... pojechał dalej ;p
Dzień bardzo udany: 3 państwa 2 stolice i ponad 100km :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Wyjeżdżamy sobie spokojnie bez pośpiechu koło 10. Z racji tego, że ciocia mieszka nad samym Dunajem od razu wjeżdżamy na Euro Velo 6:
Początkowo jedziemy zupełnie przypadkowo plażą nudystów... owa plaża wydawała się nie kończyć, a sami plażowicze nie byli zachwycenie, że tam jedziemy. Ciekawe jakby na nas patrzyli jakbyśmy jechali w takim samym ,,ubiorze" jak oni ;p Po wyjechaniu już w pełni na właściwą drogę jedzie się wyśmienicie. Szeroki zadbany asfalt z racji tego, że to droga rowerowa zero samochodów. Tak jedziemy na samą Słowację do samej Bratysławy:
W samej Bratysławie robimy szybkie zakupy i szukamy wyjazdu z tego miasta. Nawet jechaliśmy chwile autostradą... Z racji tego, że słowacki podobny do polskiego o drogę pytaliśmy po polsku odpowiedź słyszeliśmy po słowacko, ale i tak wiedzieliśmy gdzie jechać :)
Udało nam się wjechać z powrotem na ścieżkę naddunajską co dla nas było wielka niespodzianką pozytywna oczywiście:
Droga na zdjęciu jest przeznaczona tylko rowerów. Na tej drodze dostaliśmy z Mateuszem jakiegoś dziwnego przypływu mocy i tak z 10 km jechaliśmy koło 30km/h wycinając praktycznie wszystkich oprócz szosowców ;p Po tych 10 km zjeżdżamy z owej drogi i po kilku km wjeżdżamy na Węgry:
Nocleg znajdujemy kilka km dalej. Najpierw kolacja:
a później rozbicie namiotu:
Zdjęcie zrobione rano. Ogólnie jeszcze wieczorem po rozbiciu namiotu przejechał koło nas samochód osobowy, zwolnił popatrzył ominął rowery i .... pojechał dalej ;p
Dzień bardzo udany: 3 państwa 2 stolice i ponad 100km :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 8/17
Poniedziałek, 4 lipca 2011 | dodano:27.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 61.56 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:16 | km/h: | 18.84 |
Pr. maks.: | 45.64 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 150m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszych wieczornych chmurach mieliśmy nadzieję, że po obudzeniu przywita nas słońce. Wstajemy o 6 rano i niestety nad nami wiszą ciemne chmury... tak więc zostajemy w namiocie do 10. Zwijamy się i ruszamy w trasę... z racji tego, ze dziś poniedziałek to już na drodze pojawiły się TIR-y... Pierwszą przerwę robimy pod billa market:
Przerwa trwała, aż półtorej godziny ;p W końcu najedzeni ruszamy dalej. Następną przerwę robimy po 2km. Ładne miejsce przy słonecznikach:
Ta przerwa trwała ,,jedynie" 30 min Myjemy ząbki ,,korzystamy" z wc i jedziemy dalej. Tym razem jedziemy znacznie dłużej bo około po 14km robimy przerwę, gdzie nakręcamy filmik. Będzie on prawdopodobnie ostatniego dnia na Mateusza blogu. Po następnych 5km robimy przerwę pod penny market. Ruszamy dalej. Udaje nam się znaleźć Euro Velo 6 która to prowadzi nas nad sam Dunaj:
Po przejechaniu kilku km robimy przerwę obiadową:
Po najedzeniu się mieliśmy już wchodzić do pseudo lasku rozbijać namiot, a tu dzwoni moja Ciocia, że już dzisiaj możemy u niej spać. Tak więc ruszmy te kilka km do Wiednia i w sumie bez większego problemu udaje nam się znaleźć dom Cioci. Na miejscu pełen relaks, muzyka, nie trzeba było rozbijać namiotu ;p a i bym zapomniał prawię pół godzinna kąpiel w wannie. W pełni zrelaksowani zasypiamy coś koło 24 :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Przerwa trwała, aż półtorej godziny ;p W końcu najedzeni ruszamy dalej. Następną przerwę robimy po 2km. Ładne miejsce przy słonecznikach:
