Wpisy archiwalne w kategorii
50-100km
Dystans całkowity: | 7053.26 km (w terenie 827.40 km; 11.73%) |
Czas w ruchu: | 335:27 |
Średnia prędkość: | 20.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.66 km/h |
Suma podjazdów: | 9077 m |
Maks. tętno maksymalne: | 183 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (74 %) |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 69.83 km i 3h 25m |
Więcej statystyk |
Europa południowa dzień 14/17
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano:25.08.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:45 | km/h: | 17.78 |
Pr. maks.: | 61.10 | Temperatura: | 38.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 600m | Rower: | Kellys Magic |
Pobudka koło 7 rano była dobrym pomysłem. Jednak słońce już tak grzało jakby to była 11 :) Po szybkim i sprawnym spakowaniu jedziemy zrobić sobie fotkę przy tablicy:
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Sam wjazd do Centrum Budapesztu idzie nam o dziwo łatwo. Nawet udaje nam się nie wjechać na autostradę ;p Przy Dunaju zatrzymujemy się, aby przemyśleć, gdzie by dalej jechać, aż tu nagle podchodzi do nas polak. Wymieniamy kilka zdań i wdrapujemy się na wzgórze Galarda, gdzie widać piękną panoramę Budapesztu:
Jedziemy dalej po chwili naszym oczom ukazuję się najładniejszy przynajmniej moim zdaniem budynek wyprawy:
Po chwili widzimy Ikarusa (nie dawno zostały wycofane z Poznania) w wersji cabrio:
Dalej jedziemy na wyspę na Dunaju, gdzie można bez problemu odpocząć od zatłoczonego miasta:
Jedziemy jeszcze pod sam Parlament tym razem fotka z 2 strony:
i kierujemy się ku wyjazdowi. Zahaczamy jeszcze o TESCO, po drodze spotykając parę z Austrii. Wyjeżdżając z Budapesztu mijamy bardzo ładny most:
Po jeździe drogą krajowym w skwarze wielkim naszym oczom ukazuję się cholernie długi podjazd. Całe szczęście, że po kilkuset metrach jest piękny widok na Dunaj więc można zrobić przerwę pod pretekstem zrobienia zdjęcia:p
Dalej to już tylko jazda pod górkę i z górki. Zaczyna się robić ciemnawo więc szukamy miejsca do spania. Udaję się bez większym problemów. Rozbijamy namiot chowamy rowery za:
Idziemy sobie robić kolacje, początkowo mieliśmy zrobić jajecznice, ale SZCZ zamiast margaryny kupił drożdże. Na Węgrzech o takie pomyłki nie trudno ;p Na kolację więc wcinamy bułeczki, a tu naglę podjeżdżają do nas typy na quadach i crosach. Chwilą rozmowy w sumie na migi i jadą dalej. Ciekawe co sobie o nas pomyśleli. Dwóch typów siedzi sobie robiąc kolacje bez żadnego samochodu motoru czy roweru ( były schowane razem z namiotem) :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 8/17
Poniedziałek, 4 lipca 2011 | dodano:27.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, Za granicą
Km: | 61.56 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:16 | km/h: | 18.84 |
Pr. maks.: | 45.64 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 150m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszych wieczornych chmurach mieliśmy nadzieję, że po obudzeniu przywita nas słońce. Wstajemy o 6 rano i niestety nad nami wiszą ciemne chmury... tak więc zostajemy w namiocie do 10. Zwijamy się i ruszamy w trasę... z racji tego, ze dziś poniedziałek to już na drodze pojawiły się TIR-y... Pierwszą przerwę robimy pod billa market:
Przerwa trwała, aż półtorej godziny ;p W końcu najedzeni ruszamy dalej. Następną przerwę robimy po 2km. Ładne miejsce przy słonecznikach:
Ta przerwa trwała ,,jedynie" 30 min Myjemy ząbki ,,korzystamy" z wc i jedziemy dalej. Tym razem jedziemy znacznie dłużej bo około po 14km robimy przerwę, gdzie nakręcamy filmik. Będzie on prawdopodobnie ostatniego dnia na Mateusza blogu. Po następnych 5km robimy przerwę pod penny market. Ruszamy dalej. Udaje nam się znaleźć Euro Velo 6 która to prowadzi nas nad sam Dunaj:
Po przejechaniu kilku km robimy przerwę obiadową:
Po najedzeniu się mieliśmy już wchodzić do pseudo lasku rozbijać namiot, a tu dzwoni moja Ciocia, że już dzisiaj możemy u niej spać. Tak więc ruszmy te kilka km do Wiednia i w sumie bez większego problemu udaje nam się znaleźć dom Cioci. Na miejscu pełen relaks, muzyka, nie trzeba było rozbijać namiotu ;p a i bym zapomniał prawię pół godzinna kąpiel w wannie. W pełni zrelaksowani zasypiamy coś koło 24 :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Przerwa trwała, aż półtorej godziny ;p W końcu najedzeni ruszamy dalej. Następną przerwę robimy po 2km. Ładne miejsce przy słonecznikach:
Ta przerwa trwała ,,jedynie" 30 min Myjemy ząbki ,,korzystamy" z wc i jedziemy dalej. Tym razem jedziemy znacznie dłużej bo około po 14km robimy przerwę, gdzie nakręcamy filmik. Będzie on prawdopodobnie ostatniego dnia na Mateusza blogu. Po następnych 5km robimy przerwę pod penny market. Ruszamy dalej. Udaje nam się znaleźć Euro Velo 6 która to prowadzi nas nad sam Dunaj:
Po przejechaniu kilku km robimy przerwę obiadową:
Po najedzeniu się mieliśmy już wchodzić do pseudo lasku rozbijać namiot, a tu dzwoni moja Ciocia, że już dzisiaj możemy u niej spać. Tak więc ruszmy te kilka km do Wiednia i w sumie bez większego problemu udaje nam się znaleźć dom Cioci. Na miejscu pełen relaks, muzyka, nie trzeba było rozbijać namiotu ;p a i bym zapomniał prawię pół godzinna kąpiel w wannie. W pełni zrelaksowani zasypiamy coś koło 24 :)
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 5/17
Piątek, 1 lipca 2011 | dodano:20.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 84.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:59 | km/h: | 16.92 |
Pr. maks.: | 62.45 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 885m | Rower: | Kellys Magic |
Wstaliśmy dzisiaj wyjątkowo wcześnie może to z powodu na umiejscowienie naszego namiotu:
Po zwinięciu namiotu wpadłem na jeszcze pomysł ratowania opony. Wyglądał on mniej więcej tak:
Niestety na nic on się nie zdał bo po przejechaniu 600m łapie laczka, a do Pragi zostało jakieś 10-15km... No nic znowu ściąganie bagażu łatanie koło łatanie założenie koła, a powietrze dalej ucieka. Znowu ściągam oponę łatam no i teraz wydaje się dobrze. Dojeżdżamy do Pragi:
Jedziemy do pierwszego napotkanego sklepu rowerowego, gdzie zakupuję nową oponę opaskę na koło oraz dętkę:
Jedziemy dalej zatrzymując się w parku na wymianę opony. Stara opona poszła od razu do śmieci. Cóż za uczucie przy tym mi towarzyszyło :p
Miejmy nadzieję, że to koniec moich problemów z dętką. Jadąc dalej mijamy czeski parlament:
Po chwili już widzimy zabytkowe centrum Pragi:
Aby się tam dostać musimy pokonać spory podjazd. Wjeżdżając zaczepił nas policjant mówiąc po czesku że musimy prowadzić rowery. Jakoś udało się go zrozumieć. Tak więc prowadząc rowery wchodzimy do środka:
Podczas pilnowania rowerów, gdzie Mateusz poszedł robić zdjęcia Katedry koło mnie przechodzi polska wycieczka :) a oto Katedra od środka:
Wychodząc z centrum mamy okazję zobaczyć panoramę Pragi oraz taki oto czołg na rzece:
Sam wyjazd był dość skomplikowany. Najpierw nam starsza pani tłumaczyła po ang jak wyjechać chociaż jak mówiła sama nie była pewna. Później wytłumaczył nam koleś co się później okazało kolarz który właśnie jechał z rowerem do Polski. Pytał się czy nie jedziemy z nim. Jednak odmówiliśmy ;p Pan wyciągnął swego wielkiego tableta włączył mapę i wskazał nam drogę. Udało nam się bez problemów wyjechać z Pragi. Wstępuję jeszcze do sklepu rowerowego kupując łyżki łatki oraz pożyczyłem pompkę. Niestety po kilku km łapię kapcia okazało się, że źle wsadziłem dętkę... No nic zakładam nowiutką dętkę i mam nadzieję że się nic nie stanie już do końca wyprawy. Całę szczęście widoki były niesamowite:
Zakupy na wieczór robimy tym razem pod Kauflandem:
a nasz nocleg znajdujemy koło godziny 21 przy drodze wojewódzkiej.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Po zwinięciu namiotu wpadłem na jeszcze pomysł ratowania opony. Wyglądał on mniej więcej tak:
Niestety na nic on się nie zdał bo po przejechaniu 600m łapie laczka, a do Pragi zostało jakieś 10-15km... No nic znowu ściąganie bagażu łatanie koło łatanie założenie koła, a powietrze dalej ucieka. Znowu ściągam oponę łatam no i teraz wydaje się dobrze. Dojeżdżamy do Pragi:
Jedziemy do pierwszego napotkanego sklepu rowerowego, gdzie zakupuję nową oponę opaskę na koło oraz dętkę:
Jedziemy dalej zatrzymując się w parku na wymianę opony. Stara opona poszła od razu do śmieci. Cóż za uczucie przy tym mi towarzyszyło :p
Miejmy nadzieję, że to koniec moich problemów z dętką. Jadąc dalej mijamy czeski parlament:
Po chwili już widzimy zabytkowe centrum Pragi:
Aby się tam dostać musimy pokonać spory podjazd. Wjeżdżając zaczepił nas policjant mówiąc po czesku że musimy prowadzić rowery. Jakoś udało się go zrozumieć. Tak więc prowadząc rowery wchodzimy do środka:
Podczas pilnowania rowerów, gdzie Mateusz poszedł robić zdjęcia Katedry koło mnie przechodzi polska wycieczka :) a oto Katedra od środka:
Wychodząc z centrum mamy okazję zobaczyć panoramę Pragi oraz taki oto czołg na rzece:
Sam wyjazd był dość skomplikowany. Najpierw nam starsza pani tłumaczyła po ang jak wyjechać chociaż jak mówiła sama nie była pewna. Później wytłumaczył nam koleś co się później okazało kolarz który właśnie jechał z rowerem do Polski. Pytał się czy nie jedziemy z nim. Jednak odmówiliśmy ;p Pan wyciągnął swego wielkiego tableta włączył mapę i wskazał nam drogę. Udało nam się bez problemów wyjechać z Pragi. Wstępuję jeszcze do sklepu rowerowego kupując łyżki łatki oraz pożyczyłem pompkę. Niestety po kilku km łapię kapcia okazało się, że źle wsadziłem dętkę... No nic zakładam nowiutką dętkę i mam nadzieję że się nic nie stanie już do końca wyprawy. Całę szczęście widoki były niesamowite:
Zakupy na wieczór robimy tym razem pod Kauflandem:
a nasz nocleg znajdujemy koło godziny 21 przy drodze wojewódzkiej.
<--- Dzień poprzedni/ Dzień następny --->
Europa południowa dzień 4/17
Czwartek, 30 czerwca 2011 | dodano:19.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa, W górach..., Za granicą
Km: | 94.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:12 | km/h: | 18.18 |
Pr. maks.: | 52.85 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 699m | Rower: | Kellys Magic |
Pierwsza noc na obczyźnie minęła całkiem dobrze. Rano wstajemy widząc pochmurne niebo co jednak nie motywuję do jazdy tak jak ostanie dni. No cóż tak dobrze, że nie pada. Wyjeżdżamy koło 10.30 w najbliższej miejscowości robi zakupy w nieznanym nam dotychczas penny market. Po zakupach jedziemy dalej po drodze mijając pełno elektrowni słonecznych:
Po przejechaniu kilku km robimy sobie przerwę śniadaniową. Dzisiaj było trochę podjazdów ale piękne widoczki krajobrazy nam to rekompensowały:
Podczas całego praktycznie naszego dnia widać było górę z zamkiem:
To właśnie dzisiaj rozmawialiśmy pierwszy raz z Czechami. My po swojemu oni po swojemu i jakoś się dogadaliśmy. Oczywiście bez zmiany dętki się nie obyło. No i cała opona zaczęła się rozpadać dętka bokiem wychodziła....
