blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(26)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sq3mko.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:18782.79 km (w terenie 1059.30 km; 5.64%)
Czas w ruchu:847:53
Średnia prędkość:21.97 km/h
Maksymalna prędkość:75.90 km/h
Suma podjazdów:9265 m
Maks. tętno maksymalne:169 (83 %)
Maks. tętno średnie:124 (61 %)
Suma kalorii:15540 kcal
Liczba aktywności:178
Średnio na aktywność:105.52 km i 4h 55m
Więcej statystyk

W góry! Dzień 5.

Piątek, 7 września 2012 | dodano:09.01.2013Kategoria 100-200km, Góry 2012, Ze zdjęciami
Km:132.34Km teren:0.00 Czas:06:29km/h:20.41
Pr. maks.:71.40Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wstajemy rano dostajemy śniadanie, pyszne. Oczywiście bułki na trasę również dostaliśmy. Przepyszne w życiu tak dobrze zrobionych bułek nie jadłem. Nie zabrakło zbiorowego zdjęcia:


Jedziemy najpierw do Bielska-Białej, aby kupić, zarezerwować bilety z Krakowa do Poznania. Niestety na miejscu okazuje się, że już nie ma wolnych miejsc. No nic, mimo wszytko będziemy kombinować po drodze. Ruszamy główną trasą do Krakowa. Po drodze oprócz ładnych widoków nie ma nic ciekawego. Oczywiście nie mówimy tu o Wadowicach:


Wjechaliśmy na chwilę do Centrum zrobiliśmy przerwę, zjedliśmy pyszne bułki, zrobiliśmy fotkę:



Następnie ruszyliśmy w kierunku Kalwarii Zebrzydowskiej. Podjazd tam był wykańczający... Jednak daliśmy radę:


Tutaj mała fotka z wnętrza kościoła:



Następny cel jaki stał na drodze to Kraków. Niestety trzeba było jechać Zakopianką pod koniec. Nawet pytałem policji czy nie ma ciekawszej dla nas drogi to jak zaczął tłumaczyć coś o jakieś drodze miedzy wioskami to stwierdziłem jedziemy główną. Tak właśnie dotarliśmy do Krakowa:


Udajemy się na Starówkę. Tam czekamy, aż Ania skończy pracę mieliśmy zapewniony u niej nocleg. Oczywiście wyszedł na spontanie. Czekając robimy zdjęcie sukiennic:



W miedzy czasie się ściemnia, jedziemy do Smoka:


Potem próbuję zrobić artystyczne zdjęcie wieży na Wawelu:



Nie wiem jak mi to wszyło, myślę że całkiem spoko. Po 22 spotykamy się z Ania i jedziemy do jej domu. Oczywiście nie obyło się bez gonienia tramwaju przez pół miasta. W końcu dotarliśmy mieliśmy dach nad głową.(za co bardzo dziękuję) Spać jednak nie poszliśmy cała noc przeleciała na pogaduchach. Pociąg był koło 6 tak więc po 5 ruszamy. Jeszcze zakupy do pociągu i wracamy do domu.



Dzięki Bartek za tą dłuższą wycieczkę :) Mam nadzieję, że się spodobało i będziemy razem więcej jeździć na tego typu wyprawy. Co do pogody to jak na wrzesień mieliśmy bardzo ładną :) Jeszcze raz dzięki!
<--- Dzień poprzedni.

W góry! Dzień 4.

Czwartek, 6 września 2012 | dodano:09.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, Góry 2012, 100-200km
Km:121.30Km teren:0.00 Czas:05:38km/h:21.53
Pr. maks.:69.40Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Wstajemy rano całkiem wcześnie. Zbieramy namiot, całe szczęście żadne dziki nas nie zaatakowały. Rano ujrzałem tylko sarnę jednak jak mnie zauważyła to od razu uciekała. Ruszamy w kierunku granicy z Czechami. Po drodze przerwa na śniadanie i zakupy w biedronce. Po kilku km mijamy Odrę:



i wjeżdżamy do Czech:


W Czechach początkowo jedziemy kawałek autostradą. Nie było jakieś innej drogi. Po kilku km docieramy do miasteczka o którym nas informowały znaki od dłuższej chwili. Wjeżdżamy do centrum robimy sobie przerwę na jedzonko i strzelamy fotkę pałacyku:



Po przerwie jedziemy dalej w kierunku granicy z Polską. Do samej granicy musieliśmy nieźle podjechać, jednak widoki z góry były naprawdę fajne:





Jedziemy kilka km po czym robimy zakupy w polskim sklepie i udajemy się dalej w kierunku Wisły. Przerwa na ryneczku to był dobry pomysł:





