Wpisy archiwalne w kategorii
200-300km
Dystans całkowity: | 7210.43 km (w terenie 236.50 km; 3.28%) |
Czas w ruchu: | 280:41 |
Średnia prędkość: | 25.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.93 km/h |
Suma podjazdów: | 3815 m |
Maks. tętno maksymalne: | 169 (83 %) |
Maks. tętno średnie: | 124 (61 %) |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 232.59 km i 9h 03m |
Więcej statystyk |
Poznań-Hel dzień 1/2 rekord sezonu :)
Sobota, 6 sierpnia 2011 | dodano:10.08.2011Kategoria 200-300km, Hel 2011
Km: | 237.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:46 | km/h: | 24.29 |
Pr. maks.: | 41.79 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 922m | Rower: | Kellys Magic |
Wyjazd zaplanowany początkowo był na jednodniową wycieczkę do Swornychgaci, ale stwierdziliśmy że jak już jesteśmy tak blisko morza to dlaczego się by nie przejechać, ale o tym później.
Ruszamy w pt o godzinie 22 tylko i wyłącznie dlatego, żeby na miejscu być po południu i trochę z dziewczynami pogadać. Tak więc w składzie trój osobowym (młody Domel i ja) ruszamy:
Początkowo kierujemy się na Kiekrz, aby przedostać się na poligon. Powiem że całkiem ciekawie jechało się w nocy przez poligon ta dzicz plus duża mgła robiła swój klimat. Wyjeżdżając z poligonu kierujemy się na Murowaną, gdzie robimy sobie pierwszą przerwę:
Po śniadaniu czy jak kto woli kolacji bi było koło 24 ruszamy dalej w stronę Wągrowca. Jechało się całkiem przyjemnie ruch mały asfalt całkiem dobry i przede wszystkim ciepło jechałem w krótkim rękawku. Nasze oświetlenie pozwoliło ominąć nie przyjemne oślepianie przez kierowców długimi światłami. Chociaż był jeden TIR co do końca jechał na długich to go pozdrowiłem odpowiednim palcem. Docierając do Wągrowca robimy przerwę przy stacji benzynowej, gdzie analizujemy mapę na co dalej jechać:
Z Wągrowca jedziemy na Nakło nad Notecią. Otaczająca nas mgła dawała naprawdę niezły klimat. Po kilkunastu km zaczął się robić większy podjazd, a za nim większe miasteczko. Początkowo myślałem, że to Nakło. Jednak później się okazało, że jeszcze jest Kcynia przed, gdzie sobie zrobiliśmy przerwę pod Kościołkiem:
Jak się później okazało wjechaliśmy do woj. Kujawsko- Pomorskiego. Nawet nie zauważyłem tablicy.
Dojeżdżając do Nakła też robimy krótką przerwę. Jest już całkiem jasno. Wyjeżdżając z owej mieściny kierujemy się na Sępólno Krajeńskie. Po drodze złapał kryzys Domela, ale wspólnymi siłami daliśmy radę pokonać jego kryzys. Mgła nas nie opuszczała do późnego południa:
W samym Sępólnie zjedliśmy sobie Hamburgera który był strasznie nie dobry... samo mięso całkiem całkiem ale bułka to chyba z tydzień miała... Po dłuższej przerwie kierujemy się na Chojnice. Po drodze mijamy woj:
W samych Chojnicach robimy przerwę w biedronce na zakupy kolacyjne, chociaż było koło 12 w południe. Najlepsze była rozmowa z jednym panem:
- skąd jesteście?
- z Poznania :)
- który dzień już jedziecie?
- pierwszy :)
- to chyba z jakieś wsi Poznań, która jest tu niedaleko.
- nie nie z tego dużego wyjechaliśmy wczoraj o 22 :)
W tym momencie przyszła jego żona z zakupów i pan się uśmiechnął i poszedł sobie :)
Z Chojnic jedziemy już na Swornegacie, po drodze wjeżdżając do:
Na samym finiszu, każdy odzyskał siły i młody zaczął robić jakaś ucieczkę. Domel kawałek za nim, a ja na samym końcu zakładając słuchfony ruszam za nimi. Udało mi się dogonić Domela i już mamy razem gonić młodego, ale mi się link od bagażu odcięła i musiałem się zatrzymać. Już nie udało mi się ich dogonić...
Do samych swornych docieramy koło 15. Młodzi idą sobie popływać, a ja urządziłem sobie drzemkę na ławce. Później mieliśmy jechać na owe spotkanie, ale dziewczyny nie mogły wyjść, więc my pojechaliśmy na pizze i koło 16.45 wyjeżdżamy ze Swornychgaci:
Szukając miejsca na nocleg. Koło 17 rozbijamy w pobliskim lesie i o 18 już śpimy:
Najlepsze jak przed 21 Domel jakoś mnie obudził i za żadne skarby nie mogłem rozkminić która godzina. Na telefonie miałem jedną na zegarku miałem 20.30 i myślałem że to za 15 6 rano ;p ale jak doszedłem w końcu do wniosku, że mamy dopiero 21 to poszedłem spać dalej.
Pierwszy dzień bardzo udany. Nie powiem bo na około 190km miałem poważny kryzys, a tak od godziny 9 do 12 miałem kryzys na spanie. Już mi nic nie pomagało nawet muzyka i Tigery :)
Dzień następny --->
Ruszamy w pt o godzinie 22 tylko i wyłącznie dlatego, żeby na miejscu być po południu i trochę z dziewczynami pogadać. Tak więc w składzie trój osobowym (młody Domel i ja) ruszamy:
Początkowo kierujemy się na Kiekrz, aby przedostać się na poligon. Powiem że całkiem ciekawie jechało się w nocy przez poligon ta dzicz plus duża mgła robiła swój klimat. Wyjeżdżając z poligonu kierujemy się na Murowaną, gdzie robimy sobie pierwszą przerwę:
Po śniadaniu czy jak kto woli kolacji bi było koło 24 ruszamy dalej w stronę Wągrowca. Jechało się całkiem przyjemnie ruch mały asfalt całkiem dobry i przede wszystkim ciepło jechałem w krótkim rękawku. Nasze oświetlenie pozwoliło ominąć nie przyjemne oślepianie przez kierowców długimi światłami. Chociaż był jeden TIR co do końca jechał na długich to go pozdrowiłem odpowiednim palcem. Docierając do Wągrowca robimy przerwę przy stacji benzynowej, gdzie analizujemy mapę na co dalej jechać:
Z Wągrowca jedziemy na Nakło nad Notecią. Otaczająca nas mgła dawała naprawdę niezły klimat. Po kilkunastu km zaczął się robić większy podjazd, a za nim większe miasteczko. Początkowo myślałem, że to Nakło. Jednak później się okazało, że jeszcze jest Kcynia przed, gdzie sobie zrobiliśmy przerwę pod Kościołkiem:
Jak się później okazało wjechaliśmy do woj. Kujawsko- Pomorskiego. Nawet nie zauważyłem tablicy.