Zakupy na wieczór robimy w tesco tam chciałem kupić oponę ale niestety nie miała kodu kreskowego. Nocleg znajdujemy koło ścieżki rowerowej:
w następny dzień będzie widok namiotu za ścieżki ;p
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Po przejechaniu kilku km robimy sobie przerwę śniadaniową. Dzisiaj było trochę podjazdów ale piękne widoczki krajobrazy nam to rekompensowały:
Podczas całego praktycznie naszego dnia widać było górę z zamkiem:
To właśnie dzisiaj rozmawialiśmy pierwszy raz z Czechami. My po swojemu oni po swojemu i jakoś się dogadaliśmy. Oczywiście bez zmiany dętki się nie obyło. No i cała opona zaczęła się rozpadać dętka bokiem wychodziła....
Zakupy na wieczór robimy w tesco tam chciałem kupić oponę ale niestety nie miała kodu kreskowego. Nocleg znajdujemy koło ścieżki rowerowej:
w następny dzień będzie widok namiotu za ścieżki ;p
<--- Dzień poprzedni/Dzień następny --->
Europa południowa dzień 1/17
Poniedziałek, 27 czerwca 2011 | dodano:16.07.2011Kategoria 50-100km, Europa południowa
Km: | 87.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:38 | km/h: | 18.96 |
Pr. maks.: | 39.39 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 293m | Rower: | Kellys Magic |
No i w końcu stało się, nadszedł dzień wyjazdu na naszą długo planowaną wyprawę. Mateusz można by rzec organizator przyjechał do mnie koło 10. W sumie ubrałem buty i od razu wyjechaliśmy. Początkowo musiałem przyzwyczaić się do przednich sakw, gdyż miałem okazję z nimi jechać w sumie drugi raz w życiu, a pierwszy gdy były pełne :) Jedziemy przez dobrze znane nam okolice dojeżdżając do DK 5. Jedzie się bardzo dobrze szerokie pobocze oraz nie duży ruch nie dają odczuć prawię, że to droga krajowa. Po około 40 km łapie pierwszego laczka. No nic mam pecha. Pełni sił nie zraziliśmy się awarią szybko ściągamy sakwy i łatamy dętkę.
Niestety po 8 km znów uchodzi mi powietrze. Łatka puściła, tym razem dajemy nową dętkę:
Jedziemy dalej bez większych problemów przez Śmigiel gdzie odbijamy na Wschowę. Po drodze spotykamy sympatycznego dziadka, który towarzyszył nam prawię do samej Wschowy. Ogólnie rozmową na temat rowerów :P Dojeżdżając do Wschowy przerwa pod byczkiem:
Dalej do Centrum na zakupy i do mojej dalszej rodzinki na nocleg pod namiotem:
Ogólnie dzień całkiem pozytywny, gdyby nie te problemy z laczkiem. Temperatura odpowiednia dystans też całkiem spoko ;p chociaż mogło by spokojnie być parę km więcej.
Dzień Następny --->
Niestety po 8 km znów uchodzi mi powietrze. Łatka puściła, tym razem dajemy nową dętkę:
Jedziemy dalej bez większych problemów przez Śmigiel gdzie odbijamy na Wschowę. Po drodze spotykamy sympatycznego dziadka, który towarzyszył nam prawię do samej Wschowy. Ogólnie rozmową na temat rowerów :P Dojeżdżając do Wschowy przerwa pod byczkiem:
Dalej do Centrum na zakupy i do mojej dalszej rodzinki na nocleg pod namiotem:
Ogólnie dzień całkiem pozytywny, gdyby nie te problemy z laczkiem. Temperatura odpowiednia dystans też całkiem spoko ;p chociaż mogło by spokojnie być parę km więcej.
Dzień Następny --->
Treningowo z Tomaszem
Poniedziałek, 20 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011Kategoria 50-100km
Km: | 52.05 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:22 | km/h: | 21.99 |
Pr. maks.: | 47.56 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 470m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszym treningu z Jarzyną miałem jechać tylko na mały rozjazd. Po 2 pogoda nie była odpowiednia. Tak więc koło 10.30 ruszyłem w stronę Komornik. Wstąpiłem do banku oraz po jakieś picie do biedronki. Tam zobaczyłem lasange więc ją kupiłem i musiałem się udać do domu, aby ją spożyć :) tyle było z rozjazdu...