Po obejrzeniu Wisły kierujemy się w stronę największego podjazdu podczas całej naszej wyprawy. Przy okazji mijamy Wisłę:





Tam trafiamy na pewnego pana, który jak się okazuję też rowerowy zapaleniec. Chwila rozmowy i pan nam proponuję w przyszłym roku wyjazd dookoła Europy. Niestety, żadnego kontaktu nie zabraliśmy i pojechaliśmy dalej. Przed nami podjazd, ale zanim zaczął się ten prawdziwy mijamy skocznie w Wiśle:





Dalej to walka z samym sobą, aby podjechać nie zatrzymać się. Pewnie dla ludzi którzy mają więcej do czynienia z górami ten podjazd nie był taki straszny, ale dla takich dwóch laików jak my z WLKP był naprawdę ciężki. Jednak na górze piękny widoczek i zjazd:




Potem mały podjazd i jesteśmy na miejscu. U dwóch kochanych dziewczyn które nas ugościły. Dały jeść, pozwoliły prysznic wziąć, na dodatek miały piwko, żyć nie umierać jeszcze przesympatyczni goście przyszli (pozdrowienia dla Pauliny ;) ) Spać kładziemy się stosunkowo późno. Jednak wykąpani najedzeni i napici. Dzięki wam jeszcze raz! :)


<--- Dzień poprzedni /Dzień następny --->

W góry! Dzień 3.

Środa, 5 września 2012 | dodano:09.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, W górach..., Góry 2012, 100-200km
Km:142.10Km teren:0.00 Czas:06:42km/h:21.21
Pr. maks.:63.60Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
W nocy koło naszego namiotu biegało jakieś duże zwierzę. Prawdopodobnie był to jeleń całe szczęście nie wbiegł w nasz namiot. Wychodząc z namiotu otwiera się przede mną piękny widok, dokładnie panorama Lądka Zdrój:




Po spakowaniu namiotu ruszamy dalej pod górę w stronę Czech. Granica jest na samej górze, także Czechy witają nas dłuuugim zjazdem. Po zjeździe trafiamy do ładnego czeskiego miasteczka. Chwila rozmowy z miejscowym dziadkiem oraz fotka pięknego zameczku:


Wyjazd z miasteczka drogą remontowaną, ale już po chwili wjeżdżamy na asfalt równy jak stół:



Przemierzamy piękne czeskie drogi z pięknymi czeskimi krajobrazami. Co jakiś czas podjazd no i zjazd raz większy raz mniejszy.


Powoli zaczyna nam się kończyć picie i jedzenie. Niestety nie mieliśmy koron, więc trzeba dojechać do Polski. W miedzy czasie musimy pokonać wielki podjazd:


Może zdjęcie tego tak nie pokazuję, ale był naprawdę stromy, a przede wszystkim długi. W miedzy czasie trzeba było zrobić przerwę na browarka. Za to widoki na górze odwdzięczyły się:


Jak wiadomo, bo podjeździe jest zjazd więc ruszamy w dół chyba z 20km jechaliśmy na dół wiadomo, nachylenie później było małe jednak cały czas było z górki. Po chwili wjeżdżamy do Polski kilka km i łapiemy sklep. Zakupy chwila rozmowy z mieszkańcami i dalej w drogę. Oczywiście w Polsce podjazdów nie zabrakło:


Docieramy do większej miejscowości wjeżdżamy do zajazdu. Do jedzenia bierzemy spaghetti. Pani mnie zapewniała, że się najem tą porcją. Wyobraźcie sobie jej minę jak zmówiłem później jeszcze Hamburgera. Chociaż moja mina przy jedzeniu spaghetti też do normalnych nie należała. No co trudno było nabrać to widelcem:



Po kolacji jedziemy po zakupy na wieczór jakieś picie, wafelka. Po kilku km wjeżdżamy do woj. Śląskiego:



Jedziemy jeszcze kawałek. Zaczyna się robić ciemno. Zajeżdżamy na pole szukać noclegu. Widzimy rolnika który nawozi pole. Podjeżdżamy zapytać się czy możemy się rozbić. Po pierwsze pan był zdziwiony, że chcemy spać na polu. Jak już doszła do niego ta myśl powiedział tylko gdzie się nie rozbijać co byśmy rano się obudzili. (chodziło mu o miejsca gdzie pryskał przed chwilą). No i postraszył nas trochę dzikami. Bartek było widać się trochę przejął, ale innej opcji nie było. Trzeba iść spać. Nasz namiot rozbiliśmy zaraz przy kukurydzy rowery w ścieżkę miedzy rządkami:



W namiocie jakaś przekąska browarek i spać. Bartkowi spanie nie przyszło tak szybko. Cały czas wydawało mu się, że liście które ocierają się o nasz namiot to są dziki. Po moim przebudzeniu i sprawdzeniu sytuacji w końcu mógł iść spać. Chociaż i tak dobrze pewnie nie spał.

