Wpisy archiwalne w kategorii
Finlandia 2012
Dystans całkowity: | 1806.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 103:57 |
Średnia prędkość: | 17.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.60 km/h |
Suma podjazdów: | 5887 m |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 82.12 km i 4h 57m |
Więcej statystyk |
Finlandia 2012 dzień 12
Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano:30.09.2012Kategoria 50-100km, Finlandia 2012, Za granicą
Km: | 84.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:56 | km/h: | 17.17 |
Pr. maks.: | 28.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 98m | Rower: | Kellys Magic |
Wieczorem dnia poprzedniego w naszym namiocie siedział pająk wielkości połowy mojego kciuka. Rano w namiocie nie było żadnego, ale trawa w jakiej się rozbiliśmy mówiła sama za siebie, tam jest więcej pająków niż tylko jeden. Po solidnym wyspaniu się do godziny 10:00, szybko zwijamy namiot:
Podczas zwijania namiotu jakiś pan stanął przy drodze i nas podziwiał. Nie wiedzieliśmy jakie ma zamiary. Mateusz mu pomachał pan się uśmiechnął odmachnął i sobie poszedł.
Ruszamy dalej zwiedzać Estonię. Po prawej las po lewej las i my na środku. Czego chcieć więcej od życia. Co jakiś czas pojawiają się ładne cerkwie i kościoły:
W najbliżej miejscowości robimy zakupy, przy okazji rozmawiamy z miejscowym koneserem napojów wyskokowych <8zł. Po zrobieniu zakupów po kilku przejechanych kilometrach robimy drugą przerwę śniadaniową pod muchomorkiem:
Jedziemy cały czas drogą EV po chwili wjeżdżamy do jakiegoś parku narodowego. Asfalt się kończy i kończy się całkowicie cywilizacja. Jedziemy leśną ścieżką bez żadnych zabudowań bez samochodów bez niczego co wymyślił człowiek. Mateusz na ścieżce:
Po przejechaniu tak paru dobrych kilometrów mija nas jakaś wycieczka rowerowa, a my po chwili dojeżdżamy do Virstu:
Koszt promu na wyspę Estonii wynosił 3,2 Euro za człowieczka i jego rower. Jednak my cierpliwie czekaliśmy na swoją podróż statkiem i nawracamy w głąb lądu. Przy morzu można zauważyć całe pola wiatraków:
Jedziemy jak najdalej w głąb lądu co by dnia następnego mieć mniej do przejechania. Jednak z racji tego, że dzisiaj sobie dużej pospaliśmy zaczęło robić się ciemno, a przede wszystkim zimno. Po chwili znajdujemy bardzo dobre miejsce na nocleg:
Dzień bardzo pozytywny i kilometraż w prządku i człowiek się wyspał. W szczególności na podziwiał się widoków. Jak to mówią w domu takich nie ma :P
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Podczas zwijania namiotu jakiś pan stanął przy drodze i nas podziwiał. Nie wiedzieliśmy jakie ma zamiary. Mateusz mu pomachał pan się uśmiechnął odmachnął i sobie poszedł.
Ruszamy dalej zwiedzać Estonię. Po prawej las po lewej las i my na środku. Czego chcieć więcej od życia. Co jakiś czas pojawiają się ładne cerkwie i kościoły:
W najbliżej miejscowości robimy zakupy, przy okazji rozmawiamy z miejscowym koneserem napojów wyskokowych <8zł. Po zrobieniu zakupów po kilku przejechanych kilometrach robimy drugą przerwę śniadaniową pod muchomorkiem:
Jedziemy cały czas drogą EV po chwili wjeżdżamy do jakiegoś parku narodowego. Asfalt się kończy i kończy się całkowicie cywilizacja. Jedziemy leśną ścieżką bez żadnych zabudowań bez samochodów bez niczego co wymyślił człowiek. Mateusz na ścieżce:
Po przejechaniu tak paru dobrych kilometrów mija nas jakaś wycieczka rowerowa, a my po chwili dojeżdżamy do Virstu:
Koszt promu na wyspę Estonii wynosił 3,2 Euro za człowieczka i jego rower. Jednak my cierpliwie czekaliśmy na swoją podróż statkiem i nawracamy w głąb lądu. Przy morzu można zauważyć całe pola wiatraków:
Jedziemy jak najdalej w głąb lądu co by dnia następnego mieć mniej do przejechania. Jednak z racji tego, że dzisiaj sobie dużej pospaliśmy zaczęło robić się ciemno, a przede wszystkim zimno. Po chwili znajdujemy bardzo dobre miejsce na nocleg:
Dzień bardzo pozytywny i kilometraż w prządku i człowiek się wyspał. W szczególności na podziwiał się widoków. Jak to mówią w domu takich nie ma :P
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 11
Czwartek, 9 sierpnia 2012 | dodano:30.09.2012Kategoria 50-100km, Za granicą, Finlandia 2012, Ze zdjęciami
Km: | 95.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 17.63 |
Pr. maks.: | 24.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 53m | Rower: | Kellys Magic |
Pierwszy dzień w pełni spędzony w Estonii. Początkowo w planach mieliśmy się dłużej wyspać, jednak nie udało się. Wstajemy o 8.30. Przy składaniu namiotu jakiś pan przyszedł oglądać co robimy po czym udał się do samochodu i długo nie odjeżdżał. Prawdopodobnie gdzieś dzwonił, może to tylko nasze wyobrażenie, ale tak czy siak zwiększyliśmy szybkość zwijania naszego namiotu. Po chwili już nas nie było. Jedziemy w dalszym ciągu EuroVelo po chwili wjeżdżamy na krajówką, jedziemy nią do Parnu. Początkowo jest cały czas z górki, ogólnie dzisiaj było, albo płasko albo z górki co widać po przewyższeniach. Parę kilometrów przed chcemy sobie zrobić przerwę, najlepiej na plaży niestety nasza plaża wyglądała tak:
Może na zdjęciu tego nie widać, ale w tle jest Bałtyk.