Ta przerwa trwała ,,jedynie" 30 min Myjemy ząbki ,,korzystamy" z wc i jedziemy dalej. Tym razem jedziemy znacznie dłużej bo około po 14km robimy przerwę, gdzie nakręcamy filmik. Będzie on prawdopodobnie ostatniego dnia na Mateusza blogu. Po następnych 5km robimy przerwę pod penny market. Ruszamy dalej. Udaje nam się znaleźć Euro Velo 6 która to prowadzi nas nad sam Dunaj:
Po przejechaniu kilku km robimy przerwę obiadową:
Po najedzeniu się mieliśmy już wchodzić do pseudo lasku rozbijać namiot, a tu dzwoni moja Ciocia, że już dzisiaj możemy u niej spać. Tak więc ruszmy te kilka km do Wiednia i w sumie bez większego problemu udaje nam się znaleźć dom Cioci. Na miejscu pełen relaks, muzyka, nie trzeba było rozbijać namiotu ;p a i bym zapomniał prawię pół godzinna kąpiel w wannie. W pełni zrelaksowani zasypiamy coś koło 24 :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 7/17
Niedziela, 3 lipca 2011 | dodano:23.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 105.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:08 | km/h: | 20.64 |
Pr. maks.: | 61.01 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 940m | Rower: | Kellys Magic |
Po zwinięciu bagażu ruszamy koło 10.30. Pada deszcz temperatura nie za duża w sumie bardzo mała jak na lipiec bo koło 12 stopni do tego ten deszcz. Było naprawdę nie przyjemnie... Robimy ostanie zakupy w Czechach, zaliczamy stację benzynową i kierujemy się w kierunku Austrii. W drodze do Austrii:
Po dojechaniu do Austrii:
Pogoda wcale się nie poprawiła:
Na dodatek zaczęło mocniej padać. Schowaliśmy się na przystanku, gdzie przeprowadziliśmy zmianę walut w naszych portfelach:
Dojechaliśmy do drogi krajowej i postanowiliśmy już nigdzie nie kombinować i dojechać ową drogą do samego Wiednia. Była to akurat niedziela. Plus to taki i to duży plus, że nie było praktycznie żadnego tira na drodze, a minus że wszystkie sklepy pozamykane... NIE MIELIŚMY NA CZYM UGOTOWAĆ MAKARONU !? ;p no tak ale od czego jest duża mądra głowa Gumisia ;p Woda jest zazwyczaj w toalecie, a jedyna z nielicznych otwartych toalet to MC ;p Tak więc idę kupić sobie cheeseburgera za 1 EURO !! a Mateusz zabrał wodę do mego bukłaka z toalety. Po całej udanej misji wracamy z powrotem na ową krajówkę i szukamy miejsca do noclegu...
W końcu udało się znaleźć. Najpierw robimy kolacje:
Później idziemy rozbić namiot:
i niesiemy resztę bagażu z rowerami do namiotu. Na którym było już pełno obrzydliwych ślimaków:
Ogólnie to się rozbiliśmy koło cholera wie czego, gdzie całą noc pracowała jakaś maszyna i nam uniemożliwiała przyjemny nocleg na dziko w Austrii.
Dzień bardzo zimny mokry ale udany, może to przez około 20km zjazd z górki ;p
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Po dojechaniu do Austrii:
Pogoda wcale się nie poprawiła:
Na dodatek zaczęło mocniej padać. Schowaliśmy się na przystanku, gdzie przeprowadziliśmy zmianę walut w naszych portfelach:
Dojechaliśmy do drogi krajowej i postanowiliśmy już nigdzie nie kombinować i dojechać ową drogą do samego Wiednia. Była to akurat niedziela. Plus to taki i to duży plus, że nie było praktycznie żadnego tira na drodze, a minus że wszystkie sklepy pozamykane... NIE MIELIŚMY NA CZYM UGOTOWAĆ MAKARONU !? ;p no tak ale od czego jest duża mądra głowa Gumisia ;p Woda jest zazwyczaj w toalecie, a jedyna z nielicznych otwartych toalet to MC ;p Tak więc idę kupić sobie cheeseburgera za 1 EURO !! a Mateusz zabrał wodę do mego bukłaka z toalety. Po całej udanej misji wracamy z powrotem na ową krajówkę i szukamy miejsca do noclegu...