<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->

W góry! Dzień 2.

Wtorek, 4 września 2012 | dodano:09.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, W górach..., Góry 2012, 100-200km
Km:130.28Km teren:0.00 Czas:06:19km/h:20.62
Pr. maks.:67.80Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Budzimy się koło 7 rano. Jemy śniadanie w szkole. Widok przez okno niesamowity:





Wyruszamy koło 8 rano. Po kilku km zaczyna się podjazd którego dobrze znam. Bartek z racji tego, że był pierwszy raz w górach nie domyślał się ile ten podjazd będzie trwał i ruszył z kopyta. Sam go początkowo dogonić nie mogłem, jednak za zakrętem podjazd trwał nadal i nachylenie już było większe. Bartek odpuścił. Teraz spokojnym tempem wdrapujemy się na górę:





No a jak wiadomo po każdym podjeździe następuje zjazd, a potem znów podjazd:


Po kilku km wjeżdżamy do Czech:


Drogi w Czechach jak zwykle niczego sobie. Zwiedzamy czeskie miasteczko. Ładny pomnik stał na środku:


Po przerwie wracamy do Polski. Kierujemy się na Kłodzko, gdzie robimy zakupy na wieczór kupujemy browarka w sumie to ich trochę więcej, a co tam promocja była i idziemy na Obiad dzisiaj szef kuchni polecił Kebaba na talerzu. W sumie się najadłem. Dalsza droga do dojazd do Lądka Zdrój i podjazd po górę w stronę granicy z Czechami. W połowie podjazdu robimy przerwę na nocleg:



Podczas robienia notatek Bartek zrobił mi całkiem ładną fotkę:



Tak właśnie minął dzień 2 naszego wyjazdu w góry.



<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->

W góry! Dzień 1.

Poniedziałek, 3 września 2012 | dodano:09.01.2013Kategoria Góry 2012, Ze zdjęciami, W górach..., 50-100km
Km:53.40Km teren:0.00 Czas:02:47km/h:19.19
Pr. maks.:58.50Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Po głównej tegorocznej wyprawie, zostało trochę pieniędzy i chęci, aby wyjechać jeszcze na parę dni z sakwami. Z racji na wolny wrzesień razem z Bartkiem postanowiliśmy pojeździć trochę po górach. Zapraszam do lektury:


W poniedziałek budzę się 4.45. Rano śniadanko pakowanie reszty do sakw i kilka min po 5 wyjazd. Przed 6 jestem u Bartka jedziemy na dworzec. Robimy jeszcze zakupy w biedronce i o 6.55 ruszamy pociągiem. Po 7h które łączyliśmy z krótkimi drzemkami docieramy do Jeleniej Góry.

Do Karpacza jedziemy z jednym kolarzem który właśnie wrócił ze swojej wyprawy. Ledwo wjechaliśmy do Karpacza, a mi się udaję ładne zdjęcie zrobić:




Tutaj po tej przerwie zaczął się pierwszy większy podjazd. Jedziemy do szkoły podstawowej, gdzie mamy zapewniony nocleg. Dyrektor szkoły daje mi klucze do budynku pokazuje nam sale i sobie idzie. My zostawiamy bagaże i jedziemy zwiedzać Karpacz. Dojeżdżamy do centrum i przez orlinek docieramy do wodospadu:


Pod tym samym wodospadem byłem w 2010 na wyciecze szkolnej (rowerowej oczywiście) tutaj link ---> KARPACZ 2010
Jedziemy dalej do Świątyni Wang. Tam jest dopiero podjazd, ale dałem radę. Na górze sprawdzenie trasy na następny dzień:






No i oczywiście fotka artystyczna:




wiem wiem umywam się przy prawdziwych fotografach, ale jak to mówią: ,, robim co możem" :)

Później tylko zjazd na dół do Karpacza, po zakupy na dzień następny no i po browarka na wieczór. Powrót do szkoły przy zachodzącym słońcu:





Gdyby to pytał to jest ta szkoła:






A tak wygląda w środku:





Cena jest baaardzo spoko;p Fajnie zakończony dzień pierwszy krótkiego pobytu w górach.