Odpoczęliśmy sobie na trawce, w miedzy czasie ugryzła mnie mrówka pod okiem. Ból niesamowity, ale trzeba jechać dalej. Przez same Parnu jedziemy EV, bardzo ładne miasteczko nawet zwykła plaże mają:
Wyjeżdżając z owego miasta trochę pokropiło dzisiaj pogoda była cały czas w kratkę. Jak zakładałem kurtkę wychodziło słońce jak już ją zdjąłem zaczęło kropić. Z tego jednak na kilku kroplach by się nie skończyło:
Uciekamy wzdłuż Bałtyku. Droga gruntowa, kamienista utrudnia nam ucieczkę. Po jakimś czasie widzimy iż udało nam się uciec robimy przerwę na przystanku. Wymieniamy również tam karty pamięci w aparatach:
Trasa którą jedziemy jest wyśmienita pojawił się już asfalt cały czas widzimy morze ruchu samochodów praktycznie nie ma. Czego chcieć więcej??
Widoków naprawdę można pozazdrościć tym mieszkańcom:
Tutaj było idealne miejsce na nocleg, jednak nie mieliśmy wystarczającej liczy prowiantu i musieliśmy szukać jakiegoś sklepu. Było trzeba szybko szukać sklepu bo szedł już wieczór:
Po pierwszych zakupach na Estonii szukamy miejsca do spania. Był z tym problem, nie chcieliśmy znowu się rozbić w jakimś parku. Tak więc początkowo jemy zaraz przy drodze i spać idziemy zaraz obok:
Pierwszy dzień w Estonii wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie!
<---Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Może na zdjęciu tego nie widać, ale w tle jest Bałtyk.
Odpoczęliśmy sobie na trawce, w miedzy czasie ugryzła mnie mrówka pod okiem. Ból niesamowity, ale trzeba jechać dalej. Przez same Parnu jedziemy EV, bardzo ładne miasteczko nawet zwykła plaże mają:
Wyjeżdżając z owego miasta trochę pokropiło dzisiaj pogoda była cały czas w kratkę. Jak zakładałem kurtkę wychodziło słońce jak już ją zdjąłem zaczęło kropić. Z tego jednak na kilku kroplach by się nie skończyło:
Uciekamy wzdłuż Bałtyku. Droga gruntowa, kamienista utrudnia nam ucieczkę. Po jakimś czasie widzimy iż udało nam się uciec robimy przerwę na przystanku. Wymieniamy również tam karty pamięci w aparatach:
Trasa którą jedziemy jest wyśmienita pojawił się już asfalt cały czas widzimy morze ruchu samochodów praktycznie nie ma. Czego chcieć więcej??
Widoków naprawdę można pozazdrościć tym mieszkańcom:
Tutaj było idealne miejsce na nocleg, jednak nie mieliśmy wystarczającej liczy prowiantu i musieliśmy szukać jakiegoś sklepu. Było trzeba szybko szukać sklepu bo szedł już wieczór:
Po pierwszych zakupach na Estonii szukamy miejsca do spania. Był z tym problem, nie chcieliśmy znowu się rozbić w jakimś parku. Tak więc początkowo jemy zaraz przy drodze i spać idziemy zaraz obok:
Pierwszy dzień w Estonii wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie!
<---Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 10
Środa, 8 sierpnia 2012 | dodano:26.09.2012Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, Finlandia 2012, 100-200km
Km: | 126.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:18 | km/h: | 20.08 |
Pr. maks.: | 32.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 153m | Rower: | Kellys Magic |
Dzisiejszy dzień był rekordem pod względem ilości kilometrów w jednym dniu, wyszło ich grubo ponad 120. Jednak dlaczego tyle pod koniec opisu. Rano budzimy się koło 8. Pierwsze na co patrzymy to czy nie pada. Pogoda jest całkiem spoko. Tradycyjnie koło naszego namiotu ktoś jeździ, tym razem był to pewien pan zwożący ziemniaki z pola. Miejsce mieliśmy całkiem ładne, martwiłem się tylko o wysoką trawę i możliwe zgubienie tam rzeczy:
Po kilkudziesięciu metrach jesteśmy z powrotem na ViaBaltica:
Jechało się wyśmienicie wręcz cudownie. Idealnie płaski asfalt i mocny wiatr w plecy. Po pewnym czasie zaczęło brakować picia, sklepu nie widzieliśmy przez ostanie 40km. Pojawiła się jakaś stacja benzynowa, ale stwierdziliśmy iż zaraz będzie sklep więc jedziemy dalej. Do pokonania mieliśmy także strasznie dłuuugie proste:
Zakrętów nie było widać przez długie odcinki. Jednak po kilku kilometrach był drogowskaz na miejscowość leżącą nad morzem. Stwierdziliśmy tyle jedziemy tak blisko morza, trzeba je w końcu zobaczyć. Tak więc 3km pod silny boczno przedni wiatr. W mieścinie jest sklep w sklepie miła pani. Po za sklepem deszcz. Także poczekaliśmy trochę pod daszkiem i jedziemy zobaczyć morze. Z tym też był problem morze było słychać czasami widać, ale nie było zjazdu. W końcu udaje nam się dojechać jakąś poboczną ścieżką na pseudo plaże:
Jak widać na zdjęciu plaża to nie to samo co w Polsce. Nie dosyć, że zarośnięta to jeszcze kamieni pełno. Po krótkim odpoczynku ruszamy z powrotem na A1. Około 10km przed granicą z Estonią robimy ostanie zakupy za strasznie drogie Łaty:
Ciekawe co jeszcze polskiego jest na Łotwie:
Koszt jednego jogurcika to 0,15 łata. Po zakupach wracamy na trasę Ryga-Tallin i już po kilku kilometrach docieramy do granicy:
Zaraz po wjeździe do Estonii widzimy znak EuroVelo 10 skręcamy zatem w lewo zjeżdżając z głównej drogi.