W końcu udało się znaleźć. Najpierw robimy kolacje:
Później idziemy rozbić namiot:
i niesiemy resztę bagażu z rowerami do namiotu. Na którym było już pełno obrzydliwych ślimaków:
Ogólnie to się rozbiliśmy koło cholera wie czego, gdzie całą noc pracowała jakaś maszyna i nam uniemożliwiała przyjemny nocleg na dziko w Austrii.
Dzień bardzo zimny mokry ale udany, może to przez około 20km zjazd z górki ;p
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Europa południowa dzień 6/17
Sobota, 2 lipca 2011 | dodano:20.07.2011Kategoria 100-200km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 112.14 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:42 | km/h: | 19.67 |
Pr. maks.: | 63.90 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1549m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 6 był praktycznie dniem przejazdowym nie mieliśmy w planach niczego zwiedzać tylko była to jazda przez Czechy w kierunku Austrii. Obudziliśmy się ze spokojem koło 9. Na nie było pełno chmur które nas demotywowały do jazdy. Temperatura też za wysoka nie była. Ruszamy w trasę koło 11 i już po kilku km łapie nas deszcz:
Na szczęście później było już trochę cieplej i co najważniejsze przestało padać. Zakupy śniadaniowe robimy w Tesco, gdzie spotykamy czeskiego sawkiwarza. Nie był zbytnio rozmowny. Może bał się bariery językowej. Tego dnia zaliczyliśmy kilka większych podjazdów:
Nawet oznakowanych:
A to podczas przerwy po jednym z podjazdów...
Właśnie tego dnia mieliśmy najwięcej podjazdów, bo wyszło ponad 1500m. Po całkiem długim zjeździe wjeżdżamy do bardzo ładnego miasteczka
gdzie robimy ostanie zakupy dnia dzisiejszego, wydając resztki koron. Z noclegiem mieliśmy mały problem, gdyż obawialiśmy się burzy:
Natomiast miejsce, gdzie chcieliśmy rozbić namiot było otoczone wielkimi dębami....
Tak więc po kolejnej setce i półtora tys podjazdów rozbijamy się w owym lesie koło godziny 21.
<---- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Na szczęście później było już trochę cieplej i co najważniejsze przestało padać. Zakupy śniadaniowe robimy w Tesco, gdzie spotykamy czeskiego sawkiwarza. Nie był zbytnio rozmowny. Może bał się bariery językowej. Tego dnia zaliczyliśmy kilka większych podjazdów:
Nawet oznakowanych:
A to podczas przerwy po jednym z podjazdów...
Właśnie tego dnia mieliśmy najwięcej podjazdów, bo wyszło ponad 1500m. Po całkiem długim zjeździe wjeżdżamy do bardzo ładnego miasteczka
gdzie robimy ostanie zakupy dnia dzisiejszego, wydając resztki koron. Z noclegiem mieliśmy mały problem, gdyż obawialiśmy się burzy:
Natomiast miejsce, gdzie chcieliśmy rozbić namiot było otoczone wielkimi dębami....
Tak więc po kolejnej setce i półtora tys podjazdów rozbijamy się w owym lesie koło godziny 21.