Dzień następny --->

Finlandia 2012 dzień 22, dzień ostatni- PODSUMOWANIE!

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | dodano:08.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Finlandia 2012, 0-50km
Km:10.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Pociąg miałem rano koło 8. Wstałem ubrałem się i pojechałem na dworzec:



Wszedłem jeszcze do maca na dworcu. Pociąg przyjechał punktualnie miejsce też miałem. Podróż minęła spokojnie i całkiem szybko. Wysiadam w Poznaniu na głównym. Fajnie zobaczyć swoje rejony po 3 tygodniach w podróży. Ruszyłem w stronę domu. Koło targów poznańskich łapie laczka ;/ Wydaje mi się to nie możliwe. 3 tygodnie nic, przyjechałem do Poznania, a tu kapeć.
Telefon do sąsiada który zaraz przyjeżdża po mnie busem.

PODSUMOWANIE:

Przede wszystkim chcę podziękować Mateuszowi za te 3 tygodnie wspólnej jazdy. Za organizację i za wszystko wszytko :)
Jeśli chodzi o liczby no to widać, że przejechaliśmy ponad 1800km w 21 dni. Ładny wynik. Oprócz jednej awarii sakwy Mateusza nie mieliśmy, żadnych złych przygód serwisowych. Ludzie spotkani na drodze to tylko Ci dobrzy, nie było żadnych nie miłych incydentów.


Jeszcze raz dzięki!!!


<--- Dzień poprzedni.

Finlandia 2012 dzień 21

Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano:08.01.2013Kategoria 0-50km, Ze zdjęciami, Finlandia 2012
Km:17.80Km teren:0.00 Czas:01:43km/h:10.37
Pr. maks.:32.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kellys Magic
Po obudzeniu się zjadłem małe śniadanie. Z racji na dostęp do gniazdka w nocy podładowałem telefon i teraz mogłem słuchać muzyki ile wlezie. Nasz statek prezentował się całkiem ładnie:



Jednak cena była dość duża jak na warunki panujące w środku :P Mimo wszystko płynęło się bardzo przyjemnie. Chociaż samo miejsce do spania wymagało dobrej wyobraźni, żeby tam się wyspać ;p





Słuchałem muzyki czytałem książkę i to wszytko na otwartym morzu nawet nie zauważyłem, że wpłynęliśmy na terytorium Polski:




Na miejsce dopływamy koło 14. Po zejściu ze statku wydaje się on jeszcze większy niż przedtem:





Rozdzielam się z Mateuszem, który jedzie po swoją dziewczynę. Ja w tym czasie jadę pooglądać sobie trochę Gdynię. Za duże nie zwiedziłem. Pojechałem zobaczyć dar pomorza oraz okręt wojenny:


Później pojechałem na dworzec PKP, akurat była tam wystawa zdjęć z podróży Kazimierza Nowaka. Pooglądałem trochę i udaję się kupić bilet. Okazało się, że nie ma dla mnie biletu na pociąg którym chciałem jechać. Lepszą mieli sytuację dwóch Warszawiaków, oni mieli już bilet jednak nie zostali wpuszczenie do pociągu. (również rowerzyści)

Po chwili przyjeżdża Mateusz z Patrycją. Szukam noclegu. Okazuje się, że w Gdańsku mogę przenocować, tak wiec w 3 ze spokojem idziemy na kolację. Po 22 jestem w Gdańsku jadę jeszcze na PKP kupić jakiś bilet na rano. Koło 22.30 jestem już na miejscu. Prysznic i do spania.


<--- Dzień poprzedni/ Dzień Następny --->

Finlandia 2012 dzień 19

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano:02.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, Finlandia 2012, 50-100km
Km:54.50Km teren:0.00 Czas:03:18km/h:16.52
Pr. maks.:38.40Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:316mRower:Kellys Magic
Wstaliśmy dzisiaj równie późno jak w ostatni dni. Miejsce na namiot mieliśmy bardzo przystępne:

Bez śniadaniowo docieramy do Borgie. Ładnego miasteczka z dużą ilością łódek, a jak się później okazało również ładnych studentek. Zdjęcie będzie tylko łódeczek ;p


Śniadanko jemy sobie na ławeczce. Później chcieliśmy jechać jakoś niby na skróty niby dalej, ale ładniej. Wyszło jak zawsze, czyli po chwili koniec drogi i nawrotka. Jednak w miedzy czasie znajdujemy coś co wygląda jak wieża widokowa. Widok z góry



W końcu udało się wyjechać z tej miejscowości po poprzednich zakupach. Jechaliśmy wzdłuż autostrady. Co ciekawe było można zauważyć do długość TIR-ów:


Dojeżdżamy prawie pod odprawę FIN-LINES. Rozbijamy namiot w bardzo ładnym miejscu. Robimy ostatnią kolację. Szef kuchni dnia dzisiejszego polecał wszystkie resztki, czyli najpierw nagotowana owsianka do tego dorzucone kasza manna, a to wszystko zalane jogurtem bananowym, smakowało fajnie wyglądało trochę gorzej:


Po obszernej kolacji idziemy spać. Dziś była ostatnia noc na dziko.