Dojeżdżając do Nakła też robimy krótką przerwę. Jest już całkiem jasno. Wyjeżdżając z owej mieściny kierujemy się na Sępólno Krajeńskie. Po drodze złapał kryzys Domela, ale wspólnymi siłami daliśmy radę pokonać jego kryzys. Mgła nas nie opuszczała do późnego południa:
W samym Sępólnie zjedliśmy sobie Hamburgera który był strasznie nie dobry... samo mięso całkiem całkiem ale bułka to chyba z tydzień miała... Po dłuższej przerwie kierujemy się na Chojnice. Po drodze mijamy woj:
W samych Chojnicach robimy przerwę w biedronce na zakupy kolacyjne, chociaż było koło 12 w południe. Najlepsze była rozmowa z jednym panem:
- skąd jesteście?
- z Poznania :)
- który dzień już jedziecie?
- pierwszy :)
- to chyba z jakieś wsi Poznań, która jest tu niedaleko.
- nie nie z tego dużego wyjechaliśmy wczoraj o 22 :)
W tym momencie przyszła jego żona z zakupów i pan się uśmiechnął i poszedł sobie :)
Z Chojnic jedziemy już na Swornegacie, po drodze wjeżdżając do:
Na samym finiszu, każdy odzyskał siły i młody zaczął robić jakaś ucieczkę. Domel kawałek za nim, a ja na samym końcu zakładając słuchfony ruszam za nimi. Udało mi się dogonić Domela i już mamy razem gonić młodego, ale mi się link od bagażu odcięła i musiałem się zatrzymać. Już nie udało mi się ich dogonić...
Do samych swornych docieramy koło 15. Młodzi idą sobie popływać, a ja urządziłem sobie drzemkę na ławce. Później mieliśmy jechać na owe spotkanie, ale dziewczyny nie mogły wyjść, więc my pojechaliśmy na pizze i koło 16.45 wyjeżdżamy ze Swornychgaci:
Szukając miejsca na nocleg. Koło 17 rozbijamy w pobliskim lesie i o 18 już śpimy:
Najlepsze jak przed 21 Domel jakoś mnie obudził i za żadne skarby nie mogłem rozkminić która godzina. Na telefonie miałem jedną na zegarku miałem 20.30 i myślałem że to za 15 6 rano ;p ale jak doszedłem w końcu do wniosku, że mamy dopiero 21 to poszedłem spać dalej.
Pierwszy dzień bardzo udany. Nie powiem bo na około 190km miałem poważny kryzys, a tak od godziny 9 do 12 miałem kryzys na spanie. Już mi nic nie pomagało nawet muzyka i Tigery :)
Dzień następny --->
Rekord sezonu :)
Sobota, 30 lipca 2011 | dodano:30.07.2011Kategoria 200-300km
Km: | 232.35 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 08:44 | km/h: | 26.60 |
Pr. maks.: | 42.36 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 681m | Rower: | Kellys Magic |
Trasa:
Głuchowo- Tulce- Kostrzyn- Wierzyce- Czerniejewo- Witkowo- Powidz- Witkowo- Niechanowo- Gniezno- Kiszkowo- Sława Wielkopolska- Murowana Goślina- Biedrusko- Kiekrz- Głuchowo.
Pomysł zapodał sąsiad. Jak się później okazało w Powidzu, były jego koleżanki. Z racji tego, że ja wieczorem szedłem na imprezę musieliśmy wcześniej wyjechać. Pobudka parę min przed 2 wyjazd około 2.30. Ruszamy na Poznań, aby dalej jechać na Tulce. Wyjeżdżając z Poznania zaczyna się solidna mżawka, która trwa przez najbliższe 60km. Pierwszą przerwę jeszcze o ciemku po 30km robimy w Tulcach dalej jedziemy na Kostrzyn. Z Kostrzyna kierujemy się na Gniezno, aby po chwili odbić na Czerniejewo. Po drodze wybiło 60km i zrobiliśmy sobie przerwę:
Jak widać pogoda nie rozpieszczała:
Jak się za długo siedziało to się robiło zimno... więc ruszamy dalej... Czerniejewo przejeżdżamy bez przerwy. Następną przerwę robimy w Witkowie pod biedronce. Musieliśmy czekać jeszcze 15 min do jej otwarcia. Po zakupach ruszamy na Powidz. Domel próbuje dodzwonić się do koleżanek, z małymi problemami ale mu się udaję. Z racji tego, że była dopiero 7.45 dziewczyny potrzebowały czas aby się ogarnąć. My sobie siedzieliśmy przy stoliczku koło stacji benzynowej tak około 30min. Przejechaliśmy się nad jeziorko:
i dostaliśmy znać, że możemy już przyjechać. Posiedzieliśmy chwilę pogadaliśmy, wypiliśmy kawę i ruszyliśmy do domu. Z racji, że godzina była młoda 10.10 udaliśmy się w kierunku Gniezna, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę śniadaniową:
Początkowo mieliśmy wracać główną do domu, ale że godzina młoda i noga podawała, jedziemy jeszcze do rodziny Dominika do Dziećmiarek. Dalej jedziemy na Sławę Wlkp gdzie odbijamy na Murowaną Goślinę po drodze mijając ,,moją" wieś:
przed Murowaną spotykamy jakiegoś kolarza i lecimy za nim. Niestety musimy się rozdzielić, bo on obrał inną drogę niż my mieliśmy w planach. Po drodze przerwa w Murowanej i dalej na Biedrusko. Przejazd przez poligon ułatwił nam traktor z przyczepą:
Jak widać na zdjęciu poniżej przy takim dystansie można jechać i z ładną prędkością z dużą łatwością ;p wystarczy tylko traktor:
Z poligonu na Kiekrz Wysogotowo Skórzewo Komorniki i dom. Przyjechaliśmy kilka min przed 17. Teraz tylko pod prysznic coś zjeść i na imieniny :)
Wyjazd bardzo udany. Troszkę popadało, ale i też chwilami słońce wyszło. Dystans uważam za ładny, a szczególnie że w czw też miałem 200. Teraz czas na następną ;p Dzięki Domel za wycieczkę!
Głuchowo- Tulce- Kostrzyn- Wierzyce- Czerniejewo- Witkowo- Powidz- Witkowo- Niechanowo- Gniezno- Kiszkowo- Sława Wielkopolska- Murowana Goślina- Biedrusko- Kiekrz- Głuchowo.