Jednak koło godziny 15 dzwoni Tomek czy nie idę na rower. Trochę nie chętnie bo mam mało czasu, ale na chwilę poszedłem. Spotykamy się na Osowej najpierw zjazd Torem DH i podjazd ulicą spacerową. Udało mi się podjechać na blacie :) Jeszcze raz to samo i jedziemy do źródełka uzupełnić płyny. Dalej przez Góreckie Jarosławiec do domu, gdzie Tomek zostaje i czeka na kolegów.
Dzięki za miłe kręcenie.
Jednak koło godziny 15 dzwoni Tomek czy nie idę na rower. Trochę nie chętnie bo mam mało czasu, ale na chwilę poszedłem. Spotykamy się na Osowej najpierw zjazd Torem DH i podjazd ulicą spacerową. Udało mi się podjechać na blacie :) Jeszcze raz to samo i jedziemy do źródełka uzupełnić płyny. Dalej przez Góreckie Jarosławiec do domu, gdzie Tomek zostaje i czeka na kolegów.
Dzięki za miłe kręcenie.
Po weselny trening...
Niedziela, 19 czerwca 2011 | dodano:19.06.2011Kategoria 50-100km
Km: | 85.06 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 03:59 | km/h: | 21.35 |
Pr. maks.: | 44.20 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 450m | Rower: | Kellys Magic |
Po wczorajszym weselu wstałem dopiero około 13. Słońce trochę za głośno świeciło, ale źle nie było ;p Pierwsza myśl idę na rower... Piszę do Jarzyny czy nie idzie na rower. On bardzo chętnie, ale się umówił z Tomkiem na 15.40 ja obiad miałem dopiero o 15. Po obiedzie jednak jadę po Jarzynę za to Tomek wkurzony na nas pojechał sam. Ja z Młodym i Jarzyną ciśniemy do WPN. Najpierw góry puszczykowskie później Jarosławiec. Tutaj poznałem bardzo fajne ścieżki. Dalej przez Góreckie i na Osową bocznym podjazdem. Dalej na tor DH nim na dół do Mosiny do Tesco. Zakupiłem 2 Tigery i dwie princessy. Wypiłem i zjadłem na miejscu. Młody jechał do domu, a my szlakiem nadwarciańskim. Nie wiem po czym ale narzuciłem dość mocne tempo koło 30km/h Tak mniej więcej docieramy na Maltę. Tam jedno kółko za kolsiem na corratecu. Prędkość koło 35km/h i do domu już spokojniej. Wstąpiłem do Jarzyny po płyny i w lekkim deszczu wracam do domu.
Dzięki za wycieczkę w dobry tempie. Do następnej !!!
Dzięki za wycieczkę w dobry tempie. Do następnej !!!
Na Lednice :)
Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:05.06.2011Kategoria 50-100km
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 35.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Wyjazd zaplanowany z paru dniowym wyprzedzeniem :) chciałem pożyczyć od młodego szosę ale się nie zgodził, więc sobie sam pożyczyłem wyjechałem koło 7 rano jadę sobie spokojnie a tu w Komornikach łapie kapcia ;p jak ja wrócę?? akurat jechał mój podmiejski bus więc wszedłem do niego z rowerem i wróciłem do domu po swój rower. Wyjechałem z Arturem koło 8.30 ruszyliśmy po Szczesia:) Ruszamy już w trasę ;p wyjazd z Poznania masakra ;/ ale za to już za miastem jedzie się jak bajka. Szczesny prowadzi z prędkością kolo 35km/h :) Pierwsza prezerwa w Pobiedziskach i jedziemy dalej. Zajechawszy na Lednicę spotkałem się Martą i to właśnie zostałem dla niej:
Mateusz i Artur pojechali do domu a ja sobie siedziałem cały dzień na Lednicy. Ogólnie myślałem co jakiś czas o powrocie, bo nie miałem zielonego pojęcia jak wrócę;p Siedząc cały słoneczny dzień się trochę opaliłem ;p można rzec spaliłem:
Podziwiałem zachód słońca:
Ogólnie było pełno ludzi:
I tak wśród tych wszystkich ludzi ja jedyny ( przynajmniej nie widziałem nikogo innego ;p) w moim nowym stroju rowerowym. Nawet podczas mszy uczestniczyłem;p Ogólnie to żenada bo zabrakło Komunii ;p Około godziny 3 w nocy przeliśmy przez bramę. Cała ekipa czekała na busa i ja razem z nimi i były dwie opcje albo wrócę z nimi busem jeśli się zmieści mój rower... Albo pojadę rowerem do domu. Ta druga opcja mi się nie podobała bo było zimno i nie do końca jasno a ja nie miałem ani bluzy ani lampki. Udało się pojechałem busem z nimi rano na chwilę do Marty, ale byłem zmęczony że zasypiałem na siedząco ;p Ruszam do domu. Słońce już wyszło było troszkę cieplej. Do domu dojechałem koło 6.50 ;p Wszedłem i poszedłem spać. Pobudka koło 13.15 ;p
Mateusz i Artur pojechali do domu a ja sobie siedziałem cały dzień na Lednicy. Ogólnie myślałem co jakiś czas o powrocie, bo nie miałem zielonego pojęcia jak wrócę;p Siedząc cały słoneczny dzień się trochę opaliłem ;p można rzec spaliłem:
Podziwiałem zachód słońca:
Ogólnie było pełno ludzi:
I tak wśród tych wszystkich ludzi ja jedyny ( przynajmniej nie widziałem nikogo innego ;p) w moim nowym stroju rowerowym. Nawet podczas mszy uczestniczyłem;p Ogólnie to żenada bo zabrakło Komunii ;p Około godziny 3 w nocy przeliśmy przez bramę. Cała ekipa czekała na busa i ja razem z nimi i były dwie opcje albo wrócę z nimi busem jeśli się zmieści mój rower... Albo pojadę rowerem do domu. Ta druga opcja mi się nie podobała bo było zimno i nie do końca jasno a ja nie miałem ani bluzy ani lampki. Udało się pojechałem busem z nimi rano na chwilę do Marty, ale byłem zmęczony że zasypiałem na siedząco ;p Ruszam do domu. Słońce już wyszło było troszkę cieplej. Do domu dojechałem koło 6.50 ;p Wszedłem i poszedłem spać. Pobudka koło 13.15 ;p
Szosowy Trip
Piątek, 3 czerwca 2011 | dodano:03.06.2011Kategoria 50-100km
Km: | 71.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 31.60 |
Pr. maks.: | 60.40 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Ze Szczesiem do Biedruska na kolarzówce młodego... Pocisniete po całość średnia wyszła ładna trasa też ładna powrót przez Złotniki Kiekrz Wysokotowo Plewiska :) Temperatura odpowiednia ;p
WPN z Anią :)
Sobota, 14 maja 2011 | dodano:15.05.2011Kategoria 50-100km, z Anią
Km: | 65.00 | Km teren: | 35.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 69.66 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kellys Magic |
Hmm... od czego tu zacząć czy od tego że mi licznik znów nie działa czy może od samej wycieczki?? Jednak zacznę od wycieczki :p
Na wycieczkę mnie namówiła Ania. Pewnego dnia pyta na gg kiedy z nią w końcu wyjdę na rower. To ja na to jak na lato czyli że w weekend mogę:) Tak więc sobota punkt 12 jestem u niej i ruszamy w trasę, oczywiście ja miałem ją zaplanować. Tak też zrobiłem, ogólnie miałem zgodę na 50-70km :) Wybrałem trasę do Rogalina. Często tam jadę, ale nigdy no może prawie nigdy nie robię sobie przerwy przy dębach rogalińskich...