<---- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Europa południowa dzień 5/17
Piątek, 1 lipca 2011 | dodano:20.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:59 | km/h: | 16.92 |
Pr. maks.: | 62.45 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 885m | Rower: | Kellys Magic |
Wstaliśmy dzisiaj wyjątkowo wcześnie może to z powodu na umiejscowienie naszego namiotu:
Po zwinięciu namiotu wpadłem na jeszcze pomysł ratowania opony. Wyglądał on mniej więcej tak:
Niestety na nic on się nie zdał bo po przejechaniu 600m łapie laczka, a do Pragi zostało jakieś 10-15km... No nic znowu ściąganie bagażu łatanie koło łatanie założenie koła, a powietrze dalej ucieka. Znowu ściągam oponę łatam no i teraz wydaje się dobrze. Dojeżdżamy do Pragi:
Jedziemy do pierwszego napotkanego sklepu rowerowego, gdzie zakupuję nową oponę opaskę na koło oraz dętkę:
Jedziemy dalej zatrzymując się w parku na wymianę opony. Stara opona poszła od razu do śmieci. Cóż za uczucie przy tym mi towarzyszyło :p
Miejmy nadzieję, że to koniec moich problemów z dętką. Jadąc dalej mijamy czeski parlament:
Po chwili już widzimy zabytkowe centrum Pragi:
Aby się tam dostać musimy pokonać spory podjazd. Wjeżdżając zaczepił nas policjant mówiąc po czesku że musimy prowadzić rowery. Jakoś udało się go zrozumieć. Tak więc prowadząc rowery wchodzimy do środka:
Podczas pilnowania rowerów, gdzie Mateusz poszedł robić zdjęcia Katedry koło mnie przechodzi polska wycieczka :) a oto Katedra od środka:
Wychodząc z centrum mamy okazję zobaczyć panoramę Pragi oraz taki oto czołg na rzece:
Sam wyjazd był dość skomplikowany. Najpierw nam starsza pani tłumaczyła po ang jak wyjechać chociaż jak mówiła sama nie była pewna. Później wytłumaczył nam koleś co się później okazało kolarz który właśnie jechał z rowerem do Polski. Pytał się czy nie jedziemy z nim. Jednak odmówiliśmy ;p Pan wyciągnął swego wielkiego tableta włączył mapę i wskazał nam drogę. Udało nam się bez problemów wyjechać z Pragi. Wstępuję jeszcze do sklepu rowerowego kupując łyżki łatki oraz pożyczyłem pompkę. Niestety po kilku km łapię kapcia okazało się, że źle wsadziłem dętkę... No nic zakładam nowiutką dętkę i mam nadzieję że się nic nie stanie już do końca wyprawy. Całę szczęście widoki były niesamowite:
Zakupy na wieczór robimy tym razem pod Kauflandem:
a nasz nocleg znajdujemy koło godziny 21 przy drodze wojewódzkiej.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Po zwinięciu namiotu wpadłem na jeszcze pomysł ratowania opony. Wyglądał on mniej więcej tak:
Niestety na nic on się nie zdał bo po przejechaniu 600m łapie laczka, a do Pragi zostało jakieś 10-15km... No nic znowu ściąganie bagażu łatanie koło łatanie założenie koła, a powietrze dalej ucieka. Znowu ściągam oponę łatam no i teraz wydaje się dobrze. Dojeżdżamy do Pragi:
Jedziemy do pierwszego napotkanego sklepu rowerowego, gdzie zakupuję nową oponę opaskę na koło oraz dętkę:
Jedziemy dalej zatrzymując się w parku na wymianę opony. Stara opona poszła od razu do śmieci. Cóż za uczucie przy tym mi towarzyszyło :p
Miejmy nadzieję, że to koniec moich problemów z dętką. Jadąc dalej mijamy czeski parlament:
Po chwili już widzimy zabytkowe centrum Pragi:
Aby się tam dostać musimy pokonać spory podjazd. Wjeżdżając zaczepił nas policjant mówiąc po czesku że musimy prowadzić rowery. Jakoś udało się go zrozumieć. Tak więc prowadząc rowery wchodzimy do środka:
Podczas pilnowania rowerów, gdzie Mateusz poszedł robić zdjęcia Katedry koło mnie przechodzi polska wycieczka :) a oto Katedra od środka:
Wychodząc z centrum mamy okazję zobaczyć panoramę Pragi oraz taki oto czołg na rzece:
Sam wyjazd był dość skomplikowany. Najpierw nam starsza pani tłumaczyła po ang jak wyjechać chociaż jak mówiła sama nie była pewna. Później wytłumaczył nam koleś co się później okazało kolarz który właśnie jechał z rowerem do Polski. Pytał się czy nie jedziemy z nim. Jednak odmówiliśmy ;p Pan wyciągnął swego wielkiego tableta włączył mapę i wskazał nam drogę. Udało nam się bez problemów wyjechać z Pragi. Wstępuję jeszcze do sklepu rowerowego kupując łyżki łatki oraz pożyczyłem pompkę. Niestety po kilku km łapię kapcia okazało się, że źle wsadziłem dętkę... No nic zakładam nowiutką dętkę i mam nadzieję że się nic nie stanie już do końca wyprawy. Całę szczęście widoki były niesamowite:
Zakupy na wieczór robimy tym razem pod Kauflandem:
a nasz nocleg znajdujemy koło godziny 21 przy drodze wojewódzkiej.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->