Pomysł zapodał sąsiad. Jak się później okazało w Powidzu, były jego koleżanki. Z racji tego, że ja wieczorem szedłem na imprezę musieliśmy wcześniej wyjechać. Pobudka parę min przed 2 wyjazd około 2.30. Ruszamy na Poznań, aby dalej jechać na Tulce. Wyjeżdżając z Poznania zaczyna się solidna mżawka, która trwa przez najbliższe 60km. Pierwszą przerwę jeszcze o ciemku po 30km robimy w Tulcach dalej jedziemy na Kostrzyn. Z Kostrzyna kierujemy się na Gniezno, aby po chwili odbić na Czerniejewo. Po drodze wybiło 60km i zrobiliśmy sobie przerwę:
Jak widać pogoda nie rozpieszczała:
Jak się za długo siedziało to się robiło zimno... więc ruszamy dalej... Czerniejewo przejeżdżamy bez przerwy. Następną przerwę robimy w Witkowie pod biedronce. Musieliśmy czekać jeszcze 15 min do jej otwarcia. Po zakupach ruszamy na Powidz. Domel próbuje dodzwonić się do koleżanek, z małymi problemami ale mu się udaję. Z racji tego, że była dopiero 7.45 dziewczyny potrzebowały czas aby się ogarnąć. My sobie siedzieliśmy przy stoliczku koło stacji benzynowej tak około 30min. Przejechaliśmy się nad jeziorko:
i dostaliśmy znać, że możemy już przyjechać. Posiedzieliśmy chwilę pogadaliśmy, wypiliśmy kawę i ruszyliśmy do domu. Z racji, że godzina była młoda 10.10 udaliśmy się w kierunku Gniezna, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę śniadaniową:
Początkowo mieliśmy wracać główną do domu, ale że godzina młoda i noga podawała, jedziemy jeszcze do rodziny Dominika do Dziećmiarek. Dalej jedziemy na Sławę Wlkp gdzie odbijamy na Murowaną Goślinę po drodze mijając ,,moją" wieś:
przed Murowaną spotykamy jakiegoś kolarza i lecimy za nim. Niestety musimy się rozdzielić, bo on obrał inną drogę niż my mieliśmy w planach. Po drodze przerwa w Murowanej i dalej na Biedrusko. Przejazd przez poligon ułatwił nam traktor z przyczepą:
Jak widać na zdjęciu poniżej przy takim dystansie można jechać i z ładną prędkością z dużą łatwością ;p wystarczy tylko traktor:
Z poligonu na Kiekrz Wysogotowo Skórzewo Komorniki i dom. Przyjechaliśmy kilka min przed 17. Teraz tylko pod prysznic coś zjeść i na imieniny :)
Wyjazd bardzo udany. Troszkę popadało, ale i też chwilami słońce wyszło. Dystans uważam za ładny, a szczególnie że w czw też miałem 200. Teraz czas na następną ;p Dzięki Domel za wycieczkę!
Potrójny rekord
Środa, 27 lipca 2011 | dodano:27.07.2011Kategoria 200-300km
Km: | 200.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:10 | km/h: | 32.47 |
Pr. maks.: | 51.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Po pierwsze rekord sezonu :)
Rekord średniej na takim dystansie :)
Rekord jazdy w samotności :)
Początkowo miałem jechać z sąsiadem do Wronek. Niestety musiał iść do pracy... tak więc koło 11 myślę gdzie by tu jechać i jakim rowerem. Z racji tego, że brat chory pożyczyłem jego szosę. I tak ruszam przez Kiekrz do DK 11, która się kieruję do Obornik. Początkowo tam chciałem zrobić przerwę, ale miałem zaledwie 40km. Tak więc jadę na Rudę, gdzie odbijam na Rogoźno i na Budziszewko. Jedzie się znacznie lepiej gdyż jadę z wiatrem (lekkim bo lekkim ale zawsze) Nie to co do Obornik. Z racji tego że w Budziszewicach mam rodzinkę postanawiam ich odwiedzić i napełnić bidony przy okazji. Szczęście tak chciało, że dostałem jeszcze obiad. Potem chwilę rozmowy i tak po około 1h przerwie ruszam dalej. Zastanawiałem się czy jechać już do domu czy jechać trochę na około tj. przez Kiszkowo i Pobiedziska. Wybrałem drugą opcję początkowo wiało, a później cały czas z dylno-bocznym wiatrem dojeżdżam do Pobiedzisk. Ruszam DK 5 w kierunku Poznania z prędkością nie spadającą poniżej 35km/h. Tak jak wyjeżdżając od rodzinki miałem średnią 32.2km/h tak w Poznaniu mam 33km/h. Przejazd przez Poznań MASAKRA, ale jakoś się udało i wyjeżdżam w Luboniu. Dalej jadę na Mosinę i do Ludwikowa uzupełnić bidony, gdzie robię 2 przerwę dzisiaj:
(sorki za jakoś fota z komórki) Po napełnieniu bidonu i oddaniu tego co nie potrzebne jadę dalej na Stęszew. Czuje się jakby mi odcięli całą moc jedzie się ciężko v koło 28-30km/h Tak docieram do Stęszewa gdzie odbijam na Poznań tutaj też się za dobrze nie jedzie. Wiatr mocno przeszkadza... W końcu docieram do Komornik i jadę do domu. W Głuchowie jeszcze runda honorowa i w wynikiem 200km docieram całkiem zmęczony do domu...
Wyjazd udany. Ciekawie się jeździ samemu. Dobrze, że miałem muzykę. ;p
Tak btw opisałem już pierwszy tydzień tegorocznej wyprawy ZAPRASZAM do lektury ---> To tu !!
Rekord średniej na takim dystansie :)
Rekord jazdy w samotności :)
Początkowo miałem jechać z sąsiadem do Wronek. Niestety musiał iść do pracy... tak więc koło 11 myślę gdzie by tu jechać i jakim rowerem. Z racji tego, że brat chory pożyczyłem jego szosę. I tak ruszam przez Kiekrz do DK 11, która się kieruję do Obornik. Początkowo tam chciałem zrobić przerwę, ale miałem zaledwie 40km. Tak więc jadę na Rudę, gdzie odbijam na Rogoźno i na Budziszewko. Jedzie się znacznie lepiej gdyż jadę z wiatrem (lekkim bo lekkim ale zawsze) Nie to co do Obornik. Z racji tego że w Budziszewicach mam rodzinkę postanawiam ich odwiedzić i napełnić bidony przy okazji. Szczęście tak chciało, że dostałem jeszcze obiad. Potem chwilę rozmowy i tak po około 1h przerwie ruszam dalej. Zastanawiałem się czy jechać już do domu czy jechać trochę na około tj. przez Kiszkowo i Pobiedziska. Wybrałem drugą opcję początkowo wiało, a później cały czas z dylno-bocznym wiatrem dojeżdżam do Pobiedzisk. Ruszam DK 5 w kierunku Poznania z prędkością nie spadającą poniżej 35km/h. Tak jak wyjeżdżając od rodzinki miałem średnią 32.2km/h tak w Poznaniu mam 33km/h. Przejazd przez Poznań MASAKRA, ale jakoś się udało i wyjeżdżam w Luboniu. Dalej jadę na Mosinę i do Ludwikowa uzupełnić bidony, gdzie robię 2 przerwę dzisiaj:
(sorki za jakoś fota z komórki) Po napełnieniu bidonu i oddaniu tego co nie potrzebne jadę dalej na Stęszew. Czuje się jakby mi odcięli całą moc jedzie się ciężko v koło 28-30km/h Tak docieram do Stęszewa gdzie odbijam na Poznań tutaj też się za dobrze nie jedzie. Wiatr mocno przeszkadza... W końcu docieram do Komornik i jadę do domu. W Głuchowie jeszcze runda honorowa i w wynikiem 200km docieram całkiem zmęczony do domu...
Wyjazd udany. Ciekawie się jeździ samemu. Dobrze, że miałem muzykę. ;p
Tak btw opisałem już pierwszy tydzień tegorocznej wyprawy ZAPRASZAM do lektury ---> To tu !!