Ruszamy w kierunku Szreniawy. Pierwszy podjazd miał być na punkt widokowy, ale Ani zdecydowanie nie przypadł do gustu więc pojechaliśmy dalej na Grajzerówkę :) Tą oto drogą gdzie ostatnio rano o 6 jeżdżę na praktyki lecimy, aż do sklepiku. Tam odbijamy na j. Góreckie i dalej na Osową Górę. Sam podjazd poszedł Ani wyjątkowo dobrze. po podjechaniu zasłużona przerwa. Oto rower Ani którym pokonywała dotychczasową trasę i podjazdy:
A to ścieżka zjazdowa z Osowej Góry uwielbiam nią zjeżdżać chociaż za każdym razem mam wrażenie że zaliczę glebę :P
Dalej zmiana trasy postanawiamy nie jechać do Rogalina tylko Szlakiem nadwarciańskim. Zjazd z Osowej miał być przekroczeniem dla mnie 70km/h niestety nie udało się jechałem ,,tylko" 69.66km/h Po przejechaniu przez Mosinę i Puszczykowo wjeżdżamy na szlak. Jedzie się wyśmienicie nikt nas nie goni nigdzie nam się nie spieszy temperatura 23 stopnie. Po paru km Ania stwierdziła, że jej się trasa bardzo podoba i spytała mnie czy kiedyś wezmę KSM na jakaś wycieczkę rowerową ;p Po chwili jazdy patrze z naprzeciwka jedzie Jacek.No dojeżdżamy do znanej mi przeszkody. Po przeprawię przez mostek w sumie jego brak ;p robimy drugą przerwę nad brzegiem Warty:
To jeszcze nie zmęczona Ania ;p
a przez takie drzewo musiałem przechodzić w celach foto:
Po przejechaniu dalszej części szlaku docieramy do Lubonia gdzie jedziemy na Hod-Dogi i do Pana Jarzynowego. Dalej już około 10 km do domu. Odprowadziłem Anię całą i zdrową i się jeszcze załapałem na pepsi ;p Do domu licznik mi działał i lecę po zjeździe z górki cały czas 45km/h. Dziękuję Aniu za wycieczkę :)
Teraz co do licznika to powiem krótko nie działa mi tak jak powinien ;p Słyszałem że to wina czujnika muszę coś z tym zrobić albo założyć stary przewodowy licznik :P
Na wycieczkę mnie namówiła Ania. Pewnego dnia pyta na gg kiedy z nią w końcu wyjdę na rower. To ja na to jak na lato czyli że w weekend mogę:) Tak więc sobota punkt 12 jestem u niej i ruszamy w trasę, oczywiście ja miałem ją zaplanować. Tak też zrobiłem, ogólnie miałem zgodę na 50-70km :) Wybrałem trasę do Rogalina. Często tam jadę, ale nigdy no może prawie nigdy nie robię sobie przerwy przy dębach rogalińskich...
Ruszamy w kierunku Szreniawy. Pierwszy podjazd miał być na punkt widokowy, ale Ani zdecydowanie nie przypadł do gustu więc pojechaliśmy dalej na Grajzerówkę :) Tą oto drogą gdzie ostatnio rano o 6 jeżdżę na praktyki lecimy, aż do sklepiku. Tam odbijamy na j. Góreckie i dalej na Osową Górę. Sam podjazd poszedł Ani wyjątkowo dobrze. po podjechaniu zasłużona przerwa. Oto rower Ani którym pokonywała dotychczasową trasę i podjazdy:
A to ścieżka zjazdowa z Osowej Góry uwielbiam nią zjeżdżać chociaż za każdym razem mam wrażenie że zaliczę glebę :P
Dalej zmiana trasy postanawiamy nie jechać do Rogalina tylko Szlakiem nadwarciańskim. Zjazd z Osowej miał być przekroczeniem dla mnie 70km/h niestety nie udało się jechałem ,,tylko" 69.66km/h Po przejechaniu przez Mosinę i Puszczykowo wjeżdżamy na szlak. Jedzie się wyśmienicie nikt nas nie goni nigdzie nam się nie spieszy temperatura 23 stopnie. Po paru km Ania stwierdziła, że jej się trasa bardzo podoba i spytała mnie czy kiedyś wezmę KSM na jakaś wycieczkę rowerową ;p Po chwili jazdy patrze z naprzeciwka jedzie Jacek.No dojeżdżamy do znanej mi przeszkody. Po przeprawię przez mostek w sumie jego brak ;p robimy drugą przerwę nad brzegiem Warty:
To jeszcze nie zmęczona Ania ;p
a przez takie drzewo musiałem przechodzić w celach foto:
Po przejechaniu dalszej części szlaku docieramy do Lubonia gdzie jedziemy na Hod-Dogi i do Pana Jarzynowego. Dalej już około 10 km do domu. Odprowadziłem Anię całą i zdrową i się jeszcze załapałem na pepsi ;p Do domu licznik mi działał i lecę po zjeździe z górki cały czas 45km/h. Dziękuję Aniu za wycieczkę :)
Teraz co do licznika to powiem krótko nie działa mi tak jak powinien ;p Słyszałem że to wina czujnika muszę coś z tym zrobić albo założyć stary przewodowy licznik :P