Jedzie się genialnie znikomy ruch samochodów las, przyjazna temperatura. Tak jadąc nabieramy ochotę na jogurcik. Po chwili podjeżdża sakwiarz co się później okazuję z Kowna jedzie przez pół Litwy Łotwę i do Tallina. Chwila rozmowy i po chwili ruszamy dalej już w 3. Tempo wzrosło i kilometry uciekały. Po przekroczeniu 120km zaczęliśmy szukać noclegu. Wymiana danymi i kolega woli jechać dalej, a my do spania do lasu:
Jazda ponad 100km z wiatrem w plecy to jest chyba coś co każdy kolarz lubi!!!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Po kilkudziesięciu metrach jesteśmy z powrotem na ViaBaltica:
Jechało się wyśmienicie wręcz cudownie. Idealnie płaski asfalt i mocny wiatr w plecy. Po pewnym czasie zaczęło brakować picia, sklepu nie widzieliśmy przez ostanie 40km. Pojawiła się jakaś stacja benzynowa, ale stwierdziliśmy iż zaraz będzie sklep więc jedziemy dalej. Do pokonania mieliśmy także strasznie dłuuugie proste:
Zakrętów nie było widać przez długie odcinki. Jednak po kilku kilometrach był drogowskaz na miejscowość leżącą nad morzem. Stwierdziliśmy tyle jedziemy tak blisko morza, trzeba je w końcu zobaczyć. Tak więc 3km pod silny boczno przedni wiatr. W mieścinie jest sklep w sklepie miła pani. Po za sklepem deszcz. Także poczekaliśmy trochę pod daszkiem i jedziemy zobaczyć morze. Z tym też był problem morze było słychać czasami widać, ale nie było zjazdu. W końcu udaje nam się dojechać jakąś poboczną ścieżką na pseudo plaże:
Jak widać na zdjęciu plaża to nie to samo co w Polsce. Nie dosyć, że zarośnięta to jeszcze kamieni pełno. Po krótkim odpoczynku ruszamy z powrotem na A1. Około 10km przed granicą z Estonią robimy ostanie zakupy za strasznie drogie Łaty:
Ciekawe co jeszcze polskiego jest na Łotwie:
Koszt jednego jogurcika to 0,15 łata. Po zakupach wracamy na trasę Ryga-Tallin i już po kilku kilometrach docieramy do granicy:
Zaraz po wjeździe do Estonii widzimy znak EuroVelo 10 skręcamy zatem w lewo zjeżdżając z głównej drogi.
Jedzie się genialnie znikomy ruch samochodów las, przyjazna temperatura. Tak jadąc nabieramy ochotę na jogurcik. Po chwili podjeżdża sakwiarz co się później okazuję z Kowna jedzie przez pół Litwy Łotwę i do Tallina. Chwila rozmowy i po chwili ruszamy dalej już w 3. Tempo wzrosło i kilometry uciekały. Po przekroczeniu 120km zaczęliśmy szukać noclegu. Wymiana danymi i kolega woli jechać dalej, a my do spania do lasu:
Jazda ponad 100km z wiatrem w plecy to jest chyba coś co każdy kolarz lubi!!!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 9
Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:25.09.2012Kategoria 50-100km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 87.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:59 | km/h: | 17.62 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 141m | Rower: | Kellys Magic |
Po cało nocnych opadach deszczu budzimy się rano koło 7. Niebo całe zachmurzone, ale nie pada. Jest dobrze. Śniadanko na spokojnie w namiocie. Niestety od 7,30 zaczęło padać, początkowo myśleliśmy, że zaraz przejdzie, jednak padało i padało. Czekaliśmy chyba do godziny 10 może trochę przed po czym w deszczu zaczęliśmy zwijać namiot. Jechaliśmy jakieś 3-4h w deszczu nie było to miłe przeżycie. Sakwy nie przemakalne to jest jednak fajna sprawa. Przerwę na drugie śniadanie zrobiliśmy sobie zaraz na początku Jurmali na przystanku autobusowym, tzn. bardziej zajezdni. Było zimno, więc nie chciało nam się podczas drogi aparatu wyciągać... Z tą całkiem ładną miejscowością wjeżdżamy na A10. Trzypasmowa droga prowadząca do samej Rygi. Zakazu dla rowerów nie było, więc jedziemy obok najnowszych ruskich mercedesów starych ład i innych pędzących grubo ponad 100km/h samochodów:
Jechało się całkiem dobrze pobocze na szerokość półtora roweru była wystarczająca. Wjeżdżając do Rygi jest piękny murowany napis. Nie da się przeoczyć:
Sam wjazd do centrum zrobił na nas duże wrażenie. Wielkie wieżowce wielkie statki wielki most wielka rzeka wszytko było jakieś takie wielkie. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Rygę zwiedzamy w przyspieszonym tempie szukając czegokolwiek z rodzaju maca aby podładować cała naszą elektrykę. W miedzy czasie mijamy znany nam budynek, przynajmniej znajomo wyglądał:
Słynny mac był obładowany ludnością, więc szukamy czegoś innego. Po drugiej stronie była jakaś kebabownia, zajeżdżamy pierwsze co widzimy to 3gniazdka obok siebie. Tak tu zrobimy przerwę! Zamówiliśmy najtańszego kebaba wyszło jakieś ponad 8zł albo i więcej, a wyglądał jak pomniejszony hamburger. Siedząc w knajpce udało nam się przeczekać ulewę, zaraz po niej wyszło słońce:
Wyjazd z Rygi poszedł nam całkiem sprawnie, może to dlatego, że mieliśmy wyjechać na słynną Via Baltica. Znaków było dużo nie było opcji o zabłądzeniu. Tutaj przez dłuższy okres mieliśmy drogę rowerową:
Później było pobocze szerokie z asfaltem równym jak stół. Tak jedziemy kilkanaście kilometrów. Po czym znajdujemy całkiem przyjemne miejsce do spania. Stosunkowo blisko głównej drogi, ale hałasu nie było. Podczas przygotowania kolacji i rozbijania mokrego namiotu (całe szczęście, że wieczorem wyszło słońce- zdążył solidnie przeschnąć) udało mi się zrobić zdjęcie takiemu stworowi. Był naprawdę duży:
Spać kładziemy się koło 21. Gdyby nie ten deszcz dzień bardzo pozytywny, tak to tylko pozytywny :p
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Jechało się całkiem dobrze pobocze na szerokość półtora roweru była wystarczająca. Wjeżdżając do Rygi jest piękny murowany napis. Nie da się przeoczyć:
Sam wjazd do centrum zrobił na nas duże wrażenie. Wielkie wieżowce wielkie statki wielki most wielka rzeka wszytko było jakieś takie wielkie. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Rygę zwiedzamy w przyspieszonym tempie szukając czegokolwiek z rodzaju maca aby podładować cała naszą elektrykę. W miedzy czasie mijamy znany nam budynek, przynajmniej znajomo wyglądał:
Słynny mac był obładowany ludnością, więc szukamy czegoś innego. Po drugiej stronie była jakaś kebabownia, zajeżdżamy pierwsze co widzimy to 3gniazdka obok siebie. Tak tu zrobimy przerwę! Zamówiliśmy najtańszego kebaba wyszło jakieś ponad 8zł albo i więcej, a wyglądał jak pomniejszony hamburger. Siedząc w knajpce udało nam się przeczekać ulewę, zaraz po niej wyszło słońce:
Wyjazd z Rygi poszedł nam całkiem sprawnie, może to dlatego, że mieliśmy wyjechać na słynną Via Baltica. Znaków było dużo nie było opcji o zabłądzeniu. Tutaj przez dłuższy okres mieliśmy drogę rowerową:
Później było pobocze szerokie z asfaltem równym jak stół. Tak jedziemy kilkanaście kilometrów. Po czym znajdujemy całkiem przyjemne miejsce do spania. Stosunkowo blisko głównej drogi, ale hałasu nie było. Podczas przygotowania kolacji i rozbijania mokrego namiotu (całe szczęście, że wieczorem wyszło słońce- zdążył solidnie przeschnąć) udało mi się zrobić zdjęcie takiemu stworowi. Był naprawdę duży:
Spać kładziemy się koło 21. Gdyby nie ten deszcz dzień bardzo pozytywny, tak to tylko pozytywny :p
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 8
Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | dodano:10.09.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 102.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:51 | km/h: | 17.49 |
Pr. maks.: | 30.20 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 91m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 8 była to w dużej mierze jazda terenowa. Śniadanie jemy w tym samym miejscu, gdzie wczoraj kolacje. Jeszcze na Litwie kupiłem sobie konserwę, jak się później okazało brak umiejętności w języku rosyjskim spowodowało, że kupiłem sobie groch z kawałkami mięsa:
Ruszmy w głąb Łotwy łotewskimi drogami:
Tak jedziemy bardziej lub mnie głównymi drogami cały czas chociaż troszeczkę przybliżając się do Rygi. W miedzy czasie robimy pierwsze zakupy na Łotwie. Łat jest chyba najdroższą monetą na świecie, już na pewno w Europie. Jeden ład kosztuje ponad 6 zł. Po zakupach ruszamy dalej polną drogą. Wjeżdżając na asfalt lub z niego zjeżdżając można zauważyć takie nie typowe znaki w Polsce:
Drogi asfaltowe też nie były w najlepszym stanie. Jednak widoków nie brakowało:
Różnica zasadnicza jaka na pierwszy rzut oka mi się rzuciła miedzy Litwą, Łotwą to fakt iż na Łotwie jest o wiele więcej lasów. Jadąc tymi drogami docieramy do Jelgavy. Tam robimy zakupy na noc parę fotek i ruszamy dalej. Cerkwi tam nie brakowało:
Za tym miastem asfalt przez pewien dłuższy czas był całkiem ładny. Szukając miejsca do spania pojawił się problem. Na każdym wjeździe do lasu był znak z takim wielkim kleszczem. Tak więc co chwilę jechaliśmy dalej, aż w końcu podjechaliśmy pod park narodowy. Nie chcieliśmy się tam rozbić więc zapytaliśmy jedną panią czy możemy się u niej rozbić. Początkowo nas nie zrozumiała i zaczęła tłumaczyć nam drogę do najbliższego pola namiotowego (ok. 12km). Gdy już jej Mateusz wytłumaczył zadzwoniła do męża i zawiozła nas przez ich żwirownie nad ich prywatną szachtę. Tutaj możecie się spokojnie rozbić, jedynie to rano koło 7 będą jeździć ciężarówki.