Poznań -> Toruń, czyli coraz bliżej do celu na ten sezon :)
Sobota, 20 listopada 2010 | dodano:20.11.2010Kategoria Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 206.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:48 | km/h: | 23.46 |
Pr. maks.: | 59.09 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | 169( 83%) | HRavg | 124( 61%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 617m | Rower: | Kellys Magic |
Nie będę za dużo opisywał. Dzisiaj bardziej wybiorę fotorelacje :) Powiem jedynie klika szczegółów. Chcieliśmy wyjechać o 4, ale wszyscy zaspali i wyjechaliśmy o 6. Jechaliśmy w 3 Młody (brat) Artur (sąsiad) i ja. Gdy ruszyliśmy całe szczęście nie padało. Pierwszą przerwę robimy kolo malty. Tam mieliśmy mały problem techniczny z moim siodełkiem, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Dalej jedziemy krajową 5, aż do Pobiedzisk:
Po drodze krótka przerwa na foto wiatraka:
i szczeniaka który się do mnie ,,tulił":
Tam przerwa na siku i fotkę. Cały czas trzymając się głównej docieramy do Gniezna. Robimy fotę przy tablicy:
I jedziemy na ryneczek ( mój rower na ryneczku):
I fota Katedry od drugiej strony:
Dalej na śniadanie do maca i i lecimy dalej na Inowrocław. Po drodze mijamy tablicę województwa (pierwszy raz jestem w tym woj. rowerem :)
Następna przerwę robimy w Inowrocławiu. Przed samym miastem był ok 3km korek :P
Pewne przez niego nie zauważyliśmy tablicy. Rynku w sumie jako tak tam nie było, ale za to po drodze mijaliśmy bardzo ładny kościół:
Po zrobieniu fotek kierujemy się już na sam Toruń. Po drodze robimy z 2 przerwy na siku. Niestety przez całą drogę do Torunia padało... W końcu docieramy do Torunia:
Po zrobieniu fotek przy tablicy jedziemy na PKP kupić bilet i dalej na Stare Miasto. Po drodze przejeżdżamy przez bardzo długi most:(nazwę zapomniałem, wiem że jakiegoś króla :)
Pierwsze co jedziemy po dom Kopernika:
Dalej na deptak:
i pod pomnik Mikołaja:
Później kupić sobie jakąś małą pamiątkę i na jedzenie. Pojechaliśmy do telepizzy. U ku mojemu zdziwieniu jak się zapytałem czy możemy wprowadzić rowery do środka do bardzo miła pani zgodziła się, tak to mniej więcej wyglądało:
Po najedzeniu się jedziemy do lidla i na dworzec. W pociągu baaardzo ciepło zostałem miło zaskoczony. A to mój rumak w pociągu.
Dwoma słowami zakończenia powiem tak: Było ZAJE**SCIE :)
Aha po przyjechaniu do domu stwierdziłem że dałbym radę dokręcić do 265 aby być pierwszym w listopadzie, ale bym został pewnie komentarze typu jeździ dla km. Dla mnie przyjdzie jeszcze czas ;p
Pozdrawiam!!! Jeśli Ci się podobała wycieczka moja zostaw komentarz :)
Aha mój cel to 10k :)
Po drodze krótka przerwa na foto wiatraka:
i szczeniaka który się do mnie ,,tulił":
Tam przerwa na siku i fotkę. Cały czas trzymając się głównej docieramy do Gniezna. Robimy fotę przy tablicy:
I jedziemy na ryneczek ( mój rower na ryneczku):
I fota Katedry od drugiej strony:
Dalej na śniadanie do maca i i lecimy dalej na Inowrocław. Po drodze mijamy tablicę województwa (pierwszy raz jestem w tym woj. rowerem :)
Następna przerwę robimy w Inowrocławiu. Przed samym miastem był ok 3km korek :P
Pewne przez niego nie zauważyliśmy tablicy. Rynku w sumie jako tak tam nie było, ale za to po drodze mijaliśmy bardzo ładny kościół:
Po zrobieniu fotek kierujemy się już na sam Toruń. Po drodze robimy z 2 przerwy na siku. Niestety przez całą drogę do Torunia padało... W końcu docieramy do Torunia:
Po zrobieniu fotek przy tablicy jedziemy na PKP kupić bilet i dalej na Stare Miasto. Po drodze przejeżdżamy przez bardzo długi most:(nazwę zapomniałem, wiem że jakiegoś króla :)
Pierwsze co jedziemy po dom Kopernika:
Dalej na deptak:
i pod pomnik Mikołaja:
Później kupić sobie jakąś małą pamiątkę i na jedzenie. Pojechaliśmy do telepizzy. U ku mojemu zdziwieniu jak się zapytałem czy możemy wprowadzić rowery do środka do bardzo miła pani zgodziła się, tak to mniej więcej wyglądało:
Po najedzeniu się jedziemy do lidla i na dworzec. W pociągu baaardzo ciepło zostałem miło zaskoczony. A to mój rumak w pociągu.
Dwoma słowami zakończenia powiem tak: Było ZAJE**SCIE :)
Aha po przyjechaniu do domu stwierdziłem że dałbym radę dokręcić do 265 aby być pierwszym w listopadzie, ale bym został pewnie komentarze typu jeździ dla km. Dla mnie przyjdzie jeszcze czas ;p
Pozdrawiam!!! Jeśli Ci się podobała wycieczka moja zostaw komentarz :)
Aha mój cel to 10k :)
Powrót do domu, jest i rekord...
Niedziela, 15 sierpnia 2010 | dodano:15.08.2010Kategoria 200-300km
Km: | 209.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:41 | km/h: | 27.23 |
Pr. maks.: | 55.70 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Szkoła przetrwania dla sąsiada...
Sobota, 14 sierpnia 2010 | dodano:14.08.2010Kategoria 200-300km
Km: | 208.40 | Km teren: | 1.50 | Czas: | 08:56 | km/h: | 23.33 |
Pr. maks.: | 59.70 | Temperatura: | 32.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Pojechałem z sąsiadem do jego babci :) Jego dotychczasowy rekord to 77km :)
Fotki zgubiłem, a trasy szczegółowo nie pamiętam. Niestety będzie to dwu setka bez opisu :(
Fotki zgubiłem, a trasy szczegółowo nie pamiętam. Niestety będzie to dwu setka bez opisu :(
Polska Egzotyczna-dzień6: Rekord jazdy z sakwami :)
Sobota, 24 lipca 2010 | dodano:27.08.2010Kategoria Polska egzotyczna 2010, Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 221.90 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 10:35 | km/h: | 20.97 |
Pr. maks.: | 41.10 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 6. Tego dnia nasza 3 osobowa wycieczka zmienia się w 2, gdyż Jarzyna jedzie bezpośrednio do domu (tzn. na pociąg do Chełma). W trasę wyruszamy koło 9. Już na samym początku było wiadomo, że ten dzień nie będzie łatwy, ponieważ będziemy jechać cały czas pod wiatr i to dość spory... Pierwszą przerwę robimy pod sklepem we Włodawie. Uzupełniamy płyny i jedziemy dalej. Następny postój robimy na terenie byłego obozu zakłady Sobibór:
Po zwiedzeniu jedziemy dalej. Niestety z zachodu docierają do nas czarne chmury.