<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->

Finlandia 2012 dzień 18

Czwartek, 16 sierpnia 2012 | dodano:02.01.2013Kategoria Ze zdjęciami, Za granicą, Finlandia 2012, 50-100km
Km:70.10Km teren:0.00 Czas:04:02km/h:17.38
Pr. maks.:51.20Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:443mRower:Kellys Magic
Pobudka na spokojnie koło 9. Z racji na dużą ilość pająków i innego robactwa śniadanko jemy w namiocie, coś koło 10 trochę po ruszamy w trasę. Po kilku kilometrach robimy przerwę na lodzika w S-Market. Pod ten sam market przyjeżdża pan jak się później okazało bez nóg. Z dachu wyjechałem mu wózek on usiadł i pojechał do sklepu. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej. Dzisiejszy cel to zbliżyć się jak najbliżej Helsinek:



Jedziemy sobie, robiąc co jakiś czas przerwę dużego dystansu nie musieliśmy przejechać dzisiaj. Na jednej z przerw podjeżdża do nas starsza para z prośbą o użyczenie pompki. Po chwili rozmowy dowiadujemy się o ładniejszej drodze w stronę Helsinek. Okazuje się, że mieli racje:





Po pewnym czasie powoli słońce zaczyna się chować także szukamy miejsca do spania. Wjeżdżamy w jakąś leśną dróżkę. Barierka zatrzymuje nas:





Jemy kolacje rozbijamy namiot i ładujemy tradycyjnie wszystkie sakwy do środka mniej więcej tak to wygląda:




Ładny porządek jest :P Po chwili usypiam. Mi tam dużo czasu do snu nie potrzeba :)


<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->

Finlandia 2012 dzień 17

Środa, 15 sierpnia 2012 | dodano:31.12.2012Kategoria 50-100km, Finlandia 2012, Za granicą, Ze zdjęciami
Km:56.90Km teren:0.00 Czas:03:32km/h:16.10
Pr. maks.:38.10Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:307mRower:Kellys Magic
Rano okazało się, że nasz namiot stoi niedaleko mrowiska. Jak się nie trudno domyślić po namiocie chodziło pełno mrówek. Z racji dobrze wybranej miejscówki pospaliśmy sobie trochę i śniadanie zjedliśmy również w namiocie:


Ruszyliśmy dalej pięknymi fińskimi drogami, po drodze podziwiając piękne krajobrazy i mijając różne wiadukty, ten spodobał mi się najbardziej:





Po przejechaniu kilku km docieramy do Lahti. Pierwsze co robimy to idziemy zobaczyć wielkie skocznie narciarskie:


chwila odpoczynku, po czym udajemy się do centrum szukać jakiegoś sklepu. Od Lahti zaczyna się kraina jezior, szkoda że nie mieliśmy czasu i pieniędzy aby pojechać trochę w głąb tego kraju, bo zapowiadało się ciekawie:






Znajdujemy sklep idziemy na zakupy. Z racji dużych cen w sklepach wodę do gotowania bierzemy z łazienki ;p Odpoczęliśmy, z miłą chęcią posiedzielibyśmy jeszcze trochę, ale zważywszy na godzinę musieliśmy wyjechać z Lahti i szukać miejsca na spania. Dodatkowo okazało się, ze mapy którymi dysponujemy były zbyt nie dokładne. Było trzeba znaleźć mapy kawałek i jeszcze stacje. Tu też był problem bo większość automatycznych. Mimo wszytko podjeżdżamy na jedną z nich. Czekamy chwilę podjeżdża według nas odpowiednia osoba i Mateusz ruszył po paliwo i po mapy. Udało się:




Mapy były benzyna była, czas iść spać. Kilka kilometrów dalej znajdujemy miejsce do spania. Nie za ciekawe, ale wyspać się szło:




Dzień całkiem spokojny. Ilość km to potwierdza :)


<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Roadlite 7836 km
Canyon AL 6.0 834 km
Komunijny :)
Kellys Magic 31165 km
Połykacz kilometrów. 1710 km

szukaj

archiwum