Robimy kolacje, w pewnym czasie zaczęło padać. Namiot już był rozbity więc szybko zanieść wszystko do namiotu. W miedzy czasie szybka kąpiel w deszczu i do spania. Jednak dzisiaj nie było to takie łatwe. Po chwili przyszła tak potężna burza, że nie pozwoliła nam zasnąć. Jednak jakoś po 1h przeszła nad nami i poszliśmy spać, martwiąc się czy namiot wytrzyma deszcz lub czy nie podniesie się poziom wody w jeziorku.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Ruszmy w głąb Łotwy łotewskimi drogami:
Tak jedziemy bardziej lub mnie głównymi drogami cały czas chociaż troszeczkę przybliżając się do Rygi. W miedzy czasie robimy pierwsze zakupy na Łotwie. Łat jest chyba najdroższą monetą na świecie, już na pewno w Europie. Jeden ład kosztuje ponad 6 zł. Po zakupach ruszamy dalej polną drogą. Wjeżdżając na asfalt lub z niego zjeżdżając można zauważyć takie nie typowe znaki w Polsce:
Drogi asfaltowe też nie były w najlepszym stanie. Jednak widoków nie brakowało:
Różnica zasadnicza jaka na pierwszy rzut oka mi się rzuciła miedzy Litwą, Łotwą to fakt iż na Łotwie jest o wiele więcej lasów. Jadąc tymi drogami docieramy do Jelgavy. Tam robimy zakupy na noc parę fotek i ruszamy dalej. Cerkwi tam nie brakowało:
Za tym miastem asfalt przez pewien dłuższy czas był całkiem ładny. Szukając miejsca do spania pojawił się problem. Na każdym wjeździe do lasu był znak z takim wielkim kleszczem. Tak więc co chwilę jechaliśmy dalej, aż w końcu podjechaliśmy pod park narodowy. Nie chcieliśmy się tam rozbić więc zapytaliśmy jedną panią czy możemy się u niej rozbić. Początkowo nas nie zrozumiała i zaczęła tłumaczyć nam drogę do najbliższego pola namiotowego (ok. 12km). Gdy już jej Mateusz wytłumaczył zadzwoniła do męża i zawiozła nas przez ich żwirownie nad ich prywatną szachtę. Tutaj możecie się spokojnie rozbić, jedynie to rano koło 7 będą jeździć ciężarówki.
Robimy kolacje, w pewnym czasie zaczęło padać. Namiot już był rozbity więc szybko zanieść wszystko do namiotu. W miedzy czasie szybka kąpiel w deszczu i do spania. Jednak dzisiaj nie było to takie łatwe. Po chwili przyszła tak potężna burza, że nie pozwoliła nam zasnąć. Jednak jakoś po 1h przeszła nad nami i poszliśmy spać, martwiąc się czy namiot wytrzyma deszcz lub czy nie podniesie się poziom wody w jeziorku.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 7
Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano:10.09.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 108.14 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:50 | km/h: | 18.54 |
Pr. maks.: | 38.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 178m | Rower: | Kellys Magic |
Plan na ostatni dzień pierwszego tygodnia był zasadniczo prosty. Wstać przejechać mniej więcej sto kilometrów wjechać na Łotwę i iść spać.
Wstajemy zatem koło 7,30. Zwijamy namiot jemy śniadanko i ruszamy w nasze ostanie kilometry po Litwie. Drogi tradycyjnie puste, dzisiaj usprawiedliwieniem tego faktu była niedziela. Jednak mi się wydaje, że świątek piątek czy niedziela ruchu wcale nie ma. Przerażające były długie proste:
Jadąc tak cały czas tymi drogami co jakiś czas mijamy jakieś miasto. Wszystkie do siebie podobne. Przed jednym z nich znaki na miejscowość, na która się kierowaliśmy pokazywały drogę w lewo, na centrum prosto. Pojechaliśmy w lewo i nagle droga wyglądała tak:
Był znak? Był, więc droga musi być dobra. Co się później okazało pojechaliśmy obwodnicą dla TIRów. Po paru km znowu wjechaliśmy na asfalt. Jadać tak podziwiając widoki mijając co jakiś czas miasteczko czy wioskę dochodzę do wniosku, że prawie każdy na Litwie ma krowę. Jeśli nie jest to całe stado to przynajmniej na ogródku jedna sobie leży i ,,kosi" trawę.
Na kilka kilometrów przed granicą robimy ostanie zakupy aby wydać ostanie lity. Po zakupach i małym przekąszeniu niektórych rzeczy ruszamy na Łotwę. Granica z Łotwą w mijscu w którym ją przekraczaliśmy jest tak pusta(nie chodzi o brak ludzi tylko o brak budynków powiązanych z granicą), prawię byśmy nie zauważyli wjazdu na Łotwę:
Parę fotek na granicy i dalej. Do Rygi mamy około 90km. Jednak czasu mamy dużo i postanawiamy zwiedzić trochę Łotwę i wjechać z lewej strony do stolicy. Także po kilku km dziurawą drogę zjeżdżamy na drogę wojewódzką ( na mapie była zaznaczona grubą żółta linią):
Po przejechaniu jakiś 8km zatrzymujemy się na przystanku w celu zjedzenia kolacji:
Po posileniu się wjeżdżamy w las, aby rozbić namiot. Musimy zrobić to jak najszybciej, gdyż komarów jest od zatrzęsienia:
Tak minął dzień 7, koniec pierwszego tygodnia. Zostały już tylko dwa!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Wstajemy zatem koło 7,30. Zwijamy namiot jemy śniadanko i ruszamy w nasze ostanie kilometry po Litwie. Drogi tradycyjnie puste, dzisiaj usprawiedliwieniem tego faktu była niedziela. Jednak mi się wydaje, że świątek piątek czy niedziela ruchu wcale nie ma. Przerażające były długie proste:
Jadąc tak cały czas tymi drogami co jakiś czas mijamy jakieś miasto. Wszystkie do siebie podobne. Przed jednym z nich znaki na miejscowość, na która się kierowaliśmy pokazywały drogę w lewo, na centrum prosto. Pojechaliśmy w lewo i nagle droga wyglądała tak:
Był znak? Był, więc droga musi być dobra. Co się później okazało pojechaliśmy obwodnicą dla TIRów. Po paru km znowu wjechaliśmy na asfalt. Jadać tak podziwiając widoki mijając co jakiś czas miasteczko czy wioskę dochodzę do wniosku, że prawie każdy na Litwie ma krowę. Jeśli nie jest to całe stado to przynajmniej na ogródku jedna sobie leży i ,,kosi" trawę.