W obawie, że nas złapie deszcz ruszamy trochę szybciej. W końcu docieramy do Dorohuska. Pod granicą gigantyczne korki TIR-ów:
Jak to Mateusz ładnie powiedział wczuwamy się w klimat i jedziemy coś zjeść. Można rzec, że tradycyjnie szef kuchni polecił Hamburgery. Przed wyjazdem w dalszą trasę przyleciał z Ukrainy bąk któremu się nie podobała moja żółta koszulka i postanowił mnie użądlić.... Po paru km jazdy znajdujemy jeziorko, gdzie oczywiście się kąpiemy:) Wychodząc z wody już słyszymy jakieś grzmoty. Jadąc dalej na niebie zauważamy takie dziwne coś:
Widząc, że dookoła nas pada, a mniej więcej nad nami grzmi jedziemy jak najszybciej do dużej miejscowości zapomniałem już nazwy aby przeczekać tam deszcz. Rzeczywiście w pewnym stopniu nam to się udało. Będąc pod sklepem rozpadało się na dobre. Po około 15min przestaje padać to my szybko w drogę. Pośpiech jest jednak złym doradcą gdyż poi jakiś 1.5km zaczyna lać i to bardzo konkretnie. My w tym czasie znajdowaliśmy się w środku lasu bez żadnych szans na uniknięcie całkowitego zmoknięcia. To jest chyba winowajca:
Po chwili zatrzymujemy się na przystanku. To mój kellys czekający na słońce:P
Tutaj zapadła decyzja, że jedziemy do Zosina, a później od razu do Chełma. Wyszło nam, że musimy przejechać ponad 200km (po 5 dniach jazdy po około 150km na dzień) jechać w nocy i co gorsza możemy jechać w deszczu. Na szczęście ostatniego udało nam się uniknąć :)Dojechaliśmy do Zosina robimy fotki. Muszę przyznać, że fajne uczucie być na maksymalnym na wschód punkcie Polski :) Nie wiem czemu ale tutaj dostajemy nowych sił i do Hrubieszowa jedziemy cały czas z 30-34km/h :) W owym mieście robimy zakupy na kolacje oraz montujemy lampki i jedziemy dalej. Kilka km za Hrubieszowem robimy kolację:
Sama droga Do Chełma tragiczna na odcinku około 50 km wystąpiły całe 2 zakręty. W tych ciemnicach atrakcja dla nas była chociaż by karetka która widzieliśmy po 10 min jak nas wyprzedziła :P W końcu około 3 w nocy docieramy do Chełma. Bez większych problemów znajdujemy dworzec PKP. Szczesiu znalazł kontakt i ze szczęścia zasnął:
To nasze rowerki na dworcu po prawie 1000km :)
Po odpoczynku (małej drzemce udaliśmy się zobaczyć Chełm:
Dzień suuuper chociaż bardzo męczący. Pociąg mamy o 5.09. Jeszcze jeden dzień został, ale już spokojny :)
Po zwiedzeniu jedziemy dalej. Niestety z zachodu docierają do nas czarne chmury.
W obawie, że nas złapie deszcz ruszamy trochę szybciej. W końcu docieramy do Dorohuska. Pod granicą gigantyczne korki TIR-ów:
Jak to Mateusz ładnie powiedział wczuwamy się w klimat i jedziemy coś zjeść. Można rzec, że tradycyjnie szef kuchni polecił Hamburgery. Przed wyjazdem w dalszą trasę przyleciał z Ukrainy bąk któremu się nie podobała moja żółta koszulka i postanowił mnie użądlić.... Po paru km jazdy znajdujemy jeziorko, gdzie oczywiście się kąpiemy:) Wychodząc z wody już słyszymy jakieś grzmoty. Jadąc dalej na niebie zauważamy takie dziwne coś:
Widząc, że dookoła nas pada, a mniej więcej nad nami grzmi jedziemy jak najszybciej do dużej miejscowości zapomniałem już nazwy aby przeczekać tam deszcz. Rzeczywiście w pewnym stopniu nam to się udało. Będąc pod sklepem rozpadało się na dobre. Po około 15min przestaje padać to my szybko w drogę. Pośpiech jest jednak złym doradcą gdyż poi jakiś 1.5km zaczyna lać i to bardzo konkretnie. My w tym czasie znajdowaliśmy się w środku lasu bez żadnych szans na uniknięcie całkowitego zmoknięcia. To jest chyba winowajca:
Po chwili zatrzymujemy się na przystanku. To mój kellys czekający na słońce:P
Tutaj zapadła decyzja, że jedziemy do Zosina, a później od razu do Chełma. Wyszło nam, że musimy przejechać ponad 200km (po 5 dniach jazdy po około 150km na dzień) jechać w nocy i co gorsza możemy jechać w deszczu. Na szczęście ostatniego udało nam się uniknąć :)Dojechaliśmy do Zosina robimy fotki. Muszę przyznać, że fajne uczucie być na maksymalnym na wschód punkcie Polski :) Nie wiem czemu ale tutaj dostajemy nowych sił i do Hrubieszowa jedziemy cały czas z 30-34km/h :) W owym mieście robimy zakupy na kolacje oraz montujemy lampki i jedziemy dalej. Kilka km za Hrubieszowem robimy kolację:
Sama droga Do Chełma tragiczna na odcinku około 50 km wystąpiły całe 2 zakręty. W tych ciemnicach atrakcja dla nas była chociaż by karetka która widzieliśmy po 10 min jak nas wyprzedziła :P W końcu około 3 w nocy docieramy do Chełma. Bez większych problemów znajdujemy dworzec PKP. Szczesiu znalazł kontakt i ze szczęścia zasnął:
To nasze rowerki na dworcu po prawie 1000km :)
Po odpoczynku (małej drzemce udaliśmy się zobaczyć Chełm:
Dzień suuuper chociaż bardzo męczący. Pociąg mamy o 5.09. Jeszcze jeden dzień został, ale już spokojny :)
Borne Sulinowo, czyli rekord sezonu pobity :)
Sobota, 22 maja 2010 | dodano:23.05.2010Kategoria Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 237.50 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 09:30 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 57.80 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Trasę zaplanowaliśmy początkowo na czerwiec, aby w najkrótsza noc dojechać do Bornego i tam cały dzień sobie zwiedzać. W końcu postanowiliśmy jechać w maju i wyjazd zrobić o 3 w nocy, no ale od początku:
Zacząłem się pakować dopiero w pt około 22 i tu mały ,,zonk" coś strzela w kasecie. Tak więc dzwonie po Mateusza, który już spał (jeszcze raz przepraszam za obudzenie), aby ten przyjechał z kluczem do kaset. Zrobiłem mały serwis w sumie nie działało do końca dobrze, ale dało się jechać. Spać kładę się koło 24 i w sumie po chwili wstaje (około 2) śniadanie spakowanie reszty i około 2.45 w drogę. Ze mną ruszali wspomniany już Mateusz, Tomasz i mój brat. Jedziemy do Plewisk, gdzie spotykamy się z Maciejem. W pełnym już składzie jedziemy do Szamotuł dość dobrym tempem. Jest już w miarę jasno kiedy to docieramy do Szamotuł. Po drodze w sumie nic ciekawego nie było. W samym mieście zatrzymujemy się koło WBK, który i tak był nieczynny:
Po krótkiej przerwie kierujemy się na Obrzycko. Droga mi znana, gdyż tędy jechałem z kuzynem nad morze z 3 lata temu ;P. Po drodze trochę zgłupiałem:
No nic, ale jedziemy dalej według mapy jedziemy dobrze :P. Po chwili wjeżdżamy do Puszczy Noteckiej. Nie jedzie się za dobrze asfalt pozostawia wiele do życzenia życzenia. Po drodze robimy przerwę, gdzieś pod jakimś sklepem, który i tak był zamknięty. Dalej jedziemy do Czarnkowa, gdzie robimy przerwę techniczną pod bankomatem i jedziemy dalej koło browaru:
i moście nad Notecią:
który dobrze pamiętam z zeszłego wyjazdu nad morze. Następnie jedziemy do Trzcianki, gdzie robimy przerwę pod biedronką i kierujemy się dalej na Wałcz. Po drogę już pamiętam. Przypominają mi się miejsca, gdzie w zeszłym roku robiliśmy przerwę, gdzie łataliśmy moją dętkę itp :)No i oczywiście zmianę województwa:
Po pewnym okresie czasu dojeżdżamy do samego Wałcza robimy przerwę również pod biedronką, ale nic nie kupujemy. Tylko rozbieramy się gdyż się zrobiło już naprawdę ciepło :) Dalej jedziemy na DK 22 po drodze mijając znaki na Kołobrzeg nawet przyszła mnie ochotą, żeby w nią skręcić( ach te wspomnienia :)Po chwili myślę coś jest nie tak:
Jednak się uspokajam, bo to tylko miasto xD
W samej Szwecji skręcamy na Sypniewo po drodze zaczyna gęsto kropić i po chwili zmienia się to w grad i mocny deszcz schowaliśmy się do lasu. Niestety również zmokliśmy. Czy to jest winowajca tego Deszczu??
Po chwili zjeżdżamy w polną drogę, aby zrobić fotki bunkrów. Fotki będą i Mateusza chyba ;p W końcu docieramy do Sypniewa, gdzie pytamy się o drogę do Kłomina, gdzie dojeżdżamy po chwili. Pierwszy cel wycieczki zrealizowany:
Dalej jedziemy do Nadarzyc, gdzie robimy przerwę obiadową i jedziemy dalej po prawej stronie widzimy straszne burzowe chmury. My po chwili docieramy do Bornego, czyli 2 cel naszej wycieczki:
W mieście jedziemy do sklepu i przygotowani w jeździe w burzy kierujemy się dalej, po drodze mijając cmentarz radziecki:
Opis linka
Przy cmentarzu pytamy się miejscowych strażników miejskich o drogę do Piły. Niestety oni nas informują, że drogą, którą my wybraliśmy w pewnym momencie się kończy więc do Piły albo z powrotem albo przez Szczecinek. My wybieramy opcje nr 2 po z Szczecinka mamy również pociąg. Do samego miasta jedziemy w deszczu DK 20. Docieramy o 18.15, pociąg mieliśmy o 18.36, więc od razu kupujemy bilety, tutaj mała niespodzianka bilet na rower jedyną złotówkę. Pociąg przyjechał punktualnie no i w drogę:
Po drodze słuchając muzyki Macieja (mi się koma rozładowała) trochę się przysnęło :) Obudziłem się tak na dobre kilka km przed Obornikami. Po chwili byliśmy już w Poznaniu. Wycieczka pociągiem całkiem przyjemna :)
W Poznaniu meldujemy się planowo o 21.46 i jedziemy do domu.
Dzięki panowie za super wycieczkę. Mam nadzieję, że nie długo przyjdzie znowu okazja na jakąś 200km :) Pozdrawiam serdecznie :)
Poprzedni rekord => To TU :)
Zacząłem się pakować dopiero w pt około 22 i tu mały ,,zonk" coś strzela w kasecie. Tak więc dzwonie po Mateusza, który już spał (jeszcze raz przepraszam za obudzenie), aby ten przyjechał z kluczem do kaset. Zrobiłem mały serwis w sumie nie działało do końca dobrze, ale dało się jechać. Spać kładę się koło 24 i w sumie po chwili wstaje (około 2) śniadanie spakowanie reszty i około 2.45 w drogę. Ze mną ruszali wspomniany już Mateusz, Tomasz i mój brat. Jedziemy do Plewisk, gdzie spotykamy się z Maciejem. W pełnym już składzie jedziemy do Szamotuł dość dobrym tempem. Jest już w miarę jasno kiedy to docieramy do Szamotuł. Po drodze w sumie nic ciekawego nie było. W samym mieście zatrzymujemy się koło WBK, który i tak był nieczynny:
Po krótkiej przerwie kierujemy się na Obrzycko. Droga mi znana, gdyż tędy jechałem z kuzynem nad morze z 3 lata temu ;P. Po drodze trochę zgłupiałem:
No nic, ale jedziemy dalej według mapy jedziemy dobrze :P. Po chwili wjeżdżamy do Puszczy Noteckiej. Nie jedzie się za dobrze asfalt pozostawia wiele do życzenia życzenia. Po drodze robimy przerwę, gdzieś pod jakimś sklepem, który i tak był zamknięty. Dalej jedziemy do Czarnkowa, gdzie robimy przerwę techniczną pod bankomatem i jedziemy dalej koło browaru:
i moście nad Notecią:
który dobrze pamiętam z zeszłego wyjazdu nad morze. Następnie jedziemy do Trzcianki, gdzie robimy przerwę pod biedronką i kierujemy się dalej na Wałcz. Po drogę już pamiętam. Przypominają mi się miejsca, gdzie w zeszłym roku robiliśmy przerwę, gdzie łataliśmy moją dętkę itp :)No i oczywiście zmianę województwa:
Po pewnym okresie czasu dojeżdżamy do samego Wałcza robimy przerwę również pod biedronką, ale nic nie kupujemy. Tylko rozbieramy się gdyż się zrobiło już naprawdę ciepło :) Dalej jedziemy na DK 22 po drodze mijając znaki na Kołobrzeg nawet przyszła mnie ochotą, żeby w nią skręcić( ach te wspomnienia :)Po chwili myślę coś jest nie tak:
Jednak się uspokajam, bo to tylko miasto xD
W samej Szwecji skręcamy na Sypniewo po drodze zaczyna gęsto kropić i po chwili zmienia się to w grad i mocny deszcz schowaliśmy się do lasu. Niestety również zmokliśmy. Czy to jest winowajca tego Deszczu??
Po chwili zjeżdżamy w polną drogę, aby zrobić fotki bunkrów. Fotki będą i Mateusza chyba ;p W końcu docieramy do Sypniewa, gdzie pytamy się o drogę do Kłomina, gdzie dojeżdżamy po chwili. Pierwszy cel wycieczki zrealizowany:
Dalej jedziemy do Nadarzyc, gdzie robimy przerwę obiadową i jedziemy dalej po prawej stronie widzimy straszne burzowe chmury. My po chwili docieramy do Bornego, czyli 2 cel naszej wycieczki:
W mieście jedziemy do sklepu i przygotowani w jeździe w burzy kierujemy się dalej, po drodze mijając cmentarz radziecki:
Opis linka
Przy cmentarzu pytamy się miejscowych strażników miejskich o drogę do Piły. Niestety oni nas informują, że drogą, którą my wybraliśmy w pewnym momencie się kończy więc do Piły albo z powrotem albo przez Szczecinek. My wybieramy opcje nr 2 po z Szczecinka mamy również pociąg. Do samego miasta jedziemy w deszczu DK 20. Docieramy o 18.15, pociąg mieliśmy o 18.36, więc od razu kupujemy bilety, tutaj mała niespodzianka bilet na rower jedyną złotówkę. Pociąg przyjechał punktualnie no i w drogę:
Po drodze słuchając muzyki Macieja (mi się koma rozładowała) trochę się przysnęło :) Obudziłem się tak na dobre kilka km przed Obornikami. Po chwili byliśmy już w Poznaniu. Wycieczka pociągiem całkiem przyjemna :)
W Poznaniu meldujemy się planowo o 21.46 i jedziemy do domu.