Na kilka kilometrów przed granicą robimy ostanie zakupy aby wydać ostanie lity. Po zakupach i małym przekąszeniu niektórych rzeczy ruszamy na Łotwę. Granica z Łotwą w mijscu w którym ją przekraczaliśmy jest tak pusta(nie chodzi o brak ludzi tylko o brak budynków powiązanych z granicą), prawię byśmy nie zauważyli wjazdu na Łotwę:
Parę fotek na granicy i dalej. Do Rygi mamy około 90km. Jednak czasu mamy dużo i postanawiamy zwiedzić trochę Łotwę i wjechać z lewej strony do stolicy. Także po kilku km dziurawą drogę zjeżdżamy na drogę wojewódzką ( na mapie była zaznaczona grubą żółta linią):
Po przejechaniu jakiś 8km zatrzymujemy się na przystanku w celu zjedzenia kolacji:
Po posileniu się wjeżdżamy w las, aby rozbić namiot. Musimy zrobić to jak najszybciej, gdyż komarów jest od zatrzęsienia:
Tak minął dzień 7, koniec pierwszego tygodnia. Zostały już tylko dwa!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 6
Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:08.09.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 106.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:55 | km/h: | 17.95 |
Pr. maks.: | 52.60 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 605m | Rower: | Kellys Magic |
W nocy nawiedziła nas burza i to sroga burza, oczywiście zaraz po burzy przyszła prawdziwa ulewa, jednak namiot dał radę! Po ,,ciężkiej" nocy budzimy się koło 8,30. Śniadanie spożywamy w namiocie, po najedzeniu się pakujemy manatki i jedziemy do najbliższej wsi aby uzupełnić płyny. Gdy Mateusz poszedł do sklepu przyszedł do mnie pewien pan w celu nawiązania konwersacji. Gdy mu powiedziałem, że go nie rozumiem, bo jestem z Polski uśmiechnął się i powiedział:
- O! Polaki to swoi ludzie jesteście!
i tak zaczął mówić łamaną polszczyzną. Jednak się dogadaliśmy. Proponował mi nawet winka jednak odmówiłem, nie było jeszcze przed 12 :p Po krótkiej rozmowie i wymienieniu się uśmiechami ruszamy dalej. Drogi tradycyjnie puste lekko pagórkowate po bokach zniszczone:
Jadąc sobie spokojnie bez stresu docieramy do Malotai, gdzie pod miejscowym supermarketem robimy ździebka większe zakupy:
Podczas dalszej drogi podjazdów nie brakowało:
Jednak jak wiadomo po każdym podjeździe następuję zjazd, tak i było tym razem jedziemy w dół słyszymy jakiś festyn jedziemy dalej w dół (festyn został w górze) ale na dole jeziorko więc postanawiamy skorzystać z okazji:
Jeden z kolejnych podjazdów był tak wymagający, że po raz pierwszy musiałem zrzucić na żółwia (najmniejsza tarcza z ,,przodu") Jednak na końcu czekał nas ładny kościółek:
Jadąc dalej oprócz pustki która jest wszech obecna jest jeszcze trochę pustki i troszeczkę dziewiczości. Tak jedziemy szeroką asfaltową drogą po chwili ( jakieś 15min jazdy) mija nas samochód, zwalnia otwiera okno. My się zatrzymujemy, miły starszy pan na środku drogi wyłączył silnik wyszedł aby z nami pogadać. Przez 10-15min rozmowy mijał nas tylko jeden samochód. Niestety nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka więc rozmowa za długo nie trwała. Droga wyglądała mniej więcej tak:
Jeszcze kilka kilometrów i wjeżdżamy w jedną z polnych dróżek, aby iść spać:
Spać poszliśmy koło 21. Dzień 6 skończył się bardzo pozytywnie.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
- O! Polaki to swoi ludzie jesteście!