Dzięki panowie za super wycieczkę. Mam nadzieję, że nie długo przyjdzie znowu okazja na jakąś 200km :) Pozdrawiam serdecznie :)
Poprzedni rekord => To TU :)
Majówka w Wolsztynie- Rekord sezonu :)
Sobota, 1 maja 2010 | dodano:01.05.2010Kategoria Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 207.33 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 07:24 | km/h: | 28.02 |
Pr. maks.: | 48.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wycieczka planowana w sumie dość długo. Szczegóły opracowane w tym tyg. Tak więc jedziemy w 7 osobowym składzie: Jarzyna, Szczesny, Młody, Łukasz, Banan , Sąsiad i ja :)
Pobudka o 4 rano. Małe śniadanie, szybka herbata, spakowanie jedzenia i o godzinie 5 przyjeżdża Szczesny z Bananem i sąsiad :) W 6 osobowym składzie ruszamy w kierunku Stęszewa, gdzie czeka na nas Łukasz, no i już w 7 jedziemy Dk32 do Strykowa, gdzie odbijamy na Modrze. Robimy tam 1 przerwę:
Dalej kieujemy się na Maksymilianowo dalej na Kamieniec i na Wielichowo, tam robimy 2 przerwę w sumie również krótką, bo gryzą komary itp. Z Wielichowo jedziemy już do samego Wolsztyna, trasa znana z zeszłego roku. Po pewnym czasie docieramy do 1 celu naszej podróży:
Później do Parowozowni na chwilę, i ruszamy do 2 celu naszej wyprawy:
Jechało się świetnie brak wiatru piękny asfalt i dużo mocy w nogach. Po drodze zostali Piotr z Łukaszem. My natomiast po zrobieniu fotki przy tablicy pojechaliśmy do Kargowej pod Kościół. W drodze powrotnej spotkaliśmy 2 szosowców i usiedliśmy im na kole i z prędkością około 48km/h jechaliśmy za nimi jakieś 2-3km i daliśmy sobie spokój. Co będziemy ich zawstydzać, że nie mogą nam uciec :P Jechaliśmy dalej teraz ja narzuciłem mocne tempo. Na kole mi usiadł młody i Jarzyna. Parę km przed Wolsztynem dostaje telefon, że Szczesny złapał gumę, ale dadzą sobie radę. My w Wolsztynie pojechaliśmy do Banana i Łukasza, którzy byli koło sklepu. Poczekaliśmy chwilę i przyjechał Szczesny z Arturem, więc poszliśmy zjeść coś ciepłego:
W moim wykonaniu były to 2 hamburgery :)
Pojechaliśmy zrobić fotki parowozów:
i około godziny 14 ruszamy do domu. Jedziemy tą samą trasą jedzie się znacznie lepiej, bo jedziemy z lekkim wiatrem. Po drodze robimy przerwę w Wielichowie, bo tam był sklep otwarty :) Następną krótką przerwę robimy w Modrzewiu jedziemy:
w stronę Stęszewa. Tam idę do Wc na stacji, również tam się rozdzielamy Szczesny i Piotr jadę w kierunku Poznania, a my na Buk. Po drodze Łukasz od nas się odłącza, a my jedziemy w kierunku domowym. Na 3km przed domem mój brat łapie , tak więc dzwonimy po transport i już wraca samochodem. Sąsiad i ja jedziemy do Komornik odprowadzić Jarzynę :)
Podsumowując:
1. Rekord sezonu pobity :)
2. Czasami niestety kropiło :(
3. Jestem bardzo zadowolony ze swojej formy :)
4. Ekipa w 100 % się spisała :)
5. Już się nie mogę doczekać następnego większego wyjazdu :)
6.W domu byłem koło 18.30
7. Więcej fotek dodam jak znajdę trochę czasu :)
Dzięki za wspólną całodniową wycieczkę :)
Pobudka o 4 rano. Małe śniadanie, szybka herbata, spakowanie jedzenia i o godzinie 5 przyjeżdża Szczesny z Bananem i sąsiad :) W 6 osobowym składzie ruszamy w kierunku Stęszewa, gdzie czeka na nas Łukasz, no i już w 7 jedziemy Dk32 do Strykowa, gdzie odbijamy na Modrze. Robimy tam 1 przerwę:
Dalej kieujemy się na Maksymilianowo dalej na Kamieniec i na Wielichowo, tam robimy 2 przerwę w sumie również krótką, bo gryzą komary itp. Z Wielichowo jedziemy już do samego Wolsztyna, trasa znana z zeszłego roku. Po pewnym czasie docieramy do 1 celu naszej podróży:
Później do Parowozowni na chwilę, i ruszamy do 2 celu naszej wyprawy:
Jechało się świetnie brak wiatru piękny asfalt i dużo mocy w nogach. Po drodze zostali Piotr z Łukaszem. My natomiast po zrobieniu fotki przy tablicy pojechaliśmy do Kargowej pod Kościół. W drodze powrotnej spotkaliśmy 2 szosowców i usiedliśmy im na kole i z prędkością około 48km/h jechaliśmy za nimi jakieś 2-3km i daliśmy sobie spokój. Co będziemy ich zawstydzać, że nie mogą nam uciec :P Jechaliśmy dalej teraz ja narzuciłem mocne tempo. Na kole mi usiadł młody i Jarzyna. Parę km przed Wolsztynem dostaje telefon, że Szczesny złapał gumę, ale dadzą sobie radę. My w Wolsztynie pojechaliśmy do Banana i Łukasza, którzy byli koło sklepu. Poczekaliśmy chwilę i przyjechał Szczesny z Arturem, więc poszliśmy zjeść coś ciepłego:
W moim wykonaniu były to 2 hamburgery :)
Pojechaliśmy zrobić fotki parowozów:
i około godziny 14 ruszamy do domu. Jedziemy tą samą trasą jedzie się znacznie lepiej, bo jedziemy z lekkim wiatrem. Po drodze robimy przerwę w Wielichowie, bo tam był sklep otwarty :) Następną krótką przerwę robimy w Modrzewiu jedziemy:
w stronę Stęszewa. Tam idę do Wc na stacji, również tam się rozdzielamy Szczesny i Piotr jadę w kierunku Poznania, a my na Buk. Po drodze Łukasz od nas się odłącza, a my jedziemy w kierunku domowym. Na 3km przed domem mój brat łapie , tak więc dzwonimy po transport i już wraca samochodem. Sąsiad i ja jedziemy do Komornik odprowadzić Jarzynę :)
Podsumowując:
1. Rekord sezonu pobity :)
2. Czasami niestety kropiło :(
3. Jestem bardzo zadowolony ze swojej formy :)
4. Ekipa w 100 % się spisała :)
5. Już się nie mogę doczekać następnego większego wyjazdu :)
6.W domu byłem koło 18.30
7. Więcej fotek dodam jak znajdę trochę czasu :)
Dzięki za wspólną całodniową wycieczkę :)
Za województwo... i nowy rekord życiowy...