i tak zaczął mówić łamaną polszczyzną. Jednak się dogadaliśmy. Proponował mi nawet winka jednak odmówiłem, nie było jeszcze przed 12 :p Po krótkiej rozmowie i wymienieniu się uśmiechami ruszamy dalej. Drogi tradycyjnie puste lekko pagórkowate po bokach zniszczone:
Jadąc sobie spokojnie bez stresu docieramy do Malotai, gdzie pod miejscowym supermarketem robimy ździebka większe zakupy:
Podczas dalszej drogi podjazdów nie brakowało:
Jednak jak wiadomo po każdym podjeździe następuję zjazd, tak i było tym razem jedziemy w dół słyszymy jakiś festyn jedziemy dalej w dół (festyn został w górze) ale na dole jeziorko więc postanawiamy skorzystać z okazji:
Jeden z kolejnych podjazdów był tak wymagający, że po raz pierwszy musiałem zrzucić na żółwia (najmniejsza tarcza z ,,przodu") Jednak na końcu czekał nas ładny kościółek:
Jadąc dalej oprócz pustki która jest wszech obecna jest jeszcze trochę pustki i troszeczkę dziewiczości. Tak jedziemy szeroką asfaltową drogą po chwili ( jakieś 15min jazdy) mija nas samochód, zwalnia otwiera okno. My się zatrzymujemy, miły starszy pan na środku drogi wyłączył silnik wyszedł aby z nami pogadać. Przez 10-15min rozmowy mijał nas tylko jeden samochód. Niestety nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka więc rozmowa za długo nie trwała. Droga wyglądała mniej więcej tak:
Jeszcze kilka kilometrów i wjeżdżamy w jedną z polnych dróżek, aby iść spać:
Spać poszliśmy koło 21. Dzień 6 skończył się bardzo pozytywnie.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 5
Piątek, 3 sierpnia 2012 | dodano:01.09.2012Kategoria 50-100km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 81.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:34 | km/h: | 17.82 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 415m | Rower: | Kellys Magic |
Nadszedł dzień 5, dzień który miał być przeznaczony typowo na zwiedzanie. Tak też było, ale od początku. Budzimy się parę min przed 8. Z racji tego że rozbiliśmy się na parkingu leśnym z rana mieliśmy dużo widzów, którzy podziwiali jak na sprawnie idzie składanie namiotu. Po zakończonym seansie jemy śniadanko i ruszamy w kierunku Wilna. Niespełna po paru km widzimy pierwszą tablice Wilno, a po jakiś 2km wielki betonowy napis Wilno:
Szybka fotka i wjeżdżamy do miasta. Droga którą jechaliśmy łączyła się jeszcze z dwoma innym głównymi samochodów było pełno. Po chwili widzimy tablice centrum. Kierujemy się cały czas drogą do centrum. W końcu znaki się kończą, a my widzimy no chyba centrum:
Znaleźliśmy tam sklep i ruszamy na tą piękno trawkę na 2 śniadanie. Po najedzeniu się i wygranej walce z osami ruszamy dalej szukać innym ładnych obiektów, którymi można nacieszyć wzrok. Po chwili jazdy pod solidną górkę ukazuję nam się cerkiew:
Jedziemy dalej tym tropem i wjeżdżamy prawdopodobnie na stare miasto. To zdjęcie przedstawia ratusz w Wilnie:
Robimy sobie krótką przerwę pod jednym z kościołów. W miedzy czasie spotykamy dwie polki zatrzymują się na chwilę rozmowy. Po zdradzeniu naszych planów z dużymi oczami odchodzą :P Krążymy robimy fotki i trafiamy na katedrę:
Potężny obiekt! Po zwiedzeniu Wilna próbujemy się z niego wydostać. Podczas naszych głośnych ustaleń z mapą w ręku podchodzi do nas młody chłopak i łamaną polszczyzną próbuję nam wytłumaczyć drogę. Odchodząc zauważamy na jego plecach plecak z napisem ,,Powiat Poznański" Całkiem sprawnie nam wyszło wyjechanie z Wilna. Po drodze robimy jeszcze zakupy w jednym z marketów. Upał doskwierał, było grupo ponad 30 stopni. Sam wyjazd z stolicy Litwy całkiem przyjazny dla rowerzystów. Cały czas szeroka asfaltowa droga rowerowa. Gdy natomiast droga się skończyła my i tak zjeżdżaliśmy na jedną z bocznych dróg. Jedziemy jeszcze parę km i znajdujemy miejsce na nocleg. Kolację robimy zaraz przy drodze:
Namiot rozbijamy za krzakami:
Po zabiegu chirurgicznym o nazwie ,,wyciągi mi szybko tego ch*ja" (czytaj kleszcz) kładziemy się spać. W nocy nasz spokojny sen uniemożliwia potężna burza i ulewa. Jednak namiot wytrzymał nic nie było mokre! :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Szybka fotka i wjeżdżamy do miasta. Droga którą jechaliśmy łączyła się jeszcze z dwoma innym głównymi samochodów było pełno. Po chwili widzimy tablice centrum. Kierujemy się cały czas drogą do centrum. W końcu znaki się kończą, a my widzimy no chyba centrum:
Znaleźliśmy tam sklep i ruszamy na tą piękno trawkę na 2 śniadanie. Po najedzeniu się i wygranej walce z osami ruszamy dalej szukać innym ładnych obiektów, którymi można nacieszyć wzrok. Po chwili jazdy pod solidną górkę ukazuję nam się cerkiew:
Jedziemy dalej tym tropem i wjeżdżamy prawdopodobnie na stare miasto. To zdjęcie przedstawia ratusz w Wilnie:
Robimy sobie krótką przerwę pod jednym z kościołów. W miedzy czasie spotykamy dwie polki zatrzymują się na chwilę rozmowy. Po zdradzeniu naszych planów z dużymi oczami odchodzą :P Krążymy robimy fotki i trafiamy na katedrę:
Potężny obiekt! Po zwiedzeniu Wilna próbujemy się z niego wydostać. Podczas naszych głośnych ustaleń z mapą w ręku podchodzi do nas młody chłopak i łamaną polszczyzną próbuję nam wytłumaczyć drogę. Odchodząc zauważamy na jego plecach plecak z napisem ,,Powiat Poznański" Całkiem sprawnie nam wyszło wyjechanie z Wilna. Po drodze robimy jeszcze zakupy w jednym z marketów. Upał doskwierał, było grupo ponad 30 stopni. Sam wyjazd z stolicy Litwy całkiem przyjazny dla rowerzystów. Cały czas szeroka asfaltowa droga rowerowa. Gdy natomiast droga się skończyła my i tak zjeżdżaliśmy na jedną z bocznych dróg. Jedziemy jeszcze parę km i znajdujemy miejsce na nocleg. Kolację robimy zaraz przy drodze:
Namiot rozbijamy za krzakami:
Po zabiegu chirurgicznym o nazwie ,,wyciągi mi szybko tego ch*ja" (czytaj kleszcz) kładziemy się spać. W nocy nasz spokojny sen uniemożliwia potężna burza i ulewa. Jednak namiot wytrzymał nic nie było mokre! :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 4
Czwartek, 2 sierpnia 2012 | dodano:30.08.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 104.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 18.06 |
Pr. maks.: | 37.10 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 362m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 4.
Pogoda za ,,oknem" całkiem przyjemna. Parę chmurek na niebie słoneczko wysuszyło namiot i suchutki namiot można pakować do sakwy:
Przy składaniu namiotu mieliśmy paru widzów, ale to z ciekawości chyba :) Jedziemy do Alytus. Nie wjeżdżamy do centrum robimy tylko zakupy:
Po wyjeździe przejeżdżamy przez znaną rzekę:
Po przejechaniu rzeki krajobraz na najbliższe 60km jakby stanął w miejscu:
Dzisiejszy dzień był dniem typowo przejazdowym. Dojechać jak najbliżej Wilna. Rozbić namiot i na dzień następny wjechać do Wilna. Prościzna, tylko był mały problem. Słońce, które pokazywało na co je stać i to tak solidnie oraz długie proste które się ciągnęły kilometrami. Jeżeli zsumujemy obydwie rzeczy na raz, plan nie będzie taki łatwy. Jednak my się nie dajemy takim sprawom i lecimy do przodu. Z takimi widokami:
Postanowiliśmy, że do Wilna mamy już blisko więc szukamy noclegu. Jechaliśmy na drodze A4. Początkowo myśleliśmy, że to autostrada, ale zakazów nie było więc nią jechaliśmy ostanie km. Przy takich drogach często występują parkingi leśne. Na takim jednym się zatrzymaliśmy na noc:
Tak właśnie zakończył się dzień typowo przejazdowy bez zabytków, ale z innymi atrakcjami:) Wieczorem zauważam, że mi się przebił materac!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Pogoda za ,,oknem" całkiem przyjemna. Parę chmurek na niebie słoneczko wysuszyło namiot i suchutki namiot można pakować do sakwy:
Przy składaniu namiotu mieliśmy paru widzów, ale to z ciekawości chyba :) Jedziemy do Alytus. Nie wjeżdżamy do centrum robimy tylko zakupy:
Po wyjeździe przejeżdżamy przez znaną rzekę:
Po przejechaniu rzeki krajobraz na najbliższe 60km jakby stanął w miejscu:
Dzisiejszy dzień był dniem typowo przejazdowym. Dojechać jak najbliżej Wilna. Rozbić namiot i na dzień następny wjechać do Wilna. Prościzna, tylko był mały problem. Słońce, które pokazywało na co je stać i to tak solidnie oraz długie proste które się ciągnęły kilometrami. Jeżeli zsumujemy obydwie rzeczy na raz, plan nie będzie taki łatwy. Jednak my się nie dajemy takim sprawom i lecimy do przodu. Z takimi widokami:
Postanowiliśmy, że do Wilna mamy już blisko więc szukamy noclegu. Jechaliśmy na drodze A4. Początkowo myśleliśmy, że to autostrada, ale zakazów nie było więc nią jechaliśmy ostanie km. Przy takich drogach często występują parkingi leśne. Na takim jednym się zatrzymaliśmy na noc:
Tak właśnie zakończył się dzień typowo przejazdowy bez zabytków, ale z innymi atrakcjami:) Wieczorem zauważam, że mi się przebił materac!
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Finlandia 2012 dzień 3
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano:30.08.2012Kategoria 100-200km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km: | 100.36 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:28 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 439m | Rower: | Kellys Magic |
Dzień 3 przywitał nas całym zachmurzonym niebem. Całe szczęście nie padało. Pierwsze kilometry to dojazd do Suwałk, gdzie robimy zakupy na śniadanie i okupujemy się na Litwę różnymi ciastkami i tym podobnymi przekąskami. Jeszcze zahaczamy o rowerowy. Wyjazd z Suwałk opieramy na Sejny. Po chwili wjeżdżamy do WPN-u prawie jak Wielkopolski Park Narodowy. Tam robimy przerwę na parkingu leśnym na śniadanko. Dalsza trasa na Sejny to droga z pięknymi krajobrazami:
W samych mieście przerwa na lodzika i zobaczenie klasztoru:
No i wykonałem ostatni telefon z polskiej sieci. Dalsza część drogi to jazda krajówką do samej granicy na której robimy sobie przerwę. Małe jedzonko wykonanie paru telefonów z ,,pozdrowieniami" i wjeżdżamy na Litwę!
Od razu poczułem się inaczej. Nawet słupy elektryczne były inne. Pierwsze co zauważyłem to straszną pustkę. Myślałem, że to tylko tak przy granicy, jednak nie pustki były głównym elementem na Litwie. Co przez to idzie mieliśmy nie codzienne widoki:
Jeszcze parę km mkniemy tymi pustymi drogami szukając jakiegoś sklepu. W końcu się robi późno i wodę do gotowania kupujemy na stacji benzynowej, których też pełno nie było. Woda była nam niezmiernie potrzebna do ugotowania naszej potrawy na kolacje:
Po takiej kolacji rozbijamy nasz namiocik na łące i udajemy się do spania.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
W samych mieście przerwa na lodzika i zobaczenie klasztoru:
No i wykonałem ostatni telefon z polskiej sieci. Dalsza część drogi to jazda krajówką do samej granicy na której robimy sobie przerwę. Małe jedzonko wykonanie paru telefonów z ,,pozdrowieniami" i wjeżdżamy na Litwę!
Od razu poczułem się inaczej. Nawet słupy elektryczne były inne. Pierwsze co zauważyłem to straszną pustkę. Myślałem, że to tylko tak przy granicy, jednak nie pustki były głównym elementem na Litwie. Co przez to idzie mieliśmy nie codzienne widoki:
Jeszcze parę km mkniemy tymi pustymi drogami szukając jakiegoś sklepu. W końcu się robi późno i wodę do gotowania kupujemy na stacji benzynowej, których też pełno nie było. Woda była nam niezmiernie potrzebna do ugotowania naszej potrawy na kolacje:
Po takiej kolacji rozbijamy nasz namiocik na łące i udajemy się do spania.
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->