Poniedziałek, 27 lipca 2009 | dodano:27.07.2009Kategoria Ze zdjęciami, 200-300km
Km: | 218.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:49 | km/h: | 27.95 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Pobiłem poprzedni rekord o około 11km, ale zawsze :D
W związku z tym, że wczoraj miałem 17 urodziny, postanowiłem zrobić sobie mały prezent...
Wczoraj przyjechali do mnie Mateuszowie i ustalaliśmy trasę. Chciałem coś nowego pojechać tam gdzie jeszcze nigdy nie bylem rowerem. W końcu wypadło na Leszno no i od razu odwiedziny województwa Dolnośląskiego,ale przejdźmy do trasy:
Pobudka w moim przypadku 4.05 ubrałem się wypiłem herbatę i o 4.40 wyjechałem do Mateusza, ponieważ na 5 byliśmy umówieni. Drugi Mateusz miał małe opóźnienie, gdyż zamknęli mu przejazd. W końcu o godzinie 5.10 wyruszamy. Kierujemy się na Niwkę, później przez Puszczykowo do Mosiny. Tam odbijamy na Czempiń i po 27km ( nie licząc dojazdu do Jarzyny) robimy 1 postój:
Po około 10 min ruszamy dalej na Racot i robimy 2 w tym przypadku wymuszona przerwę, gdyż miałem potrzeba nie cierpiąca zwłoki ;p. Wykorzystując ten postój trochę się posililiśmy.
No i ruszmy dalej troszkę pod górkę ale za chwile z górki oraz pod wiatr (na szczęście słaby). Jadąc z prędkością ok. 28-32km/h docieramy do Osieczna. Tam robimy nasza 3 przerwa na licznikach mamy niecałe 70km.:
Po posiłku jedziemy dalej w kierunku Leszna. Po 9 km docieramy do 1 celu naszej podroży:
Następnie kierujemy się do Centrum Leszna, gdzie zatrzymujemy się McDonaldzie:D. Po posiłku Kierujemy się na Górę, po drodze robiąc zakupy w biedronce. Nareszcie docieramy do 2 celu naszej podróży:
Po zrobieniu zdjęć wszystkich tablic ruszamy do 3 celu naszej wycieczki, czyli do większego miasta jakim jest Góra. W Górze zatrzymujemy się przed kościołem św Katarzyny, a później robimy zakupy w biedronce. Wszystkie cele osiągnięte, więc ruszamy do domu. Jedzie się o niebo lepiej nie dosyć ze z wiatrem to praktycznie z górki. Prędkość dochodzą nawet do 40km/h. i po około 30 min jesteśmy znowu w Lesznie, czyli znowu do Maca :D
Ruszamy w kierunku Wojnowic po drodze robiąc jedną przerwę. W Wojnowicach odbijamy na Gryżyny. Jedzie się cały czas idealnie. W końcu docieramy do Czempinia. Pod drodze robiąc przerwę. Ja nawet czasami znajduje siły żeby bawić się w ucieczkę przed peletonem, ale zazwyczaj mnie Szczesny dogania ;p. W Czempiniu robimy dłuższa przerwę i zakupy znowu w biedronce ;p.
Dalej kierujemy się na Mosinę, a później na Puszczykowo. Szczesny miał jeszcze siły , żeby gonić jakiegoś kolarza :D. No i po 7h jazdy docieramy z powrotem do Jarzyny ja idę do niego zgrać sobie fotki, a Mateusz jedzie do domu. Jeszcze znalazłem siły zęby jechać do 2 Mateusza po zdjęcia.;p I o godzinie 18.20 ruszam do domu.
W domu jestem o 18.55. Do jedzenia miałem 12 batoników musli z biedronki oraz 4 skibki chleba i ciastko z MaCa ;p.Łącznie wypiłem z 4l wody.
Wyjazd bardzo bardzo bardzo udany na pewno dzięki ekipie za co wam bardzo dziękuje.
W związku z tym, że wczoraj miałem 17 urodziny, postanowiłem zrobić sobie mały prezent...
Wczoraj przyjechali do mnie Mateuszowie i ustalaliśmy trasę. Chciałem coś nowego pojechać tam gdzie jeszcze nigdy nie bylem rowerem. W końcu wypadło na Leszno no i od razu odwiedziny województwa Dolnośląskiego,ale przejdźmy do trasy:
Pobudka w moim przypadku 4.05 ubrałem się wypiłem herbatę i o 4.40 wyjechałem do Mateusza, ponieważ na 5 byliśmy umówieni. Drugi Mateusz miał małe opóźnienie, gdyż zamknęli mu przejazd. W końcu o godzinie 5.10 wyruszamy. Kierujemy się na Niwkę, później przez Puszczykowo do Mosiny. Tam odbijamy na Czempiń i po 27km ( nie licząc dojazdu do Jarzyny) robimy 1 postój:
Po około 10 min ruszamy dalej na Racot i robimy 2 w tym przypadku wymuszona przerwę, gdyż miałem potrzeba nie cierpiąca zwłoki ;p. Wykorzystując ten postój trochę się posililiśmy.
No i ruszmy dalej troszkę pod górkę ale za chwile z górki oraz pod wiatr (na szczęście słaby). Jadąc z prędkością ok. 28-32km/h docieramy do Osieczna. Tam robimy nasza 3 przerwa na licznikach mamy niecałe 70km.:
Po posiłku jedziemy dalej w kierunku Leszna. Po 9 km docieramy do 1 celu naszej podroży:
Następnie kierujemy się do Centrum Leszna, gdzie zatrzymujemy się McDonaldzie:D. Po posiłku Kierujemy się na Górę, po drodze robiąc zakupy w biedronce. Nareszcie docieramy do 2 celu naszej podróży:
Po zrobieniu zdjęć wszystkich tablic ruszamy do 3 celu naszej wycieczki, czyli do większego miasta jakim jest Góra. W Górze zatrzymujemy się przed kościołem św Katarzyny, a później robimy zakupy w biedronce. Wszystkie cele osiągnięte, więc ruszamy do domu. Jedzie się o niebo lepiej nie dosyć ze z wiatrem to praktycznie z górki. Prędkość dochodzą nawet do 40km/h. i po około 30 min jesteśmy znowu w Lesznie, czyli znowu do Maca :D
Ruszamy w kierunku Wojnowic po drodze robiąc jedną przerwę. W Wojnowicach odbijamy na Gryżyny. Jedzie się cały czas idealnie. W końcu docieramy do Czempinia. Pod drodze robiąc przerwę. Ja nawet czasami znajduje siły żeby bawić się w ucieczkę przed peletonem, ale zazwyczaj mnie Szczesny dogania ;p. W Czempiniu robimy dłuższa przerwę i zakupy znowu w biedronce ;p.
Dalej kierujemy się na Mosinę, a później na Puszczykowo. Szczesny miał jeszcze siły , żeby gonić jakiegoś kolarza :D. No i po 7h jazdy docieramy z powrotem do Jarzyny ja idę do niego zgrać sobie fotki, a Mateusz jedzie do domu. Jeszcze znalazłem siły zęby jechać do 2 Mateusza po zdjęcia.;p I o godzinie 18.20 ruszam do domu.
W domu jestem o 18.55. Do jedzenia miałem 12 batoników musli z biedronki oraz 4 skibki chleba i ciastko z MaCa ;p.Łącznie wypiłem z 4l wody.
Wyjazd bardzo bardzo bardzo udany na pewno dzięki ekipie za co wam bardzo dziękuje.